Właścicielka
Chłodne pomieszczenie tonące w nieskazitelnej bieli, pozbawione okien i oświetlane jedynie przez białą lampę ledową zamontowaną pod wysokim sufitem. Nie ma tu praktycznie żadnych mebli oprócz dwóch równolegle ustawionych pod przeciwnymi ścianami łóżek szpitalnych ze średnio wygodnymi materacami. Jedyne wyjście z owego pomieszczenia stanowią metalowe, pozbawione klamki drzwi z zamontowanym swego rodzaju czytnikiem na jej miejscu.
Właścicielka
Ray
Czuł pulsujący ból z tyłu głowy.
Miał nieodparte wrażenie, jakby budził się właśnie z jakiegoś wyjątkowo okropnego koszmaru. Tylko... Miejsce, w którym się obudził, nie było jego łóżkiem, a pustym pomieszczeniem z łóżkami szpitalnymi. Na tym sąsiednim do jego ktoś leżał, mężczyzna o zielonych włosach, jednak na razie zdawał się nieprzytomny. Oboje byli ubrani w proste, białe ubrania, to jest - biała koszula, białe spodnie z lekkiego materiału i białe buty na cienkiej podeszwie. Na nadgarstkach zaś mieli opaski identyfikacyjne. Z tym, że jego była czerwona, a śpiącego mężczyzny żółta. Na swojej Ray miał napis "Alfa_A1".
//GrandAutismo - tobie zacznę za kilka odpisów w tym samym temacie, jakby co.
Ray
- do zapamiętania. Jeżeli znów będziesz chciał się napić, pobij się bez opamiętania - rozmasował obolałą głowę. - co się stało? Gdzie ja jestem? - spróbował w miarę możliwości wstać z łóżka i obejrzeć swoje ciało, szukając jakiś oznaczeń. Może oprócz Tej opaski znajdzie się coś jeszcze?
Właścicielka
Ray
Trochę kręciło mu się co prawda w głowie, ale udało mu się wstać z tego łóżka bez jakichś większych problemów. I w sumie nie znalazł na sobie ani przy sobie nic szczególnego poza niewielkim siniakiem na wewnętrznej stronie przedramienia w okolicy zgięcia ręki i... pomiętą karteczką w kieszeni spodni z napisanym słowem Hex.
Ray
- hex? - mruknął pod nosem. Na razie nic mu nie przychodzi do głowy. Schował karteczkę do kieszeni, może jeszcze się przyda, po czym rozejrzał się za wyjściem.
Właścicielka
Ray
Pomieszczenie w którym się znajdował nie miało okien, zaś jedynym wyjściem były metalowe drzwi bez klamki. Był na nich jednak jakiś czytnik. Może na przyłożenie karty, może na linie papilarne... Ciężko stwierdzić, nie było na nim żadnych oznaczeń, które mogłyby coś zasugerować.
Ray
Wyciągnął tą kartkę i przełożył przez czytnik.
- to głupie, ale nie zaszkodzi spróbować
Właścicielka
Ray
Niestety nic się nie stało.
Ray
Zgodnie z oczekiwaniami. Podszedł do łóżka i zdjął z niego prześcieradło. O ile jakieś jest.
Właścicielka
Ray
Owszem. Białe prześcieradło frotte z gumką. Tymczasem zielonowłosy mężczyzna z sąsiedniego łóżka chyba zaczął się przebudzać. Na to wyglądało.
Rohan
Koszmarnie bolała go głowa. Leżał w nieznanym sobie pomieszczeniu na nieznanym sobie łóżku szpitalnym w nieznanych sobie, białych ubraniach, składających się z białej koszuli, białych spodni z lekkiego materiału i białych butów na cienkiej podeszwie. Miał też na nadgarstku żółtą opaskę z napisem "Beta_A1". Po drugiej stronie białego pokoju stał wysoki mężczyzna w niemal identycznym stroju, ale z czerwoną opaską, zdejmujący prześcieradło z drugiego łóżka.
Ray
Spróbował przerobić prześcieradło na sznur. To nie powinno być szczególnie trudne.
- jak się spało przyjacielu? - zagadał do swojego współwięźnia.
GrandAutismo
Rohan
Chwycił się za głowę.
-Uhh... Moja głowa.
Przybrał pozycję półleżącą i począł rozglądać się pokojowi i sobie. Najpierw swoje ręce i dłonie oraz opaskę czytając półszeptem napis znajdujący się na niej.
-Beta_A1...Hmm
Zamyślił się i próbował połączyć znane mu fakty związane ze słowem Beta_A1, ale ten stan szybko mu się zmienił ze względu na to, że nie jego głowa była istną pustką i mało co pamiętał... Spojrzał na swoje włosy i resztę ciała. I rzekł znów pół-szeptem
-Od kiedy mam zielo..
I w tej chwili zauważył mężczyznę po drugiej stronie pokoju.
-Hej! Wiesz gdzie się znajdujemy? I myślę, że dobrze mi się spało.. Chyba.
Właścicielka
Ray
Dziwne, ale materiał nie dawał się jakoś rwać. Może był czymś wzmocniony, by utrudnić zniszczenie go? W każdym razie z całego, nie rwanego materiału, ciężko byłoby zrobić sznur, a jak już to bardzo krótki, gruby i niezbyt trwale skręcony.
//A do Rohana nie jestem tym razem potrzebna, więc po prostu jedź dalej z akcją, GrandAutismo, jak Ray odpisze to będziesz miał na co i kogo reagować.
Ray
- gdzie jesteśmy? Sądząc po drzwiach bez klamek to w wariatkowie. Ale patrząc na te oznaczenia... - pomyślał przez chwilę. - możliwe, że jesteśmy prototypem do jakiegoś wynalazku. Ewentualnie mam taką głupią teorię - uśmiechnął się lekko na samą myśl o tej głupocie. - jesteśmy więźniami Jigsawa. Zagrajmy w grę... - przyjrzał się materiałowi. - dziwne...
GrandAutismo
Rohan
Zmarszczył brwi i wstał z łóżka. Miał w głowie tylko same pytania niczego nie wiedział. Myślał, że jego sąsiad zna przynajmniej odpowiedź na część z jego nurtujących pytań.
-Niezbyt czuję się jakbym zwariował? I chyba w miejscach odosobnienia nie ma cel dla dwojga.. Jak ci na imię? I jeszcze jedno pytanie.. Wiesz czemu mam zielone włosy?
Właścicielka
//Na razie jeszcze kontynuujcie sami.
Ray
- Ray McCloud - przedstawił się. - zielone włosy? Albo barwione, albo to może być skutek uboczny eksperymentu. Jesteśmy oznaczeni różnymi literami z greckiego alfabetu, co może oznaczać typ eksperymentu, albo substancji jaką nam podali. Albo jeszcze tego nie zrobili? - westchnął. - nie pamiętam co robiłem ostatniej nocy...
GrandAutismo
Rohan
-Rohan von Lyons. Ja pamiętam tylko to, że mieszkałem na Kaukazie, ale nie wydaje mi się żeby te włosy były pomalowane. I raczej obstawiałbym, że to są identyfikatory. Żeby łatwiej rozpoznać kim kto jest i tego swego rodzaju sprawy.
Po tym jak wstał postanowił poszukać czy w kieszeniach nie posiada niczego co pomogło by mu przypomnieć kim był.
//A on nie miał Alpha? W sensie Ray?
Ray
- a ja pamiętam... W sumie to niewiele. Na pewno miałem rodzinę i chyba byłem jakimś naukowcem sądząc po mojej wiedzy... I chyba zainteresowanie szyframi - przyjrzał się karteczce jeszcze raz.
Właścicielka
Rohan
Znalazł... różaniec? Nie zdążył mu się jednak dłużej i uważniej przyjrzeć, gdyż...
Ray i Rohan
Ze strony drzwi rozległo się krótkie brzęczenie i otworzyły się ciężko, wpuszczając do pomieszczenia trójkę ludzi. Konkretniej było to dwóch mężczyzn podobnego wzrostu, jeden umięśniony, drugi raczej kościsty, a także jedna średniego wzrostu, pulchna kobieta o spiętych w wysokiego koka, brązowych włosach. Ona ubrana była w czarną spódnicę za kolana, morsko zielony żakiet medyczny i zwyczajne czarne baleriny, mężczyźni zaś na identyczne stroje składające się z czarnych lakierek, czarnych spodni od garnituru, białych koszul i czarnych krawatów, narzucone mieli klasyczne fartuchy lekarskie - Ah, obudziliście się. To dobrze - odezwała się kobieta bezbarwnym, ale całkiem przyjemnym dla ucha głosem.
Ray
- miło mi państwa poznać - ukłonił się. - Ray McCloud, w czym mogę pomóc?
GrandAutismo
Rohan
-Dzień dobry? Wiem, że mogę być gburowaty, ale czy może pani powiedzieć nam gdzie jesteśmy?
Spróbował stanąć wyprostowanie. Nawet zbyt wyprostowanie. Wręcz wyglądało na to, że udawał bycie poważnym co mu średnio wychodziło. Jeszcze by brakowało gdyby muskał swoją brodę brzytwą nie muśniętą by udawać inteligentnego Greka.
Właścicielka
Ray i Rohan
- W szpitalu - odpowiedziała krótko.
Jeden z mężczyzn (ten lepiej zbudowany) spojrzał tymczasem na Raya - Proszę ze mną - powiedział opanowanym, neutralnym tonem głosu i wskazał zapraszającym gestem na drzwi. Tymczasem kobieta z tym drugim mężczyzną podeszła do Rohana - Proszę usiąść - powiedziała miękko, pokazując na łóżko, na którym ten się obudził te kilka minut temu - Zrobię panu badanie diagnostyczne przed dzisiejszym zabiegiem. Przy okazji spróbuję odpowiedzieć na pańskie pytania - byli całkiem uprzejmi, ale w sposób jakby wymuszony. Sprawiający wrażenie krótkotrwałego i tymczasowego.
GrandAutismo
Rohan
-Dobrze.. Tak myślę.
Tak jak mu kazano tak też i zrobił. Usiadł na to łóżko z pewnym lekkim uśmiechem. Jeśli jest w szpitalu to oznacza, że na coś choruje prawda? Przecież nic złego nie może mu się stać? Przynajmniej taki lekko naiwny proces myślowy przebiegł mu przez jego głowę. Chociaż może ma w tej ufności lekką prawdę? A może nie. To się okaże zapewne za chwilę.
Ray
- oczywiście - poszedł we wskazanym kierunku. W głowie układał sobie plan ucieczki. Jak długo będzie się szykował? I jak dużo czasu będzie miał na samą ucieczkę? W głowie miał wiele pytań, ale najbardziej interesowała go jedna rzecz. Co oznacza słowo Hex? Nagle go olśniło. Szyfr heksadecymalny! Ale do czego będzie mi potrzebny?
Właścicielka
Ray
Mężczyzna bez słowa wyszedł z nim na korytarz i zamknął za nimi drzwi.
//Zmiana tematu. Zaraz utworzę nowy.
//A tak swoją drogą... Basic Rate Interface?
Rohan
Kobieta dotknęła jego węzłów chłonnych, poświeciła mu latarką w oczy, sprawdzając czy mu się prawidłowo źrenice zwężają, po czym poprosiła go o otwarcie ust i powiedzenie "aaa" i w gardło również mu trochę poświeciła, patrząc czy wszystko w porządku. Na koniec mężczyzna podał jej z głębokiej kieszeni kitla stetoskop, ciemnowłosa rozpięła Rohanowi koszulę i osłuchała go. Innymi słowy standardowe badanie lekarskie, nic szczególnego - Dobrze... Pójdzie pan jeszcze z nami oddać mocz do badania i to będzie na tyle, a przynajmniej z moim udziałem. Potem doktor Olsen - mężczyzna, który dotąd tylko stał w milczeniu i podał jej stetoskop, skinął lekko głową - Weźmie cię na chwilę do swojego gabinetu na drobny zabieg.
//rozszyfrowałaś hasło? No cóż, Bri to nie skrót ale zdrobnienie dla pewnego imienia
GrandAutismo
Rohan
-Rozumiem. Domyślam się, że nie jestem tutaj bez powodu? Czy mogłaby pani odpowiedzieć mi czemu tutaj jestem? Proszę?
Zapiął z powrotem swoją koszulę i Wstał że swojego łoża. Przy okazji Schował z powrotem ten różaniec, którego znalazł w tej samej kieszeni.
Właścicielka
Rohan
- To zamknięty ośrodek prowadzący badania nad poważnymi przypadkami chorób, zarówno fizycznych jak i psychicznych. Wspólną cechą jest to, że wielu z naszych pacjentów cierpi między innymi na amnezję. I z tego co pamiętam z twojej kartoteki, ty akurat trafiłeś do nas po wypadku samochodowym w stanie krytycznym - powiedziała przekonującym, rzeczowym tonem, po czym ruszyła w stronę drzwi - A teraz proszę za mną.
GrandAutismo
Rohan
-Dziękuję za odpowiedź!
Powiedział to radośnie pozbawiając się wcześniejszego przykrycia sztucznej sztywności. Najprawdopodobniej nie wytrzymał tego udawania.
Muszę stwierdzić, że to prawda, że nic nie pamiętam.
Poszedł w kierunku drzwi naprawdę myśląc, że cierpi na jakąś chorobę psychiczną. Nie mógł się oprzeć temu przekonującemu tonowi głosu.. No cóż. Uroki bycia ultra-ekstrawertykiem i idiotą oraz naiwniakiem a to wszystko razem w jednym ciele i umyśle. Cóż poradzić. Udał się za nią do drzwi.
Właścicielka
Rohan
A razem z nimi poszedł ów mężczyzna w kitlu, którego kobieta określiła wcześniej jako "doktora Olsena". Gdy wyszli z pomieszczenia, zamknął za nimi drzwi.
//Zmiana tematu na ten korytarz III.