Właścicielka
Jest to wieżowiec, dosyć niewielki jak na standardy. Posiada dwadzieścia pięć pięter i należy do Donalda Carringtona, znanego biznesmena w mieście. Tutaj znajduje się siedziba jego firmy budowlanej. Jest to też poniekąd korporacja, która wykonuje różne zlecenia.
Właścicielka
Skwarek:
Po kilkunastu minutach dotarłeś do wejścia wieżowca, ochroniarz cię przepuścił. Trafiłeś do recepcji, za którą siedziała urodziwa brunetka, młoda.
Moderator
-Em.. Przepraszam? Jestem umówiony na spotkanie z panem Carringtonem.
Powiedział do recepcjonistki.
Właścicielka
Kobieta spojrzała na ciebie, lekko się uśmiechając. Szybko zajrzała w książkę leżącą obok niej.
- Pańskie imię i nazwisko? - Spytała.
Moderator
-Tony Vermonto
Szybko odpowiedział na pytanie.
Właścicielka
- Mhm... - Ona równie szybko odnalazła cię w swojej książeczce. - Ostatnie, dwudzieste piąte piętro. Proszę skorzystać z windy obok. - Wskazała na rzeczywiście znajdującą się obok recepcji windę.
Moderator
-Dziękuje.
Odpowiedział jej a następnie poszedł w stronę windy, wszedł do środka i wybrał dwudzieste piąte piętro.
Właścicielka
// lol //
Zrobiłeś to bez żadnych problemów, po paru, nudnych minutach w windzie zjawiłeś się na najwyższym piętrze. Byłeś w luksusowym pomieszczeniu. Na ścianach wisiały obrazy, na podłodze leżał długi dywan zrobiony z nieznanego ci materiału, lecz miał szkarłatny kolor. Na samym końcu pokoju było ogromne biurko, przy którym siedział na zacnym fotelu Donald Carrington, ubrany w biały garnitur i spodnie. Był to mężczyzna w średnim wieku. Posiadał niedbały zarost i krótkie, jasne włosy. Spojrzał na ciebie gdy wchodziłeś.
- Tony, jak mniemam?
Moderator
//dobrze, że nie tony kebaronto
-Tak, panie Carrington. Muszę przyznać, że nie oszczędza pan pieniędzy na dekoratorów wnętrz. Pewnie dzięki panu już niejeden kupił sobie sportowy samochód. Ale wydaje mi się, że będzie lepiej jeżeli przejdziemy do interesów..
Właścicielka
- Od razu do rzeczy, hm? Dobrze, dobrze. Widzę, że mamy wspólnych znajomych. - Biznesmen wstał z fotela i przechadzał się podczas biurka, powoli. - A więc czym zawdzięczam twoją wizytę? - Zapytał.
Moderator
- Cóż panie Carrington... Szczerze mówiąc moim powodem jest najzwyklejsza chęć zarobienia "kilku" dolarów i pozyskania dosyć wpływowego "przyjaciela". Mam nadzieję, że pan nadąża o czym mówię? No i potrzebuję także rady związanej z zakupem magazynu lub większego budynku.
Właścicielka
- Przyjaciela, mówisz? Zawsze mówię, trzymaj swoich przyjaciół i wrogów bogatych a potem poczekaj, żeby dowiedzieć się kto jest którym. - Zarechotał przez chwilę. - Znasz się na broni, wiesz jak strzelać? - Spytał już poważnie.
Moderator
- Oczywiście, że się znam na broni. Gdyby nie to.. to raczej przyszedłbym szukać pracy na budowli jakiegoś budynku, którym będzie pan zarządzał niż rozmawiał z panem na osobności.
Właścicielka
- Słuszna uwaga. Możliwe, że przydasz mi się do czegoś. Jak mniemam, trochę ryzyka cię nie przestraszy?
Moderator
- Nie da się zarobić pieniędzy bez ryzyka, poza tym... Życie byłoby nudne bez ryzyka, panie Carrington. Więc o co chodzi? Ktoś panu przeszkadza? Listonosz wrzucił o jeden podatek za dużo?
Właścicielka
- Niezupełnie. Pewien człowiek znajduje się w posiadaniu niewygodnych dla mnie dokumentów. Nazywa się Aaron Pierce, mieszka przy South Beach, dom numer 49. Nastrasz go, rozwal mu samochód czy co tam chcesz. Najważniejsze, żeby pozbył się tego co ma. Ewentualnie możesz się tam włamać i po cichu zabrać to co ma. Ale nie mam pojęcia gdzie mógł to schować. Tylko pod żadnym pozorem go nie możesz zabić, zrozumiano? Mam nadzieję, że się rozumiemy panie Montana. - Ponownie usiadł na fotelu, poważnie wpatrując się w ciebie.
Moderator
- Oczywiście, żadnych trupów. O zapłacie porozmawiamy po zakończeniu roboty, tak?
Właścicielka
- Tak, tak. Nie daję zaliczek. Ale o zapłatę nie musisz się martwić. Dotrzymuję słowa. - Mężczyzna sięgnął po jakieś papiery na biurku i zaczął z nich czytać, zapewne już dając ci wyjść.
Moderator
- Zatem do widzenia.
Powiedział i wyszedł z gabinetu, skierował się w stronę windy a następnie wszedł do niej, i wybrał parter. Wyszedł z budynku Carringtona i poszedł pod wskazany adres, aby porozmawiać z panem Aaronem.
Właścicielka
// Zmiana tematu. Zacznę.//