Gdy tylko frachtowiec YV-865 wylądował, Qeirrgh wyszedł z frachtowca i udał się w kierunku pałacu. Liczył na to, że Jabba będzie miał coś lepszego do zaoferowania niż przemyt przyprawy. W końcu Qeirrgh i jego towarzysze są łowcami nagród, a nie przemytnikami.
Właściciel
Na lądowisku o dziwo nikogo nie było, oprócz mnichów B'omarr. Ich pająkodroidy z przyczepionymi mózgami mnichów łaziły sobie jak zwykłe pająki. Fuj.
Fakt, pająkodroidy z mózgami mnichów B'omarr były nieco obrzydliwe, chociaż ich obecność nie jest niczym dziwnym. Pałac Jabby wcześniej miał być klasztorem owych mnichów, a przynajmniej tak Qeirrghowi obiło się o uszy. Szedł dalej w stronę pałacu Jabby.
Właściciel
Z frachtowca wyszli też pozostali członkowie załogi, poza droidem medycznym. Otworzono przed Wami wejście do pałacu Jabby, w którym panowała ciemność.
Postanowił przeszukać pałac w celu znalezienia Jabby. Spodziewał się, że jego towarzysze zostaną we frachtowcu, ale nie ma potrzeby narzekać na ich towarzystwo.
Właściciel
Po zamknięciu drzwi pałacu, dało się dobrze usłyszeć niosącą się po korytarzach muzykę i śpiew. Najwyraźniej Jabba - jak to on - baluje.
Czyli Jabba powinien być niedaleko. Podążał za dźwiękiem muzyki i śpiewów.
Właściciel
Korytarze ciągną się dłużej niż myślałeś. Jednak z każdym krokiem muzyka stawała się coraz donośniejsza. Czuć też było zapach różnych potraw i alkoholu.
Świetnie, Jabba musiał być naprawdę blisko, o czym świadczy bynajmniej zapach potraw alkoholu. Podążał dalej za dźwiękami muzyki.
Właściciel
Jabba przebywał w głównym pomieszczeniu swojego pałacu. Leżał (czy też stał) na podniesieniu przy jednej ze ścian. Na podłodze znajdowała się krata, z której wydobywał się paskudny odór, choć jednak nie był dla Ciebie tak okrutny przez zmieszanie się z zapachami potraw i alkoholu. Inni najemnicy, łowcy i cała zgraja Jabby to jedli, to pili, to też tańczyli. Towarzyszyły im kobiety najróżniejszych ras tej Galaktyki, które tańczyły i śpiewały.
Całkiem przyjemna atmosfera, aczkolwiek Qeirrgh nie będzie dzisiaj się bawił w pałacu Jabby. Postanowił znaleźć jakiegoś ciecia Jabby, gdyż chciał spytać o pozwolenie na rozmowę z Huttem. Trzeba mieć trochę kultury.
Właściciel
Cieciów było bardzo dużo. Najbliżej Ciebie stał Toydarianin.
- Można prosić o rozmowę z Wielkim Jabbą? - zapytał Toydarianina.
Właściciel
Mały zgred podbiegł do swojego Otyłego Pana i po chwili wrócił.
- Sancti Padre zaprasza na audiencję.
- Cieszy mnie to. - odparł i udał się w stronę Jabby.
Właściciel
Sancti Magistri oglądał występ tancerek, jednak odwrócił się w Twoją stronę.
- A Ty? Czego tu szukasz?
Uklęknął przed Huttem, aby okazać mu szacunek.
- O, Wielki Jabbo, przywódców huttyjskiego kajidicu Desilijic! Jam jest Qeirrgh Jezar, łowca nagród z Kalee, i chciałbym się dowiedzieć, czy szanowny Jabba ma jakieś zlecenia dla łowców nagród?
Właściciel
Jabba delikatnie uśmiechnął się swoimi wielkimi ustami.
- Łowca nagród, tak? Hmm, ostatnio jeden z moich wiernych sług zdradził mnie oraz wszystkich innych przebywających tu łowców nagród, przechodząc na stronę Imperium i podstępnie zabijając kilku innych łowców. Nazywa się Tarre Rau. Jest niskim człowiekiem o jasnej cerze i blond włosach.
- Gdzie ostatnio był widziany? Dodatkowo chciałbym wiedzieć, czy powinienem przynieść go żywego, czy po prostu go zabić.
Właściciel
- Ostatnio widziany był w Jedha City. I przynieś go do mnie żywego.
- Zrozumiałem. Przepraszam, że zabrzmię jak chciwiec, ale chciałbym się dowiedzieć, ile kredytów mógłbym uzyskać za to zlecenie?
Właściciel
- 8.000 kredytów, jeśli dostarczysz go w ciągu 3 dni.
- Stoi.
W tym momencie Qeirrgh wstał i odszedł od Jabby, udając się w stronę swoich towarzyszy.
- Dobre wieści - Jabba nie zaoferował nam przemytu przyprawy. Lecimy na Jedhę w celu schwytania niejakiego Tarre Rau. Niski człowiek o jasnej cerze i blond włosach; zdradził Jabbę i zabił kilku łowców nagród. Mamy go przynieść żywego.
Właściciel
- No to nieźle - powiedział Ghurrsk - Przeszedł na stronę Imperium, czy po prostu zdradził bez przechodzenia na jakąkolwiek stronę?
- Przeszedł na stronę Imperium, co może być niemałym problemem.
Właściciel
Chiss zagwizdał.
- No ładnie, ładnie. Jabba powiedział gdzie dokładnie na księżycu go widziano, czy musimy to opracować sami?
- Ostatnio widziano go w Jedha City. Tam się udamy.
Właściciel
- Się robi - powiedzieli wszyscy chórem i poszli w stronę wyjścia z pałacu tego wielkiego ślimaka.
Również udał się w stronę wyjścia z pałacu wielkiego ślimaka.
Właściciel
Wszyscy opuściliście już pałac Otyłego Pana i zobaczyliście mnicha B'omarr stojącego w pobliżu statku. Chyba znów komplementował swoją wiarę. Też se miejsce wybrał. Frachtowiec stał gotowy do odlotu, droid medyczny był widoczny w kabinie pilota.
- Verm, ustaw kurs na Jedhę. Oby tylko ten cały Tarre był w Jedha City. - odparł i wszedł na pokład frachtowca.
Właściciel
- Już się robi - odpowiedział Chiss i zasiadł na fotelu pilota. Pozostali członkowie załogi również zajęli swoje miejsca.
Również zajął swoje miejsce i czekał na moment, kiedy odlecą z Tatooine.
Właściciel
Okręt wzbił się w powietrze i Chiss zręcznie opuścił atmosferę planety. Nie czekając długo wprowadził koordynaty i pociągnął za wajchę. Czerń Kosmosu zamieniła się w świetliste, białe smugi i niebieski tunel.