Według mnie to właściciel ma kontrolę nad firmą, ale jego obietnicę i umowy w pełni go obowiązują. W sensie jeśli obiecał zrobić coś dla sponsorów i nie wywiązał się z umowy pomimo otrzymania zapłaty, to taki trochę dick move
Konto usunięte
Ale to powinno być regulowane prawnie?
Właściciel
Jakiś czas temu zastanawiałem się nad tym właśnie tematem, głównie w kontekście ochrony środowiska lub bezpieczeństwa konsumentów.
I doszedłem do wniosku, że nie ma sensu system, w którym odpowiedzialność karną ponosi tylko wąskie grono najwyżej postawionych w firmie osób - prezes, zarząd itd - bo kary dotyczące tak wąskiej grupy osób nie są współmierne do szkód, jakie wyrządzili tak ogromnej liczbie osób. Co jest szczególnie ważne w przypadku najlepszego moim zdaniem rodzaju odpowiedzialności prawnej – nie rehabilitacyjnej ani typowo karnej, tylko łagodzącej szkody. Jeśli wyrządzisz krzywdę człowiekowi, musisz pokryć koszty jego leczenia. Jeśli zatrujesz środowisko – musisz pokryć koszty jego oczyszczania.
A jeśli walczysz z mafią, to starasz się dopaść każdego z jej członków, a nie tylko bossów. Cyngiel który pociąga za spust nie jest w żadnym stopniu usprawiedliwiony tym, że pracodawca mu kazał i że potrzebował pieniędzy na przeżycie. Nawet kierowca furgonetki, który nigdy nikogo nie zabił, jest winny współudziału. Dlaczego więc pracownicy firmy łamiącej prawo i szkodzącej ludziom mieliby być traktowani inaczej?
No i ostatnio rozmawiałem sobie na zderzaczowym discordzie - głównie z aquozem i Etherem - na temat kolektywizacji środków produkcji. I doszedłem do wniosku, że nie ma sensu sytuacja, w której pracodawca bierze na siebie dużo większe zyski w zamian za dużo większą odpowiedzialność karną – ale nie dlatego, że biednym wyzyskiwanym pracownikom należy się większy udział w zyskach, a dlatego, że oni też powinni ponosić odpowiedzialność. Nie może dochodzić do sytuacji, w której stojąc przed wyborem – pracować za grubą kasę dla koncernu oszukującego klientów i trującego środowisko, czy dla uczciwej, ale biedniejszej firmy – jedynym co powstrzymuje pracownika przed pierwszą opcją jest jego własne sumienie, a wymiar sprawiedliwości lituje się nad nimi „bo przecież są biedni i działali pod przymusem złego kapitalisty” i najgorsze co może ich spotkać, to że firma upadnie i będą musieli szukać nowej pracy. Prawo karne ma służyć temu, żeby ludzie nie kierujący się sumieniem mieli inny powód do powstrzymywania się od zła. Bo czerpanie zysku z oszukiwania klientów jest złem, niezależnie od tego, czy jesteś zlecającym ten proceder prezesem firmy, czy czerpiącym z tego korzyści – mniejsze, ale jednak – szeregowym pracownikiem firmy.
Teoretycznie możliwe są też sytuacje, w których pracownicy sami nie wiedzą, że to co robią może szkodzić środowisku lub konsumentom... Ale zdaje mi się, że to rzadkość.
Nawet jeśli kara nie grozi bezpośrednio pracownikom, to – wiedząc o nieuczciwych zagrywkach pracodawcy – i tak mają w swoim interesie żeby go kryć, bo dzięki temu mogą zarobić więcej.
I tak sobie myślę, że gdyby wprowadzić prawo obciążające pracowników współodpowiedzialnością za przewinienia firmy, to mogłoby wymusić na pracodawcach zwiększenie udziału pracowników w zyskach firmy i zarządzaniem nią. W końcu nikt nie chciałby pracować, gdyby musiał ponosić odpowiedzialność za coś, z czego nie ma zysków, na co nie ma wpływu i o czym może nawet nie wiedzieć.
Hmmm a co jak pracownik nie ma gdzie pracować?
No i nie rozumiem za bardzo co masz konkretniej na myśli mówiąc o tych przewinieniach firmy. Chodzi o łamanie prawa, czy mniej mierzalne trucie środowiska (wsm to każdy człowiek w jakimś stopniu truje środowisko). Skąd ma niby ten kierowca ciężarówki wiedzieć, że jego pracodawca gw**ci państwo w taki czy inny sposób.
Właściciel
Jeśli w jego interesie będzie to wiedzieć, to szansa że będzie to wiedzieć wzrośnie wielokrotnie. Podobnie jak szansa, że - gdy się dowie - nie będzie tej wiedzy ukrywał.