Otóż papież Franciszek całkiem dawno już zmienił tekst modlitwy "Ojcze nasz". Zamiast "i nie wódź nas na pokuszenie" jest "i nie pozwól abyśmy ulegli pokusie". Na razie w Polsce jeszcze się to nie rozpowszechniło, ale we Włoszech i Francji podobno już tak. Zmiana była dlatego, że Bóg nie wodzi na pokuszenie. Wodzi diabeł, a nie Bóg. Podobno wzięło się to z błędu w tłumaczeniu Ewangelii dawno temu.
Jednakże czy to oznacza, że źle się modliliśmy i nasze modlitwy są nieważne? Oczywiście, że nie. Bo w modlitwie ponad treścią liczy się intencja. Gdyby liczyła się treść to byłyby to czary i zaklinanie Boga. A przecież modlitwa nie polega na suchej recytacji formułek tylko na prawdziwej rozmowie z Bogiem. Zaznaczam też, że np. litania, różaniec itp. nie są złe dopóki mówimy to świadomie i zdajemy sobie sprawę z tego, że dzięki temu nawiązujemy kontakt z Bogiem. A taka recytacja z automatu jest zła i to jest zasadnicza różnica. Uważam też że nawet milczenie i kontemplacja może być formą modlitwy. Milczenie przesiąknięte wiarą może być lepsze niż puste słowa, nawet jeśli byłyby najpiękniejsze stylistycznie. Więc należy pamiętać, że Bogu nie chodzi o poprawne mówienie formuł wyrytych na pamięć, ale zależy Mu na intencji i tym że chcemy się Mu otworzyć i porozmawiać. Nawet ciszą, ale porozmawiać i odbudować naszą relację z Nim.