Było to tak, że o północy w niedzielę koleżanka z wioski chciała, żeby jej pożyczyć ładowarkę, ale wykorzystałem sytuację i powiedziałem, że pożyczę jej ładowarkę jak ze mną wyjdzie. Zgodziła się. I tak musiała podładować u koleżanki, do której poszliśmy akurat. I co tam się działo u tej koleżanki... Zaczęło się, od tego, że upośledzony pies koleżanki, u której byliśmy, zaczął się dobierać do koleżanki z którą przyszedłem, taki pies gw**ciciel xd Potem chcieliśmy zrobić ognisko, akurat pod domem, kilka centymetrów od ściany... Paliliśmy wszystko co przyniosła koleżanka z domu - serek topiony, papier toaletowy, papier to kuchni, co wszystko śmierdziało, ale pies to wyjadł. Następnie usiadliśmy na huśtawce, która pod naszym ciężarem się złamała (drewno było spróchniałe). I tak minęły 3 godziny pięknej niedzielnej nocy.
(Wiem, tytuł dwuznaczny xd)