Zdecydowanie poglądy filozoficzne. Nie znoszę jako gracz, jako MG, ani jako czytelnik płaskich czarnych charakterów.
Albo takich, które z założenia są "po prostu złe", a potem na szybko dopisuje im się jakąś ideologie, żeby nie były takie płaskie (czasem mam wrażenie, że Thanos trochę był tak robiony).
Choć przyznam, że sam jako MG mam na swoim koncie postać, która nie jest w mojej opinii trudna do oceny, czy jest płaska, czy nie. No ale to był mój pierwszy "duży" antagonista + musiałem wpasować się w ramy systemu w jaki graliśmy, który a priori zakładał czarno-białość świata.
Poniżej chciałem krótko przedstawić postać z moich sesji, ale nie wyszło krótko. Jak komuś nie chce się o niej czytać to tutaj można zakończyć.
***
Oto główny antagonista mojej zakończonej, trwającej 51 sesji (prawie 500 godzin) kampanii RPG: System Pathfinder (dodatek do DnD 3.5)
Szachista - Dżin Chaosu.
Ma postać człowieka ze statami najstarszego, czerwonego smoka. Może też w dowolnym momencie przemienić się w czarno-białego smoka.
Na początku przedstawiony jako jeden z pięciu złych dżinów chaosu, którzy chcą zniszczyć świat i zaprowadzić na nim chaos. Potem jednak okazuje się, że on w istocie jest praworządnym sługą prawa i wierzy, że uda mu się zaprowadzić na świecie idealny ład, a chaos jest tylko punktem przejściowym.
Pochodzi z wymiaru chaosu i jest z natury istotą dążącą do chaosu (dla mnie to trochę zbyt proste, ale system DnD wymaga, żeby określać jasno charakter istoty. Takie uniwersum). On jednak wierzy, że jest w stanie pokonać przeznaczenie i pomimo swojej natury służyć równowadze (trochę jak demon, który chce czynić dobro).
Jego planem na idealną równowagę jest otworzenie portali do wszystkich wymiarów i wymieszanie ich w jedno. Dzięki temu uniknie się w przyszłości konfliktów między aniołami i demonami, między istotami chaosu i prawa -> wszystkie wyewoluują w jedną rasę.
Teraz rozpęta się wielka wojna między wymiarami - ale będzie to już ostatnia taka wojna w historii.
Pierwsze spotkanie z Szachistą wyglądało następująco - gracze znaleźli w opuszczonej wiosce rozłożone szachy. Jeden z graczy wykonał pierwszy ruch białymi i wtedy pojawił się on. Przedstawił się, po czym zaproponował partię.
Jeśli wygra - gracze mieli zabić niejakiego Arthariusa Herrebora
Jeśli przegra - miał dostarczyć graczom Kryształ Antymagii (przedmiot, jaki gracze utracili na rzecz Dżinów Chaosu kilka sesji wcześniej. Był niezbędny do pokonania Dżinów)
Szachista wygrał.
Jako antagonista nigdy nie rozpoczynał walki z graczami, chyba, że to oni zaczęli walkę.
Raz zaczęli - to skończyło się śmiercią dwóch z nich. Później wielokrotnie przy różnych okazjach się spotykali - zwykle kończyły się te spotkania na pełnych napięcia rozmowach (bo gracze wiedzieli, że do lvl Szachisty jeszcze im daleko).
Kilka razy im pomógł, kilka razy gracze pomogli mu, kilka razy on graczy wykiwał (np. prosząc o wykonanie zadania, którego konsekwencji nie byli świadomi).
Rywalem Szachisty był Artharius Herrebor - najpotężniejszy mag na świecie, dla którego zdecydowali się pracować gracze (mieli wybór). Szachista znał wiele jego sekretów i czarnych stron o czym nie omieszkał dzielić się z graczami. Np. to, że to Herrebor przyzwał Szachistę do tego świata licząc, że ten pomoże mu zawładnąć magią chaosu.
Ostatecznie - gracze w tajemnicy przede mną jako MG przez 10 gier zbierali przedmioty, które były idealne do walki z Szachistą (do walki ze smokami, do walki z istotami z planu chaosu etc).
"w tajemnicy" -> tzn wchodzili do miasta, robiłem im listę rzeczy co mogą tam znaleźć i oni sami wybierali co kupują. Bez konsultacji ze mną.
Oczywiście niezwykle mnie zaskoczyło, gdy na finałowej sesji - gdy w końcu doszło do konfrontacji z Szachistą i do tego, że odrzucili jego propozycje przyłączenia się - nagle każdy z graczy użył swoich przedmiotów. W efekcie będąc na 11 lvl zadali
w jednej turze 1010 dmg. (jak ktoś nie gra w dnd to informuję, że to dużo. Szachista miał 550 życia. Najpotężniejsze smoki mają +- 400-500)
Coś jeszcze... a. Za każdym razem, gdy się pojawiał puszczałem ten soundtrack (albo jakąś z jego wariacji)
www.youtube.com/watch?v=s9fI1tKIy84
I... Szachista często rzucał badassowymi tekstami. Przygotowywałem je przed grą.
W ogóle - wszystkie rozmowy z Szachistą przeprowadzałem na zasadzie drzewka decyzyjnego - w sensie znałem moich graczy i wiedziałem jakich rzeczt mogę się po nich spodziewać, więc przygotowytwałem trzy-cztery warianty odpowiedzi Szachisty. Zwykle trafiałem w punkt i nie musiałem improwizować rozmowy (mimo, że gracze o tym nie wiedzieli), a odgrywałem ją ze skryptu. (na zasadzie - Szachista mówi X. Spodziewam się, że gracze odpowiedzą A, B lub C. Na A Szachista odpowie to, na B to... i tak dalej).
"Sługa mojego wroga jest moim wrogiem, to chyba oczywiste. Ale teraz… możecie postawić swój pionek po której stronie szachownicy chcecie." (po tym, jak powiedział graczom, że Herrebor dla którego pracowali nie był takim dobrym magiem za jakiego go uważali)
"Duch Dziejów zawsze dąży do rozwoju, równowagi. Dziś to ja jestem jego prawą ręką"
"Źródłem wszelakiego rozwoju są zmiany."
(do kapłana równowagi z drużyny) "Bardziej służysz swoim bogom, czy równowadze? A gdyby powiedzmy… twoi bogowie oszaleli? Zdajesz się na kaprys ich decyzji, czy też świadomie analizujesz swoje kroki?"
"Dawno temu ktoś zadecydował za nas jak ma wyglądać świat. Najwyższa pora to zmienić."
„Podlegamy wpływowi nie faktów, lecz naszych sądów o nich
"Chcesz się ze mną spierać nawet nie wiedząc o co walczę."
"Czy ta kostka jest chaotyczna ponieważ jest nieprzewidywalna, czy też jest służką prawa ponieważ jej wynik był z góry wiadomy i ustalony przez odwieczne prawa rzeczywistości? A może nie powinniśmy przypisywać kostce takich wyniosłych określeń?"