Każdy dookoła twierdzi, że do osiągnięcia sukcesu potrzebne jest pozytywne nastawienie. W szkole gdy jest lekcja o uczeniu się mówią o pozytywnym nastawieniu. Pytam się klasy czy czasem nikt nie ma odwrót i okazuje się, że tylko na mnie nie działa "pozytywne nastawienie". Bo wtedy przeceniam ilość czasu i nie zdążam. A kiedy myślę pesymistycznie, to tylko wtedy potrafię się sprężyć. Potem Goniec pisze tutaj, że jest przekonany że ta sama osoba z optymistycznym nastawieniem zrobi cokolwiek lepiej niż osoba z pesymistycznym. A on przecież studiuje psychologię. A ja nie dość, że nie podzielam tej opinii, to jeszcze wręcz nie mogę sobie wyobrazić, czemu niby przecenianie swoich umiejętności i czasu (czym właśnie jest optymizm) miało by nie prowadzić do katastrofy, a niedocenianie prowadzić do świetnych efektów? Czuję się jakbym pochodził, ze świata w którym panują jakieś inne zasady...
I teraz moje pytanie - jak wy macie? Jaka strategia na was lepiej działa? Czy jestem w jakieś totalnej mniejszości, czy może mają tak wszyscy realiści i pesymiści? Ale wtedy czemu każdy by mówił że lepiej działa optymizm