Właściciel
Patrick Noorgard i Havelock Pennywise
— Tak, ale za moment. Dajmy im wysiąść, niech jeszcze przez moment nacieszą się odpoczynkiem. — Chris uśmiechnął się złośliwym uśmieszkiem: — I wy też cieszcie się ostatnimi chwilami na leżaku, bo zaraz będziecie stać między nimi. — Tymczasem helikopter zaczęli opuszczać coraz to kolejni zawodnicy.
Jannet Johnson
Huragan zwany Jannet przetoczył się przez przedział pasażerski helikoptera, potrącając mniej lub bardziej boleśnie wszystkich pasażerów, a w przypadku biednego Correy'a - bardziej. Wyskoczyłaś na zewnątrz, poczułaś jak twoje wciąż mokre buty oblepił piach, ale nie to było najgorsze - Brodacz od potwora spaghetti przeżył lot, trząsł się na ziemi niedaleko Ciebie. Oprócz niego, dostrzegłaś też kilka innych osób: Dwóch mężczyzn o ciemnych, długich włosach (z czego jeden, o bardzo wyniosłych rysach, miał je związane w kucyk) i siedzącego pomiędzy nimi... Chrisa DeNovo. Zmierzył Cię wzrokiem, uśmiechając się mieszaniną złośliwości i serdeczności. Wybuchowa mieszanka, nieprawdaż? Tymczasem inni zawodnicy zaczęli opuszczać maszynę.
Brock Cooper
Brock poczuł piasek miło chrzęszczący pod stopami. Owiała go morska bryza, ciepłe promienie słońca musnęły jego ciało. Powietrze było wolne od śmierdzącego potu, było rześkie i przyjemne. Wolność smakowała niesamowicie po kilku minutach podniebnej agonii. Gdy rudzielec powiódł wzrokiem dookoła, mógł definitywnie stwierdzić, że jest to plaża i nie był na niej sam. Oprócz atletyczki i spiskowego brodacza znajdował się tutaj sam Chris DeNovo, charyzmatyczny prowadzący programu, który mierzył Brocka przenikliwym wzrokiem podkreślanym przez niepokojący uśmiech. Obok niego, na leżakach, znajdowała się dwójka młodych mężczyzn. Jeden z nich, o wyniosłych rysach i ciemnych włosach związanych w kucyk mierzył zarówno Ciebie, Lukasa, wysportowaną kobietę i wychodzących zawodników wzrokiem pełnym pogardy. Drugi, również o ciemnych włosach, lecz tym razem rozpuszczonych, zamienił przed momentem słowo z Chrisem. Wyglądali na dobrze dogadującą się parę.
Lily White
Lily będzie musiała się pospieszyć, w końcu Igor powiedział, że za równą minutę poderwie helikopter z ziemi, a kto wie czy po tym dziewczyna jeszcze ujrzy swoje bambetle. Wciąż jednak musiała czekać, aż pozostali opuszczą śmigłowiec. Tymczasem na plaży, poza zawodnikami, którzy już opuścili pojazd, zauważyła trzy osoby. Był tam Chris DeNovo, który na własne oczy okazał się całkiem podobny do tego telewizyjnego, a jednak na jakiś sposób lepszy. Mierzył Cię i innych ciekawskim wzrokiem w akompaniamencie niepokojącego uśmiechu. Na leżakach obok towarzyszyła mu dwójka mężczyzn, oboje mieli ciemne, długi włosy, jednak jeden z nich, ten który uwiązał je w kuc, wydawał się mieć niemalże dosłownie szlachetne rysy.
Iwo Eliasz
Iwo, Iwo. Długowłosy chłopak jeszcze kiedyś być może zatęskni za tym lotem, bo nie wiedział co czeka na niego w przyszłości. Jednak na ową chwilę mógł się cieszyć, helikopter był już rozdziałem, który zostawił za sobą. Na żółtej, pięknej plaży ujrzał, że poza nim i innym pasażerami śmigłowca, nie był tu sam. Na trzech leżakach wygrzewała się trójka przystojnych mężczyzn. Na środku znajdował się Chris DeNovo, najjaśniejsza gwiazda na niebie telewizyjnego biznesu. Na żywo był jeszcze wspanialszy niż w telewizji. Obok niego siedziały jednak także niegorzej wyglądające osoby. Jedną był mężczyzna o iście szlachetnych rysach twarzy i ciemnych włosach zawiązanych w kucyk. Spoglądał na pozostałych z pogardą trawiącą jego oczy. Drugim był zaś chłopak o także ponadprzeciętnie długich włosach, jednak już puszczonych wolno. Rozmawiał o czymś przez moment z Chrisem.
Boris Shalenkovicz
Byleby prowadzący tego programu miał podobne zdanie na ten temat. Gdy Rosjanjn wypadł na zewnątrz, zaraz trafił na miękki, łagodny i przyjemny piach pod stopami. Miłe uczucie po kilku minutach oderwania od ziemi. Oprócz piachu, morskiej bryzy, trzęsącego się na ziemi pastafarianina i pozostałych uczestników opuszczających helikopter, Boris zauważył trzy postacie siedzące na leżakach. Pierwszą z nich, znajdującą się pośrodku, rozpoznał od razu. Tego złośliwego spojrzenia i uśmiechu, tego niesfornego, kilkudniowego zarostu i rozpiętej z góry koszuli nie dało się pomylić z nikim innym. Był to Chris DeNovo, prowadzący tego programu, obiekt westchnień setek kobiet i nie tylko kobiet. Obok niego, po prawej i lewej, siedziało dwóch mężczyzn o ciemnych włosach. Jeden wyglądał jak arystokrata o nienagannie czystej krwi, drugi zaś przypominał mieszkańca zachodniej Europy.
Ray McCloud
Kto by pomyślał, że zaledwie kilka minut klaustrofobicznego lotu mogło uczynić zwykłe, codzienne powietrze luksusem i komfortem. Tak dobrze było oddychać pełną, niczym nie powstrzymaną piersią! Nie było już metalu kadłuba, dookoła siebie Ray miał tylko przestrzeń, a pod sobą tylko piasek. Jak wspaniale! Inni pasażerowie helikoptera, łącznie z jasnowłosą, także opuszczali go, radując się swobodą. Tymczasem kowboj zauważył trzech mężczyzn wygrzewających się na leżakach nieopodal śmigłowca. Jednym z nich niewątpliwie był Chris DeNovo, prowadzący tego programu we własnej osobie. Asystowali mu dwaj młodzieńcy, którzy Rayowi byli nieznani. Oboje mieli ciemne włosy, ale jeden z nich uwiązał je w kucyk. Kim mogli być, skoro wszyscy uczestnicy znajdowali się na tonącym jachcie?
Bubbles Colony
Jak dobrze było Bubblesowi, gdy w końcu odzyskał władzę w zdrętwiałych kończynach. Co prawda w tej nienaturalnie niewygodnej pozycji przeleciał ledwie kilka minut, ale wydawały się one ciągnąć w wieczność. Na całe szczęście, piekło (a może jego przedsionek?) mężczyzny skończyło się. Dookoła niego znajdowali się inni uczestnicy, którzy zdążyli opuścić już helikopter, ale kilka metrów dalej mężczyzna zauważył element niepasujący do tej układanki - trzy leżaki z siedzącymi na nich trzema mężczyznami. Siedzącym pośrodku zdecydowanie był prowadzący programu, Chris DeNovo, uśmiechający się do mężczyzny i pozostałych niepokojąco złośliwym, niemalże szyderczym uśmiechem. Obok niego znajdowali się nieznaniu Bubblesowi młodzieńcy - jeden, wyglądający na szlachcica, z włosami związanymi w kucyk, mierzący wszystkich pełnym pogardy wzrokiem. Drugi, luźno puszczający ciemne kosmyki. Kim mogli oni być?
Correy Struggs
Rzeczywiście, nie była to najgorsza z podróży jakie przeżył Correy, ale nie należała też do najprzyjemniejszych. Właściwie to na pewno nie należała do najprzyjemniejszych, bo gdy pozostali uczestnicy wychodzili z pojazdu, atletycznie zbudowana kobieta boleśnie trąciła go w bok na wysokości żeber i nawet gruboskóry murzyn musiał to poczuć. Zabolało, ale nie przeszkodziło czarnoskóremu w bezpiecznemu opuszczeniu helikopteru. Wolność jaką oferowała plaże była miłą odskocznią od klaustrofobicznego wnętrza śmigłowca. Na piasku znajdowała się już większość zawodników i ktoś jeszcze. Na leżakach ustawionych kilka metrów od helikoptera wygrzewali się trzej mężczyźni. Jednego Correy poznał od razu, bo był to sam prowadzący programu, który na żywo był jeszcze bardziej atrakcyjny, niż gdy oglądało się go za pośrednictwem szklanego ekranu. Po jego prawicy i lewicy znajdowało się dwóch białoskórych, oboje o ciemnych włosach. Jeden był nieco bledszy, z włosami uwiązanymi w kucyk i spojrzeniem wyrażającym nic, tylko obrzydzenie i pogardę do wszystkiego co wydostało się z helikoptera. Drugi również nie wydał się Correy'owi przyjemny, acz sprawiał lepsze wrażenie niż mężczyzna z kucykiem. Kim oni byli? Czyżby Chris sprawił sobie asystentów?
Wszyscy
Chris podniósł się z leżaka, klasnąwszy w dłonie. Przeleciał wzorkiem po tych, którzy opuścili już helikopter i z niepokojąco wykrzywionym uśmiechem zawołał:
— Czy wszyscy opuścili już helikopter? Nie chciał bym, by kogoś ominęła dobra zabawa! — Jego głos brzmiał wesoło, aczkolwiek można było w nim usłyszeć, że wie co czeka uczestników w najbliższym czasie.