NIE ODPOWIADAM ZA TRWAŁE URAZY NA ZDROWIU PSYCHICZNYM SPOWODOWANE PRZECZYTANIEM PONIŻSZEGO TEKSTU

Śniło mi się, że jechałem z kolegą i jakimiś innymi ludźmi w moim wieku rowerami do sąsiedniej wioski, w której znajduje się szkoła podstawowa do której tak a propos chodziłem przez 5 lat. Szkoła była ultra rozbudowana: drugi budynek dla przedszkolaków, jakiś akademik, 5 pięter, wszyćko kolorowe etc. etc. No, i chcemy zobaczyć ją w środku, ale nagle wyszła Karina Kłosek (w serialu "Szkoła" najgorsza i najwredniejsza nauczycielka). No, to my uciekamy i chowamy się za jakimś krzakiem razem z rowerami. Wtedy widzę mały czerwony domek. Rozwalam drzwi za pomocą rowera i wchodzę do środka razem z resztą. Biegam po domu krzycząc: "Czarodzieju Bejniszu! Gdzie jesteś?". Po czym znajduję siedzącego na podłodze z głową opartą o fotel Arnolda Boczka bez koszulki z owłosionym spoconym brzuchem i takimisz samymi pachami. On obiecuje nam azyl, a ja w dowód wdzięczności wylizuję mu jego pachy. Nigdy nie czuję w śnie smaku różnych rzeczy, jednakże w tym śnie dobrze czułem smak jego tłustego potu. Gdy Arnold Boczek aka Czarodziej Bejnisz odwraca wzrok, podbiegam do okna i zaczynam rzygać. Okazuje się, że byliśmy jakimiś starymi znajomymi. On pokazuje swój dom, pięknie wystrojony pokój (podobny jak pokój mojej siostry) oraz obraz Matki Boskiej Częstochowskiej z piękną czerwono-złotą sukienką. Wszystko super gdyby nie zapach tego potu. Potem kolejne lizanie pach, kolejne rzygańsko po czym budzę się z tego poj***nego snu