Kosmopolityzm i internacjonalizm

Avatar RudyRydz
Jeżeli państwo istnieje by zapewniać ogólnie pojęte prawa i warunki swoim obwatelom, a równocześnie jest przez tych obwateli współtworzone, tworząc układ wzajemnych korzyści, który można nazwać protokooperacją, to jaki sens ma likwidacja tego tworu i czy ludzi pragnących, z racji korzystania z dobroci istnienia państwa przy jednoczesnym dążeniu do zniszczenia go można nazwać uczciwymi?

Avatar CzarnyGoniec
Super temat.

Ja bym postawił pytanie, czy instytucje ponadpaństwowe nie zaspokajałyby lepiej tych warunków?

Trudno rozpatrzyć każdy przykład, bo są na pewno takie, które lepiej spełnia państwo i takie, które lepiej spełniają organizacje ponadnarodowe. Do tych drugich z pewnością należą takie kwestie, jak walka z globalnym ociepleniem, czy zanieczyszczeniem środowiska.

Avatar Nanook
Wydaje mi się, że kosmopolici nie odrzucają kooperacji samej w sobie, a jedynie przenoszą ją na wyższą skalę. Tzn. dążą do powstania rządu światowego, które będzie tym samym czym obecne jest państwo tylko, że na większą skalę.
Popatrz na Stany Zjednoczone Ameryki: poszczególne stany zgodziły się na wyzbycie się swojej suwerennej podmiotowości (państwowości) i stworzenie w zamian wyższego rządu ponadstanowego. A jednak nie było to równoznaczne z „likwidacją tego tworu [stanu] i dążeniu do zniszczenia go”.

Avatar RudyRydz
Jednak człowiek urodzony w danym państwie, dajmy na to: Polsce od urodzenia korzystający z wszelkich swobód obwatelskich jak wolność słowa, bezpieczeństwo publiczne itd. żyje w swego rodzaju szantażu, nazwijmy go moralnym. Ma nieoceniony dług w stosunku do państwa, właśnie za prawa jakie jemu ono gwarantuje, który spłaca całe życie wypełniając w stosunku do niego obowiązki. Jednym z nich jest właśnie dbanie o to państwo. Konkludując, kosmopolici próbujący przenieść zależności na wyższy poziom odrzucają ten obowiązek, na rzecz przyszłego superpaństwa, co w tej chwili pozbawia ich podztaw moralnych.

Na przykładzie:
Wojtuś nie posprząta pokoju zgodnie z poleceniem mamy, bo w przyszłości planuje sprzątać cały dom.

Avatar Ether
ch**owy przykład.

Jako osoba, która korzystała z "dobrodziejstw" państwa i opuściła je prawie zaraz po tym jak osiągnąłem pełnoletność czyli nie spłaciłem "długu" pracując, a także nie zamierzam wracać - tracę prawo do moralności polskiej tak samo, jak dokonując apostazji traci się prawo do moralności chrześcijańskiej?

Uważam się za kosmopolitę głównie dlatego, że jest mi to na rękę. Tutaj mam lepszą edukację (zarówno patrząc na rankingi jak i na jej wartość), mój tytuł będzie więcej znaczył od waszego, plus będzie świadectwem znajomości języka, co jest ważne dla emigranckiego śmiecia. No i pensja jest lepsza. Jeśli moje możliwości pozwolą (takie jak znajomość języka) - przeprowadzę się tam, gdzie będzie lepiej.

Edit. no i tradycyjny cytacik:
`Nie jestem Polakiem, tu się tylko urodziłem, a że mówię tym jezykiem to kwestia wychowania.`

Avatar Nanook
RudyRydz pisze:
Jednak człowiek urodzony w danym państwie, dajmy na to: Polsce od urodzenia korzystający z wszelkich swobód obwatelskich jak wolność słowa, bezpieczeństwo publiczne itd. żyje w swego rodzaju szantażu, nazwijmy go moralnym. Ma nieoceniony dług w stosunku do państwa, właśnie za prawa jakie jemu ono gwarantuje, który spłaca całe życie wypełniając w stosunku do niego obowiązki. Jednym z nich jest właśnie dbanie o to państwo. Konkludując, kosmopolici próbujący przenieść zależności na wyższy poziom odrzucają ten obowiązek, na rzecz przyszłego superpaństwa, co w tej chwili pozbawia ich podztaw moralnych.

Na przykładzie:
Wojtuś nie posprząta pokoju zgodnie z poleceniem mamy, bo w przyszłości planuje sprzątać cały dom.



Rozumiem o co ci chodzi, przykład z Wojtusiem ciekawy (myślę, że wielu kosmopolitów chętnie by się nazwało takim idealistycznym Wojtusiem, który chce wysprzątać cały dom, bo wszystkie pokoje są dla niego tak samo ważne) aczkolwiek kosmopolita mógłby ci odpowiedzieć - wolność słowa, wolność do życia to wszystko są prawa człowieka wynikające nie z czyjegoś obywatelstwa a z człowieczeństwa. Tak że nie mam żadnego długu wobec państwa, a jeżeli już to wobec człowieczeństwa jako całości.

Avatar RudyRydz
To dla Ethera.
Łopatologicznie.
Przebywasz poza terenem Polski. Nie korzystasz z części, czy nawet większości przysługujących ci jako polskiemu obwatelowi praw. Nie musi chronić cię Polska Policja, nie uczęszczasz do polskich uczelni, nie obciążasz polskiego systemu emerytalnego. Dług, czy zależność nie istnieje w całości od urodzenia, źle się wysłowiłem. Pojawia się i rośnie z czasem korzystania z powyższego.

Jednak mimo to nadal zależność w swego rodzaju formie istnieje. W życiorysie nie pominiesz miejsca urodzenia, czy samego obwatelstwa. Przysługuje ci polski paszport i pomoc konsulów na całym świecie. Może nie obchodzi cię Polska, ale Polskę obchodzisz bardzo.

Avatar RudyRydz
Natomiast Nanooku, w wielu miejscach na świecie prawa człowieka nie są respektowane, Koreańczykom, Chińczykom czy Kongijczykom i dziesiątkom innych narodów człowieczeństwo nie jest w stanie zapewnić godnego życia, jedzenia, dachu nad głową, wolności słowa, także my Polsce, jako państwu, a nie człowieczeństwu, zawdzięczamy bardzo wiele.

Avatar Nanook
RudyRydz pisze:
Natomiast Nanooku, w wielu miejscach na świecie prawa człowieka nie są respektowane, Koreańczykom, Chińczykom czy Kongijczykom i dziesiątkom innych narodów człowieczeństwo nie jest w stanie zapewnić godnego życia, jedzenia, dachu nad głową, wolności słowa, także my Polsce, jako państwu, a nie człowieczeństwu, zawdzięczamy bardzo wiele.


Stan, w którym prawa człowieka nie są respektowane jest stanem anormalnym. Nie jesteś dłużny ojcu tego, że cię nie bił w dzieciństwie.



Jedyne co zawdzięczamy państwu to np. opiekę konsularną, którą już wymieniłeś oraz wszelkie aspekty społeczne, na które idą nasze podatki.

Avatar
Konto usunięte
No dobrze, lecz czy wielkie światowe państwo nie jest w stanie tego zapewnić?

Avatar RudyRydz
W takim razie dlaczego występuje zjawisko przywiązania do ojca nawet w rodzinach, którch nie stać na, dajmy na to zabawkę, czyli te nadprogramowe rzeczy które powinien dostawać syn za dobre zachowanie i stopnie w szkole, czytaj podatki. Porzucając metafory, czy nie odczuwasz choćby minimalnego przywiązania do Polski, jeżeli nie wynikającego z patriotyzmu, to z zwykłego poczucia moralności i honoru, bo mam nadzieję, iż udowodniłem, że jest to sprawa moralności.

Inna sytuacja to twoja ocena ,,normalności", pragnę zauważyć, że dla Murzyna w Togo stan niedorzywienia jest normą.Dla niego to całkowicie normalne, chociaż ciebie może szokować.

PS. Wybaczcie, łóżko wzywa, mam nadzieję dokończyć tę dyskusję jutro.

Avatar CzarnyGoniec
Nanook pisze:
Stan, w którym prawa człowieka nie są respektowane jest stanem anormalnym. Nie jesteś dłużny ojcu tego, że cię nie bił w dzieciństwie.
W suumie no niby taak
Ale z drugiej strony no jednak co innego, że chcielibyśmy, żeby to był stan anormalny, a co innego, że jednak nie do końca jest to stan anormalny w znaczeniu "niepowszechny".

Czy gdyby powszechne było, że ojcowie biją swoje dzieci to "nie-bicie" byłoby powodem do wdzięczności?

Avatar Nanook
RudyRydz pisze:
W takim razie dlaczego występuje zjawisko przywiązania do ojca nawet w rodzinach, którch nie stać na, dajmy na to zabawkę, czyli te nadprogramowe rzeczy które powinien dostawać syn za dobre zachowanie i stopnie w szkole, czytaj podatki.


Biologia. Tzn. przyznaję, że nie mam pojęcia jak to dokładnie działa, ale z tego co wiem czujemy przywiązanie nawet do rodziców, którzy nas dręczyli, bo taka jest po prostu psychologia człowieka. Tu już Goniec będzie musiał mnie wyręczyć. Ale wydaje mi się, że jest to pytanie niezwiązane z tematem i podchodzi pod kwestię biologii człowieka, bo genów z własnym państwem z tego co wiem nie posiadamy.

Porzucając metafory, czy nie odczuwasz choćby minimalnego przywiązania do Polski, jeżeli nie wynikającego z patriotyzmu, to z zwykłego poczucia moralności i honoru, bo mam nadzieję, iż udowodniłem, że jest to sprawa moralności.


Ale ja jestem patriotą.


Inna sytuacja to twoja ocena ,,normalności", pragnę zauważyć, że dla Murzyna w Togo stan niedorzywienia jest normą.


Nie jest to normą w znaczeniu międzynarodowym. Nie popadajmy w skrajny subiektywizm. Istnieje coś takiego jak prawa człowieka wielokrotnie potwierdzane i rozszerzane w wielu traktatach. Powszechną deklarację praw człowieka podpisało każde państwo, dlatego owszem, stan, w którym prawa człowieka są w jakimś miejscu łamane jest stanem anormalnym.



Dobrej nocy

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Ja bym powiedział, że kiedy już analizujesz biologiczne mechanizmy w ideologii, to powinno się przede wszystkim ocenić, czy dana cecha jest dalej aktualna. Jak dla mnie w dzisiejszych czasach przywiązanie do rodziny staję się pomału bardziej wadą niż zaletą. Rodzina nie musi się już trzymać w kupie, by jakoś przetrwać, ale nadal przez naturalne mechanizmy będziesz czuł presję wywieraną na tobie i będziesz się liczył z ich opinią.

Nie każdy może ma tak słabą rodzinę by mu to jakoś mocno szkodziło, ale plusy zaczynają pomału znikać, a minusy zostają.

Avatar Ether
Bardziej chodziło mi o to, że ja wykorzystałem od państwa darmową edukację, służbę zdrowia, itd. nie dając nic w zamian, bo wyjechałem i nie mam jak tego spłacić. To o czym mówisz jest o tyle "sprytnie" przemyślanym mechanizmem, że za wszystkie w/w oddasz w podatkach.

No nie pominę. Ale za parę lat mogę ubiegać się o obywatelstwo brytyjskie. Do tego wystarczy, że ożenię się z dziołchą z interesującego mnie kraju. Z paszportu korzystam - dzięki temu mam krótszą kolejkę na lotnisku. :')

Polska mnie nie obchodzi - jedynie będę wracał co jakiś czas z szacunku do rodziców, aby móc ich odwiedzić. A Polska się mną interesuje tylko po to, by móc wpisywać mnie do statystyk, które mocno im zje**łem wyjeżdzając i podatkami, od których się wymigałem.

Avatar
Konto usunięte
Ether pisze:
Polska mnie nie obchodzi - jedynie będę wracał co jakiś czas z szacunku do rodziców, aby móc ich odwiedzić. A Polska się mną interesuje tylko po to, by móc wpisywać mnie do statystyk, które mocno im zje**łem wyjeżdzając i podatkami, od których się wymigałem.


[darcie pi**y w języku narodowców]

Avatar RudyRydz
Wróciłem.

Sorry, ale nazbierało się trochę komentarzy, nie będę się więc zbytnio rozpisywał.
Nanooku, jako więź miałem na myśli ten dług, którego spłacania nie można ograniczać do płacenia podatków, choć jest to jeden z ważniejszych obowiązków. Przecież wszystkie prawa przysługują ci jako obwatelowi, nie zaś płatnikowi, i ograniczanie obowiązków tylko do płacenia jest, moim zdaniem, niepoprawne. Coś na zasadzie proporcjonalności: korzystasz ze wszystkich praw? Spełniaj też wszystkie obowiązki. I, jak kolwiek to nie zabrzmi, musisz to robić ze względu na swoje poczucie godności i moralności. To naturalny stan człowieka, i próbę wyrwania się z niego, ,,bo nic nie może mówić mi co mam robić" , porównałbym do niechęci wobec, dajmy na to, mrugania. Musisz to robić, choć nie ze względu na honor, lecz swoje oczy. Ale zasada to sama.

Inna sprawa to przykład ojca który przytoczyłem powyżej. Goniec już wcześniej zauważył wariant w którym większość ojców biłaby swoje dzieci. Ma to odzwierciedlenie w rzeczywistości, większość krajów na świecie ma ,mniej lub bardziej, ale gorsze warunki od polskich. Toteż można uznać ten wariant za normalny, także na arenie międzynarodowej.

Znawco, polemizowałbym nad obalaniem podztawowej komórki społecznej, ale na innym temacie, wybacz.

I dla Ethera.
Nie mam ci za złe tak rzeczowego podejścia, nie mniej wydaje mi się iż nie zdołam cię przekonać do, no cóż, niczego. Lub może jesteś w stanie zmienić zdanie pod logiczną argumentacją?

Jednak się trochę rozpisałem :)

Avatar pan_hejter
Nanook pisze:
Nie jest to normą w znaczeniu międzynarodowym. Nie popadajmy w skrajny subiektywizm. Istnieje coś takiego jak prawa człowieka wielokrotnie potwierdzane i rozszerzane w wielu traktatach. Powszechną deklarację praw człowieka podpisało każde państwo, dlatego owszem, stan, w którym prawa człowieka są w jakimś miejscu łamane jest stanem anormalnym.


Tu bym się kłócił to że jakaś grupa ludzi stworzyła sobię grupę praw i nazwala je standardem, nie oznacza że te prawa w obiektywnym podejściu nim są. Bo co z krajami które tych praw nie są w stanie zapewnić, a są takie. Albo sobie te prawa od czasu do czasu omijają. A ONZ tylko warczy sobie pod nosem, bo właściwie tylko tyle może, w obawie przed dużym kontfliktem. W końcu organizacji dążącej do pokoju nie wypada rozpocząć kolejnej wojny światowej.

Avatar opliko95
Zacznę od tego, że przynajmniej na początku mylisz kosmopolityzm z anarchizmem...
I tu chyba jest problem.
Kosmopolityzm nie postuluje by porzucić opiekę państwa, a by stworzyć jedno wielkie państwo obejmujące cały świat...
Nie porzucamy policji - po prostu zamiast polskiej chroni nas światowa.
Nie porzucamy systemu emerytalnego - po prostu zamiast polskiego mamy światowy
i tak dalej.

Takie państwo ma swoje problemy, ale większość z nich jest co najwyżej powiększonymi problemami państw.
Kwestia języków: są państwa, w których korzysta się z wielu języków i jakoś sobie radzą. Angielski staje się językiem światowym, bo choć ma mniej użytkowników niż Chiński, nie powinieneś mieć dużego problemu znaleźć kogoś rozumiejącego ten język na całym świecie. A sytuacja raczej tylko się poprawi.
Różnice kulturowe: też występują w ramach państw, są sposoby na radzenie sobie z tym, choć oczywiście nie ma uniwersalnie dobrego rozwiązania...

RudyRydz pisze:
Wojtuś nie posprząta pokoju zgodnie z poleceniem mamy, bo w przyszłości planuje sprzątać cały dom
Ale to już tak działa :)
Państwo nie jest najmniejszą jednostką w której dbamy tylko o siebie - najmniejszą była by jedna osoba, później rodzina, grupa najbliższych znajomych, bliska okolica (np. osiedle), wieś/miasto, gmina, powiat, województwo i dopiero państwo. Jako kosmopolita chcę do tego dodać jeden stopień wyżej - rząd światowy.
I tak my mamy już coś podobnego, Unię Europejską. Po prostu jako kosmopolita chciałbym by była bliższa państwu i obejmowała większy teren niż Europa.

To jak to sobie wyobrażam to właśnie strukturę bliską USA - czyli jeden centralny rząd i stany, które mają sporą autonomię, ale podlegają rządowi. Najważniejsze rzeczy które to oznacza dla zwykłego obywatela: jedna waluta, możliwość swobodnego przechodzenia przez granice, czy możliwość odwoływania się od decyzji sądów lokalnych do sądu najwyższego (czyli tak jak u nas, tylko sąd ponad poziomem obecnych państw).
Jako kosmopolita nie uważam konceptu państwa za jakkolwiek zły, a w obecnej formie zwyczajnie przestarzały. Podróże między państwami są obecnie proste i tanie, a do tego dzięki internetowi w zasadzie jesteśmy cały czas połączeni z całym światem. Tak jak budowaliśmy na miastach i wsiach rząd państwowy, tak możemy na państwach zbudować światowy.

Avatar RudyRydz
Podzielmy więc kosmopolitów na federacyjnych i anarchistów. Mam nadzieję, iż każdy zdaje sobię sprawę z wadliwości koncepcjii anarchistycznej, przejdźmy więc do koncepcji federacyjnej. Nie rozwiązuje ona jednak problemów które koncepcja anarchistyczna i kosmopolityzm w ogóle ma rozwiązywać. Nadal będą istniały spory między członkami, nawet w USA istnieją konflikty między poszczególnymi stanami, mieli już z tego powodu nawet wojnę domową. Podróże z paszportami i kontrola graniczna są o wiele bezpieczniejszym rozwiązaniem niż ogólnoświatowa strefa Schengen, a język angielski jest i pozostanie tylko pomocniczym środkiem komunikacji. Ogólnoświatowy rząd to z kolei niemożliwa biurokracja i groźba władania biedniejszymi regionami przez bogatrze, większe rejony, podział terytorialny będzie musiał być zachowany, ze względu na efektywność zarządzania.

Moim zdaniem obie koncepcje mają więcej wad niż zalet, a utrzymanie teraźniejszej rzeczywistość, czy nawet zwiększenie samodzielności to lepszy wybór, ale to tylko opinia rudego.

Avatar Ether
Eno, ja wolę anarchistyczną!

Avatar opliko95
RudyRydz pisze:
Nadal będą istniały spory między członkami, nawet w USA istnieją konflikty między poszczególnymi stanami, mieli już z tego powodu nawet wojnę domową.
Tak, w XIX wieku. Od tamtego czasu nie było żadnego incydentu tego typu w USA, który by spowodował więcej niż kilkadziesiąt śmierci. Terroryzm już zbiera więcej ofiar niż bunty w USA.
Masz jedno takie wydarzenie, w porównaniu do masy wojen między państwami i nawet kilku wojen domowych w innych państwach...
Jak dla mnie USA wypada tu dość dobrze.

Przypomnę: ja mówię, że koncepcja państw takich jak teraz jest przestarzała m.in. przez wynalazki XX wieku, które sprawiły, że możliwe jest szybkie przemieszczanie się między państwami, a także natychmiastowy kontakt z ludźmi po drugiej stronie globu... Wiem, że taka koncepcja nie zadziałała by w XIX wieku.


RudyRydz pisze:
Podróże z paszportami i kontrola graniczna są o wiele bezpieczniejszym rozwiązaniem niż ogólnoświatowa strefa Schengen
To tylko jeśli przyjmujemy istnienie znacznych obszarów na których prawo nie jest właściwe (w naszym sensie) lub odpowiednio egzekwowane. Jest to omijanie problemu - tam jest źle, więc nie pozwólmy by to zło przeszło do nas, zamiast je naprawiać.
RudyRydz pisze:
a język angielski jest i pozostanie tylko pomocniczym środkiem komunikacji.
Dlaczego tak uważasz? Elementy języka angielskiego wchodzą do dużej ilości języków, do tego młodsze pokolenia dzięki internetowi mają nieraz od dzieciństwa kontakt z tym językiem.
Do tego bariera wejścia do angielskiego się zmniejsza. Nie tylko przez ekspozycję, ale zmiany w języku. Wiele osób już uważa, że amerykański angielski jest znacznie prostszy od angielskiego, a z czasem przez użytkowanie języka przez coraz większą ilość osób dla których nie jest to główny język, będzie się stawał jeszcze prostszy.
Warto tu dodać, że angielski jest językiem deskryptywnym - więc to, co jest używane jest poprawne, bo nie ma żadnego autorytetu w sprawie języka (słowniki opisują tylko to, czego się używa, a nie dyktują co jest na 100% poprawne).

RudyRydz pisze:
Ogólnoświatowy rząd to z kolei niemożliwa biurokracja
To w zasadzie da się znacznie uprościć technologią. Ponieważ ewentualne globalne państwo raczej zaczęło by się od bogatych państw, stworzenie porządnego systemu problemem pod względem finansowym i zasobów (tj. umysłowych głównie) nie będzie... Jest trochę nowych pomysłów na walkę z biurokracją, więc sposoby mogą się znaleźć. To samo można w końcu powiedzieć o zwykłym państwie - bez walki z biurokracją, wpadną w niemożliwą biurokrację.
RudyRydz pisze:
i groźba władania biedniejszymi regionami przez bogatrze, większe rejony
To też jedynie powiększone zagrożenie normalnych państw. Tam też masz biedniejsze i bogatsze regiony. Czy ktoś narzeka, że Mazowieckie, czy Wielkopolskie włada Świętokrzyskim?
RudyRydz pisze:
podział terytorialny będzie musiał być zachowany, ze względu na efektywność zarządzania.
No cóż - tak. Dlatego mówię o stanach. Bo to pozwala na efektywne zarządzanie, dając pewną autonomię tym regionom. Ja po prostu chciałbym do tego centralny rząd stojący nad tym podziałem :)

Avatar RudyRydz
Jeśli uważasz, że wynalezienie faksu, internetu czy silnika odrzutowego sprawiło,iż niezależne państwa są przestarzałe, to spoko, tylko brzmi to trochę głupawo.

Jeśli chodzi o prawo, to idea polegająca wprowadzeniu wszędzie naszych przepisów, czyli ujednoliceniu ich na całym świecie to... Pomyśl przez chwilę. Prawo musi być adekwatne, odpowiadać warunkom, tj.mentalności ludzi, warunkom gospodarczym, drogowym itd., na danym terytorium. W USA broń i handel nią może być legalny, a w Polsce już niekoniecznie. I w takim wypadku, i w setkach innych granic i ich kontroli nie unikniesz. Bo co się stanie jak Amerykanin ze strzelbą wprowadzi się do Polski i będzie chciał ją sprzedać?

Jeśli chodzi o języki, to nie ma szans na wprowadzenie języka ponadnarodowego jakim jest angielski właśnie przez jego deskryptywność. Po pewnym czasie zaczną powstawać gwary, odmiany środowiskowe i zawodowe. I uwarunkowane jest to milionami rzeczy. Od warunków przyrodniczych(wilgotność powietrza itp.), przez predyspozycje biologiczne, aż do mentalności ludzi się nim posługujących. Tak powstały języki i tak działa ewolucja.

Dobra, teraz porównywanie województw do stanów. W USA kongresmeni startują z ramienia stanów. Pan Morgan z Kaliforni. Przy czym im więcej ludności ma stan, tym więcej reprezentantów posiada. Pan Morgan z Kaliforni i 40 innych walczy o lepszy byt dla Kaliforni. Andrew z Utah nie może zagłosować na pana Morgana. Fizycznie. W podobny sposób działa parlament UE. Każdy członek ma narzuconą liczbę reprezentantów. A w Polsce już nie. U nas pan Mirek ze Śląska może zagłosować na pana Jana z Świętokrzyskiego. Nie istnieje więc groźba wyzysku. A w USA czy UE już tak. Piszesz, za przeproszeniem, od rzeczy.



Jeżeli wynalazłeś też sposób zarządzania milionami terabajtów danych drogą elektroniczną, to radzę szybko biec do urzędu patentowego :)

Avatar Nanook
pan_hejter pisze:
Tu bym się kłócił to że jakaś grupa ludzi stworzyła sobię grupę praw i nazwala je standardem, nie oznacza że te prawa w obiektywnym podejściu nim są. Bo co z krajami które tych praw nie są w stanie zapewnić, a są takie. Albo sobie te prawa od czasu do czasu omijają. A ONZ tylko warczy sobie pod nosem, bo właściwie tylko tyle może, w obawie przed dużym kontfliktem. W końcu organizacji dążącej do pokoju nie wypada rozpocząć kolejnej wojny światowej.



Pośrednio odpowiedź też do rydza:


Powszechna deklaracja o prawach człowieka została przyjęta przez wszystkie państwa. Każde państwo uznało za standard, za sytuację normalną taką sytuację, w której praw człowieka się nie łamie.
Wracając do przykładu o ojcach bijących dzieci. Jeżeli na jakimś osiedlu wszyscy ojcowie spikną się i otwarcie zadeklarują „W moim domu nie będę bił swoich dzieci, nie będzie to normalne, standardem ma być nie tylko w moim domu, ale tez na całym osiedlu niebicie dzieci” to nawet jak 90% ojców będzie biło swoje dzieci będzie to odbiegało od ustalonego standardu, czyli będzie to anormalne.



Jeżeli ten temat został poruszony jakoś w kolejnych postach to z góry przepraszam, ale nie miałem czasu tego przeczytać.

Avatar RudyRydz
No to w takim wypadku deklaracja będzie nic nie wartym świstkiem, bo każdy ojciec zdaje sobię sprawę co dzieje się w cudzym domu. To od ojca zależy, czy będzie nas bił, więc jeśli nas nie bije, to powinniśmy być mu wdzięczni za niepoddawanie się trendom wychowawczym.

Avatar opliko95
RudyRydz pisze:
Jeśli uważasz, że wynalezienie faksu, internetu czy silnika odrzutowego sprawiło ,iż niezależne państwa są przestarzałe, to spoko, tylko brzmi to trochę głupawo.
Dla ciebie może to brzmieć głupawo, bo nie zastanowiłeś się jak takie "proste" wynalazki wpłynęły na ludzi, ekonomię, cały świat.
To jakby powiedzieć, że głupawo brzmi to, że rozwinięcie rolnictwa i rozwój rzemieślnictwa sprawiły, że życie koczownicze stało się przestarzałe.
Albo że głupawo brzmi, że wynalezienie druku sprawiło, że olbrzymie ceny książek stały się przestarzałe.
No, ale rzeczywiście to nie jedyne czynniki, choć jedne z głównych.
Konflikty między państwami są coraz rzadsze - nie mamy obecnie w zasadzie żadnej wojny między państwami, a jedynie wojny cywilne - a współpraca międzynarodowa jest coraz lepsza. Jest coraz więcej międzynarodowych firm, a bariera wyjścia z rynku krajowego na kontynentalny (szczególnie w Europie) i światowy jest w porównaniu z przeszłością śmiesznie niska.
Wystarczy tłumaczenie na angielski by zyskać zupełny dostęp do USA, UK, Kanady, Indii i wielu innych państw, a klientów pewnie - tylko z angielską stroną - można tak znaleźć w jeszcze całej masie innych państw, przez właśnie wszechobecność angielskiego.
Internet sprawił, że opinie o różnych rzeczach można dostać natychmiastowo, a do tego z całego świata. A także natychmiastowo całemu światu przekazać jakieś informacje. To jest olbrzymia zmiana z perspektywy w zasadzie każdego - ludzi, firm, rządów.
No, ale mógłbym tak pisać długo. W skrócie - tak, niezależnie od tego, co uważasz za głupawe (nic mi do tego - dla niektórych pomysł, że Ziemia jest kulą [no, geoidą] jest głupawy :), ja uważam że to jest jak najbardziej prawda.
RudyRydz pisze:
Jeśli chodzi o prawo, to idea polegająca wprowadzeniu wszędzie naszych przepisów, czyli ujednoliceniu ich na całym świecie to... Pomyśl przez chwilę. Prawo musi być adekwatne, odpowiadać warunkom, tj.mentalności ludzi, warunkom gospodarczym, drogowym itd., na danym terytorium.
Err... Tak, dlatego nie postuluję o jedno państwo bez żadnego podziału niżej. W USA każdy stan ma dość sporą dowolność w dostosowywaniu prawa do do swoich warunków. Są jednak prawa które po prostu powinny być uniwersalne. Uniwersalne podatki są moim zdaniem jak najbardziej sensowne - bo dobry system podatkowy nie będzie przecież zabierał biednym tak, by nie mieli na życie. Uniwersalna waluta tak samo - bo w zasadzie jaka jest wada poza tym, że państwo nie ma nad nią kontroli? Uniwersalne prawa jeśli chodzi o ekologię są obecnie BARDZO potrzebne. I znowu: mógłbym tak długo.
RudyRydz pisze:
W USA broń i handel nią może być legalny, a w Polsce już niekoniecznie. I w takim wypadku, i w setkach innych granic i ich kontroli nie unikniesz. Bo co się stanie jak Amerykanin ze strzelbą wprowadzi się do Polski i będzie chciał ją sprzedać?
Ale te różnice się zmniejszają. Jak myślisz - dlaczego obecnie dyskusja o prawach związanych z bronią jest tak znacząca w USA? Jednym z powodów z pewnością jest wpływ reszty świata.
Lepszym przykładem była by chyba Szwajcaria, ale tutaj powodem do pozwolenia na broń jest fakt, że duża część obywateli była w wojsku przez potrzebę zagwarantowania obrony temu państwu - bez tego już dawno by zniknęło z map (bo to byłby prosty i łakomy kąsek. Bogate, małe państwo).
Teraz zaczyna to jednak mieć coraz mniej sensu i spodziewam się, że za jakiś czas zrezygnuje się tam z obowiązkowej służby wojskowej, a z tym pewnie powoli zacznie zanikać to przywiązanie do broni.
W większości innych regionów ilość broni wynika z problemów lokalnych.
RudyRydz pisze:
Jeśli chodzi o języki, to nie ma szans na wprowadzenie języka ponadnarodowego jakim jest angielski właśnie przez jego deskryptywność. Po pewnym czasie zaczną powstawać gwary, odmiany środowiskowe i zawodowe. I uwarunkowane jest to milionami rzeczy. Od warunków przyrodniczych(wilgotność powietrza itp.), przez predyspozycje biologiczne, aż do mentalności ludzi się nim posługujących. Tak powstały języki i tak działa ewolucja.
O popatrz, a jakoś Polacy się dogadują... Magia...
Anglicy z Amerykanami też.
Nawet z hindusami!
Tu znowu wchodzi internet: utrudnia i spowalnia formowanie się gwar, faworyzując globalne zmiany tym, że takie lokalne zmiany są od razu widoczne dla całego świata.
Na pewno powstaną jakieś dialekty, ale nie będą one się różnić na tyle, by były niezrozumiałe dla osób z innych państw. Bo będą powstawać przy utrzymywaniu stałego kontaktu z tymi osobami.
RudyRydz pisze:
Dobra, teraz porównywanie województw do stanów. W USA kongresmeni startują z ramienia stanów. Pan Morgan z Kaliforni. Przy czym im więcej ludności ma stan, tym więcej reprezentantów posiada. Pan Morgan z Kaliforni i 40 innych walczy o lepszy byt dla Kaliforni. Andrew z Utah nie może zagłosować na pana Morgana. Fizycznie. W podobny sposób działa parlament UE. Gdy członek ma narzuconą liczbę reprezentantów. A w Polsce już nie. U nas pan Mirek ze Śląska może zagłosować na pana Jana z Świętokrzyskiego. Nie istnieje więc groźba wyzysku. A w USA czy UE już tak. Piszesz, za przeproszeniem, od rzeczy.
Dobra, czy słyszałeś na narzekania, że Maryland, Alaska, albo Kalifornia rządzą i wyzyskują Nowy Meksyk, Missisipi czy Georgię?
Bo ja wciąż nie.
Ba! W USA problemem jest to, że mniejsze stany mają zbyt dużo władzy przez podział władzy. Tj. przydział reprezentantów sprawia, że głos 1 osoby w małym stanie jest wart więcej niż 1 osoby w stanie o dużej populacji. Zupełna odwrotność twojego problemu.
RudyRydz pisze:
Jeżeli wynalazłeś też sposób zarządzania milionami terabajtów danych drogą elektroniczną, to radzę szybko biec do urzędu patentowego :)
Nie zdążyłem. Już dawno zrobili to ludzie znacznie inteligentniejsi ode mnie.
Być może scrollując przez jakieś artykuły, albo w telewizji czy gdzieś usłyszałeś hasło (które przez marketingowców trochę zatraciło znaczenie, będąc po prostu kolejnym buzzwordem) Big Data. To termin odnoszący się do sposobów zarządzania zbiorami danych o wielkości od kilkunastu terabajtów, do kilku eksabajtów.
Firmy takie jak Google, Amazon, czy Microsoft już teraz muszą zarządzać milionami terabajtów danych. I to mówię serio o milionach - szacunki sprzed kilku lat stawiały google na poziomie jakoś 10 eksabajtów. W działających dyskach twardych, czyli nie licząc "cold storage". Od tamtego czasu mogło to się znacznie zwiększyć.
Ba! Nawet rządy już się bawią z milionami terabajtów. NSA kilka lat temu wybudowało serwerownie która ponoć może pomieścić kilkanaście eksabajtów.

Więc... Punkt nieaktualny :) Od kilku dobrych lat.

Avatar RudyRydz
Dobra, punktujemy jeszcze raz.

Zauwarzyłeś, że twoje ,,prymitywne przykłady" odoszą się tylko do gospodarki, a nie polityki? Oczywiście to prawda, że rozwój rolnictwa wyparł zbieractwo, nie znaczy to jednak, iż razem z nim odszedł system wodzowski.
Brak konfliktów w narodowym świecie? Nie możliwe, przecież kosmopolityzm ma je dopiero zlikwidować, razem z narodami. :)
Bariera wyjścia firmy na rynek ogólnoświatowy? W skali wieków istotnie zmalała, lecz teraz rośnie przez tworzenie się korporacji które przejmują mniejsze podmioty działając odstraszająco.
Opinie z całego świata? Przecież coś, co w Anglii zarobiło krocie u nas może całkowicie się nie przyjąć, patrz tablety.

Uniwersalna waluta? Prosi się o kryzys. Uniwersalne podatki? Zero dostosowania do czegokolwiek, wszyscy na tym stracą, i obwatele, i światowe państwo. W Polsce nie przyjął by się taki sam % podatku jak w Anglii.

Oczywiście, że świat dąży podziału i wykwalifikowania, nie zaś unifikacji. Dobrym przykładem jest tu zawód żołnierza, policjanta, strażnika, stróża i kogośtam jeszcze którego w przeszłości nazwano by wojem. I tacy ktosie mają większe predyspozycje do używania broni, niż lekarz radiolog, pediatra, chirurg, dermatolog, czyli po dawnemu uzdrowiciel.

Oczywiście, że się dogadują, choć już coraz trudniej, to zjawisko musi trwać znacznie dłużej, niż 30 lat, a im więcej osób będzie angielskim mówiło, tym trudniej będzie się dogadać. Wpływu internetu też bym nie akcentował, człowiek znacznie, znacznie więcej spędza w swoim środowisku, a nie globalnym internecie, w którym w większości komunikuje się z osobami ze swojego środowiska. Kiedy ostatnio czytałeś jakąś chińską prasę elektroniczną?

Maryland i Alaska abstrahując są jednymi z mniejszych ludnościowo stanów. Z resztą, to, że posiadają nadreprezentację, to chyba również źle i niesprawiedliwie, czyż nie? Edit: zresztą nadreprezentacja nie przeczy temu zjawisku, stan Czech może mieć o 1 reprezentanta więcej niż wynika to z przelicznika, a i tak będzie miał 50 mniej niż stan Niemiec.

Ilu ludzi jeszcze nie słyszało o Google? Połowa? 60%? 70%? Ich danych w systemie nie ma, ale w globalnej utopii będą musieli występować. A to generuje koszta, problemy biurokratyczne i niejasną sytuację prawną, a także pole dla oszukiwania obwateli, manipulacją danych i zwykłą korupcją.

No właśnie, korupcja. Zdajesz sobie sprawę, jaki wielki będzie to problem? Zuckenberg może łatwiej przekupić rząd światowy, składający się z mniejszej liczby członków, przy jednoczesnym zdemolowaniu całego świata za jednym zamachem.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Dlatego rząd światowy powinien być bardziej federacją, lub stanami zjednoczonymi.

Mało by się zmieniło na świecie, ale taki ONZ mógłby np wymusić wstrzymanie akcji zbrojnej, czy ujednoliciłby państwowe agencje kosmiczne. W skrócie kraje działają podobnie jak wcześniej, ale prawo międzynarodowe musi być przestrzegane, albo dostaniesz kolaicją świata na twarz. (UE4 mocno xd)

Avatar opliko95
Dobra, punktujemy jeszcze raz.
RudyRydz pisze:
Zauwarzyłeś, że ,,prymitywne porównania" odnoszą się do gospodarki, a nie polityki? Oczywiście to prawda, że rozwój rolnictwa wyparł zbieractwo, nie znaczy to jednak, iż razem z nim odszedł system wodzowski.
W sumie nie zauważyłem, ale mogę dać takie polityczne.
Przykładowo rozwój druku (znowu) był napędem zmian politycznych w całej Europie i konsekwentnie na świecie, rozprzestrzeniając nowe idee związane z działaniem państwa (i też religii), z których wiele (np. trójpodział władzy) jest podstawą obecnych rządów.
[quuote=RudyRydz]Brak konfliktów w narodowym świecie? Nie możliwe, przecież kosmopolityzm ma je dopiero zlikwidować, razem z narodami.Widzisz, jesteśmy na razie na dobrej drodze do braku konfliktów i kosmopolityzmu jednocześnie. Jedno łączy się z drugim. Oba są efektami globalizacji w zasadzie.
RudyRydz pisze:
Bariera wyjścia firmy na rynek ogólnoświatowy? W skali wieków istotnie zmalała, lecz teraz rośnie przez tworzenie się korporacji które przejmują mniejsze podmioty działając odstraszająco.
O tym nie słyszałem, a do tego tego nie widziałem patrząc na rozwój obiecujących nowych firm. Co najwyżej trudniej nowym firmom się wybić poza pewną wielkość, bo wcześniej jest duże prawdopodobieństwo, że gigant je wykupi, albo będzie konkurencją z którą nie ma jak walczyć.
Ale i to nie jest wcale gwarantowane.
Natomiast samo wyjście na rynek globalny nowych firm - to raczej wciąż staje się proste. Popatrz na akceleratory stratupów, które pozwalają firmom z dobrym pomysłem zdobyć łatwo fundusze i pomoc profesjonalistów, co może prowadzić do rozwoju firmy na wiele rynków.
Wiele stratupów od razu celuje w działanie globalne, dostarczając swój pierwszy produkt na cały świat.
Warto tu też wspomnieć crowdfunding który zyskuje bardzo na zwiększaniu zasięgu - bo im większy zasięg produktu, tym większe fundusze można zdobyć. A zasięg łatwo zwiększyć, bo dostawy do dużej części świata nie są już zaporowo drogie.
RudyRydz pisze:
Opinie z całego świata? Przecież coś, co w Anglii zarobiło krocie u nas może całkowicie się nie przyjąć, patrz tablety.
I wiemy gdzie co się przyjęło szybciej :) Dzięki za uzupełnienie mojego argumentu!
RudyRydz pisze:
Uniwersalna waluta? Prosi się o kryzys.
Niekoniecznie. Może być nawet na odwrót.
W zasadzie wady uniwersalnej waluty wynikają prawie tylko z podziału na państwa. Nie wątpię, że jakieś jeszcze są, ale uważam, że zalety przeważają.
Euro działa :)
Przy czym zgadzam się, że wdrożenie jednej waluty to nie jest plan na "zaraz", bo obecnie bardziej by zaszkodziła w wielu miejscach na świecie
RudyRydz pisze:
Uniwersalne podatki? Zero dostosowania do czegokolwiek, wszyscy na tym stracą, i obwatele, i światowe państwo. W Polsce nie przyjął by się taki sam % podatku jak w Anglii.
Dlaczego nie? Ale serio - dobry system podatków progresywnych by nie obciążał za bardzo biedniejszych, równocześnie dając wystarczające wpływy do budżetu i nie zabierając za dużo bogatym.
Tak, wątpię by udało się stworzyć ideał, ale coś wystarczająco dobrego się raczej da.

RudyRydz pisze:
Oczywiście, że świat dąży podziału i wykwalifikowania, nie zaś unifikacji. Dobrym przykładem jest tu zawód żołnierza, policjanta, strażnika, stróża i kogośtam jeszcze którego w przeszłości nazwanoby wojem. I taky ktosie mają większe predyspozycje do używania broni, niż lekarz radiolog, pediatra chirurg, dermatolog, czyli po dawnemu uzdrowiciel.
Zakładasz sprzeczność unifikacji i wykwalifikowania...
Na poziomie indywidualnym rzeczywiście istnieje, ale na wyższych już nie. Kontynuując twój przykład z żołnierzem: wojsko potrzebuje nie tylko żołnierzy, ale też lekarzy, programistów, prawników, fizyków i masy innych ludzi. Jest jednocześnie zunifikowane i wyspecjalizowane. Podobnie w zasadzie firma ochroniarska. Potrzebuje nie tylko stróży, ale także informatyków, marketingowców, prawników i wielu innych. Oczywiście jeśli mówimy o dużych firmach.
Zresztą przy dużych firmach: korporacje są tego świetnym przykładem. Obecnie wiele dąży do rozszerzania się na nowe rynki (np. Google i hardware), zachowując przy tym swoje podejście i ogólną filozofię firmową. Powstają więc nowe oddziały danej firmy zajmujące się czymś specyficznym, będąc jednak wciąż częścią jednej firmy, mając jej podejście i zachowując jej filozofię w pracy.
RudyRydz pisze:
Oczywiście, że się dogadują, choć już coraz trudniej, to zjawisko musi trwać znacznie dłużej, niż 30 lat, a im więcej osób będzie angielskim mówiło, tym trudniej będzie się dogadać. Wpływu internetu też bym nie akcentował, człowiek znacznie, znacznie więcej spędza w swoim środowisku, a nie globalnym internecie, w którym w większości komunikuje się z osobami ze swojego środowiska. Kiedy ostatnio czytałeś jakąś elektronicniesprawiedliwie,?
Kiedy ostatnio czytałem co?
Ale serio się pytam - to ostatnie słowo nie istnieje i nie mam pojęcia co chciałeś tu napisać.
Ale dobra, odniosę się do reszty: jak dla mnie to ty niedoczeniasz wpływu internetu :)
To ze spędzaniem większej ilości czasu w swoim środowisku się powoli deaktualizuje :) Dostępność nauki języka (duolingo choćby), przydatność tego - nawet przy szukaniu rozrywki (YouTube, Netflix czy inne przykłady serwisów z masą treści anglojęzycznych), a do tego konieczność nieraz zdobycia umiejętności porozumiewania się w języku angielskim sprawiają, że widzę to tak jak widzę. Tj. jako kolejny przykład globalizacji, z rozwojem slangu młodzieżowego w kierunku angielskiego (masa zapożyczeń, czasami nawet bezsensownych, bo jest równie dobry synonim po polsku) i zwiększającej się ilości osób mówiących po angielsku na całym świecie. Do tego coraz częściej w zasadzie w internecie zdarza mi się gdzieś trafić - czy to na YT, czy na innych platformach - na osoby dla których angielski nie jest ojczystym językiem. A mimo to da się ich spokojnie zrozumieć i nic nie wskazuje na to, że to się zmieni.
Ba! Zauważyłem nawet, że hindusi wydają się stawać bardziej zrozumiali, ale to tylko dowód anegdotyczny, więc niezbyt ważny :)
RudyRydz pisze:
Maryland i Alaska abstrahując są jednymi z mniejszych stanów. Z resztą, to, że posiadają nadreprezentację, to chyba również źle i niesprawiedliwie, czyż nie?
W sumie to nie lubię takiego mierzenia "duże/małe", "bogate/biedne" bo w obu wypadkach mamy kilka skal - Alaska jest największym stanem USA pod względem powierzchni, ale 47 pod względem liczby ludności.
A Maryland jest 42 pod względem powierzchni, ale 19 pod względem liczby ludności.

A co do niesprawiedliwości: to zależy od tego jaką definicję sprawiedliwości przyjmiemy.
Jeśli sprawiedliwe jest każdemu po równo - tak, jest trochę niesprawiedliwe
Jeśli sprawiedliwe jest każdemu według zasług - tak, jest zdecydowanie niesprawiedliwe
Jeśli sprawiedliwe jest każdemu według potrzeb - jest w zasadzie sprawiedliwe, bo małe stany mogą potrzebować większej reprezentacji niż ta wynikając wprost z ich liczby ludności by wystarczyła do jakiegoś reprezentowania ich interesów.
A pewnie można znaleźć jeszcze trocę definicji sprawiedliwości...
Więc rzucanie "to niesprawiedliwe" nie uważam za sensowne...

(resztę dodam jak system jeja mi pozwoli :V Za długi post i za dużo cytatów)

Avatar opliko95
RudyRydz pisze:
Ilu ludzi jeszcze nie słyszało o Google? Połowa? 60%? 70%? Ich danych w systemie nie ma, ale w globalnej utopii będą musieli występować. A to generuje koszta, problemy biurokratyczne i niejasną sytuację prawną, a także pole dla oszukiwania obwateli, manipulacją danych i zwykłą korupcją.
Mógłbyś dokładniej wyjaśnić o czym tu mówisz? Problemy takie same jak obecnie z podziałem na państwa, nie widzę róznicy :V
WIesz, że teraz też systemy informatyczne państw generują dane które trzeba gdzieś przechować?
I zmiana rządu na jeden globalny nie niszczy nagle tych serwerów?
I jeden rząd nie powienien generować znacznie więcej tych danych niż suma rządów państw które się na niego składały?
Tzn. mam wrażenie, że twój problem z ilością danych wynika z tego, że ty czegoś nie rozumiesz.

RudyRydz pisze:
No właśnie, korupcja. Zdajesz sobie sprawę, jaki wielki będzie to problem? Zuckenberg może łataiej przekupić rząd światowy, składający się z mniejszej liczby członków, przy jednoczesnym zdemolowaniu całego świata za jednym zamachem.
Err... Nie do końca.
W USA akurat istnieje zaskakująco ciekawa relacja gigantycznych firm z rządem.
Na kongres mogą łatwo wpływać firmy
Na firmy mogą łatwo wpływać sądy i służby
Na sądy i służby może wpływać kongres
I kółko się zamyka :)
Nikt nie może nadużyć swoich kompetencji tutaj zbytnio, bo dostanie od kogoś zanim swoim wpływem go powstrzyma przed akcją.
Korupcja wciąż istnieje, ale o przekupywaniu całego rządu nie ma mowy.

Do tego - w zasadzie łatwiej jest przekupić chyba rządy biednych państw, szczególnie jeśli nie mają wystarczających praw przeciw korupcji, nie? A globalne prawa przeciw korupcji by utrudniły przekupywanie ludzi w takich miejscach. Nawet jeśli nie uniemożliwiły (co oczywiste).

Avatar RudyRydz
Nom, nie możesz. Mylisz korelację z przyczynowością, rozwój druku spowodował rozprzestrzenianie się informacji o trójpodziale, tak samo jak o monarchii despotycznej, czy demokracji szlacheckiej. Jednak dopiero kilkaset lat po jego wynalezieniu nastąpiły zmiany ustrojowe. Tak to działa. No chyba, że pojawiałyby się głównie teksty o trójpodziale władzy, ale to propaganda. I miało to miejsce, ale później, po jego zapanowaniu. Technika komunikacji rzeczywiście przyśpiesza ewolucję polityki, ale jeśli piszesz, że musi prowadzić to do kosmopolityzmu, bo jest najlepszą opcją, to wpadasz w błędne koło.

Co czytasz?
Kosmopolityczną prasę.
Dlaczego?
Bo jestem kosmopolitą.
Dlaczego?
Bo czytam kosmopolitańską prasę.

Nie każdy czyta to co ty. Nawet więcej portali i ludzi ogółem mówi o narodach niż ich braku, myślę więc, że to jest przyszła opcja. Podział, różnorodność i decentralizacja.

O startupach nie ma co pisać, są nieekonomiczne, nierentowne i nieskuteczne. Jeżeli każdy ,, wizjoner" z pomysłem wejdzie na rynek, to 95% upadnie, a pozostałe zaleją rynek nierozpoznawalnymi markami, których będą miliony w każdej branży, a nie jak teraz, po kilka.

Euro nie działa. Cykl sprzyjającej koniunktury gospodarczej zbliża się do punktu krytycznego, tak działa rynek w globalistycznej formie. Co kilka, kilkanaście lat kryzys. Przy tak ścisłych powiązaniach międzynarodowych, które chcesz pogłębić, wspólna waluta pociągnie cały świat razem ze stanem w którym urosną ceny. Jeżeli chodzi o euro, to sami Niemcy drukują już marki.

Autokorekta, chodziło mi o chińską prasę anglojęzyczną. Co oglądasz na Youtube? Wydaje mi się, że masz tam trochę polskojęzycznych filmów.

Jeśli chodzi o slangi młodzieżowe to jest to forma przejściowa, zawsze ewoluuje w język ogólnonarodowy lub gwarę mniejszościową.

Farmy serwerów wielkości kilkuset hal? To nie jest wyzbyta błędów metoda składowania danych obywateli, lepszym wyjściem są małe serwery pod każdym urzędem powiatowym łączonym w państwowy system, tylko, że akurat nie będzie działało to na całym świecie, przez rozdrobnienie.

I w końcu błędne koło w przykładzie stanów. Tam to tak na pewno nie działa, błędne koło to błąd logiczny który zawsze darzy do samorozwiązania. Oczywiście, że łatwiej przekupić rządy biednych, nierozwiniętych państw, tylko nikt tego nie robi ze względu na małą siłę nabywczą ich obywateli, a w rządzie światowym przekupienie reprezentantów biedniejszych państw będzie łatwiejsze, a wpłynie to już na cały świat, ten bogatszy też.

Avatar
Konto usunięte
Jakiś dowód na to że niemcy drukują marki?

Avatar opliko95
To_masz___Problem pisze:
Jakiś dowód na to że niemcy drukują marki?
Na przełomie 2016/17 na kilku portalach pojawił się taki news. Źródłem był program wyemitowany w niemieckiej telewizji publicznej.
Tu masz ten program:

Dobre źródło? Jeśli nie znasz niemieckiego, to tak. Jeśli znasz, oglądając ten program rzuci ci się jedna rzecz w oko. Taki drobny napis, w lewym dolnym rogu pod nazwą programu. "Was wäre wenn...".
Co oznacza to wyrażenie? Gdybanie. Oznacza to gdybanie.
Ten program nie pokazywał faktów, pokazywał fikcyjny scenariusz. Nie chciało mi się oglądać całego (mój niemiecki nie jest na tyle dobry by zrozumieć wystarczająco dużo :V), ale z tego co zrozumiałem z samego początku ma to być scenariusz "co by było gdyby partie eurosceptyczne wygrały?".
Czyli w zasadzie propaganda pro-europejska użyta przez nie ogarniających niemieckiego jako doniesienie o czymś szkodzącym europie :D

RudyRydz, zabiorę się niedługo za odpowiedź na resztę twojego posta, ale daj mi jeszcze czas :V Nie wiem, czy dzisiaj zdążę. Jeśli nie, to napiszę coś jutro w pociągu.

Avatar RudyRydz
Czytałeś artykuł? Mówi szerzej o problemach niemieckiej gospodarki i mażliwościach jej wpływu jej problemów na polską. Nie cały film jest gdybaniem, przedztawiony jest tam domniemany fakt ujawnienia przez hakera kontraktu na dostosowanie byłych marek do współczesnych standardów. Sam artukuł skupia się też na udowodnieniu możliwości takiej opcjii. Z resztą sam fakt, iż Niemcy rozważają takie sytuacje jest niepokojący, prawda?

Avatar
Konto usunięte
Nie nie jest niepokojący. Przecież nie rozważają tego przy tym rządzie a przy innym

Avatar RudyRydz
Właśnie, za przeproszeniem Oplika, nie jestem w stanie zweryfikować czy gdybają co stanie się gdy dojdą do władzy eurosceptycy, czy o czarnym, i chyba najbardziej realnym upadku euro w wyniku kryzysu, a nie zmiany władzy.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów