To jest dzisiejszy sen, który przerwały mi grzmoty i ogólna burzowa zawierucha, no i oczywiście przyśpieszone bicie serducha.
Chodziłem z grupką innych osób po piasku czy innym mule. Nie było widać błękitu nieba ani Słońca, a horyzont wypełniała czerń, jednak było jasno. Mógłbym to nazwać akwarium z powietrzem w głebinach.
A dlaczego w głębinach, a nie np. w ciemnej piwnicy? Bo to co się później odje**ło było materializacją moich lęków.
Nagle z przodu tego akwarium pojawiło się oko, wyje**ne w ciul wielkie oko, a po chwili gargantuiczne macki zaczęły oplatać pozostałe szybki. Jak się odwróciłem to z drugiej strony było to samo-łoczko i macki. Jakby jakiś upośledzony Cthulhu paczał do środka terrarium. I nie jestem pewny, ale to coś chyba mówiło, albo wydawało inny dźwięk. Jednakże mogło mi się przyśnić inaczej, bo szybko się przebudziłem i trochu pewnie zapomniałem.
Bądź co bądź sen dla mnie niepokojący.