niemamnietu
Nie jest to jakiś legitny sen, bo Dante nie śpi, ale nadal robi swoje.
=============================================================
Dante
Znalazłeś się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Absolutnie nie wiesz co się dzieje, ale jesteś przykuty do podłogi wielkim łańcuchem i już podświadomie czujesz, że o ucieczce z tego miejsca nie ma mowy. Utknąłeś.
Dante:
Co do-- To sen? Przecież on nie mógł, nie miał nawet fizycznej możliwości do śnięcia. Spróbował sprawić by łańcuch zniknął.
niemamnietu
Dante
Nope. Zalśnił tylko na czerwono i skrócił się, ciągnąc cię za sobą. Przewróciłeś się.
Dante:
Cholera. Nie da się.
Ta zniewaga krwi wymaga.
niemamnietu
Dante
- Wyyyyyy-puść nas... - powiedział głos. Zdawał się być... wszędzie. Łącznie z twoją głową.
Dante:
Siedział tak na ziemi, zażenowany całą sytuacją. Głosy..? Nic niecodziennego. Czasami słyszał dusze, które wchłonął... tego typu rzeczy nie robiły na nim wrażenia. Na dodatek doszedł do wniosku, że to po prostu Koszmar próbuje go przestraszyć. Z nim nie ma tak łatwo, zbyt wiele już widział w ludzkich głowach i snach, by się bać.
niemamnietu
Dante
Z ciemności wyszły postaci zabitych przez ciebie przez te wszystkie 16 lat osób. Wszystkie krzyczały, żebyś je wypuścił. Błagalnie nawet.
Dante:
Gorsze rzeczy widywał. Co do błagań? Nie przejmował się ludzkimi uczuciami, wręcz nie rozumiał ich. Czasami nawet tego, że je mają. Skoro cierpią przez swoje uczucia, dlaczego je mają? Wracając jednak do tej całej sceny. Nie sprawiał wrażenia zbytnio przejętego. Nie obchodzili go ani nie przerażali. Szczerze mówiąc ten widok był dla niego nudny. Błagania o litość? Żałosne. Typowa reakcja ludzi słabych na sytuacje, z którymi nie mogą sobie poradzić. Rzeczą istot silnych jest akceptacja losu. Dlatego też on po prostu siedział sobie spokojnie i patrzył na to wszystko ze znużeniem.
niemamnietu
Dante
Jedna z dusz podbiegła w końcu do ciebie i uderzyła cię w twarz. MOCNO. Złamał ci się nos.
Dante:
Przez dłuższą chwilę pozostał w tej samej pozycji, co zaraz po otrzymaniu ciosu (wiesz, lekkie nachylenie w przeciwną stronę). Po chwili jednak się wyprostował. Jak gdyby nigdy nic. Owszem, zabolało, to nie jest tak, że nie czuł bólu. Po prostu się nim nie przejmował. To bardziej... intrygujące. Niczęsto czuł coś tak ludzkiego jak ból. Interesujące doświadczenie. Niemniej, na nim nie zrobiło to większego wrażenia. Siedział w ciszy, czekając na kolejne ciosy, które zapewne miały wkrótce nadejść. Nigdy nie kończy się na jednym.
niemamnietu
|Dante
Kolejne dusze zaczęły iść w twoim kierunku, żeby zadać ci cios. Zanim jednak to zrobiły, zniknęły. Poczułeś ból w sercu. Pojawił się Koszmar.
Dante:
- Nie sądzi pan, że cały ten cyrk to lekka przesada? Nikomu to życia nie przywróci - powiedział obojętnym tonem w stronę nauczyciela. Cała ta sytuacja irytowała go. Zwłaszcza, że on naprawdę nie miał już fizycznie tamtej duszy. Została wchłonięta. Porównując do procesów zachodzących w ludzkim organizmie - strawiona w całości.
niemamnietu
Dante
- Tak, wiem, ale muszę coś wiedzieć. Ile już zjadłeś tych dusz? Chodzi mi tylko o dusze ze szkoły. Cała reszta nie ma znaczenia. To ważne.
Dante:
Wywrócił wymowie oczami.
- O to mógł mnie pan normalnie zapytać, bez tego wszystkiego. Pan żądał oddania dusz, których to, jak mówiłem wcześniej - nie mam. To wszystko było całkowicie zbędne - stwierdził takim tonem, że zabrzmiało to jakby powiedział "to strata czasu". Westchnął, poprawiając włosy. Cholera, nie znosił, jak ktoś go dotykał. Do tego stopnia, że mniej przejmował się złamanym przez wizualizację jednej z ofiar nosem niż tym, jak nauczyciel dotknął jego włosów - Z tej szkoły była tylko jedna. Ruisse. Imię brzmiało Vanessa, bodajże.
niemamnietu
Dante
- Na pewno? Bo tamte dzieciaki przyszły do mnie, bo ktoś się nie budzi, ktoś widział cię we śnie i takie tam. Słucha, musisz wiedzieć, że jeśli nie przestaniesz to inspekcja się w końcu o tym dowie i zamkną szkołę. A wiesz co się wtedy z nami wszystkimi stanie?
Dante:
- Nie. Ale z tej szkoły była tylko jedna osoba. Fakt, transwestytę kilka razy odwiedziłem we śnie, ale nic mu jak na razie nie zagraża. Za bardzo mnie bawi jego przerażenie i to, że wszuscy biorą go za dziewczynę, by go tak szybko zabić.
//W śnie trudniej ukryć swoją płeć niż w świecie rzeczywistym \_('w')_/
niemamnietu
Dante
- Wtedy wszystkich nas wsadzą do Azkabanu. Wszystkich jak leci, nawet uczniów. Byłem tam już. - w jego oczach zaczęły pojawiać się łzy. - Tam jest strasznie! Myślisz, że dlaczego Voldemort chciała stamtąd uciec!?
Dante:
- Proszę pana, to nie mój pierwszy dzień w tym zajęciu. Umiem uważać i bynajmniej nie zamierzam powybijać jakiejś większej liczby uczniów. Mój organizm potrzebuje ludzkiej duszy tylko raz na jakiś czas, nie codziennie. Naprawdę ma mnie pan za aż takiego amatora, bym miał nagle próbować zabić połowę osób w tej szkole w tydzień? Wtedy to by się stało nudne. Monotonne. Bezsensowne - powiedział z pełną powagą.
niemamnietu
Dante
- Błagam cię, możesz zjadać kogokolwiek, ale nie rób tego w szkole! Ja nie chcę trafić do Azbakanu!
Dante:
- W porządku - podejrzanie szybko się zgodził. Ale no, zgodził się, a to już coś.