UNIT-43
-Dowódca każe nam nawiązać łączność z małym frachtowcem lecacym przez pustynię sześć klików Na wschód od nas. Mamy być "uprzejmi"
Ustawia nadajnik na Ćmę łapiąc mocny sygnał. Ludzie na promie odbiorą ich jako Republikę no trudno. Dowódca jakoś z tego wybrnie
Właściciel
Ćma szybko łapie łączność i odpowiada. W komunikatorze słychać głos starszego mężczyzny.
- Tu statek EXO - Benedictus na wymyślił nazwę tego okrętu. Po prostu powiedział to, co usłyszał od tej młodej kobiety, która przyleciała na Tatooine razem z Xezusem i Bellatorem, jak unosiła się w powietrzu - Zidentyfikujcie się i podajcie powód, dla którego się z nami kontaktujecie.
-Ja jestem tylko nędznym droidem, jednak przekierowuję Cię do mego Pana
Niwwik Sat
-Witaj Benedictusie- owadokształtny osobnik się usmiechnął- nie musisz mnie oszukiwać, wiem kim jesteś i jestem zainteresowany dołączeniem do twojej organizacji. Mam ze sobą blisko trzydzieści komando-droidów i własny statek. Czy moglibyśmy się spotkać, abyś wiedział że możesz mi ufać podam ci informację: spotkałem człowieka imieniem Nistus na planecie Corusant twierdził, że możesz mi pomóc. Przyjdź do mnie prosze
-Kapitanie odpalamy silniki. Kurs na Thule!
Zdyszany wpadł do promu. Wszystkie Droidy zaczęły się przygotowywać.
Prom wyleciał i skoczył w nadprzestrzeń
Prom wybił się w powietrze
Niwwik leżał otepiony na siedzeniu, w czasie gdy statek wskoczył w nad przestrzeń
-W tej chwili żałuję że nie przeczytałem całej holo książmi hk-47 o zabijaniu użytkowników mocy...
Nie będę ci przeszkadzał Niwwik skoro jesteś w tym stanie.
Droidzie!-krzyknął do najbliższego droida jakiego widział.
-Macie jakiś E-5s? -zapytał. - Nie mówię tu o waszych E-5 a Snajperkach. To była zabójcza broń i przyda nam się w zabiciu jedi.
-Tak sir, mamy trzy takie ale bez rozkazu nie jestem upoważniony do wydania ich
-Dobrze więc. Poczekam aż wasz Pan wróci do stanu normalnego i zapytam go wtedy o zgodę. Dziękuję, możesz wrócić do swych obowiązków.
-klon sciągnął hełm i postanowił wyciągnąć amunicję ze strzelby trandoshańskiej. Zrobil sobie z nich pionki do jakiejś dziwnej gry którą rozgrywał sam z sobą.
Odlecieli do celu. Niwwik zaczął się ruszać. Najpierw drgnęło ciało, a na końcu czułki zaczęły drgać. Wstał
-Kapitanie, daj mi elektro-dzidę. Jesteśmy już nad Korriban. Lądujmy -zwrócił się do Tora- Jesteś gotowy?
-Chciałem wziąć E-5s lecz twoje droidy odmówiły mi wydania.-odparł klon.
-Jak Pan rozumie, walczę na odległość.
Skinął na droida, który wyjał ze skrzynki jeden E-5s
-Bierz, to będzie piekło
Sam wziął do ręki białą zdobioną dzidę. Obrócił ją w palcach
-Nie wyszedłem z wprawy - mruknął do siebie
Prom wylądował
Klon wziął E-5s po czym przygotowany poszedł w kierunku wyjścia.