To_masz___Problem pisze:
Rozwiniesz podpunkt 7?
Na przykład podczas bańki nieruchomości z 2005 -> realna podaż mieszkań zaczęła się załamywać, bo coraz mniej osób kupowało realne domy (zaznaczam to "realne", żeby nie mylić tego z np. sprzedażą kredytów hipotecznych, albo z wyceną giełdową nieruchomości).
Sprzedaż realna nie jest w stanie utrzymywać się na wysokim poziomie aż taki długi czas. Ceny w teorii powinny odzwierciedlać popyt i podaż, ale nie robią tego dokładnie, bo rynek nigdy nie jest i nigdy nie był efektywny (chyba, że wprowadzimy idealne państwo Mijaka o którym kiedyś pisaliśmy).
Wzrost cen był związany z popytem na mieszkania, ale nie tylko dlatego, że ludzie chcieli kupić sobie dla siebie mieszkania, a też dlatego, że chcieli kupić mieszkania, żeby zaraz sprzedać je drożej (bo ich ceny przecież rosną).
I moment "pęknięcia bańki" to ten moment, kiedy proporcje między ludźmi, którzy "chcą kupić dom" i "chcą kupić dom, żeby zaraz sprzedać go drożej" przekroczą pewną wartość krytyczną.
Bo obie strony wywołują swoim popytem wzrost cen, ale tylko jedna z tych stron wywołuje realny wzrost wartości domów i taki "prawdziwy" popyt.
Spowolnienie w rynku realnym wywołało też pewien szok w sferze finansowej. A za tym szokiem poszła panika i opamiętanie się, że "ceny przecież nie będą rosły w nieskończoność".
Więc po 1. Nagle coraz mniej osób zaczęło inwestować w instrumenty finansowe oparte o nieruchomości
a więc 2. Wartość instrumentów finansowych opartych o nieruchomości przestała rosnąć
3. Ludzie, którzy zaciągnęli zbyt drogie kredyty, żeby zainwestować je w nieruchomości zaczęli zyskiwać zbyt mało, żeby opłacić kredyty
4. Ludzie zaczęli panicznie sprzedawać papiery wartościowe związane z nieruchomościami, żeby chociaż częściowo pokryć kredyty albo (jeśli nie zaciągnęli kredytu na inwestycje) sprzedawali ponieważ "przestało rosnąć, zarobiłem ile chciałem, czas sprzedać"
5. W wyniku gwałtownych wyprzedaży cena papierów wartościowych nie dość, że przestała rosnąć to jeszcze zaczęła gwałtownie spadać, dużo gwałtowniej niż powinna spadać w "normalnej sytuacji rynkowej".
6. Osoby niezwiązane z tym całym boomem, ale związane z rynkiem nieruchomości też zaczęły gwałtownie tracić.
Ogólnie "korekta rynkowa bańki" to zjawisko odwrotne od "nieuzasadnionego optymizmu i sztucznego pompowania ceny".
Z tym problemem, że czasem w wypadku korekty cena spada nie do wysokości ceny "realnej", a nawet poniżej tej ceny.
Od 2000 panował wzrost, gdzieś koło 2004-2005 przerodziło się to w naiwny optymizm o wiecznym wzroście i w 2006 widać pęknięcie bańki i spadek.
***
Einstein powiedział podobno kiedyś, że jeśli nie umie się czegoś wyjaśnić prosto to znaczy, że samemu do końca się tego nie rozumie.
Więc jak coś ja też do końca tego nie rozumiem na wystarczająco wysokim poziomie. Stąd ta rozwlekłość.