O pewności

Avatar Wormy
Niech będę ja równiną, którą zręczny topograf rzeźbi okiem; morza pełne żalu i słonych łez wylanych, niż ukryty w mgle strachu, wyżyny za to, te wysokie, będą lśnić szacunkiem, jakim obdarzam każde z nich: pierwszą górę więc wznoszę i nazywam działaniem; bo działanie cenię i podziwiam ponad wiele innych cnót, jest ono piórem, które pisze historię, jest pędzlem malarza. Szczyt ten więc w trzewiach trzyma ogień każdego powstania, a dym zwiastuje zmiany.
Drugą jest wola; wola jako młot, niesiony silną ręką, co uderza w świat kształtując go według myśli. Wśród gorącej pary, świecąc ogniem objawia się dzieło ostateczne, marzenie przekute w prawdę.
Trzecią jest pewność; ta kapryśna stoi na straży każdego czynu, mojego czynu, jest mi bowiem największą z przeszkód, górą, której pokonać nie mogę.
Ale czy działanie nie bierze się ze strumienia woli? Czy rwąca rzeka woli nie znajduje źródła w pewności?
Nie wznoszę więc gór, nie, to łańcuch górski, którego szczyty tańczą razem, bliskie pląsy od których drży ziemia; chcąc je ujarzmić i poznać ich sekret muszę sięgnąć do głębin ich, do fundamentu, mówiąc krótko: do źródła.

I znowu staje przeciwko mnie trzecia.

A tak w skrócie, bo już nie chce mi się pisać, zapytajcie się, a potem napiszcie, jak możecie być pewni czegokolwiek. I spróbujcie wznieść się na wyżyny waszego spekulatywnego ducha.

Avatar CzarnyGoniec
Nie jestem na przykład pewien tego o czym traktuje ten post.

Jestem zaś pewien, że jego oryginalność wzbudza we mnie delikatne uczucie rozbawienia. Aż bym chętnie przeczytał jakąś prace naukową napisaną tym tonem

Wiem, że to nie nauka, ale trochę mi się to kojarzy ze stylem Nietschego

Avatar Wormy
Artykuł naukowy tak napisany pewnie przepadłby wśród pogardy i śmiechu; dlatego też nie używają go naukowcy, a raczej powszechnym jest w pewnej kategorii poetów - filozofów, do której należał też Nietzsche, ale bynajmniej nie on jeden.

Już wyjaśniam: skoro do podjęcia działania potrzebna jest przede wszystkim pewność, że pojęte działanie przyniesie takie a takie skutki, tj. pewność, która jest nieosiągalna w tym niepewnym świecie, to jak może istnieć coś takiego jak czyn ogólnie pojęty? A jeśli ta nieosiągalna pewność pojawia się jednak w umyśle i doprowadza do czynu, tak jak zdarza się ciągle i od zawsze, czy to nie oznacza, że w ścieżce pojawiła się wyrwa, przepaść, którą wędrowiec wolał przeskoczyć niż spojrzeć w dół?

A nawet porzucając sam czyn, i co za tym idzie odpowiedzialność, możemy skupić się na samej pewności, którą i tak porzucimy jako paradoks. Weźmy na przykład poglądy: każdy człowiek dąży do szczęścia, mając oczywiście swoje wyobrażenie na jego temat, więc wybierają swoją ścieżkę, która, jak tysiące innych, dąży do jednego, tego samego, celu. Czy w takim razie zakładanie, że moja ścieżka jest najlepszą spośród tych tysięcy innych nie jest arogancją, właściwie głupotą? Żeby uznać swoją za najlepszą musiałbym krzyknąć: jestem ponad wami; każdą ścieżkę z moich szczytów widzę, i wydaje sąd, że moja jest najkrótszą, i nie błotem, a kostką brukową wyłożona, przez co najszybszą ze wszystkich.

Powiedziałbym raczej, że skoro jesteś pewien, to znaczy, że albo jesteś głupcem i nie widzisz prawdziwej istoty problemu, albo jesteś najmądrzejszy i widzisz wszystko jaśniej, lepiej.

Avatar CzarnyGoniec
No dobra.

W takim razie zupełnie się nie zgodzę z tym, że do podjęcia działania potrzebna jest pewność, że podjęte działanie przyniesie takie a takie skutki.

Powiedziałbym wręcz, że większość naszych działań jest podejmowana w warunkach niepewności - liczymy na to, że wywołają one jakiś efekt, ale nigdy nie możemy mieć pewności. I, że podejmowanie decyzji w warunkach niepewności jest domyślnym stanem człowieka.

Powiedziałbym, że na potrzebie codziennych decyzji każdy z nas buduje sobie roboczy obraz rzeczywistości, który na bieżąco ulega pewnym przekształceniom, ale który nigdy nie stanie się obrazem pewnym. Obraz ten nie daje nam pewności absolutnej, ale daje nam wystarczającą pewność.

Nie mamy na przykład pewności, że przechodząc przez pasy nie potrąci nas samochód. Ale szansa na to, że tak się stanie jest na tyle mała, że wystarczająco bliskie prawdy jest założenie, że lepiej przechodzić przez pasy, niż nie. Mimo, że nie zapewnia ono absolutnej pewności.

Avatar Wormy
I też, przechodząc przez pasy, nawet nie pomyślałbym, że mogę zostać potrącony; biorąc udział w grze hazardowej rozumiem, że moje zwycięstwo zależy od losu, nie mam więc pewności zwycięstwa, a jednak przechodzę pewnie przez pasy, bo realna pewność wystarczająca (posługując się twoją nomenklaturą) zamienia się we mnie w pewność absolutną; ignoruję szansę na porażkę, nie zastanawiam się nawet nad nią, nie z własnej woli, ale zmuszony. Mój wzrok sam mnie oszukuje, pokazując świat niepewny pewnym, korzystając z tej pewności wystarczającej. Człowiek jest więc stworzony jako istota niedoskonała, która musi sama siebie oszukać, aby być użyteczną; najlepszym człowiekiem jest więc ten głupiec?
Doprowadza to do tego, że aby podjąć czyn muszę być pewien jego skutków, nawet jeśli pewnym być nie mogę, muszę zamienić pewność wystarczającą na absolutną, a więc oszukać się dla spokoju umysłu; jeśli tak o tym myśleć, to świat jest przerażający.

Czy to nie udowadnia, że do czynu potrzebna jest pewność absolutna? niech będzie pewnością urojoną, ale urojoną absolutną.

Avatar CzarnyGoniec
Wydaje mi się, że "pewność wystarczająca" może zamienić się w pewność absolutną dla spokoju ducha.
Ale sądzę również, że nie jest to konieczne. I, że człowiek posiadający pewną podstawową wiedzę psychologiczną będzie w stanie zdawać sobie sprawę, że wiele z rzeczy, które "wie" są mniej pewne, niż mu się wydaje. I mimo to może podążać za nimi.

Na przykładzie:
Gdy chciałem zostać chłopakiem takiej jednej koleżanki żadne z nas nie wiedziało czy to dobry pomysł. Ale stwierdziliśmy, że je**ć to. Zostaniemy parą i najwyżej okaże się, że to była zła decyzja.
Podjęliśmy decyzje świadomi swojej niepewności co do niej. Nie wiedzieliśmy, czy ten związek będzie miał sens. I wiedzieliśmy, że tego nie wiedzieliśmy. I i tak podjęliśmy decyzje.

Inny przykład:
Bardzo lubię grać w szachy typu bullet. Są to szachy na czas w którym każda ze stron ma około 2 minut na całą grę, czyli bardzo mało. Ruchy trzeba więc wykonywać w dużej mierze intuicyjnie, bez analizy wszystkich wariantów do jakich doprowadzą.
Grając w bullety czuję ekscytacje wynikającą z niepewności tego, co właśnie zrobiłem i z oczekiwania na ruch przeciwnika. Bo nie jestem w stanie przewidzieć jak on odpowie na mój ruch, bo nie przeanalizowałem wszystkich wariantów i dopóki nie zobaczę odpowiedzi przeciwnika to nie wiem czy mój ruch był dobry.
Wyjmując pierwsze trzy-cztery ruchy grane z pamięci zwykle wykonuję ruch nie wiedząc o tym, czy to jest najlepszy ruch. A w ferworze gry często jestem wręcz pewny, że nie jest to najlepszy ruch, bo ilość możliwości jest zbyt duża, bym odnalazł ten najlepszy.


No chyba, że gdy mówisz o decyzjach i skutkach nie masz na myśli takich codziennych decyzji, a bardziej decyzje filozoficzne typu "jaki jest cel życia?"

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów