Naród kosmitów w ciągu kilkuset lat przerodził się z grupki dziwaków w największe imperium na świecie.
Był to bardzo burzliwy okres w dziejach świata, a inne narody często zmieniały swoje nastawienie do nich, raz traktując ich jako zagrożenie, innym razem jako cennych sojuszników i partnerów handlowych. Wewnątrz czterech największych narodów tworzyły się różne stronnictwa ideologiczne, dochodziło do wojen domowych i niedomowych, opisuję tu skrótowo tylko główny nurt historii.
Popularyzacja nowoczesnych technologii wymagała ogromnej ilości surowców, ogromne kopalnie i fabryki okropnie niszczyły środowisko naturalne, a mimo wysokiego stopnia automatyzacji, wiele osób było zmuszanych do pracy w koszmarnych warunkach, by obywatele rozrastającego się imperium mogli się cieszyć wygodnym, bezpiecznym i obfitującym w rozrywkę życiem.
W szczytowym stadium rozwoju imperium, wszystkie inne narody były do niego nastawione wrogo lub co najmniej niechętnie.
W opozycji do kosmitów popularność zyskiwały religie oddające cześć trzem prawdziwym bogom.
Sami bogowie funkcjonują na zupełnie innych płaszczyznach niż śmiertelnicy, myślący zupełnie innymi kategoriami. Moralność i emocje nie są częścią ich natury, a raczej tego, w jaki sposób ludzie ich postrzegają. Dla boga z odpowiednio dużą liczbą wyznawców nie ma więc nic trudnego w ukazywaniu się jednocześnie na przeciwległych krańcach świata pod zupełnie różnymi postaciami, przekazując różnym grupom wiernych różne, często wzajemnie sprzeczne nauki.
Postępująca globalizacja i wspólny wróg – te czynniki doprowadziły do coraz większego jednoczenia się ruchów religijnych. Wiara zdesperowanych wyznawców ukształtowała postacie bogów w srogich przywódców, ale mieli oni także inne powody niechęci do goblinów, powody pochodzące z najgłębszej i niezmiennej części ich boskiej natury.
Imperium niszczyło planetę, duchowe siły natury, będąc brutalnie gw**cone, pogrążyły się w agonii i furii.
Jego mieszkańcy w pełni zdawali sobie sprawę, że w końcu doprowadzą do całkowitej zagłady, ale byli zbyt uzależnieni od technologii, by się tym przejmować.
Nie był to jednak czysty hedonizm. To podejście miało oparcie w nowych hipotezach naukowych, na których opierała się cała filozofia, a także sztuka tego narodu.
Głównym motywem był podbój kosmosu. Wszyscy fantazjowali o przyszłości, w której statki kosmiczne umożliwiają kolonizację odległych światów, umożliwiając ludzkości przetrwanie bez potrzeby dbania o ojczystą planetę.
Choć były to tylko fantazje, wielu ludzi żyjących w późniejszych erach błędnie uznało znalezione pozostałości za kroniki opowiadające część prawdziwej historii. Nazwano ich kosmitami i wierzono że przybyli statkami kosmicznymi z innych światów, choć tak naprawdę pochodzili z Mizorugii i dopiero zamierzali tam wyruszyć.
Takie podejście oczywiście przysporzyło temu krajowi wielu wrogów. Tym więcej, że sama hipoteza o istnieniu zdatnych do zamieszkania planet w kosmosie, a nawet o samym rozmiarze kosmosu, nie była dobrze udowodniona obserwacjami i opierała się na dość mglistych przesłankach – było to raczej myślenie życzeniowe oparte na mglistych przesłankach, coś co naukowcy dopiero chcieli udowodnić.
Bogowie i wszyscy ich wyznawcy zdecydowanie sprzeciwiali się wszelkim próbom udowodnienia tej hipotezy, w ich oczach było to gorszą zbrodnią od niszczenia środowiska czy okrutnego traktowania podbitych ludów. Agresywne, antypostępowe i fanatyczne nastawienie religijnych ludów, sabotaż, zamachy i otwarte wojny – bogowie mówili, że mają dobre powody, by tak traktować tę sprawę, że robią to dla dobra ludzi, ale nie mogą zdradzić szczegółów.
A to budziło podejrzliwość nie tylko wśród samych kosmitów, ale także wśród innych narodów. Wyobrażenie wszechświata było więc oparte raczej na heretyckich teoriach spiskowych, niż na prawdziwych obserwacjach i badaniach. Uznano, że bogowie mają coś do ukrycia, że boją się ukazać ludziom prawdę, bo chcą zachować władzę i ich wyzyskiwać. W końcu nawet niechętne kosmitom narody musiały opowiedzieć się po ich stronie w tym konflikcie – trzeba przeprowadzić dokładniejsze obserwacje kosmosu i dopiero znając wyniki będzie można zastanowić się co dalej. Na początek postanowiono stworzyć obserwatorium na księżycu i porównać wyniki tamtejszych obserwacji z tymi prowadzonymi z powierzchni planety, żeby móc jednoznacznie określić, czy gwiazdy są małe i bliskie, jak zakładali przeciwnicy planów podboju kosmosu, czy ogromne i odległe, jak twierdzili zwolennicy.
Populacja Mizorugii liczyła wtedy około 100 milionów osób różnych ras żyjących na dwóch kontynentach o łącznej powierzchni około 5 milionów kilometrów kwadratowych.
Jeden z kontynentów był zamieszkiwany głównie przez przez teokratów, na drugim znajdowało się większość terenów pozostałych wielkich narodów.
Gdy plany budowy obserwatorium na księżycu wyszły na jaw, rozpoczęła się wojna totalna. Bogowie przekonali swoich wiernych, że powstrzymanie tego jest najważniejszą rzeczą w historii Mizorugii, że jest warte absolutnie każdego poświęcenia, że pozwolenie kosmitom na działanie doprowadziłoby do katastrofy gorszej, niż można sobie wyobrazić. Gorszej nawet, niż kompletna ekologiczna zagłada planety.
No i może się to wydawać dziwne, ale bogowie mieli rację. A także bardzo dobre powody, żeby nikomu nie zdradzać, jakie dokładnie zagrożenie wiąże się z próbą podboju kosmosu.
A także z magicznymi siłami, z jakimi igrał naród Arcymagów.
Dodatkowym skutkiem ubocznym tych nałożonych przez Stwórcę ograniczeń jest to, że cała Mizorugia stała się miejscem nieco bardziej nierzeczywistym, a przez to też niestabilnym. Gdyby ktoś poznał boskie sekrety, groziłoby to czymś znacznie groźniejszym od przemiany rzeczywistości w bardziej prawdopodobną i okrutną wersję. Groziłoby jej całkowitym załamaniem i zniknięciem.
Była to najbardziej niszczycielska wojna w historii Mizorugii, nikt nigdy wcześniej ani nigdy później nie osiągnął poziomu mocy porównywalnego do ówczesnych cywilizacji. Sami bogowie też właśnie wtedy byli u szczytu swojej potęgi, by nigdy już na ten szczyt nie powrócić.
Zaczęło się niewinnie... Jeśli można tak nazwać stworzenie przez imperium kilkudziesięciu bojowych robotów ważących po kilkaset ton i tysięcy innych wyspecjalizowanych machin. Miały one za zadanie chronić wszystko, co wiązało się z projektem wysłania misji na księżyc.
Ale nikt nie spodziewał się, jak zdeterminowani będą bogowie i ich wyznawcy. Byli gotowi poświęcić miliony żyć, wymordowywać cywilów, sprowadzać zagładę na całe miasta – byle tylko zmusić kosmitów do zaprzestania planu.
I bardzo wiele osób chciało się poddać. Ale na władcach czterech narodów te ataki wywarły skutek odwrotny od zamierzonego – przekonały ich, że mimo różnych marzeń dotyczących przyszłości świata, bogowie to podłe kreatury stojące na przeszkodzie do każdego z nich.
Nikt nie znał prawdziwego potencjału boskiej mocy, ale taka agresja świadczyła o skrajnej desperacji. Uznano, że bogowie boją się porażki. A to oznacza, że da się ich pokonać. I że zbudowanie wolnej od nich przyszłości jest warte każdego ryzyka w teraźniejszości.
Atuty czterech wielkich narodów wymieniłem w poprzednim poście, z kolei atutami wyróżniającymi boskie oddziały były:
Dla boga kosmosu – dostęp do niewyczerpującej się magicznej mocy oraz praktycznie niezniszczalnego metalu, a także zsyłanie na wrogów składających się z niego meteorów.
Dla bogini człowieczeństwa – zdolność ograniczenia naturalnej magicznej bariery ochronnej ludzkiego organizmu, co pozwala skutecznie używać broni chemicznej i biologicznej na masową skalę.
Dla boga czasu – zdolność przewidywania przyszłości, podróży w czasie i zmieniania przeszłości – co prawda w stopniu mocno ograniczonym, ale i tak dającym olbrzymią przewagę. Wspólnie z bogiem kosmosu stworzył też w czasie wojny trwały portal łączący oba kontynenty.
Wojna w ciągu zaledwie kilku lat zdziesiątkowała populację całego świata.
W końcowym stadium Arcymagowie dzięki pomocy Nekromantów przerodzili się w najpotężniejszą istotę w historii Mizorugii – stworzyli wielkiego golema wykonanego w całości z najwyższej jakości kamieni dusz i przenieśli swoje dusze wewnątrz nich. Dzięki temu nie tylko zniwelowali groźbę śmierci pojedynczych Arcymagów, ale też znacznie zwiększyli zdolność łączenia swoich zaklęć.
Kryształowy Strażnik stworzył ostrze, które jest w stanie przeciąć dosłownie wszystko i z pomocą jego i innych ciekawych sztuczek bez trudu odpierał meteory i wszystkie inne ataki boskiej armii.
Bogowie długo myśleli nad atakiem, który mógłby być skuteczny w walce z takim wrogiem.
I postanowili zrzucić na planetę księżyc.
Kryształowy Strażnik szukał różnych możliwości obrony przed tym atakiem.
Wypróbował wiele.
Ale szczegóły ataku były dobrze przygotowane.
A czas uciekał.
Strażnik znalazł tylko jeden sposób, który dawał jakiekolwiek szanse przetrwania i był wykonalny na tym poziomie mocy.
Wpompował w swoje ostrze taką ilość energii, że rozrosło się do niewyobrażalnych rozmiarów.
I odciął z planety całkiem spory fragment, zawierający kontynent zamieszkiwany przez teokratów.
I wyrzucił ten fragment w stronę nadlatującego księżyca.
Uwolniona z wnętrza planety energia przetoczyła się po powierzchni, pustosząc ją w sposób uniemożliwiający przetrwanie nie tylko cywilizacji, ale w ogóle jakiegokolwiek życia.
Chmury duszących gazów na wiele dekad spowiły niebo.
Oceany niemal całkowicie wyparowały.
Lądy pękały, tańczyły i wędrowały, gdy planeta stopniowo wracała do kulistego kształtu.
A jednak życie przetrwało. I to nie tylko w głównej części planety (zwanej od teraz Mizugeą), ale także na kontynencie, który zderzył się z księżycem (tworząc Fenroę).
Jak to możliwe?
Cóż, magia. Wyjaśnienie często nadużywane w fantastyce, ale w tej sytuacji jak najbardziej na miejscu.
Jeśli istnieją istoty dysponujące magiczną mocą pozwalającą miotać ciałami niebieskimi i przecinać planety, to istnieją też istoty dysponujące wystarczającą mocą, by móc ochronić choć niewielkie obszary przed skutkami takich akcji – przynajmniej na tyle, by umożliwić na tych obszarach życie.
A z tych niewielkich oaz życia będzie mogło się ono ponownie rozprzestrzenić po świecie, gdy klimat się trochę uspokoi.
Życie poza strefami ochronnymi stało się możliwe po kilkudziesięciu latach. Na Ziemi trwałoby to o wiele dłużej, ale Mizorugia była jednak dużo mniejszą planetą, a proces uzdatniania do życia był wspierany przez cały szereg nadprzyrodzonych czynników, dla których było to oczywistym priorytetem.
Klimat mocnego postapo utrzymywał się jednak jeszcze przez wiele wieków. Cywilizacje upadły, wiele ras wyginęło, pamięć o wydarzeniach sprzed wojny została w znacznym stopniu utracona, a to co zostało uległo zniekształceniu.
Kryształowy Strażnik przetrwał. Podobnie jak bogowie. A także portal łączący oba kontynenty, mimo że odległość między nimi zwiększyła się astronomicznie.
Ostrze, które przecięło świat, nie wytrzymało tego wyczynu - rozbiło się na kilkanaście części, wciąż pełnych starożytnej mocy...
Ale to już temat na inną opowieść.