Wiem już, o co chodzi z niebem. Stan wiecznego szczęścia? Zastanówmy się na chwilę nad momentem śmierci.
Kiedy mózg umiera, w swoim ostatnim momencie wypełnia się endorfinami. Śmierć jest niezwykle ekstatyczna - dlatego też osoby, które przeżyły śmierć kliniczną opowiadają o niezwykłych doświadczeniach i przeżyciach. Pomyślmy jednak, co się dzieje, jeśli śmierć jednak jest ostateczna. Świadomość w takim modelu pochodzi z mózgu, który umiera. Z perspektywy świata zewnętrznego przestaje się istnieć. Ale z perspektywy własnej nie możesz przestać istnieć, bo razem z tobą przestaje istnieć twoja perspektywa. Twój mózg w ostatnim momencie wypełnia się endorfinami, czujesz ekstazę i uniesienie i wtedy umierasz. Czas dla ciebie przestaje płynąć. Jeśli czas nie płynie, to ten jeden moment - twój ostatni, wypełniony ekstazą moment - z twojej perspektywy jest równoznaczny z każdym następnym momentem. W jednym momencie wszystkie przyszłe momenty stają się jednym momentem. Cała wieczność zamknięta w jednej chwili. No właśnie, wieczność. Wieczność wypełniona niewyobrażalnym uczuciem ekstazy. Szczęściem.
Wróćmy jednak do nieba. Wieczne, niczym niezakłócone szczęście. Przez całą wieczność twoja świadomość znajduje się w jednym stanie. Jeden, ten sam stan umysłu. Ale przecież człowiek zawsze dąży do zmiany. Każdy stan zaczyna nas nużyć, coś co cieszy przestaje cieszyć gdy jest tego za dużo. Ulubiona potrawa zaczyna nas obrzydzać i jej smak wraca dopiero po czasie odstawienia. Nie jest to jednak wyłącznie cecha ludzka. Taką cechą mają wyłącznie organizmy żywe. Są definiowane przez swoją zmienność. Życie jest wieczną pogonią za zmianą. Tylko jeden rodzaj istoty jest niezmienny - martwa. Jeśli więc znajdziemy się w jednym stanie na wieczność, stracimy swą zmienność, będziemy więc martwi.
Już rozumiem. Niebo i śmierć to po prostu to samo, ubrane w inne słowa.