Był rok 40 kalendarza Gryfickiego wprowadzonego w imperium przez jego wysokość Garetha Gryphita, rok ten niósł za sobą wiele dziwów, w tym śmierć samego imperatora z ręki Drake'a Shadowsonga, czy chociażby pierwszy upadek Khazad'Arin, kiedy to krwawe oko księżyca zerkało na nasze ziemię. Dla nas jednak synu był to rok wyzwolenia, wyzwolenia spod jarzma Cardesteinów nie tyle swą fizycznością, co uwolnienie się spod ich kontroli poprzez krew w naszych żyłach. Nie tylko my, ale wszystkie wampiryczne rody nabrały tedy siły, wszystkie otrzymały wolną wolę, acz tylko szaleńcy nią niezachłyśnięci odważyli się stanąć na przekór Cardesteinów i skazali siebie na eksterminację. Był to rok powstania Krwawego Księcia na ziemiach południowych Sylvanii i przebudzenia się Pradawnego Smoka na wschodzie, rok dominacji Szkarłatnego Inkwizytora Alamara z zachodu i ucieczki lady Rantor na północ. Burzliwy rok na ziemiach Sylvanii, kiedy podniosłeś po raz pierwszy swój Bloodsucker, miecz każdego dorosłego wampira połączony i wykuty jego krwią. Minęło od tamtego czasu trzydzieści lat, trzydzieści lat wojen które karmiły glebę krwią niewinnych z rozkazu tych przeklętych Cardesteinów, trzydzieści lat zbierania sił na opór i tak oto dziś wiedząc, że idę w bój z którego za pewne nie wrócę, zaklinam cię synu; przejmij władzę nad naszymi włościami, lecz nim pójdziesz w moje ślady, MUSISZ znaleźć Szkarłatną Łzę samej Val'ris. Jest to bowiem wampiryczna relikwia pozwalająca, na wyrwanie się z cyklu życia i śmierci ~ Ricardo von Valdern do swojego syna Laurence'a
O Szkarłatnych Łzach i genezie wampirów
Kiedy Wojny Pradawnych wygasły, a bóstwa powoli stabilizowały swoje wpływy na Ferenthirze, wówczas Chaos był jeszcze nikłą dość siłą na dnie serc ludzkich i nie tylko... mimo to, ich złe czyny wołały o pomstę do niebios niekiedy tak głośno, że nawet przegrane stronnictwo panteonu chaosu miało możliwość usłyszeć ich wołani i wykorzystać przeciw nim samym. Mordy, zdrady, bratobójstwa, wzajemne wyniszczanie się pierwotnych protoplemion, które później miały dać początek księstwom ludzkim dały moc potrzebną bogini krwi, intryg i rozkoszy na tyle, by nawet ona sama mogła się manifestować w świecie. Co za tym idzie Mogła ona z bliska oglądać losy tej parszywej rasy ludzkiej, jej niedoskonałości, grzechy i upadki. Val jednak przyzwyczajona już do widoku krwawych rzezi jakie fundowali sobie ludzie ignorowała jednak tą część swojej domeny skupiając się na rozkoszy, co więcej nie tyle rozkoszy czysto cielesnej co... miłości i rozkoszy duchowej idącej za tym przepastnym uczuciem. Wyjątkową jej uwagę przykuł pewnego razu piękny młodzieniec, imieniem Rashiel, który to mimo swej urody i chęci wielu adoratorek związanych z nim pozostał w pełni wierny swojej ukochanej. Niestety Rashiel miał brata Sharlei'a, który w swej zawiści i zazdrości o wdzięk brata i jego szczęśliwy związek postanowił skrzyknąć wojowników i pod nieobecność brata zabić jedyną osobę, którą kochał - jego ukochaną Risoviettę. Jak postanowił tak tez się stało. Brutalnie zabili ją podcinając najważniejszy żył i tętnice, tak iż dziewczyna umierała od bolesnego wykrwawiania się. Val widząc to przeklęła Sharlei'a związując go na zawsze z Ferenthirem ciałem i duszą, a jednocześnie nadając jego ciału okrutną formę trupojada, którego kości zadawać mu będą wieczne cierpienie przebijając skórę i mięśnie, a który posłuszny odtąd być ma jej wybranym, tak powstał pierwszy ghul. Kiedy Rashiel wrócił do domu i zobaczył swoją ukochaną leżącą krzyżem na ziemi, w wielkiej kałuży krwi doznał okrutnej boleści i serce jego się rozdarło żywcem, przestając bić. Zdesperowany i niezbyt inteligentny człowiek postanowił zszyć rany swej ukochanej, po czy spił całą krew z podłogi tak, by ta znalazła się w jego ustach i polikach, po czym chciał przywrócić utraconą krew i życie swej ukochanej dając jej pierwszy w historii świata krwawy pocałunek. Ten najpierwszy i najczystszy akt desperackiej miłości Val nagrodziła przywróceniem dziewczynie życia, jednakże jak to bóstwo chaosu tak Val musiała za swoją dobroć otrzymać zapłatę wielokrotnie większą od zasługi. Mimo to zażądała jedynie duszy dziewczyny, z którą spleciona w wiekuistym uścisku połączyła się nadając duszy tej boskiej mocy, za razem sobie przypisując możliwość wpływu na fizyczność ludzi i moc przybrania formy przybliżonej wyglądem do Risovietty bez użycia tak dużej mocy, jak do materializacji na planie ziemskim ferenthiru. Rashiel jednak wiedział, że z tak małą ilością krwi jego ukochana niechybnie znów opuści świat, a nie posiadając duszy trafi w otchłań chaosu i nigdy więcej jej nie ujrzy. Val'ris ( wszak teraz już można o Val mówić jej prawdziwym imieniem) wzruszona tą idealna miłością postanowiła choć raz bez zapłaty dać ludziom dar, dar nieśmiertelności, który miała nosić w sobie tylko ta jedna para, która wyróżniła się taką wspaniałą miłością tak też nadała kochankom nieśmiertelność na Ferenthirze kosztem tego, że od tamtej pory niestety będą musieli pić krew by podtrzymać się w nieśmiertelności, krew ludzką, zwierzęcą, jakąkolwiek acz krew. Co więcej wtedy to Val'ris poddała Sharlei'a pod wolę i kontrolę Rashiela by ten zabójca kochanki musiał przez wieczność służyć swemu bratu, któremu zawinił. Wtedy to Val'ris opuściła plan materialny na jakiś czas zostawiając pierwszą wampirzą parę samym sobie.
Po odejściu Val'ris kochankowie musieli wiele się nawalczyć by móc odżywiać się krwią, przez co wielu sobie znaleźli wrogów. Byłby to problem, jednak wtedy to Rashiel odkrył, że on nadal ma w sobie duszę i krew. Wtedy to postanowił za pomocą swej woli wykuć z krwi oręż dla chronienia siebie i swej ukochanej, oręż w który wlał całą swoją duszę, który nie mógł się złamać i zarazem karmił swojego posiadacza nawet w trakcie walki. Tak właśnie powstał pierwszy Bloodsucker, którego formy, ni imienia nie znamy, a który stał się zgubą ludzkości.
Od tamtej pory rozgorzała wojna pomiędzy potomstwem ludzkim, a potomstwem kochanków, między poddanymi ciała, a panami krwi. Co więcej wampirów było z czasem więcej i więcej z powodu rozpusty wśród dzieci kochanków, które to zmieniały wszystkich swoich lubieżników i nałożnice w wampiry krwawymi pocałunkami. Widząc to Sevtr i Aurelia poczęli szukać sposobu by dać ludzkości szansę obrony przed krwawym plemieniem, tak też wspólnie utkali w astralnym ether, który później miał wiele zastosowań, eter palący się blaskiem równym hellarowi, ale mający w sobie czystą materię dobra i oczyszczenia. Tak też powstała magia światła, której nauczyli ludzkich kapłanów, ludzi gotowych poświęcić swoje pobudki cielesne składając śluby czystości by bronić ludzkości. Tak też powstał pierwszy zakon Aurelii oraz nieliczni mnichowie męscy lecz ci wtórzy często łamali swe śluby tym samym tracąc moc. Wtedy też ustalono Granicę między ziemiami ludzi, a wampirami.
Był to zmierzch Pierwszej Szkarłatnej Wojny. Tak też wampiry drugiego pokolenia rozdzieliły się na wampiryczne rody by między siebie rozdysponować ziemię, którą otrzymali dla siebie. Tak narodziło się trzynaście wampirycznych rodów, o których będzie w dalszej części tej księgi, a także pierwsze wampiry niższe - tak zwani Łakniciele czyli humanoidalne wampiry odczłowiecze nie będące pełnoprawnymi wampirami, a jedynie w połowie przemienieni ludzie, którzy już odczuwają głód i już mają wyostrzone instynkty, czy kły, lecz jeszcze nie potrafią kontrolować swojej krwi, czy instynktów przez co z zachowania bliżej im do krwiożerczej bestii niż do człowieka... co ciekawe to jeden z nielicznych typów wampirów humanoidalnych który nie ma słabości typowych dla wampirów czyli podatności na słońce, magię światła, czy srebro, jednocześnie będąc o wiele podatniejsze od pełnokrwistych wampirów na ogień. Obok ghuli były to jedne z pierwszych potworów służących wampirom.
Z czasem wampiryczne księstwo spowił chaos wojny między rodami, to wtedy ród Cardesteinów zyskał szansę prymatu nad resztą rodów, wykorzystali oni swoją silną wolę by złamać swoje Bloodsuckery i nadać im inną formę. Przywrócili im formę krwi i rozpowszechnili wśród rodów we fiolkach obiecując, że tak jak oni sami reszta ich kuzynów zyska moc by tkać swoją krew do woli. Jak się okazało nie było to do końca kłamstwo, acz oprócz tych zdolności krew Cardesteinów w każdym z rodów uzależniła je od woli tych bezwzględnych prymarchów krwi. W ten sposób wiele rodów mimo woli stała się marionetkami Cardesteinów, gdyż w przeciwnym razie krew ta mogłaby obrócić się przeciw nim i po prostu spowodować śmierć, a przynajmniej mocne osłabienie. 'Zła krew boli przez wieczność' jak mawiał Askalon Vilstein przedstawiciel aktualnie już jednego z kilku wymarłych rodów spośród pierwotnych trzynastu.
Wtedy to po raz pierwszy Cardesteinowie użyli swych wpływów na inne rody by wymusić na nich walkę o terytoria i o krew z ludźmi, tak też wybuchła Druga Szkarłatna Wojna, która tym razem miała miejsce niedługo przed Rzezią Xennedaru na wschodzie. Wielu wampirycznych lordów żałowało wymuszonej obecności na wojnie, tym bardziej, że tym razem Val'ris widząc co sprawili Cardesteinowie zapałała gniewem. Wtedy to weszła w mariaż z Hellisem, w zamian za oczyszczenie jej ukochanej rasy i ofiarowanie jednemu z rodów broni przeciw Cardesteinom. Hellis widząc w tym idealny interes zgodził się i obdarował Valdernów mocą swojego przeklętego płomienia, który wypalał wampiry wraz z ich duszami wprost do domeny chaosu tak, by nawet rytuałami krwi nie potrafili się odnowić. Co więcej Hellis w ów czas dokonał czegoś co zawsze lubił czynić, a mianowicie zablokował magię. Zablokował on Cardesteinom ich magię krwi lecz tylko krwi w ich ciałach... od tamtej pory nie potrafią oni ni posiadać Bloodsuckery, ni tkać krwi tak jak dawniej, mimo to dalej mieli ukrytą przewagę nad rodami. Val'ris wiedząc, co się święci uroniła kilka szkarłatnych łez na ferenthir, które stały się kryształami. Kryształy te zostały rozdane głowom rodów i przekute w artefakty. Jedni zrobili z nich biżuterię, która póki noszona odrywa spod władzy Cardesteinów, inni w tarczę o podobnym działaniu, a do tego lekką, a wytrzymałą, jeszcze inni wykuli z nich miecz lub inny oręż rytualny, który to oprócz standardowego zastosowania miał też moc przywrócenia rodom magii krwi, nawet jeden z rodów w swej zapalczywości postanowił skuć jedną z łez we własną krew, w Bloodsucker. U pierwszego z posiadaczy łzy we krwi działało to dobrze. Stał się on faktycznie niepodległym wampirem nie potrzebującym nawet krwi do życia, a jego Bloodsucker stał się potężnym dwuręcznym mieczem egzekucyjnym, był to Horst Vilstein ostatni z normalnych wampirów z rodu Vilstein. Ostatni, który odziedziczył tytuły i należne ziemie. Jego dzieci niestety przez nieudany proces genetycznego przetasowania z odłamkami oryginalnej łzy w ciele nie dały rady przeżyć w takiej formie jak ich ojciec. Wszystkie co do jednego zaczęły mutować, degenerować, zatracać swoje ludzkie cechy i świadomość... tak powstały wampiry niższe, które z czasem swoją drogą się rozpowszechniały. Sami rodzice tych okropieństw postanowili dokonać samobójstwa. Livia Vilstein powiesiła się na osice, zaś jej mąż przebił własne serce Bloodsuckerem zwanym przez wszystkich 'Rozpaczą' z tego tytułu, że powstał z łzy i sprowadził upadek na ród Vilsteinów. Aktualnie Horst byłby wiecznie nieżywo-niemartwy w stanie agonii... gdyby nie fakt, że Rozpacz zaginęła, a jego ciało złożono do jego mauzoleum... koniec końców wampiry gdy zerwały więź z Cardesteinami przy pomocy Szkarłatnych Łez zakończyła się Druga Szkarłatna Wojna. Nastał czas pokoju, na straży ludzkości stanął Dominus jednocząc ja w imperium i wtedy po raz pierwszy podpisano Pacta Nocturna.
Od tamtej pory dwanaście pierwotnych rodów i jeden odszczep od Valdernów zwany Sanguineis, który zajął miejsce Vilsteinów w radzie żyli spokojnie na terenach Sylvanii. Sanguineis parali się magią krwi pod pieczą demonicznych cór Val'ris niekiedy łącząc z nimi swoją krew, stąd też wielu z nich jest po części demonami, a także mają aż tak wielką moc magiczna w sobie. Sanguineis pilnowali by Szkarłatne Łzy nie trafiły w ręce niepowołane do ich dzierżenia i by każdy z rodów miał swoją Łzę na zebraniu Krwawej Rady ustalając losy rasy jaką stanowili. Była to funkcja odpowiedzialna i dalej by trwała gdyby nie fakt, że sami Sanguineis popadli w trzecim pokoleniu od odszczepienia z Valdernami o ich Łzę, którą był sztylet rytualny. Była to łza specyficzna, dawała sowitą zapłatę od Val'ris za każdą wystarczającej wielkości krwawą ofiarę. Doszło tedy nawet do walki wewnętrznej tych dwóch rodów i długoletniej waśni miedzy nimi, kiedy Sanguineis wykradli Łzę Valdernom to był krytyczny moment. Wtedy narodzili się Romelius Sanguineis i Julita Valdern młodzi potomkowie rodów nie będący ich dziedzicami przewodnimi, acz zakochani w sobie wzajem od pierwszego wejrzenia ponad podziałami rodowymi. Niestety zginęli oni bardzo młodo wcześniej zawierając niejawny ślub. Cóż, nauka z tego związku dla rodów była jasna. Miłość zawsze znajdzie drogę, a podziały tylko niszczą. Tak też Valdernowie dobrowolnie oddali swoją Łzę Sanguineis, którzy od tamtej pory nie wchodzili Valdernom w drogę i zawsze popierali na Radzie. Sami Sanguineis wycofali się w cień oddając się eksperymentom magii krwi na potomstwie Vilsteinów oraz obcowaniu z demonicznymi potomkami bogini krwi i Hellisa.
Val'ris widząc poświęcenie Romeliusa i Julity jednak postanowiła ożywić ich dwoje tak by rodziny się nie spostrzegły i wynieść na swoją domenę, gdzie aktualnie ci wtórzy kochankowie umiłowani przez nią spędzają wspólną wieczność jako jej czempioni.
Mimo szczęśliwego finału tej historii pokazała ona, że Sanguineis są tak samo porywczy i słabi jak reszta rodów i nie mogą stać się strażnikami Łez, dlatego odebrano im tą rolę i od tamtej pory Łzy powoli były zatracane jedna po drugiej.
Trzecia Szkarłatna Wojna
Kiedy większość Szkarłatnych Łez została zapomniana i zagubiona znalazł się pewien czarny mag parający się magią krwi i ciemności, był on również czarnoksiężnikiem, a miano jego Aporro Nox. Czarnoksiężnik ten był ufnym długą Nyx, który to otrzymał od swojej pani prostą w treści, acz skomplikowaną w wykonaniu misję - znaleźć Szkarłatne Łzy i zniszczyć je by pogrążyć świat w wojnie, której wielka konspiratorka pragnęła. Aporro zaczął od najoczywistszej z Łez - Rozpaczy. Odszukał więc truchło hrabiego Verlaina i skradłszy miecz wraz z krwią byłego właściciela w sobie złożył Verlaina w jego mauzoleum gdzie spoczywa on po dziś dzień w stanie ciężkim do użycia w ramach rytuału odrodzenia w krwi. Aporro z pomocą Rozpaczy dużo łatwiej miał możliwość znalezienia pozostałych Łez, wszak każda z nich wyczuwała pozostałe. Co więcej wiele wampirów niższych, a więc potomstwo rodu Verlain dołączyło do Noxa w jego Nyxiańskiej krucjacie w poszukiwaniu Łez po całej Sylvanii. Było to zadanie skomplikowane, niekiedy wymagało wykradnięcia artefaktu spod rąk właściciela, innym razem wywalczenia go od bestii, które naturalnie czując moc zgubionego reliktu lgnęły do niego instynktownie, jeszcze innym razem wygrać Łzę w zakładzie z nieco podubożałym dziedzicem rodu parającym się hazardem... cóż wiele z tym było perypetii. Kiedy jednak Aporro położył swe plugawe czarnoksięskie łapska na rytualnym sztylecie Sanguineis poczuł on nieodpartą chęć by zanurzyć go we własnym sercu. Jak się okazało potęga wszystkich Łez dała Val'ris możliwość bezpośredniej interwencji na 'cudzego' wybrańca wbrew jego woli zamieniając go w wampira, pozbawiając duszy poprzez oręż i wywołując wojnę wewnętrzną między Sanguineis a nowo zrodzonym rodem wampirów Nyxari czczących Nyx i Val'ris, będących potomkami Aporro oraz częścią wampirów niższych wyniesionych poprzez obcowanie z Łzami. Kiedy dwa spośród wampirycznych rodów zaczęły walkę po stronie Sanguineis opowiedzieli się też Waldernowie. Wszystkie jednak trzy rody mocno tedy ucierpiały nie tyle przez siebie wzajem, co przez fakt że rody pozbawione Łez znów były podatne na krew Cardesteinów, którzy mimowolnie wykorzystali ten moment by zebrać wojska oprócz wojujących rodów i zarządzić marsz na pohybel ludzkości po drodze masakrując zmęczone wzajemnym wyniszczeniem rody zyskując szansę na zniszczenie Łez. Jak się okazało jednak Aporro Nox, Sanchez Sanguineis oraz Vlad von Valdern - trzej potężni magowie z rodów wyniszczanych przez Cardesteinowską hordę nocy przy użyciu Łez stworzyli potężny katalizator magiczny na bazie mocy którego udało się ożywić poległych członków trzech rodów w postaci Vorghulfów i Maszkaronów zyskując przewagę. Kiedy odepchnięta armia ruszyła na południe ku ziemi imperium, tedy już na początku epoki Gryfickiej, doszło do Trzeciej Szkarłatnej Wojny, która to w efekcie powstania kontrofensywnego zakonu paladynów światła imienia Dominusa Światłonoścy zakończyła się przegraną Cardesteinów i tym samym osłabieniem wampirów, a także początkiem okresu polowań na wampiry łączącego się z pierwszymi próbami zasiedlenia Sylvanii przez ludzi.
Badania nad Nekrarium, O utracie Łez i upadku Valdernów.
Potężny katalizator mogący przywracać życie umarłym był wybawieniem w czasach TSW, lecz okres świetności badań oraz użyteczności katalizatora dalej zwanego Nekrarium datuje się na okres polowań na wampiry i kolonizacji ziem Sylvanii przez ludzi. Okres ten był bardzo burzliwy i można go omawiać zależnie od skupienia na danym temacie z tego okresu, my jednak zajmijmy się na chwilkę badaniami nad Nekrarium, nekromancją i Łzami. Po odparciu sił Cardesteinów mimo wzajemnej niechęci Sanguineis oraz Nyxari kontynuowali współprace badawczą nad Nekrarium. Kiedy dowiedzieli się o tym odkryciu pierwotni władcy nieumarłych spośród wampirycznych rodów - Nekrarchowie dołączyli do dwóch kultystycznych rodów w badaniach nad rozpowszechnieniem użytku nieśmierci przeciw najeźdźcom z południa by bronić się przed paladynami, łowcami potworów i inkwizytorami jako jeden wampirzy naród. Owszem badania te odnosiły liczne sukcesy, najpierw dominacja nad ciałem, później nawet nad duszami. Choć Nekrarium było kluczem do przetrwania dzieci nocy, ich matka Val'ris widząc niewłaściwy uzytek jej mocy i kierowanie się w stronę okultyzmu Verxinosa postanowiła odebrać dzieciom swym ów machinę, które przeładowana mocą roztrzaskała się tedy w drobne kawałeczki zwane kryształami Nekrum. Kryształy te były odpowiedzią na ambicje Nekrarchów, kostury magiczne z ich użyciem idealnie katalizowały nekromancję z dowolnej magii chaosu tym samym stając się źródłem upowszechnienia zakazanej sztuki.
Eksplozja miała jednak pewien mankament - sprawiła, że Łzy wyrzucone wysoko ponad Sylvanię rozsypały się znów w nieznanych losowych miejscach po całej jej powierzchni. Jedyne, które się ostały to Rytualny sztylet Sanguineis, Rozpacz oraz Valdernowska zapinka od płaszcza mająca w sobie fragment Łzy. Co więcej sztylet Sanguineis jak się okazało w trakcie badań rozszczepił się na trzy identyczne sztylety patronujące innym bóstwom chaosu i tętniącym innymi domenami. Tak też Nyxari i Nekrarchowie mieli otrzymać sztylety rytualne będące Echami Sanguines. Rozpacz zaś przesiąknięta mocą nieśmierci oraz czarnoksięstwem zaczęła pokrywać się wampirycznymi runami i emanować aurą trójchaosu, stając się bronią godną wszechwybrańców. Mimo katastrofy rody nie miały magom za złe, w zamian za utratę Łez zyskali nieumarłe sługi, miecz na wielu wrogów. Valdernowie zaś po powrocie do rodzinnego dworku spostrzegli, że zapinka zaczyna działać podobnie do Rozpaczy wbitej w Verlaina - wysysa krew swojego posiadacza jednocześnie mu ją oddając. Tak też w wieczną agonię popadł Vlad zostawiając po sobie syna i córkę Sarę. Bez głowy rodu, Valdernowie z zepsutą Łzą nie mieli szansy na stawienie czoła Cardesteinom, stąd też syn Vlada wziął sobie za cel życiowy odzyskać choćby odłamek cudzej Łzy, którym możnaby naprawić Płaszcz Cieni. Niestety Ricardu nigdy nie odnalazł Łzy musząc zarządzać swoimi włościami mimo nacisku Cardesteinowych wojsk na nie, tym samym jego scheda spłynęła na wnuka Vlada - Laurence'a poprzez ostatnią wolę Ricarda zanim ten postanowił wystąpić do boju przeciw Cardesteinom, gdzie zginął. Sara tym czasem wyruszyła na daleką północ by znaleźć artefakt zwany Zwierciadłem Przeznaczenia i wędrowała dotąd, aż odnalazła przedwieczny zamek, a w nim jego lokatora - pradawnego wampira z rodu ----- związała się z nim stając się dziedziczką zamku, porodziła mu córkę Carmillę będącą później tytułowana jedną spośród Władców Cieni, a także strażniczką Zwierciadła Przeznaczenia.
W tym czasie Laurence objąwszy ojcowiznę widząc co się działo na południu Sylvanii postanowił podpisać nieświęty kontrakt z łowcami wampirów, którzy to w zamian za jego życie i pomoc z szukaniem łez mieli otrzymać serum, które uodporni ich na wampiryzm oraz sojusznika w walce z Cardesteinami.
Tak też Laurence zdradził swoją rasę, tak powstało serum czarnej krwi i tak znalazł on kilka Łez. Jedną naprawił płaszcz cieni, który naprawiony dawał właścicielowi nieśmiertelność, zdolność kontroli nad zwierzętami i niewidzialność, po za tym w ten sposób wyrwano Vlada z wiecznej agonii. Długo jednak życie prymarchy rodu nie potrwało, gdyż widząc jego potęgę, łowcy postanowili na nowo wprowadzić go w stan wiecznej agonii tym razem zabijając go srebrnymi szpikulcami, trupa obłożyli srebrnymi łańcuchami i złożyli w srebrnym sarkofagu.
Laurence tym czasem położywszy swoje przeklęte dłonie na Łzie bogini, poczuł naturalny instynkt nakazujący mu zabić łowców i tak też się stało. Po tym ostatni z Valdernów odszedł w cień i zamieszkał w jednej z jaskiń. Tak Valdernowie z dumnego rodu upadli do roli zdrajców. a za razem minionych legend wśród wampirów.
O Czarnym Sojuszu i powstaniu Rosariusów.
Kiedy imperialne rekonkwisty na teren Sylvanii stały się czymś powszechnym, imperialni szlachcice zaczęli osiadać na ziemiach skrajnie południowych i skrajnie północnych wampirzego księstwa, a walki z czcicielami Dominusa stały się codziennością, Cardesteinowie widząc słabnącą siłę w swych rękach postanowili wydać kilka obocznych kuzynek za dziedziców kilku wpływowych pierwotnych rodów, takich jak Nekrarchowie, Smoczokrwiści, czy nawet dzicy Strigoi. Oprócz tego jedna z ciotecznych cór rodu okazała się lesbijką i weszła w mariaż z dziedziczką rodu Lamii. W ten sposób Cardesteinowie uformowali silny sojusz zwany Czarnym Sojuszem, celem którego było wspólne przeciwstawienie się ludzkim atakom. Tymczasem Sanguineis aby radzić sobie z ludźmi postanowili postawić na badania możliwości uodpornienia wampirów na magię światła. Pierwszym zadowalającym jakkolwiek efektem było wskrzeszenie archiinkwizytora Kurta von Jaegera, który po przemianie był połowicznie odporny na magię światła, w jej miejsce w naturalny sposób opanował magię krwi. Po za tym został on wypuszczony na wolność i wrócił do swojej rodziny. Jak się z czasem okazało była to iskra, która rozpaliła później serce najbardziej bezwzględnego ze sług Cardesteinów. O tym jednak nieco później. Badania były kontynuowane i wskazywały, że byli użytkownicy światła po przemianie są na nią uodpornieni. Tak więc Sanguineis postanowili wyłapać wszystkich paladynów i na nich przeprowadzać eksperymenty, aż stworzą 'wampiry światłości' nawet nie spodziewali się efektów jakie otrzymali. Kiedy nastąpił przełom powstali wampiryczni paladyni czczący Dominusa, Sevtra, Aurelię i Val'ris na równi, co pozwoliło im złamać część ograniczeń typowych dla wampirów. Po za odpornością, nie tylko na magię światła, ale i srebro, potrafili oni władać magią światła, magią śmierci i magią krwi na podobnym poziomie, przełamali poprzez post łaknienie krwi i są najbardziej ludzkimi z wampirów. Sami siebie nazywają braćmi i okazują sobie braterską miłość i pomoc. Po wypuszczeniu z ziem Sanguines zbudowali warowny klasztor zwany Różańczykiem, stąd nazwa rodu powstałego z ich spółkowania z wampirzycami niższymi, czyli Rosarius. Oprócz tego byli oni pierwszymi wampirami zdolnymi do rozmnażania krzyżówkowego z ludzkimi kobietami w efekcie czego powstały demi-wampiry, krócej dampiry, zwane potocznie krwiopijcami lub 'pijawkami'
O Jaegerach, Valentine'ach i Draughurach.
Po powrocie do swojego domu archinkwizytor Kurt tylko siłą swej woli, wyćwiczoną w czasie praktyk inkwizytorskich, powstrzymał się przed zamordowaniem lub też przemianą swoich bliskich w wampiry. Długo w całej kapitule inkwizycji chodziły miejskie legendy na temat wampiryzmu archinkwizytora von Jaegera, kiedy jednak kapituła na sekretnym zgromadzeniu ustaliła, że czas zapolować na Kurta jego rodzina rodzina stanęła przed niebezpieczeństwem. Mimo wszystko żona Kurta, Ellena, wraz z ich nowo narodzonym synem Aleksandrem za rozkazem samego lorda von Jaeger uciekli przed pogromem do Sylvanii. Tam Ellena przemieniona została wbrew swej woli w Lamię i wzięta została przez Cardesteinów jako służka. Aleksander zaś został przyjęty do rodu krwi Carsteinów jako przybrany syn Mannfreda nazwany z lingadrańska Alamar. Mimo to chłopiec wychowywany był głównie przez matkę w najmłodszych latach kultywując dyscyplinę inkwizytorską jednocześnie pielęgnując nienawiść do kapituły za morderstwo Kurta. Z tej racji Alamar nigdy nie przystawał do Cardesteinów . Kiedy zauważył to Manfried, postanowił wymusić na młodym zabicie jego własnej matki sprawdzając lojalność, Alamar zdał test zduszając w sobie ludzkie emocje. Niestety nie zdławiło to w nim wyuczonego stylu życia typowego dla inkwizycji, ani pamięci o pochodzeniu. Tedy Cardestein wymusił na Nekrarchach wszczepienie w Alamara krwi Strigoi oraz odtworzonych genów Vorghulfów by kosztem człowieczeństwa chłopca zyskać posłuszną maszynę do zabijania. O dziwo Alamar przeżył i mimo mutacji utrzymał samokontrolę i świadomość. Ostatecznie po tym Cardestein się poddał, przysposobił młodemu inkwizytorski ekwipunek z ithorytu dopasowany gabarytami do siły mutanta i mianował von Jaegera Egzekutorem Zdrajców, Szkarłatnym Inkwizytorem i pozwolił mu na założenie własnego rodu.
Legenda Alamara budzi po dziś dzień strach w sercach oponentów Cardesteinów, ale są tacy, którym przypomina to o grzechach rodu Cardesteinów uczynionych rękami Nekrarchów. Mowa o rodzie Valentine, który przetrwał aż do czasów Garetha Gryphita i upadł na skutek wyniszczenia przez krwawych rycerzy Cardesteinów. Zacznijmy od początku. Valentine'owie byli dumnym rodem winniczym wśród wampirycznych rodów pierwotnej trzynastki i przez wiele lat wzrosnęli do finansowej potęgo w Sylvanii. Cardesteinowie wbrew swym ambicjom musieli więc respektować ten ród, tym bardziej że Valentine'owie nie dawali im żadnego powodu do walki. Było tak przynajmniej do czasu przepowiedni Risavietty z Templehove, która wieściła nadejście mesjasza krwi, który miał złamać dotychczasowe prawa i wolę bogini na nowo uskutecznić pośród mrocznego jej potomstwa, a przyjść ma w dostatku zwieńczonym latami tradycji. Tak też kiedy dziedzic rodu Valentine - Vincent pojął za żonę Lukrecję tedy Cardestein biorąc prawdopodobieństwo, na to że właśnie z łona Lukrecji narodzi się krwawy mesjasz porwał ją, kiedy tylko zaszła w ciążę, po czym nakazał Nekrarchom wszczepić w zygotę geny Verlainów, by albo sforsować odrodzenie rodu mogącego godnie (podle wampirzego rozumienia godności) wypełnić wolę bogini, bądź też sprowadzić potencjalnego mesjasza krwi do formy niegroźnego wampira niższego. Efekt był taki, że narodziło się szkaradne jednoskrzydłe monstrum o białych włosach, które wypuszczono, by wampiry niższe dokonały morderstwa za Cardesteina. Vincent otrzymawszy po powrocie żony wieści o tym co się stało zaprzysiągł zemstę na cardesteinachi dołączywszy do rodów kultystycznych utworzył z nimi Pacta Sanguina będący proklamacją Sojuszu Krwawego, opozycji dla Czarnego sojuszu Cardesteinów. Od pory powstania kontrsojuszu przeciw tyranom Vincent przyjął imię Giovanni jako pseudinim wojskowy. Minął burzliwy rok walk, Lukrecja znów była brzemienna, lecz linia frontu daleka była od ziem Valentine'ów, Vincent spędzał popołudnie planując ostateczny atak na Drakenhopf, kiedy Lukrecja zaczęła rodzić. Powiła swemu mężowi dwóch synów - Dante i Vergila. Wtedy na horyzoncie pojawili się krwawi rycerze. Vincent zadął w róg alarmowy zbierając swych wojów do obrony dworku, podzielili tedy z Lukrecją dzieci między siebie. Ona miała pilnować Dante bezpieczna za regimentami ich wojsk, on zaś odciągnąć miał najeźdźców i pilnować Vergila.
Mimo heroicznej obrony, kiedy Giovanni oddalił się na południowy trakt, na horyzoncie widział dym unoszący się tam, gdzie powinien być jego dwór. Nikt nie wie jak się to skończyło, ale o rodzie tym wygasły mowy, a na horyzoncie mesjasza wampirów ni widu, ni słychu.
Jeśli zaś mowa o Draughurach, wampirach północy należy nawiązać do kolonizacji północy Sylvanii.
Około czterdzieści lat przed nastaniem kalendarza imperialnego, kiedy to siły Sylvanii były zajęte wojną wewnętrzną wampirów, na samym tym zajściu skorzystali ludzie imperium i tym samym zaczęli wypalać fragmenty lasu Drakwald by na pogorzeliskach uformować pola uprawne pod folwarki szlacheckie. Jak się okazało udało się to wykonać przy samej południowej granicy Sylvanii z Księstwem Gryfa gdzie pojawiły się osady magnatów lubujących się w winie z owych ziem i chcących samemu w nie zainwestować, bądź też z rzadka nieco podupadłych szlachciców zaściankowych chcących cichego miejsca by prowadzić biedne, ale radosne życie. Gdzie jednak szlachta tak i wiara, a gdzie wiara tam kościół Dominusa i jego paladyni głoszący potępienie dla dzieci Val'ris. Tak też szlachta imperium nie była miłym gościem na terenach południowej Sylvanii, a część z dotychczasowej magnaterii sfrustrowana ciągłymi atakami na finansowane z ich kieszeni sanktuaria i kaplice wyruszyła na daleką północ. Był tedy okres walk imperium z nordami, toteż w tamtejszych ziemiach za tanią siłę roboczą szlachta użytkowała nordów, którzy to przyzwyczajeni do surowości północnej natury sprawnie radzili sobie z wycinką tamtejszych lasów, budową wytrzymałych i stabilnych hal, które były zaczątkami tamtejszych osad imperialnych. Oprócz tego nordowie potrafili przygotować ziemię w taki sposób by wydawała plon, nikły ale wystarczający by utrzymać na nim zwierzęta, zaś na mięsie zwierząt utrzymać ludzi. Tak też powstało kilka rodów teraz władających północą Sylvanii i mniej nękanych przez wampiry, wszak ani warunki nie są dogodne na walkę, ani też ci północni wojacy nie byli gorliwymi czcicielami Dominusa by się naprzykrzać. Tak też rozwijała się tam kultura północno-imperialna zwana gryfiordzką - surowa kultura, dla silnych ludzi o mocnych nerwach, która opatrzona wieloma wpływami nordów sprawiła, że wraz z panteonem ładu czczone na równi są tam też nordyckie bóstwa, zaś drobne chramy nie posiadają swoich kapłanów, a przez nich też straży świątynnej, czy zakonów rycerzy danych kultów. Raczej z ludu wybierani są tam utalentowani guślarze, ceremoniarze i szamani, którzy to nie tyle oddani konkretnemu bóstwu co po prostu silniej złączeni z wymiarem astralnym i tym samym mający bliższy kontakt z ogółem świata nadprzyrodzonego więc i bóstwami. Tak to północne quasi-pogaństwo szerzyło się po magnaterii i tak też tam przetrwało by teraz wracać odrodzone w Nordgaardzie. Mimo to wróćmy do meritum - nordowie wiedzieli, że wampiry są, lecz utożsamiali je z pochodzącymi z sag Dragurami, czyli nieśmiertelnymi upiorami powstałymi na skutek zatrzymania się dusz wojowników na tym świecie zamiast przekroczenia bram Walhalli, którzy okazjonalnie zbierali się w Dzikie Gony i takowymi najeżdżali wioski łamiące prawa zmarłych. Jak się okazało było w tym nieco prawdy, wszak Draugurowie istnieli i były to wampiryczne upiory obkute wiecznie w pancerze i powstające przez fakt opętania ciał przez męskie demony krwawej bogini. Tak powstały nieumarłe upiorne maszyny do zabijania, rzezi i przelewania krwi w imię chaosu i tak ów opętane byty istnieją. Draughury są od początku przeklęte, są podatniejsze od innych wampirów na większość czynników, na które tamte mają słabość, acz są odporne na ogień i magię puryfikacji... znaczy na to drugie prawie... tylko jedno zaklęcie działa - egzorcyzm oczyszczenia.