Właściciel
Stosunkowo niewielki okręt kosmiczny pochodzący sprzed wielu, wielu lat. Należał do Szarego Jedi Marka Dooma. Obskurny, brudny, pełen szmelcu sprzed kilku tysiącleci. Jednakowoż doszło tu przed chwilą do walki (?) między użytkownikami Mocy, debaty o ustroju Galaktyki, narada antyimperialna a teraz doszło do otwarcia holokronu Mareczka.
//no, temat statku jest, czekamy na opis zawartości holokronu :*//
Moderator
W holokronie znajdowały się plany misji, która miała zmienić losy galaktyki, kolejnej zresztą, jednak ta zakładała wykorzystanie samych szarych jedi. Co na pewno nie miałoby pozytywnego skutku patrząc na to ile ich zostało
Właściciel
Zaiste ciekawe, jednak pozostawi sobie dokładną lekturę tego planu na później. Ma ciekawsze rzeczy do roboty. Zamyka holokron i wstaje. Idąc przez korytarze kieruje się na zewnątrz. Musi coś szybciutko załatwić...
Moderator
Wychodzi i kieruje się załatwić swoje sprawy
Właściciel
Podchodzi do trupa pułkownika Żylety. Ciało w piaskach Tatooine bez głowy nie wywołało na nim jakiegoś specjalnego wrażenia. W końcu to dla niego tylko bezimienne ciało. I poborca podatkowy. Tak, to też. Jednak nie przyszedł tu opłakiwać zmarłego, postawić znicza nad ciałem czy zakopać. Nie nie nie póki co. Podnosi truchło i szuka przy nim jakichś kosztowności, broni, czy też komunikatorów.
Tor
Klon przyszedł do jedi spocony jak po robieniu okopów.
-Przykro mi Sir ale nie znalazłem żadnego holokronu... Może je trzymać dosłownie w wnętrzu statku to znaczy pod podłogami bo to jedyne miejsca, których nie przeszukałem...
Właściciel
- Doprawdy? Cóż wielka szkoda. Zaraz z Tobą pójdę również szukać. Tylko najpierw sprawdzimy, czy ten "poborca podatkowy" ma coś, co mogłoby się nam przydać... - przeszukuje truchło dalej.
Moderator
Miał tylko swój blaster i komunikator, być może gdy lordowie nie widzieli dzwonił do Vadera
Właściciel
Wziął obie rzeczy i włożył je pod płaszcz. Wstał i podszedł do klona.
- Możemy lecieć - wszedł do złomu i kieruje się na mostek.
Lojalnie podążył za nim.
-Więc Sir, gdzie znajdziemy Pana flotę?
Właściciel
- W naszej małej bazie, że tak powiem - usiadł na fotelu pierwszego pilota. Dobra, próbujemy. Próbuje odpalić ten złom i wznieść go w powietrze.
Moderator
Wzlatuje, o dziwo dość sprawnie, chociaż czy o dziwo skoro już nim leciał
Właściciel
- Wow, nieźle. Nie spodziewałem się aż tak łatwego uruchomienia statku - nakierował Ćmę na wschód. Przycisnął wszystko co trzeba i wyruszył.
-Latanie... jest... dla... droidów..-powiedział Tor który czuł sie nienajlepiej lecąc tym gruchotem.
-Gorzej niż na Ryloth... -klon położył się na siedzeniu obok pilota oraz ściągnął hełm.
-Mam nadzieję że to nie potrwa za długo. Wolałbym nie stać się w te parę minut chissem a potem Dathomirianina i kto wie tam jeszcze.
Właściciel
- Spokojnie. Tym gruchotem dolecimy tam za jakieś... kilka, może kilkanaście minut, nie powiem dokładnie. Ten złom strasznie dziwnie lata. Najwyżej się rozbijemy i wrócimy na piechotę. Mniejsza o to wziuuuuuuuum. - dalej pilotuje tym pradawnym okrętem. Nie ufa autopilotowi. Jeszcze go zawiezie na drugi koniec Galaktyki. Kto wie, co ma tam wgrane.
Moderator
//A gdzie on chciał lecieć?//
Właściciel
//no do bazy znajdującej się pośrodku dupy zwanej pustynią//
Niwwik Sat
23 komando droidy stały wokół starego frachtowca. Niwwik patrzył na niego, udało mu się ustalić, że to tutaj przebywa człowiek znany jako Benedictus. Miał nadzieję, że on i jego droidy okazą się pomocni. W końcu chodziło tutaj o losy galaktyki. Cisza była nie do zniesienia, podniósł blaster do góry i strzelił aby zwrócić na siebie uwagę ludzi z frachtowca
-Szukam szanownego pana Benedictusa! Mam do niego sprawę najwyższej wagi
Moderator
Dolatuje do celu i pomyślnie ląduje
-Czy on właśnie sobie odleciał nie zwracając na nas uwagi?
Kapitan komando-droidów (gram nimi bo to moje droidy)
Tak sir
Niwwik Sat
-Każ naszemu promowi ich śledzić, nie zostanę samotnie na środku pustyni. Niech UNIT-43 nada wiadomość na ich pokład i przekieruje na mnie. Chcę z nimi porozmawiać
Kapitan komando-droidów
-Roger Roger