Właściciel
Niestety, tutaj nie odnalazłeś zbyt dużo, głównie suchary, wodę i herbatę, reszta była spleśniała, zgniła lub w inny sposób nie nadawała się do spożycia.
Usiadł koło wilka i kontynuował czuwanie. W międzyczasie wyjął kilka sucharów i herbatę, żeby nie czuł się głodny podczas warty.
Właściciel
Po kilku godzinach takiego czuwania robiłeś się może nie tyle głodny, co bardzo znużony i zmęczony, a to nic dobrego, zwłaszcza jeśli wokół czai się tyle Zombie.
Zombie na razie się nie zbliżają, a mała drzemka nie zaszkodzi.
Właściciel
Mała na pewno nie była, bo gdy się obudziłeś, na zewnątrz było już jasno, choć wciąż przed południem. Ale szczęśliwie wszystko było w porządku, Zombie na zewnątrz też zdały dać sobie spokój.
Sprawdził, czy Ryōshi leży w tym samym miejscu. Chciał mieć pewność, że wilk nie wyskoczy mu z obślinionym pyskiem i nie będzie chciał zagryźć swojego pana na śmierć.
Właściciel
Nie sprawiał takiego wrażenia, wydawał się zdrowy, choć na pewno trochę osłabiony.
Wyjrzał przez okno żeby sprawdzić, czy te zdechlaki wciąż próbują się dobić do środka. Mógłby wyruszyć na przeszukiwanie kilku domów i wrócić z zapasami, ale najpierw chciałby wiedzieć, czy po wyjściu od razu czeka na niego walka.
Właściciel
Przez okna i judasze w drzwiach żadnego nie widziałeś, okolica też była dość cicha i spokojna, więc najpewniej masz wolną drogę, przynajmniej w promieniu kilku bądź kilkunastu metrów.
Przeniósł wilka do innego pokoju, który zabarykadował kosztem drzwi wejściowych do domu. Kiedy już tego dokonał, wyszedł i zaczął przeszukiwać sąsiedni dom.
Właściciel
Pusty, puściuteńki, nie licząc mebli i elektroniki, która raczej do niczego Ci się nie przyda.
Szukał więc następnego domu, licząc na znalezienie leków lub bandaży.
Właściciel
Poszczęściło Ci się, trafiłeś na małą domową apteczkę, w której była woda utleniona, gaza i nieco bandaży, a więc wszystko, co Ci potrzebne, a nawet więcej. Niestety, Twoje szperanie w okolicy zwabiło jednego Zombie, który stanął w otwartych wcześniej przez Ciebie drzwiach, blokując Ci wyjście, a dwa kolejne wyszły nagle z salonu czy też innego pokoju, którego nie zdążyłeś jeszcze przeszukać.
Zaszarżował z naginatą w zombie blokującego drzwi, żeby go powalić. Jeśli się to uda, to na spokojnie mógłby zabić dwóch pozostałych za pomocą katany.
Właściciel
I tak też się stało, wszystkie potwory zostały uśmiercone cicho i szybko, co najważniejsze, w końcu prędzej czy później powinieneś spotkać tu jakichś ludzi, niekoniecznie przyjaźnie nastawionych.
Wrócił więc do swojej kryjówki i poszedł sprawdzić, w jakim stanie jest wilk.
Właściciel
Jak na pozostawienie go przy życiu i bez amputacji zakażonej kończyny? Trzeba przyznać, że całkiem nieźle.
Pogłaskał swojego wilka ciesząc się, że jego towarzysz dalej żyje, po czym wyciągnął butelkę sake i trochę się napił.
Właściciel
//Ja się kiedyś boleśnie zemszczę za to ignorowanie moich wskazówek.//
Alkohol nieco Cię odprężył, rozlewając się po ciele przyjemnym ciepłem wychodzącym z żołądka. W chwili, gdy miałeś już wziąć drugi łyk, usłyszałeś potężny huk na zewnątrz, niedaleko stąd.
// Przynajmniej będzie kolejny trup na cmentarzu. //
Przestał pić, wziął naginatę i zobaczył przez okno, co się do jasnej cholery wyprawia.
Właściciel
Stąd nic nie widziałeś, musiałbyś opuścić dom i udać się w kierunku źródła dźwięków, jakieś dwadzieścia czy trzydzieści metrów, bowiem tutaj widok zasłaniają Ci inne domy.
Wyszedł z domu i poszedł do miejsca hałasu, zatrzymując się w połowie drogi, żeby obejrzeć, jak wygląda okolica.
Właściciel
To dalej te same nudne przedmieścia, ale o wiele bardziej zrujnowane. Im bliżej źródła hałasu, tym łatwiej rozpoznać poszczególne dźwięku: Ryki różnych Zombie, huk, dźwięki wystrzałów z różnych typów broni palnej i wiele więcej.
Podszedł trochę bliżej i zaczął szukać jakiejś osłony przed ostrzałem, gdyż mógłby zostać potencjalnym celem. Jeśli nadarzy się okazja, to może wychylić się na chwilę i sprawdzić, kto strzela do truposzy.
Właściciel
Ciężko było Ci ich rozpoznać, na pewno byli Twoimi rodakami, odzianymi głównie w czerń, uzbrojonymi po zęby w pistolety maszynowe, karabinki szturmowe i granatniki, mieli też pojazdy, głównie samochody osobowe, z czego jeden miał zamontowany na przyczepie wielkokalibrowy karabin maszynowy, z którego pruł do hord Szwendaczy, Pełzaczy, Biegusów, Świeżych i wielu innych Zombie, ale też dwóch Twardych, którzy rzucali w ludzi i pojazdy kawałkami gruzu bądź innymi samochodami, niszcząc przynajmniej jeden pojazd i zabijając trzech wrogów.
Obserwował walkę pomiędzy ludźmi w czerni a hordami nieumarłych i czekał na okazję, kiedy to będzie mógł zbliżyć się do pola bitwy (a przynajmniej do następnego ukrycia) bez ryzyka dostania przysłowiowej kuli w łeb.
Właściciel
Czekałeś blisko pół godziny, bowiem żadna ze stron nie dawała za wygraną, przez co gdy Zombie zostały ostatecznie wybite, ludzie ponieśli straty w postaci kolejnego zniszczonego pojazdu i dalszych ośmiu zabitych.
- Z takimi ludźmi nie powinienem zadzierać. Może spróbuję z nimi porozmawiać? - pomyślał i wyszedł z ukrycia z rękoma podniesionymi do góry na znak, iż nie chce walczyć.
Właściciel
Było to trochę za mało w świecie, gdzie zaufanie było towarem bardziej deficytowym niż amunicja, toteż od razu, gdy Cię zauważyli, wycelowali w Ciebie swoją broń, pokrzykując coś między sobą.
Zaczął modlić się pod nosem, żeby ludzie w czerni go nie zastrzelili. Albo żeby przynajmniej spudłowali.
Właściciel
Proszenie o wstawiennictwo wyższej instancji to jedno, a osobista próba przemówienia im do rozumu w jakikolwiek sposób to już coś zupełnie innego.
Faktycznie, może i wyższa instancja mu nie pomoże. Lepiej jest w takim razie spróbować perswazji.
- Nie strzelajcie! Nie mam zamiaru was atakować! - krzyknął do ludzi w czerni, mając nadzieję, że go nie zastrzelą. Z resztą, już i teraz mógłby zmówić swoją ostatnią modlitwę przed śmiercią.
Właściciel
Nie strzelali, ale też nie mieli zamiaru opuścić broni, choć teraz przyglądali Ci się bardziej z zaciekawieniem niż wrogością, co daje Ci szanse, aby powiedzieć coś więcej, nim to oni się odezwą.
Wyciągnął butelkę sake ze swojego plecaka licząc na to, że mógłby im to dać w zamian za oszczędzenie mu życia.
- M-Mogę wam to dać... w-w-w zamian za moje ż-życie... Proszę? - powiedział, pokazując przy okazji butelkę sake.
Właściciel
Dobry alkohol działał na wszystkich, więc nim się obejrzałeś, jeden wyszarpnął Ci butelkę z palców.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? - zagadnął Cię w międzyczasie inny mężczyzna, a Ty zauważyłeś, że teraz mierzyło do Ciebie ledwie dwóch trzy trzech ludzi, co jest niezłym wynikiem, jeśli brać pod uwagę, ilu ich było na początku, i co zrobiłeś, aby odłożyli na bok swoje mordercze zamiary.
- Może się to wydawać dziwne, ale jestem zwykłym mnichem. - powiedział, zdejmując przy okazji swój kaptur. - Co prawda nieogolona głową i zarost mówią co innego, ale strój, który noszę, należał do mnicha-wojownika z epoki sengoku. Znalazłem go w klasztorze w Osace podczas mojej ucieczki od nieumarłych mnichów.
Szukam jedynie możliwości ucieczki w stronę Korei. To miejsce obrałem sobie jako schronienie przed nieumarłymi.
Właściciel
- Dlaczego akurat Korea? - zagadnął inny mężczyzna, jakby kompletnie zdziwiony Twoim wyborem.
- No cóż... Korea, a konkretnie Korea Południowa, jest jednym z najlepiej rozwiniętych państw na świecie. Ergo, jest spora możliwość, iż zombie opanowały niewielką część Korei, powiedzmy z 5%, lub też ich tam nie ma, ale jest to wątpliwe. - odpowiedział.
Właściciel
- Korea to obecnie radioaktywne pustkowie. - powiedział mężczyzna, rozwiewając Twoje nadzieje. - Jeśli wiesz, co to w ogóle znaczy.
- Domyślam się. Hmm... Coś wiadomo o wyspach Riukiu? Mógłbym spróbować dostać się właśnie tam.
Właściciel
- Tak się składa, że mamy bazę na jednej z wysepek w tym archipelagu, więc moglibyśmy Cię ze sobą zabrać.
- Ciekawa oferta... Za chwilę wrócę, chciałbym zabrać ze sobą towarzysza. - powiedział, po czym udał się po swojego wilka.
Właściciel
Leżał tam, gdzie go zostawiłeś i chyba dochodził do siebie. A tamci pewnie się zdziwią, bo raczej mieli na myśli jakiegoś człowieka, gdy mówiłeś o swoim "towarzyszu".
Pogłaskał go po głowie i wziął na barana, gdyby jego wilczy towarzysz miał problemy z chodzeniem. W każdym razie ludzie w czerni na pewno będą zdziwieni kiedy się dowiedzą, kim ten towarzysz jest.
Właściciel
Owszem, byli zdziwieni, ale nie mieli zamiaru robić Ci z tego powodu pretensji. No, może za wyjątkiem jednego, który nie był pewien, czy zwierzak nie będzie ich spowalniać w takim stanie albo się nie przemieni i zagryzie wszystkich znienacka.
- Nie spowolni. Zadbam o to, żebyśmy dotarli bez żadnych opóźnień na Riukiu. - powiedział do jednego z ludzi w czerni, który miał wątpliwości.
Właściciel
No i chyba tyle w temacie obiekcji, a cała grupa ruszyła dalej, zapakować się do tych samochodów, które przetrwały.
Wszedł do jednego z nich ze swoim wilkiem i czekał na odjazd.
Właściciel
Po chwili wszystkie pojazdy ruszyły, dobrze byłoby wykorzystać czas, jaki spędzisz w podróży, aby dowiedzieć się czegoś więcej o jej celu, swoich nowych kompanach czy miejscu, gdzie mają swoją kryjówkę.
- Skoro mniej więcej dowiedzieliście się, kim jestem, to możecie powiedzieć mi coś o sobie? - zapytał ludzi w czerni.