Właścicielka
- W pełni to rozumiem. Mogę opuścić zamek i poszukać odpowiedniego...Dawcę. - Wycedził, wstając z łóżka.
- Mamy zapasy krwi na wiele miesięcy, polecę jednemu ze sług dostarczyć kilka butelek do Twojej komnaty. Czy wtedy zechcesz uszanować moją wolę i troskę, aby tu pozostać, czy mam postawić pod drzwiami zbrojną straż, żeby uniemożliwiła Ci wyjście na zewnątrz i zostanie zabitym przez jakichś partyzantów z lasu?
Właścicielka
- Partyzanci z lasów? Chętnie bym ich dla ciebie wybił, panie. Ale skoro tak mówisz, zostanę tutaj. Czy muszę jeszcze coś wiedzieć o zamku? Ta komnata, jest przeznaczona dla mnie? - Zapytał.
- Chwilowo. Posiadam tu też o wiele bardziej luksusowe apartamenty, ale zakładam, że dobrze wiesz, iż nie przekażę ich komukolwiek bez jakiegoś wykazania się, prawda? Poza tym za mniej niż godzinę odbędzie się uczta, na której będę obecny ja i inne Wampiry. Jeśli będziesz czuć się na siłach, możesz dołączyć.
Właścicielka
- Na pewno się zjawię. Co do tych bojowników w puszczach, jak dużo ich jest? Są dobrze uzbrojeni, lub wyżywieni? Jeśli są utrapieniem, naprawdę mógłbym później się tym zająć. - Wypytał cię, naprawdę był chętny na zamordowanie tych ludzi..
- Pozbędziemy się ich później, w swoim czasie. To zwykłe chłopstwo, zdesperowane, biedne, źle wyposażone i mierne dowodzone, choć pewnie znajdą się pośród nich tacy, którzy dzielnie stawią czoła naszej armii... Ale na nich przyjdzie pora, teraz mam ważniejsze zmartwienia.