[moje]Książe

Avatar Umpa94
To nie jest typowa historyjka,o gościu bez oczu,koniu bez głowy czy śledzia pod poduszką.To jest historia prawdziwa-to ją wyróżnia.
W strugach lodowatego deszczu pojawiała się ciemna postać,wrzeszcząc coś.
-Siema.-zrozumiałem jeden z wrzasków.Ufff,to tylko mój murzyński przyjaciel(stąd ciemna postać._.)
-Cześć.-przywitałem się.
-Chodź coś zbudować.Już mamy siedzieć w tej czarnej dupie
-He he he.-przerwałem
-Bez skojarzeń,idioto.-uciął pan Murzyn.-Jak mamy tu siedzieć,to zbudujmy sobie szałas,bo ja nie będę spał na ziemi.
-Będziesz będziesz,kretynie...-mruknąłem odchodząc.
-Denerwujesz mnie,idę się przejść.-powiedziałem do Massifyego(tak właśnie się nazywa ten murzyn.
Przechodząc przez głęboki bagno zostawiałem ślady butów,pokazujące moje kroki.Boże,tylko żeby nikt za mną nie poszedł.-pomyślałem,po czym odruchowo się odwróciłem.Z ciemności wyłoniła się postać.I to nie Massyfi-to jakiś stwór.Chwyciłem więc patyk,rzuciłem nim.Przeszedł on na wylot stwora.
Skoczył na mnie.Zacisnął wielkie,zakrwione szpony na mojej szyi.Powoli słabłem.
[przerwa w paście]Pastę prowadzę jako dwie osoby-Massyfi i główny bohater,którego imienia nie znamy.Teraz pora na Massyfiego.
-A go wciąż nie ma...-lamentowałem do swojego psa,pięknego owczarka niemieckiego o niezwykle mądrych,brązowych oczach.Ten spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
Ja zaś spojrzałem na swój zegarek,o którym-jeszcze kiedy byłem mały-zrobiłem film.Jakiż to ja byłem szalony w tych szczenięcych latach.
Właśnie wybijała ósma-pora karmienia mojego pieska.To dlatego psisko tak się na mnie gapi.
-Oj,idź sobie...-powiedziałem psu.On przekrzywił uszy i opuścił ogon po czym powoli odszedł to mojego ojca,.
Wyjąłem z plecaka gitarę,której dźwięki zawsze mnie uspakajały.Ojciec zaczął grę,a ja niczym August Rush*(przypisy na końcu)powoli wsiąkałem w świat muzyki.Nagle usłyszałem krzyk.Głos podobny do mojego kumpla-pomyślałem.
-Tato,daj strzelbę.-poprosiłem.
-Po co?
-DAJ STRZELBĘ.-grzecznie powtórzyłem.
-Proszę,proszę...nie gorączkuj się tak.
-Mhm.mruknąłem.-Aubi,ty kundlu,chodź tutaj!-zawołałem swojego psa.-Dziś uratujemy tego gościa,co nie pozwala ci się wysrać,bo za tobą łazi i ciebie głaszcze.
Aubi pisnął.
-Oj,wiem że go nie lubisz.Ale napewno da ci jakiś przysmak jak pójdziesz ze mną.
Aubi podniósł ogon,szczeknął i przybiegł do mnie.
Zagłębiliśmy się z Aubim w lesie.Co chwilę ćwiczyłem strzały i puszczałem sobie dzwonki z Nokii,bowiem telefon wciąż miałem stary.
Aż w końcu-jest!Dwie postacie,walczące ze sobą na tle ogniska tworzyły makabryczne widowisko.Nabiłem spluwę i oddałem strzał.
[teraz kolega tego Mussyfiego,Adam]
Po policzkach spływała mi ciepła,czerwona krew.Wciąż szamotałem się ze stworem.
Oberwałem w prawe ramię.Osunąłem się na ziemie.
Kolejny wystrzał.Do ogniska wpadł teraz stwór.Z daleka biegły dwie postacie-jeżeli pies jest postacią.
Adam!-wrzasnęła błagalnie
ADAAAAAAM!!-rozerwała błogą ciszę lasu.Ja za to zamknąłem oczy.
[Mussyfi]Przyłożyłem dłoń do ręki mojego kolegi.Nie wyczuwałem pulsu.Czułem jedynie zimno bijące z sinej kończyny.
Płacząc wyjąłem leki i defibrylator z podręcznej apteczki ojca.
-Tutaj zastrzyk,tutaj opatrunek i wszystko będzie dobrze...-powiedziałem roztrzęsionym głosem.-Musi być dobrze.-dorzucił elegancki mężczyzna w garniturze.
-Kim jesteś?!-wymierzyłem broń w jego serce
On,grzebiąc w kieszeni zaczął do mnie podchodzić.
-Cofnij się!-rozkazałem.
Zaśmiał się szyderczo.W dłoni zaciskał uzi.
Nacisnąłem spust i zamknąłem oczy.
[Adam]
Powoli wracałem do siebie.Otworzyłem oczy.
Przede mną stał Mussyfi.Za nim leżał elegancik.
-Co ja tu robię?-zapytałem.
-Nic.-rzucił od niechenia Mussyfi.
Nie możemy wrócić do obozu.Wszyscy wyjechali.Zapomnieli o nas.-powiedział smutno
Wstałem i spojrzałem w niebo.
-To...to co robimy?-spytałem nieśmiale.
-A co mamy robić?-odparł Mussyfi,wpatrzony w niebo.-Idziemy na szosę.
Po 15 dniach doszliśmy do jakiegoś domu.Przyjęła nas starsza pani o siwych włosach i zielonych oczach.
-Prędko o tym nie zapomnicie,panowie.No,przebierzcie się i biegiem na obiad.
Posłusznie wykonaliśmy polecenie.
Siedząc w przytulnym pokoju,oświetlonym jedynie światłem ogniska wysłuchiwaliśmy opowieści starszej pani.
-Wy nie jesteście jedyni.To nie jest koniec waszych koszmarów.To nie jest koniec początku,ani początek końca.Ale wiem,że to jest wydarzenie,które na trwale zagości w waszej psychice.Nie jesteście pierwszymi,którzy doświadczyli mocy Księcia.Nie da się go zabić.Nie da się go nawet unieruchomić.Jedynie można go rozjuszyć-i wy to zrobiliście.
Poszliśmy spać.Nie chcieliśmy słuchać dalej opowieści siwej pani.
-Eeeeej,ADAAAAAAAM!-wrzasnął Mussyfi
-Jezuuus,co ty znowu chcesz?!
-Choooodź na podwórzeeee!Obejrzymyyyy fiiiiiiiiilm!-zawył
-Idę,idę...-powiedziałem zbiegając ze schodów i dopinając zamek błyskawiczny w kurtce.
Mussyfi odpalił szybko projektor i jakąś kasetę.Zaczęliśmy oglądać.
Jakiś facet nagrywał swój dom i zwierzęta.Kadr zatrzymał się na starej szafie,z której wyskoczył Książe-ten,który zaatakował Adama.
[Mussyfi]Książe uśmiechnął się szyderczo.
-Ej,Adam!-szturchnąłem łokciem mojego towarzysza.-Adam,znam go!On chciał mnie zastrzelić,ale go uprzedziłem!
Zauważyłem że nie ma mojego zegarka.Nie przejąłem się tym i oglądałem dalej wideo.
Znów zaczął grzebać w kieszeni.Wyciągnał z niej mój zegarek,po czym złamał go z trzaskiem.
-To koniec.Nie mój-to wasz koniec...
Nabiłem moją strzelbę ponownie.Oberwałem strzałką usypiającą.
Obudziłem się w sterylnym szpitalu.Nikt nie chce mi wierzyć.




UWAGA,TO NIE JEST NA FAKTACH

Avatar JTay_
Moderator
Tak, to jest fajne :)

Avatar
Konto usunięte
całkiem całkiem:)))

Avatar
Konto usunięte
jaki umpa był kiedyś niewinny
aż nie wierzę co z niego wyrosło XDD

Avatar juiokoli
to jest fajne bym dał 5/5 i do ulu gdyby się dało

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku