Nareszcie jakiś ciekawy temat.
Richyard pisze:
Moralność to bzdura to po 1.
Po 2, r*chałbym nawet bez Boga, gdyby nie było konsekwencji - ze zwykłej ciekawości.
Co za ciekawa filozofia, może nawet oryginalna bo żaden filozof nie mógł zejść w tak głębokie doliny; jeśli tak na to spojrzeć to urodzili się wyżej, ponad tą solą morskich fal. Samo mówienie o tym jest dość denne, gorzej, nie ma o czym mówić bo tu nic nie ma. Ot co Richyard, człowiek o prawdopodobnie najsłabszym życiu metafizycznym jakiego mogłem dojrzeć; łączy krótkowzroczny pragmatyzm z nihilizmem i chwali się tym, jak tysiącletnim arcydziełem; dodaj to do siebie a otrzymasz ciężkostrawne danie, które wypruje ci wnętrzności i pozostawi na wpół martwego. To jest pożar lasu tak gorący, że wypala wszystko na wskroś aż do kamieni i pozostawia pustkowia na kolejne setki lat, a nie zdrowy żywioł robiący miejsce dla kolejnych drzew, dający życie; jednym słowem jest to destrukcja w jej najgorszej formie i powinna zostać zniszczoną i zakopaną po kres naszej ery.
Na dodatek, w pewnej formie, jest to zwykłym tchórzostwem - Richyard nie r*cha dzieci nie dlatego bo sumienie mu nie pozwala. On nie r*cha bo się boi. Boi się brzęczących kajdan sprawiedliwości, jednocześnie nosząc podobne, założone mu przez społeczeństwo. Mały karzeł z wielkimi ustami i ślepy na dodatek - bo jak można patrzeć na prawdę i nie widzieć nic, tylko chaos.
To nie znaczy, że nie zgadzam się z nim po części, chociażby najmniejszej. Jeśli założymy istnienie Boga (i to Boga z dużej litery, jedynego i wszechmogącego), jego prawdziwość i całą boską moc to na pewno ma co najmniej znaczny wpływ na moralność, zakładając jednocześnie jego dobre intencje. Co jeśli każe zrobić ci coś niewyobrażalnego, ale argumentuje, że posłuży to dla dobra ludzkości, że będzie kamieniem węgielnym na którym zbudujemy swój gmach, ale Ty w swoim ograniczeniu nigdy tego nie pojmiesz; czy jesteś na tyle pewny siebie i swojej moralności aby być głuchym na te słowa i iść własną drogą, która może prowadzić w stado dzikich bestii? W takim razie weź odpowiedzialność za przelaną tam krew i idź dalej, jeśli możesz, z podniesionym czołem i radością w sercu.
Z drugiej strony czy możesz się zgodzić i oddać się w jego ręce, poddać się jego woli i stać się nędznym narzędziem; poświęcić całą niezależność, każdą łzę i każdy pot wylany na wykuwaną ścieżkę ludzkości?
Jeśli Bóg istnieje to tworzy moralność, boską moralność, ale człowiek może stworzyć i wybrać swoją własną, człowieczą i żyć z nią. A każdy musi stoczyć ten bój we własnym sercu.
Aha, Pobożny, bo śmieszna rzecz z tą wolną wolą - można nawet opisać ją jako niepełne narzędzie. Bo jeśli Bóg chce konkretnych efektów i tworzy ludzi z połowiczną możliwością spełnienia tych efektów, a potem nazywa Cię grzesznikiem bo ci sie nie udało, to ten Bóg musi mieć niesamowite poczucie humoru. To tak jakbym spodziewał się, że zbudowana katapulta wystrzeli człowieka w kosmos, a jak się nie uda to wysyłam ją do piekła. Idę znaleźć innego boga, a poszukam go wokół siebie.