Co o tym myślicie?
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:Tylko, że zgadza się cały konsensus, a nie pojedyncza jednostka]
Brzmi jak liberum veto z dodatkami.
Bardziej opłaca się po prostu edukować społeczeństwoTo jest zbyt długotrwały proces.
Btw tak tylko przypomnę, że połowa antropologów w Polsce nadal wierzy, że istnieje coś takiego jak rasy człowieka i jesteśmy zacofanym pośmiewiskiem naukowym
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:Mała? Naukowców jest kilkadziesiąt tysięcy w Polsce, a nie kilkadziesiąt, chyba że chodzi o mało popularne dziedziny, to ich wtedy może tyle być, ale wtedy brałoby się z innych, podobnych dziedzin, ale tak bliskich, by dalej byli kompetentni. Co do tego, że będą działać dla dobra swego, a nie kraju, to tak nie będzie, bo na przykład o płacach będzie decydować rynek pracy i ekonomowie, a nie astrofizycy, genetycy czy materiałoznawcy. Jeśli będzie projekt np. o obniżeniu wydawanych środków na edukację i naukę, nie będą mogli naukowcy, o ile nie są np. posłami czy senatorami, nic z tym zrobić.
Mała hermetyczna grupa aż tak bardzo nie różni się od pojedynczego szlachcica. Naukowcy będą działać dla dobra swojej grupy, a nie dobra kraju. Poza tym grupkę parudziesięciu naukowców jest bardzo prostym celem manipulacji.
I to, że edukacja społeczeństwa jest trudna to wiem. Ale właśnie wysiłkiem i ciężkimi zmianami powinno się budować kraj, a nie jakimiś niepewnymi skrótami i teoretycznymi ideami. Znam trochę świat nauki i wiem, że większość naukowców kompletnie nie zna się na polityce, za to dużo z nich bardzo lubi ryzykować co nie jest zbyt fajne dla stabilności kraju.Ale mi chodzi o dziedziny, w których naukowcy mają wiedzę np. słynna afera o dzikach i ASF. W tym przypadku rozporządzenie mogłoby zostać odwołane przez biologów, ekologów, epidemiologów, a nie astrofizyków, biotechnologów czy geologów.
Właściwie wielu ekonomistów i socjologów powie to samo. Jedyną dobrą drogą rozwoju społeczeństwa jest rozwój stabilny i równomierny. Koncentracja władzy, pieniędzy, edukacji, praw, czy jakikolwiek innych dóbr zapewnianych przez państwo na konkretnej jednostce, lub grupie nigdy nie przyniesie nic dobrego.To nie jest koncentracja władzy. To jest ochrona przed nieracjonalnymi decyzjami głupich rządzących, jak np. odstrzał dzików czy wycinka Puszczy. By nauka miała siłę, musi być konsensus, więc jest to najlepsze możliwe rozwiązanie orzez specjalistów na stan aktualnej wiedzy.
Nanook pisze:Nauka dopiero wtedy raczkowała. Poza tym zapimniałeś o prefixie „pseudo”. To, że lud wziął hipotezy jako fakty, to nie wina naukowców, a tych pseudo-, co głosili to jako prawdę. Nie zmienia to faktu, że nauka może się mylić, ale potrafi się do tego błędu przyznać i dziś zdarza jej się to niezwykle rzadko w porównaniu do kilkudziesięciu lat temu.
Ja tylko przypominam, że rasizm i darwinizm społeczny, a w konsekwencji nazizm miały swoje podstawy w nauce. Skąd pewność, że naukowcy mają rację?
Litops pisze:Chyba rezygnacja z telewizji publicznej byłaby dobrym rozwiązaniem.
Do tego jeszcze wyzwoliłbym od rządu czwartą władzę - media (naukowa to byłaby piąta). TVPIS lub TVPO byłby wreszcie TVPolska, gdzie można skrytykować nawet rządzącą partię.
CzarnyGoniec pisze:Wydaje mi się, że musieliby mieć minimum stopień magistra i mieć na koncie minimum kilka(naście) badań naukowych.
Tak właściwie się zastanawiam w jaki sposób byliby ci naukowcy wybierani.
Bo jeśli przez rząd, to łatwo o upolitycznienie albo o powsadzanie tam jakiś teologów i podobne nauko-podobne potworki (które formalnie są "nauką").
Choć zasadniczo pomysł ma wiele fajnych zalet, antynaukowość rządzących jest mega irytująca.+1
Rządzących o innych poglądach łatwiej znieść, niż rządzących jawnie niekompetentnych. Jakiś kreacjonistów, płaskoziemców, proepidemików, czy inne cuda
Litops pisze:A, bo ty zakładasz jakieś głosowanie wszystkich naukowców, tak?
Wydaje mi się, że musieliby mieć minimum stopień magistra i mieć na koncie minimum kilka(naście) badań naukowych.
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:Ci poprzedni nie mieli kompetencji w tym, co robią. Poza tym to nie liberum veto, a cały konsensus decyduje, co ma być i każdy głosuje w tej dziedzinie, w której jest kompetentny.
80 000 ludzi (którzy działają w małych grupach specjalizacji) mają prawo do całkowitego zatrzymania rozwoju kraju.
Jak dla mnie samobójstwo, a nie dobry pomysł. Czemu Polacy nie potrafią się uczyć na błędach, kiedy ich kraj upadł w ten sam sposób 200 lat temu?
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Poza tym kto miałby kontrolować dziedzine danej ustawy?
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
"Hej wprowadźmy obowiązkowe lekcje religii w szkołach 8h w tygodniu, ale najpierw zapytajmy teologów" Chyba o bardziej stroniczą grupę jest dosyć trudno.
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:Jest w stanie, nazywa się to wetem mocnym, ale muszą nastąpić do tego dość specjalne okoliczności.
Tyle, że prezydent nie jest w stanie całkowicie zavetować ustawy. Po prostu może ponowić głosowanie.
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:Tu mam wrażenie, że lepszy byłby brak podziału na dziedziny, bo to byłby właśnie koszmar organizacyjny.
No i przypominam, że naukowcy byliby wybierani przez państwo, a nie obywateli, nie mówiąc nic o sytuacjach w której jakaś dziedziną miałaby tylko kilkunastu specjalistów. Poza tym kto miałby kontrolować dziedzine danej ustawy? "Hej wprowadźmy obowiązkowe lekcje religii w szkołach 8h w tygodniu, ale najpierw zapytajmy teologów" Chyba o bardziej stroniczą grupę jest dosyć trudno.
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
80 000 ludzi (którzy działają w małych grupach specjalizacji) mają prawo do całkowitego zatrzymania rozwoju kraju.
Jak dla mnie samobójstwo, a nie dobry pomysł. Czemu Polacy nie potrafią się uczyć na błędach, kiedy ich kraj upadł w ten sam sposób 200 lat temu?
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
"Hej wprowadźmy obowiązkowe lekcje religii w szkołach 8h w tygodniu, ale najpierw zapytajmy teologów" .
Litops pisze:(niestety) formalnie jest.
Tylko, że teologia nie jest dziedziną nauki.
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Jest zasadnicza różnica między grupką randomów wybranych przez większość którzy bezustannie walczą z innymi randomami, niż małą hermetyczną i bardzo stronniczą grupką, ludzi wybranych przez rząd.
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:Władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Jeśli damy nauce nie za dużo władzy, może to ją lekko zdeprawować, ale przyniesie to więcej korzyści niż szkód. Poza tym naukowców ciężej zmanipulować, choć to dalej ludzie.
Ale wiesz, że obiektywność nauki przestaję działać kiedy zaczynamy używać jej do polityki cnie? xD
Jak już mówiłem naukowcy to nie politycy i najczęściej się na niczym nie znają, co w połączeniu z tym że parunastu ludzi wybranych przez rządZnaczy, nie znają się na niczym naukowcy, czy politycy? I o jakich ludzi wybranych przez rząd choszi?
(bo jak niby ma działać głosowanie na naukowca? XD)Każdy naukowiec, który ma lompetencje w danej dziedzinie może zagłosować i przy kworum i 95% głosów za odrzuceniem ustawy/rozporządzenia/dyrektywy jest odrzucane/a.
może sobie zawetować ustawę która im lekko nie odpowiada otrzymujemy 2 najbardziej autystyczny ustrój polityczny w historii Polski.Nie kilkunastu, bo naukowców z afekwatnych dziedzin prawie zawsze znajdzie się ponad tysiąc, a poza tym przypominam, że ma być konsensus (założyliśmy 95%) przy kworum, co daje min. 475 ludzi na tak.