Niestety, ten film również nie jest dostępny w języku polskim.Zapraszam do oglądania i komentowania.

Czekam aż ktoś napiszę, że przecież w są dowody na istnienie boga. Biblia. Logiczny strzał w stopę.

ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Czekam aż ktoś napiszę, że przecież w są dowody na istnienie boga. Biblia. Logiczny strzał w stopę.

ok wiemy juz nie pisz wiecej

są tylko mocne nakierowania na Boga

Czyli?

ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Czekam aż ktoś napiszę, że przecież w są dowody na istnienie boga. Biblia. Logiczny strzał w stopę.

Ja już rozumiem. Ty się człowieku ciągle nakręcasz, że niby wszyscy katolicy to tak naprawdę są debilami (albo przynajmniej są mniej inteligentni niż inni ludzie) i przez to ciągłe wmawianie sobie tego nie słyszysz tego, co mówimy. Patrzysz na to, ale tego nie widzisz (jak mawiał Sherlock Holmes). Bo kiedy wreszcie spotykasz inteligentnego katolika (jak wstawisz tutaj ten filmik to zabiję, bo już się na jego temat wypowiadałem) to traktujesz go tak samo, nie słuchając argumentów.
To jest bardzo dalekie od logicznego podejścia do tematu.

Ja cały czas czekam na cokolwiek wspólnego z nauką, bo bez empirycznego dowodu nikt nie ma prawa mówić o pewności. Wiara jest zła nie dlatego, bo zakłada istnienie boga, a dlatego, że uważa jego istnienie za pewne.

Sam mówiłeś, że nie ma empirycznych dowodów na istnienie boga, więc logiczny jest sceptycyzm, a nie logiczna pewność.

Nieważne jest, czy wiara ma w sobie pewność, czy nie, dopóki nie jest nielogiczna bądź niezgodna z nauką. Jeśli natomiast nagle okazałoby się, że ktoś wierzył w coś nieprawdziwego, to zawsze może się tej pewności wyprzeć, już pewny nie będzie.
Nie ma dowodów na istnienie Boga. Dlatego w kontekście naukowym oczywiście nie można być pewnym Jego istnienia. Ale w kontekście własnej filozofii życiowej, która nie wpływa na logiczne pojmowanie świata, można.

Tyle, że to nie będzie już logiczne.

No jeśli tak na to patrzeć to katolicy powinni uznawać, że nic nie wiedzą, ani o Biblii, ani o Bogu, ani o otaczającym ich wszechświecie i nie mogą mówić o żadnych prawach, ani zasadach

Wybacz, ale totalnie nie rozumiem, jak doszedłeś do tej konkluzji w drugim akapicie. Pewnie po prostu nadinterpretowujesz.

Pewność nie ma sensu i jest złym punktem widzenia. To po prostu zamekanie się na argumenty z zewnątrz.

No i jakim prawem wierzący może nakładać na innych swoje prawa i wręcz gardzić kimś, bo myśli, że jego teoria to najświętsza prawda? Sama zakładanie, że bóg istnieje nie jest niczym złym poza zgrzytem z brzytwą Ockhama, ale już narzucanie praw, bo myśli się, że bóg tak powiedział jest bardzo szkodliwe i krzywdzące.

No właśnie tłumaczę Ci, że nie jest to zamykanie się na argumenty, jeśli ktoś nie traktuje tej pewności jako pewności w wiedzy, tylko jako takiej... ufnej pewności, którą jednak jest gotów zawsze weryfikować. To nie jest to samo co pewność płaskoziemców.

Baturaj pisze:
No właśnie tłumaczę Ci, że nie jest to zamykanie się na argumenty, jeśli ktoś nie traktuje tej pewności jako pewności w wiedzy, tylko jako takiej... ufnej pewności, którą jednak jest gotów zawsze weryfikować. To nie jest to samo co pewność płaskoziemców.

Nie? A uważasz, że istnieje dowód, który mógłby cię przekonać? Zastanów się i sam przed sobą to przyznaj.

Dowód na co? Że nie ma Boga? Owszem. Jakby był, to by mnie przekonał. Wiem to, bo już parę razy zmieniałem zdanie z radykalnej pewności jednej strony, na drugą. Tylko z powodu tego, że ktoś przytoczył racjonalne argumenty.

Czemu odpowiedziałeś mi na to pytanie?

Baturaj pisze:
Dowód na co? Że nie ma Boga? Owszem. Jakby był, to by mnie przekonał. Wiem to, bo już parę razy zmieniałem zdanie z radykalnej pewności jednej strony, na drugą. Tylko z powodu tego, że ktoś przytoczył racjonalne argumenty.

Nie wydaje mi się to chrześcijańskie... Czy tak powinna wyglądać nasza wiara? "Tak Panie Boże wierzę w Ciebie, ale jakby co to nie"...

To jest raczej "tak panie Boże wierzę w ciebie, ale nie wiem, czy aby na pewno tam jesteś"

*w Ciebie.

Nie, Jastrząb. Ja wiem, że Bóg jest, ja wierzę bez zastrzeżeń, ale nie wykorzystuję tej "pewności" do argumentacji filozoficznej ani naukowej, bo to by było nielogiczne. A Pan Bóg chce żebyśmy myśleli logicznie.
I nie, Darcus, to nie jest "tak panie Boże wierzę w ciebie, ale nie wiem, czy aby na pewno tam jesteś"

Spoko, sorki. Jednakżę w jednym Rhobar miał rację jak w niczym innym - fanatyczna wiara do dobra wiara.

To zależy, w jakim kontekście fanatyczna. Bo jeśli to taka, co odrzuca logiczne myślenie to nie.

Właśnie nie.

"Obecnie przez fanatyzm religijny rozumiana jest postawa skrajnie nietolerancyjna z bezkompromisową żarliwością religijną."
Według Wikipedii według "Małego Słownika Religioznawczego"
Cholernie nie podoba mi się ten fanatyzm, weź rozwiń myśl

To jest - brak dopuszcania do siebie myśli o nieistnieniu Boga.

To jest tak zwany brak sceptycyzmu. I to znaczy, że odpowiedź na moje pytanie brzmi "nie".

Brak dopuszczania do siebie myśli o nieistnieniu Boga to dla mnie idiotyzm, niezależnie od tego w jakiego Boga człowiek wierzy. Człowiek, który nie ma wątpliwości to człowiek, który nigdy nie zmieni, nawet nie rozwinie swoich poglądów niezależnie od tego czy są zgodne z prawdą, czy nie.
A chrześcijanin powinien dążyć do prawdy, niezależnie od tego jaka ona się może okazać przy każdej okazji