Katolicy uważają sztuczne zapłodnienie i inżynierię genetyczną na ludziach za grzech.
Kościół sprzeciwia się metodzie in vitro głównie dlatego, że większość stworzonych w ten sposób zarodków jest wadliwych i trzeba albo je uśmiercić (co dla katolika jest równoznaczne z morderstwem), albo doprowadzać do urodzenia dzieci skazanych na cierpienie. Podobnie z modyfikacjami genetycznymi - zdobycie wiedzy medycznej pozwalającej wyplenić choroby genetyczne prawdopodobnie musiałoby się odbyć kosztem wielu błędów i nieudanych eksperymentów.
Ale jest jeszcze jeden powód, który dla wielu katolików jest nawet ważniejszy - że jest to "zabawa w Boga". Że tylko Bóg może tworzyć życie, a człowiek, próbując to robić samodzielnie, dokonuje świętokradztwa.
Ale czemu tworzenie życia w sztuczny sposób miałoby być świętokradztwem? Katolicy wierzą, że gdy mężczyzna i kobieta uprawiają seks, to nie tworzą życia sami, tylko otwierają się na Boga, by stworzył nowe życie. Ale dlaczego nie można w ten sam sposób postrzegać naukowców tworzących modyfikowane dzieci w labolatorium?
Niektórzy wierzą nawet, że taki sztucznie stworzony człowiek nie posiada duszy. Ale czy takie przekonanie jest zgodne z doktryną Kościoła? Czy sprawiedliwy Bóg kierowałby się taką zasadą:
"O, ten zarodek powstał przez porządne r*chańsko, więc ześlę na niego ludzką duszę od razu (nawet jeśli większość z nich obumiera w organizmie kobiety po kilku dniach), a ten został stworzony przez naukowców, więc na niego duszy nie ześlę."?