To_masz___Problem pisze:
Czyli nie masz żadnych argumentów, tylko se tak uważasz bo tak?
Nie rozumiesz, że w pewnym miejscu argumenty nie mają już władzy? Na ścieżce, która staje się coraz bardziej zawiła, znikają drogowskazy; gdy wytyczasz własne szlaki wkraczasz na teren n o w y, nie dotknięty stopą człowieka, dziewiczy kraj. Argumenty, w twoim mniemaniu, to kolektyw faktów, a pytasz o nie bo wiesz że nie mogą istnieć, że w tym miejscu argument jest poniżej myśli; nie możesz zrozumieć niemożliwości istnienia takich argumentów, przynajmniej twardych jak badania naukowe, bo w dziedzinie tak wąskiej nie istnieje jeszcze myśl twórcza gotowa stworzyć coś takiego. Na początku zawsze jest wiara podparta filozofią i, chcąc czy nie chcąc, to jest właśnie wyższa forma prawdy, nie piach z nizin, a dojrzałe owoce ze szczytów.
Mogę ci pokazać jedynie drogę, proszę, złap ją i miej:
"I co się dzieje z takimi ludźmi? Otaczają się kolejnymi warstwami kłamstw i "chłopskiej logiki" próbując przekonać się do wiary w coś, co uważają za błędne. Ale nie są w stanie przyznać się do błędu, bo ich duma im nie pozwala; zamiast tego zaczynają wierzyć we własne kłamstwa, w jakiejś desperackiej próbie pogodzenia świata z własną osobą. Nie dam temu sportowi żadnej użyteczności, żadnej nie dam!"
Mogliście pomyśleć, że z moich bredni tylko część była związana z tematem; ja jednak dotknąłem sprawy głębiej, tak głęboko jak tylko sięgała moja ręka. Wychodząc z faktu (tak, faktu!) o nieprzydatności chłopskiego rozumu w a n a l i z i e wyższego rzędu (chociażby wszelkie wady rozumowania tak powszechne w społeczeństwie, fałszywe ciągi zależności, elementy zakłamania i manipulacji słowem, szereg problemów sprawności myślowej; jednym słowem błędy poznawcze) i o konsekwencjach mechanicznego jego zastosowania do tejże analizy. Moja krytyka, NASZA krytyka została chyba niezauważona, prawdopodobnie zlekceważona (przewidziałem to zresztą), więc może powtórzę:
Da się zauważyć pogłębiającą się potrzebę usilnego wyrażania własnego zdania, jak najszybciej jest to możliwe, nie biorąc pod uwagę, że jest to w najwyższym stopniu szkodliwe; jak już powiedziałem, zmusza to ludzi do wiary w to co mówią, a przez to dostosowanie swojego potencjału do tych nieprzemyślanych (chyba tylko chłopskim rozumem) dogmatów, a potem życia z nimi. Prawdziwość ich niedoszłego zdania zanika w świetle szybko rzuconej kpiny, którą muszą bronić z dumy, z przyzwyczajenia, z nudów; taka kpina w końcu staje się życiem, jak mantra powtarzana w nieskończoność staje się r z e c z y w i s t o ś c i ą.
Dlatego odrzucam pomysł "chłopskiego rozumu", śmieję się mu w twarz od tak. To jest brzydkie z punktu widzenia każdej moralności bo szkodzi; spełnia definicję każdej możliwej klęski myśli człowieczej.
Jeszcze zostałem nazwany futurystą w sztukowym znaczeniu tego słowa, cokolwiek to znaczy. Jako relatywista ja jestem przeszłością; nie mam więc powodu żeby ją odrzucać; a przyszłość tylko sobie u k o c h a ł e m, teraźniejszości natomiast nienawidzę jak każdy wynalazca patrzący na stare dzieło, gotowe do poprawienia. Jestem sztormem, falą po fali zbuduję okręt tak potężny, że przedrze się przez każde morze, albo zatopię go, tak, zatopię! i szczątki będą płonąc na plażach. Tańczyć będę wokół nich.