Jest taki jeden prosty zabieg, który mocno ułatwia i umila prowadzenie dyskusji. Myślę, że to jeden z najważniejszych elementów odróżniających osoby, z którymi dyskutuje się chętnie i przyjemnie od tych, których postrzega się jako czepialskich i wkurzających natrętów.
Benefit of the doubt. Na anglojęzycznych kanałach Youtube wielokrotnie spotkałem się z tym określeniem, w języku polskim jest niestety znacznie mniej popularne. Czasem bywa tłumaczone jako "kredyt zaufania", ten termin jednak źle to oddaje, bo zazwyczaj odnosi się do czegoś innego.
Gdy twój rozmówca wyraża się w sposób niejasny i nie wiesz dokładnie co ma na myśli - zawsze staraj się interpretować jego słowa w taki sposób, by nadać im jak największy sens, jak największą mądrość. Jeśli powie coś, co brzmi skrajnie głupio - zastanów się, czy aby na pewno miał właśnie to na myśli. Może po prostu użył niefortunnego skrótu myślowego.
To coś zgoła innego, niż popularny zabieg "wyobraź sobie, że ty się mylisz, a druga strona ma rację". Na temat przywileju wątpliwości mniej się mówi. A uważam, że jest nawet ważniejszy. I też zdecydowanie za często ignorowany.