Martin Buber - filozof i religioznawca w swoich dziełach dokonał podziału na dwa aspekty, które składają się na wierzenia religijne.
"Religia jest statyczna, to twarde trwanie przy literze tradycji. Religijność natomiast przejawia się nie tyle w relacji do anonimowej tradycji, lecz w relacji do drugiego człowieka i ma charakter dynamiczny. Religia jest zimna i skostniała, religijność - rozżarzona, jeśli weźmiemy pod uwagę stopień pewnego napięcia emocjonalnego. Religia jest zasadą organizującą i stabilizującą, religijność jest zasadą twórczą. Religia jest narzuconą tradycją; religijność rodzi się zawsze od nowa. Religię charakteryzuje bierność owego trwania w tradycji; religijność jest aktywna."
Potem jest trochę na temat tego, w jaki sposób Martin Buber podchodzi do naukowych wyjaśnień religii (proponowanych głównie przez psychologów i antropologów):
"[... ] Diagnoza Freuda pomimo jej redukcjonizmu*, mogłaby być zastosowana do tego, co Buber nazywa religią. Natomiast nie do końca pasowałoby do religijności."
I potem trochę o tym, że nowoczesna myśl teologiczna powinna raczej nie odrzucać dorobek nauki, a zmieniać się pod jego wpływem. I ten podział jest tego efektem.
*redukcjonizm = zakładanie minimum koniecznych założeń, zwykle łączy się z odrzuceniem idei Boga.
*
Ja to rozumiem w ten sposób, że religia to pewna stworzona przez człowieka instytucja. Stworzona z różnych względów - by chronić się przed lękiem przed śmiercią, by poprzez rytuały rozładowywać napięcie nerwicowe, by odczuwać bezpieczeństwo we wspólnocie, by wprowadzać do chaotycznego świata ład i porządek.
Religia może (i powinna być) badana naukowo jako twór społeczny, niekoniecznie z założeniem istnienia Boga. Bo to nie jego istota jest najważniejsza dla wielu ludzi, którzy są członkami wspólnot religijnych (w żargonie katolickim nazywa się ich bodajże "ludźmi płytkiej wiary", "praktykujący, niewierzący").
Religijność jednak jest zawsze twórcza. Nie jest biernym przyjmowaniem nauk i zasad, a wytworzeniem w sobie "zasady" religijności.
Nazwałbym Jezusa religijnym, a przestrzegających nakazów i tradycji rabinów określiłbym jako pozostających pod wpływem religii.
To religia jest tym, co walczy z postępem i podejrzliwie zerka na wszelkie nowinki, które mogą zburzyć dotychczasowy ład. To religia obiecuje ludziom bezpieczeństwo, stabilny system wartości i nagrodę po śmierci w zamian za wypełnianie nakazów.
Religijność natomiast wynika bezpośrednio z wewnętrznego żaru i chce przede wszystkim dobra drugiego człowieka - często na przekór skostniałym zasadom (jak Jezus, czy wielu reformatorów Kościoła).
*
Co sądzicie? Zarówno o tym, co twierdzi Buber, jak i o mojej interpretacji?
Zapraszam do dyskusji