niemamnietu
//Robię temat od razu, bo i tak będzie trzeba go zrobić.//
Przestronny pokój na drugim piętrze, o ciemnozielonych ścianach. Jest tu wyjście na duży balkon, duża szafa na ubrania, jedno łóżko i ciemnobrązowy dywan.
Właściciel
Scotty
Wszedł do środka.
- jesteśmy na miejscu
Scotty
- Dziękuję! - zeszła z niego - Swoją drogą, nie przedstawiłam się. Ren, Ren Tomson-Martinez - podała mu rękę z uśmiechem.
Właściciel
Scotty
- Scotty - podał łapę, rękę, skrzydło, czy coś w tym stylu. - ale możesz mnie nazywać jak chcesz. Gacek, Jacek, chodzące nieszczęście - uśmiechnął się.
Scotty
- A mogę mówić Słodziak? - wymieniła z nim uścisk ręki i czegokolwiek co on miał.
Właściciel
Scotty
- nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się.
Scotty
Też się uśmiechnęła.
- Na następny trening też przyjdziesz?
Właściciel
Scotty
- oczywiście! - zaśmiał się.
Scotty
- Będzie o tej samej godzinie.
Właściciel
Scotty
- w porządku - kiwnął głową.
Scotty
- To do zobaczenia - dała mu buziaka w policzek czy co on tam w tym miejscu miał.
Właściciel
Scotty
Zarumienił się lekko.
- to na razie! - wyszedł z pokoju.