Podejście optymistyczne, a pesymistyczne

Avatar
Konto usunięte
Każdy dookoła twierdzi, że do osiągnięcia sukcesu potrzebne jest pozytywne nastawienie. W szkole gdy jest lekcja o uczeniu się mówią o pozytywnym nastawieniu. Pytam się klasy czy czasem nikt nie ma odwrót i okazuje się, że tylko na mnie nie działa "pozytywne nastawienie". Bo wtedy przeceniam ilość czasu i nie zdążam. A kiedy myślę pesymistycznie, to tylko wtedy potrafię się sprężyć. Potem Goniec pisze tutaj, że jest przekonany że ta sama osoba z optymistycznym nastawieniem zrobi cokolwiek lepiej niż osoba z pesymistycznym. A on przecież studiuje psychologię. A ja nie dość, że nie podzielam tej opinii, to jeszcze wręcz nie mogę sobie wyobrazić, czemu niby przecenianie swoich umiejętności i czasu (czym właśnie jest optymizm) miało by nie prowadzić do katastrofy, a niedocenianie prowadzić do świetnych efektów? Czuję się jakbym pochodził, ze świata w którym panują jakieś inne zasady...
I teraz moje pytanie - jak wy macie? Jaka strategia na was lepiej działa? Czy jestem w jakieś totalnej mniejszości, czy może mają tak wszyscy realiści i pesymiści? Ale wtedy czemu każdy by mówił że lepiej działa optymizm

Avatar Mijak
Właściciel
Skrajny optymizm - niezależnie co zrobię, na pewno mi się uda.
Umiarkowany optymizm - jak się postaram, to na pewno mi się uda.
Umiarkowany pesymizm - jak się nie postaram, to na pewno mi się nie uda.
Skrajny pesymizm - niezależnie co zrobię, na pewno mi się nie uda.

Obie skrajne postawy zmniejszają motywację do starania się, a umiarkowane ją zwiększają, ale umiarkowany optymizm motywuje bardziej niż umiarkowany pesymizm, a skrajny optymizm demotywuje mniej niż skrajny pesymizm.

Avatar CzarnyGoniec
Dzień dobry
ja przyszedłem tu tylko po to, żeby się powymądrzać, bo jest mowa o psychologii.

Martin Selingman - wybitny psycholog zajmujący się psychopatologią i psychologią pozytywną twierdzi, że ośrodki odpowiedzialne za optymizm i pesymizm należą do jednych z najbardziej plastycznych w naszym mózgu. Oznacza to, że zarówno optymizmu, jak i pesymizmu można się nauczyć i oduczyć.

Odróżnia to optymizm i pesymizm od na przykład cech osobowości, które są raczej stałe i trudno je zmienić albo od temperamentu, który w dużej większości jest genetycznie uwarunkowany.

Nie należy oczywiście mylić pesymizmu z depresją (której "oduczyć" od tak się nie da).

Avatar
Konto usunięte
Tyle że ja potrafię myśleć optymistycznie. Ale gdy to robię skutki są fatalne.

Avatar Mijak
Właściciel
No mi to wygląda, jakbyś odróżniał tylko umiarkowany pesymizm i skrajny optymizm. W takim wypadku masz rację, że umiarkowany pesymizm jest lepszy.
Ale umiarkowany optymizm jest jeszcze lepszy.
A skrajny pesymizm jeszcze gorszy.

Avatar Litops
Moderator
Mijak pisze:
umiarkowany pesymizm motywuje bardziej niż umiarkowany pesymizm, a skrajny optymizm demotywuje mniej niż skrajny pesymizm.

Co

Avatar Mijak
Właściciel
Kurrrr... Dzięki. Już poprawiłem.

Avatar Litops
Moderator
Czyli realizm to będzie: jeśli się postaram, zwiększę szansę na to, że mi się uda.

Avatar CzarnyGoniec
Właśnie doczytałem, że pojawiłem się w pierwszym poście.
Czuję się wywołany do tablicy.

Po pierwsze - cóż, możliwe, że trochę uogólniłem posługując się statystykami. Jestem przekonany i jestem gotów to podeprzeć badaniami (jeśli będzie chciało mi się je znaleźć), że w skali społeczeństwa optymizm jest bardziej efektywny (czyli dla 1000 optymistów i 1000 pesymistów to optymiści będą mieli średnio o powiedzmy 15% wyższą skuteczność w jakimśtam działaniu. Np. w nauce do egzaminu).
Choć to faktycznie nie wyklucza tego, że dla tej konkretnej osoby podejście pesymistyczne będzie bardziej korzystne.

Aczkolwiek zamierzam argumentować (ale tego już nie mogę podeprzeć badaniami i jest to nie stanowisko psychologii, tylko moja opinia), że dla każdej indywidualnej osoby bardziej opłaca się optymizm. Ale najlepiej nie naiwny i nieuzasadniony optymizm, a realny optymizm.(bo tu się zgodzę, że może to być destrukcyjne), a umiarkowany optymizm w kwestiach, w których brakuje nam wiedzy.

Myślę, że w optymizmie bynajmniej nie chodzi o to, że "na pewno mi się uda". Sądzę, że wystarczy "mam realne szanse na sukces".
I zgadzam się, że gdyby w optymizmie chodziło o przekonanie, że "na pewno się uda" to byłaby to postawa naiwna.

Podzieliłbym to następująco:
1. Nie wiem jakie mam zdolności matematyczne
2. Wiem, że mam wysokie zdolności matematyczne (bo osiągam wysokie noty w konkursach)
3. Wiem, że mam niskie zdolności matematyczne (bo ledwo zdaję matematykę)

Myślę że największa różnica między optymistą a pesymistą byłaby w sytuacji nr. 1 - w momencie, gdy fakty mają mniejszy wpływ na nasza opinię, a większy wpływ zależy od czynników tak naprawdę losowych - no bo skąd mamy wiedzieć, czy jesteśmy z matematyki dobrzy, czy nie? Załóżmy, że jesteśmy na początku podstawówki i nie mieliśmy jeszcze sprawdzianów i tak dalej.
Mając de facto za mało informacji na racjonalną ocenę optymista wyżej oceni swoje kompetencje, dzięki czemu będzie bardziej zmotywowany do kolejnej próby po porażce, co wypadkowo skutkuje tym, że jest większa szansa, że się nauczy.
Pesymista będzie mógł uznać, że jest "słaby" z matematyki już po pierwszym sprawdzianie, który poszedł mu źle - nawet jeśli przyczyną nie byłyby jego niskie umiejętności, tylko na przykład gorszy dzień.

Zasadniczo optymiście łatwiej jest przypisać swoim niepowodzeniom przyczyny, które są zmienne (np. miałem wtedy gorszy dzień, tamten konkretny sprawdzian był bardzo trudny). Pesymiście natomiast łatwiej wyciągnąć z porażki wnioski ogólne i mniej zmienne (pewnie jestem w ogóle słaby z matematyki). Natomiast w przypadku sukcesów - odwrotnie. Optymista łatwiej przypisze sukces swoim zdolnościom, a pesymista przypadkowi, czy szczęściu.


Możliwe, że jeśli chodzi o motywacje do pierwszej próby to umiarkowany pesymista ma przewagę, bo uważa, że musi się uczyć więcej, bo uważa, że jest słabszy (bliższy jestem w tej kwestii stanowisku Mijaka, ale nie odrzucam możliwości takiej, jaką tu podałem).
Jednak na dłuższą metę optymizm bardziej nagradza nasze wysiłki, bo odczuwamy większą satysfakcję sukcesu.
Jeśli optymiście i pesymiście raz się uda, a raz się nie uda to optymista będzie bardziej zmotywowany, bo bardziej skupi się na sukcesie, a pesymista bardziej zdemotywowany, bo bardziej skupi się na porażce.

Avatar Mijak
Właściciel
CzarnyGoniec pisze:
Po pierwsze - cóż, możliwe, że trochę uogólniłem posługując się statystykami. Jestem przekonany i jestem gotów to podeprzeć badaniami (jeśli będzie chciało mi się je znaleźć), że w skali społeczeństwa optymizm jest bardziej efektywny (czyli dla 1000 optymistów i 1000 pesymistów to optymiści będą mieli średnio o powiedzmy 15% wyższą skuteczność w jakimśtam działaniu. Np. w nauce do egzaminu).
Choć to faktycznie nie wyklucza tego, że dla tej konkretnej osoby podejście pesymistyczne będzie bardziej korzystne.

Ja tu jeszcze dodam, że ciężko z tych statystyk wyciągnąć jakiekolwiek wnioski na temat skuteczności optymizmu w dążeniu do sukcesu, bo jest on jednak raczej skutkiem tych sukcesów, a przyczyną w znacznie mniejszym stopniu.
Pisałeś wcześniej, że ośrodki odpowiedzialne za optymizm i pesymizm należą do najbardziej plastycznych w mózgu. Zakładam, że najbardziej zmieniają się w skutek realnych sukcesów i porażek.

Avatar
Konto usunięte
Tylko że kiedy mam optymistyczne nastawienie to myślę że dużo uda mi się osiągnąć, a kiedy pesymistyczne to mało.
I gdy osiągam umiarkowanie, to w pesymistycznym warańcie jestem zadowolony i zmotywowany bo osiągnąłem więcej niż zakładałem. Za to w optymistycznym - wręcz na odwrót.

Avatar CzarnyGoniec
Mijak pisze:
Zakładam, że najbardziej zmieniają się w skutek realnych sukcesów i porażek.
Właśnie w ten sposób (wg. Selingmana) uczymy się optymizmu i pesymizmu
jeśli dobrze zrozumiałem (a mogłem zrozumieć źle, bo jestem jeszcze w trakcie nauki tego tematu) to wg. Selingmana skrajny pesymizm prowadzi do wyuczonej bezradności (i są w pewien sposób ze sobą komplementarne)
pl.wikipedia.org/wiki/Wyuczona_bezradno%C5%9B%C4%87

Avatar CzarnyGoniec
To_masz___Problem pisze:
Tylko że kiedy mam optymistyczne nastawienie to myślę że dużo uda mi się osiągnąć, a kiedy pesymistyczne to mało.
I gdy osiągam umiarkowanie, to w pesymistycznym warańcie jestem zadowolony i zmotywowany bo osiągnąłem więcej niż zakładałem. Za to w optymistycznym - wręcz na odwrót.
Ja na przykład przy podejściu optymistycznym nie przejmuję się tym, że wyszło mi gorzej, niż zakładałem.
Skupiam się na tym, że mi wyszło i uważam to za podstawę do tego, że następnym razem wyjdzie mi jeszcze lepiej.

Z kolei mój znajomy(znajoma?) odczuwa niemal zerową satysfakcje z sukcesów, bo tłumaczy je "szczęściem", "tym, że to i tak nie miało znaczenia" i tak dalej.

Mijak - więc trzeba by zobaczyć, czy takie badania mają jakąś mod predykcyjną. Np. czy 15-latkowie z wyższym optymizmem odnoszą potem większe sukcesy (tak potwierdzono np. skuteczność IQ oraz inteligencji emocjonalnej).
Możliwe, że takie badania też były robione, ale ja sam o nich nie słyszałem

Avatar Mijak
Właściciel
To teraz pytanie, czy w ogóle da się nauczyć optymizmu bez odnoszenia realnych sukcesów.

Avatar CzarnyGoniec
Nie da się nie odnosić realnych sukcesów.
Można co najwyżej ich nie dostrzegać albo uznawać za "niewarte uwagi".

(ale jeśli ktoś serio jakimś cudem nie ma żadnych realnych sukcesów - to nie, nie da się nauczyć optymizmu. Ale podejrzewam, że wtedy ten człowiek nie będzie pesymistą, tylko będzie miał depresje i kilka prób samobójczych za sobą)

Avatar
Konto usunięte
Ehhh, u mnie działa to inaczej...
Bo gdy mi się nie uda to czasem stwierdzam, że to moja wina, czasem szczęścia. Zawsze ba podstawie tego co widzę. Najwyraźniej te teorie nie są tworzone pod racjonalistów

Avatar CzarnyGoniec
To może nie jesteś pesymistą, tylko realistą z drobną nutką pesymizmu?

Tzn - no pytanie brzmi jakie są proporcje do przypisywania przyczyny do Ciebie, a do otoczenia. I jak to się ma do sukcesów i porażek.

Avatar Mijak
Właściciel
CzarnyGoniec pisze:
Nie da się nie odnosić realnych sukcesów.
Można co najwyżej ich nie dostrzegać albo uznawać za "niewarte uwagi".

No owszem, można powiedzieć, że nawet największy życiowy przegryw odnosi tysiące, albo i miliardy sukcesów dziennie, bo każdy udany wdech, każde uderzenie serca, każdy udany podział komórkowy w jego organizmie i każda reakcja utleniania w jego mitochondriach jest sukcesem. Ale postrzeganie tego w ten sposób, gdy twoje życie jest agonią dla ciebie i problemem dla innych jest nierealne.

CzarnyGoniec pisze:
Mijak - więc trzeba by zobaczyć, czy takie badania mają jakąś mod predykcyjną. Np. czy 15-latkowie z wyższym optymizmem odnoszą potem większe sukcesy (tak potwierdzono np. skuteczność IQ oraz inteligencji emocjonalnej).
Możliwe, że takie badania też były robione, ale ja sam o nich nie słyszałem

Gdyby metodologia polegała tylko na tym, to nadal bym ją kwestionował.
15-latek może być bardziej optymistyczny dlatego, że ma lepsze zewnętrzne warunki do życia i rozwoju.
Można za to starać się wziąć trzy jak najbardziej podobne i reprezentatywne grupy nastolatków, jedną nakłaniać do wiary w osiągnięcie swoich marzeń, drugą straszyć konsekwencjami porażki, a trzecią zostawić bez tego typu wpływów ze strony badających.
Ale ciężko byłoby przeprowadzić takie badanie w praktyce.

Nadal uważam, że więcej prawdy jest w stwierdzeniu "osobie odnoszącej sukcesy łatwiej być optymistą", niż "optymiście łatwiej jest odnosić sukcesy" - choć w tym drugim też pewnie trochę prawdy jest.

Avatar
Filizaneczkaherbaty
Ja jestem realistką, ale trochę w stronę pesmistki.
No bo... Wyobraźcie sobie konsekwencje leniuchowania.
No właśnie.
To zadziała lepiej, niżeli po prostu "O np. dostanę fajną ocenę", nie?
Używam wobec siebie krytyki i sarkazmu, kłócę się sama z sobą, ale nie pozwalam robić to innym i mam się zajebiście.
Zresztą, przez to często mam poker face, by nie za bardzo się przejmować tym co ma nastąpić z leniuchowania.

Avatar CzarnyGoniec
Mijak pisze:
No owszem, można powiedzieć, że nawet największy życiowy przegryw odnosi tysiące, albo i miliardy sukcesów dziennie, bo każdy udany wdech, każde uderzenie serca, każdy udany podział komórkowy w jego organizmie i każda reakcja utleniania w jego mitochondriach jest sukcesem. Ale postrzeganie tego w ten sposób, gdy twoje życie jest agonią dla ciebie i problemem dla innych jest nierealne.
no nie no, bez przesady. Nie uciekajmy się do absurdów

Ale na przykład zdanie matury, zdobycie przyjaciela, dotrzymanie obietnicy, pomoc potrzebującemu, przeczytanie książki, opublikowanie interesującego posta, podjęcie próby ćwiczeń fizycznych, pójście do psychologa żeby zrobić coś ze swoim życiem, wywołanie u kogoś uśmiechu i "zrobienie mu dnia", posiadanie hobby, zaliczenie sprawdzianu, dobry kontakt z bratem, nie poddawanie się, spróbowanie po raz kolejny po porażce...

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Teraz się czuję depresyjnie, bo w sumie większość z tych rzeczy nie zrobiłem od paru lat i żadnej jakoś niedawno.

Cóż. Zgaduje, że tak naprawdę jestem realistą, a nie pesymistą i nienawiść do samego siebie jest w pełni uzasadniona.

Avatar CzarnyGoniec
Z listy argumentów, które nie kończą dyskusji, ale są na temat to: pesymiści mają większą szansę na nawrót depresji po tym, jak objawy ustąpią.

Avatar CzarnyGoniec
Co prawda nie wrzucam badań bezpośrednio, ale to zawsze coś.
Może komuś to robi.

Za Seligmann "psychopatologia", 2004
Przy okazji depresji autor powołuje się na wyniki swoich badań, o których pisał szerzej w swojej książce z 1991, której nie czytałem.

Tak więc, przypisując dwa akapity:
"Optymiści łatwiej przezwyciężają stany depresyjne, osiągają lepsze wyniki w szkole, w sporcie i w pracy, cieszą się ponadto lepszym zdrowiem, niż pesymiści, którzy traktują przyczyny nieprzyjemnych sytuacji jako stabilne, globalne i zewnętrzne.
Jak się jednak okazuje optymizm nie jest wcale panaceum, ponieważ czasem może uniemożliwiać postrzegania niektórych rzeczy takimi, jakie są. Ponadto pomaga uniknąć odpowiedzialności, przerzucając ją na innych. Jednak te ograniczenia są tylko i wyłącznie ograniczeniami i nie pomniejszają korzyści płynących z bycia optymistą, co najwyżej dopełniają perspektywy."

I ode mnie trochę:
Warto zaznaczyć jak Seligman rozumie oraz definiuje optymizm i pesymizm.
Wyróżnia on cztery wymiary atrybucji, Czyli sposobów na postrzeganie wydarzeń
1. globalny-lokalny
2. stały-zmienny
3. wewnętrzny-zewnętrzny

I wg Seligmanna osoby pesymistyczne cechuje to, że pesymista idealny porażki interpretują globalnie-stale-wewnętrznie. Np. źle napisałem test, bo jestem nieinteligentny. Natomiast optymista idealny interpretuje porażki lokalnie-zmiennie-zewnętrznie. Np. Źle napisałem test, bo gdy się uczyłem sąsiad miał remont i nie dało się skupić.
Względnie optymista może też zinterpretować porażkę wewnętrznie-lokalnie-zmiennie "Nie umiem tego zagadnienia, za mało się uczyłem (zamiast "nie jestem inteligentny w ogóle").

Sukcesy natomiast odwrotnie.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
W sumie nie wiem na ile to prawda, ale podobno nasz gatunek domyślnie ma wgrany w oprogramowaniu pesymizm i optymizm to cecha nabyta.

Avatar CzarnyGoniec
Nie wiem jak pesymizm.

Ale optymizm to cecha nabyta, wyuczona. Można się jej nauczyć w dowolnym momencie życia.
Ale w sumie pesymizmu też można się nauczyć, choć mam co do tego mniejszą pewność, bo czytałem tylko o tym, że nasze ośrodki w mózgu odpowiedzialne za optymizm mają wysoką neuroplastyczność.

Więc jeśli pesymizm to z punktu widzenia mózgu odwrotność optymizmu - to można się go nauczyć.
A jeśli pesymizm to coś innego, co jest przez optymizm tłumione - to nie wiem. Pewnie można by się tylko oduczyć optymizmu.

Ale też jeszcze inna sprawa, że nie jestem specjalistą od optymizmu i pesymizmu. Czytałem sporo naokoło tego tematu, ale nie bezpośrednio (jak ten cytat powyżej. Jest z o optymizmie, ale nie z książki na temat optyzmizmu).

Avatar Pitop
Hmmm tak sie zastanawiam da się w ogóle być realistą? Wydaję mi się troszkę, że ludzie którzy uważają się za pesymistów, tylko że w ich mniemaniu rzeczywistość jest po prostu pesymistyczna.

A co do moich przemyśleń i praktyki to polecam optymizm, znacznie ułatwia osiąganie celów i dni i noce :)

Avatar Richyard
To już zależy, w jaki sposób definiujesz realizm. Według mojej oceny oczywiście, że się da być realistą lub nim zostać - jeżeli nim jeszcze nie jesteś.

Realizm «postawa życiowa polegająca na trzeźwej, bezstronnej ocenie rzeczywistości, pozwalająca na wybór skutecznych środków działania; też: umiejętność takiej oceny»
sjp.pwn.pl/slowniki/realista.html

Realism - interest in or concern for the actual or real, as distinguished from the abstract, speculative, etc.
www.dictionary.com/browse/realism


Najłatwiej dla mnie, gdy chcę osiągnąć jakąś cechę charakteru, zmienić swoją osobowość jest przejrzenie definicji i synonimów danej właściwości, po czym sporządzenie planu zaimplementowania danego sposobu myślenia w sobie.

Synonimy słowa realista:
practical, pragmatic, matter-of-fact, down-to-earth, sensible, commonsensical; rational, logical, reasonable, level-headed, clear-sighted, hard-headed, businesslike, sober, unromantic, unsentimental, unidealistic, tough-minded, robust, hard-boiled, unemotional;


Szczególnie podoba mi się słowo sober. Gdybym chciał być realistą, mógłbym zacząć od odrzucenia używek takich jak alkohol czy narkotyki, żeby zachować zdolności do prawdziwego spoglądania na świata, a później po kolei implementować inne właściwości w sobie, co sprawiłoby że zacząłbym nadawać ten vibe realisty.

Avatar Pitop
Wydaję mi się (proszę mnie poprawić jakimś badaniem, czy opinią poważanego psychologa), że ludzie są zwierzętami odczuwającymi emocje i myślącymi, a nie odwrotnie i dlatego realizm jest nie możliwy. Po prostu czy chcemy, czy nie automatycznie "mierzymy" emocjami jakieś zdarzenia a potem je analizujemy, ale nadal przez pryzmat emocji, które zostały u nas wywołane.

Zgodnie z tym rozumowaniem realistą można próbować być, tudzież udawać, że się jest (co niewątpliwie dostarcza sporo satysfakcji), lecz nie zostać.

Można powiedzieć, że tak samo jest z optymizmem i pesymizmem, ale myślę, że jeśli zaczynamy wręcz udawać, że rzeczywistość ma "jeden kolor" to tak się rzeczywiście ona dla nas taka staje i następuje efekt kuli śniegowej, to jest im bardziej zwracamy uwagę na pozytywne aspekty życia, tym mniej zwracamy uwagę na te negatywne.

Avatar CzarnyGoniec
Z listy poważanych psychologów w badań to Zajonc prowadził sporo badań potwierdzających to, co mówisz (w pierwszym akapicie).
Badania wskazujące na to, że raczej jest tak, że nasze emocje pojawiają sie zanim coś postrzeżemy świadomie (i następnie te emocje wpływają na świadome postrzeganie).
Alternatywna hipoteza (o której się okazało, że nie jest prawdziwa. A przynajmniej nie w pełni) była taka, że yo nasze świadome postrzeganie czegoś wywołuje emocje.

Nie jest to może dokładnie takie proste jak napisałem, ale +- tak to działa.

Z powyższych powodów (+ tego, co napisałeś) ja uważam, że średnio da się być realistą.

A optymizm-pesymizm ja postrzegam jako sposób interpretacji sytuacji o których nie wiemy jak je obiektywnie interpretować.
Czyli - co myślimy wtedy, gdy postrzegana rzeczywistość nie przemawiają jednoznacznie za żadną z opcji.

Avatar Richyard
Goniec, ale teraz starasz się postawić bycie realistą do extremum. Albo nim jesteś, albo nim nie jesteś. W związku z tym, że nie da się być całkowitym realistą, nie da się nim zostać wcale. Tak to przynajmniej zrozumiałem.

Poprawcie mnie, jeżeli się mylę, ale da się stać osobą bardziej realistyczną niż teraz jesteśmy. Przesunąć na naszej wyimaginowanej skali bycia realistą o kilka punktów w prawo.

Avatar CzarnyGoniec
Jeśli w ten sposób rozumiemy realizm to jak najbardziej tak.

Jestem za "staraniem się dostrzegać świat jak najbardziej realistycznie", bo to idea warta zachodu.
Jestem jednak przeciw twierdzeniu, że świat należy postrzegać tylko realistycznie, a reszta to głupota - bo to jest stawianie sobie i innym nierealnych wymagań. Ponadto może prowadzić do zadufania w sobie jeśli uznamy, że jesteśmy na tyle realistyczni, że wchodzimy ponad błędy poznawcze.

Avatar Richyard
CzarnyGoniec pisze:
Jestem za "staraniem się dostrzegać świat jak najbardziej realistycznie", bo to idea warta zachodu.
Jestem jednak przeciw twierdzeniu, że świat należy postrzegać tylko realistycznie, a reszta to głupota - bo to jest stawianie sobie i innym nierealnych wymagań.

Jeżeli ktoś postawi sobie za cel zwiększania w swojej osobowości bycia realistą, to raczej będzie dążył do tego, postrzegać świat w ten sposób jak najbardziej. W sensie, ktoś może dążyć do bycia realistą przy jednoczesnym zdawaniu sobie sprawy, że jego osąd niekoniecznie taki jest lub musi być.

Inna sprawa to narzucanie innym swoich standardów...

CzarnyGoniec pisze:
Ponadto może prowadzić do zadufania w sobie jeśli uznamy, że jesteśmy na tyle realistyczni, że wchodzimy ponad błędy poznawcze.

^ Lub zaprezentowana w powyższym intelektualna arogancja, ponieważ to są już odmienne cechy.

Avatar Wormy
Uważam, że rodząc się stajesz się niejako fundamentem, większym lub mniejszym, silniejszym lub słabszym, a na tym fundamencie będą budować mury ci, których poznasz w życiu. Wieszasz lustro na powstałym gmachu, a ono, niby cyrkowe, wyolbrzymia i zmniejsza, pokazuje rzeczywistość inną dla każdego. Dążenie ku realizmowi to powolne prostowanie lustra, to zamiłowanie do najczystszej formy poznania, i myślę że możesz to zrobić do pewnego momentu, pewnej formy względnej perfekcji. Ale dalej musiałbyś zniszczyć sam gmach i wszystko co czyni Cię Tobą. A wtedy stałbyś się niczym, a może nawet bogiem i miałbyś wzrok zdolny zobaczeć drugą stronę lustra.

Tak w skrócie to nie sądzę żeby dało się zobaczyć świat takim jakim jest, bo wszystkie twoje doświadczenia życiowe definiują to, co zobaczysz. Życie przeszłe jak filtr dla tego co przyjdzie.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Taka ciekawostka. Ostatnio uczę się o każdej większej filozofii antyku i w sumie z czego na razie widzę, to praktycznie każda filozofia która mówi coś o pesymizimie, czy optymizmie, promuje optymizmizm. Jedynym wyjątkiem jaki przychodzi mi do głowy jest stoicyzm który promuję pesymizm, by obniżyć swoje oczekiwania i w rezultacie bardziej cieszyć się z przychylności losu.

Avatar
Konto usunięte
Ja zawsze myślałem, że stoicyzm jest taki najbardziej realistyczny z założeń

Avatar CzarnyGoniec
Stoicyzm to sztos.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Jak dla mnie stoicyzm w czystej postaci nie jest jakiś mega fajny, ale to dobra baza do budowania swojej filozofii. To taka kostka rosołowa filozoficznej zupy.

Avatar
Konto usunięte
Czemu nie jest taki fajny?

Avatar CzarnyGoniec
W ogóle to uważam, że stoicyzm to taki europejski buddyzm trochę.
Bardziej, niż epikureizm

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Czysty stoicyzm w praktyce wygląda mniej więcej tak, że w momencie w którym ktoś napadnie na twoją wioskę, pozabija dzieci i zgw*łci ci żonę to nie powinieneś się tym specjalnie przejmować, bo nie jesteś w stanie kontrolować losu.

Avatar
Konto usunięte
A twoim zdaniem lepiej popaść w depresję?

Avatar CzarnyGoniec
Czysty buddyzm też.
A nawet bardziej hardkorowo, bo zakłada nieprzywiązanie się do żony, bo przywiązanie prowadzi do cierpienia.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Według mnie w uzasadnionych przypadkach człowiek może odczuwać emocję, bo to esencja człowieczeństwa. Z buddyzmem to zależy od odłamu, ale według mnie obie filozofię są złe z powodu tego, że poświęcasz własną tożsamość w imię pozbycia się cierpienia, a tożsamość to według mnie jedyna rzecz która nadaję naszemu życiu jakąkolwiek wartość. Człowiek który wyparł się emocji jest dla mnie tylko pustą skorupą i jeśli miałbym posegregować ludzi względem tego jak bardzo ich cenie to ktoś taki byłby na samym dole listy.

Avatar CzarnyGoniec
Wg Buddyzmu tożsamość i osobowość to iluzję.

Acz no - ja sam się z Tobą zasadniczo zgadzam

Avatar
Konto usunięte
No dobra, ale tutaj raczej nie chodzi o to by po spaleniu całej wioski nie odczuwać żadnych emocji, tylko aby nie zapadać się i nie dostawać depresji

A po za tym - mówisz o wyparciu się emocji, ale przecież chodzi tylko o wyparcie się tych negatywnych

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Wyparcie się negatywnych emocji też zabiera w sumie większą część twojej tożsamości i nie. Stoicyzm polega na wyzbyciu się emocji. Tłumienie ich to co innego. Z resztą to też nie jest dla nas zdrowe. Stoik by pomyślał tak "ta żona i dzieci i tak do mnie nigdy nie należały, bo dał mi je los, więc nie powinienem być smutny z ich powodu"

Avatar
Konto usunięte
Nie wydaje mi się ażeby tak działał stoicyzm

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Ale tak jest. Stoicyzm polegał na tym, że nie powinieneś przejmować się rzeczami na które nie masz wpływu, a jedyne rzeczy na które masz wpływ to twoje własne działania.

Avatar
Konto usunięte
Wydaje mi się, że próbujesz atakować chochoła

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów