Wielopokoleniowa restauracja, która mimo swojej wysokiej popularności mieści się w pobliżu przeciętnych bloków i liceum. Kiedyś pewien kucharz, Markus Dreistein założył restaurację i nazwał jak "John's meat", any uczczić narodziny swojego pierwszego dziecka. Podczas szefostwa Johna nazwa pozostała taką samą, lecz potem, wraz z kolejnymi przekazaniami, nazywała się "Papa's meat" I teraz właśnie "Granddad's meat". Aktualnie właścicielką była Naomi, 24latka, władająca od niecałego pół roku.
Mark wszedł do restauracji i zajął swój ulubiony stolik, w lewym kącie sali, obok okna. Otworzył kartę dań, w której znał już w sumie kilka kartek na pamięć
Właściciel
//Chciałbyś opisać Naomi? Szczerze, było by mi to na rękę.
//w sumie mogę z niej nawet postać zrobić, ale wtedy będzie głupio jeżeli chodzi o jedzenie Marka w restauracji. (Chyba że będzie plejeble dopiero potem).//
Właściciel
// Jak wolisz. Po prosto dobrze byłoby, jakbyś nieco ją scharakteryzował. Zagrać nią też możesz później, jak chcesz. //
Właściciel
Karta dań otwarła się przed Tobą - steki, kotlety, burgery, czy inne potrawy - wszystkie nieziemsko kusiły już samą nazwą, a znając kuchnię Naomi, kusiły też świadomością dużej szansy na wyśmienity posiłek. Teraz tylko, jaki wybór podjąć?
// W czym konkretnie specjalizuje się restauracja? Mięsko, ale co z nim?//
//Każdy z właścicieli miał swój własny styl podawania mięsa, lecz niedoświadczona Naomi dopiero co znajduje swój styl. Jako małe requiem dla jej siostry w ofercie pojawiło się właśnie kilka wariacji z ryżem, krewetkami, soją oraz rybą//
Znajdując nową stronę, przyklejoną dość niechlujnie taśmą, spojrzał po nazwach. Były to dość ciekawe połączenia, jak "devolaje krewetkowo-wieprzowe" oraz burger z kraba. Niezdecydowany Mark postanowił wstrzymać się z wyborem i zapytać o radę osoby, która powinna do niego podejść w ciągu kilku następnych minut.
Właściciel
Po kilku chwilach oczekiwania, nieco dłuższych niż zwykle, pojawiła się przy tobie sama Naomi. Żadnych kelnerów nie widziałeś, co ciekawe, a sama kobieta wyglądała na bardziej zafrasowaną robotą niż zwykle:
- O, cześć Mark. Co dla Ciebie będzie? - Wysiliła się na uśmiech.
-Najlepiej ciebie- uśmiechnął się uśmiechem, standardowym dla swoich gówniarskich żarcików, którymi cały czas zdarzało mu się rzucać. -A jak się nie uda to wybierz mi coś z nowych dań i zrób dla siebie najlepiej to samo. Wyglądasz jakbyś potrzebowała przerwy
Właściciel
Zachichotała lekko, acz szczerze, w odpowiedzi na twój żart , po czym machnęła dłonią: - Coś Ci tam wybiorę dobrego. A co do przerwy. Chciałabym, ale nie mam jak. - Westchnęła z ubolewaniem dla własnego losu: - Dzisiaj dostałam wiadomość od kelnera, Roberta, że zwalnia się, ot tak, bez żadnego uprzedzenia. Za to parę dni wcześniej odeszła też Kathleen, ze względu na przeprowadzkę na drugi koniec kraju...- Czyli, z tego co wynikało z słów twojej znajomej, bar stracił wszystkich swoich kelnerów.
-Cholercia. Zaczęłaś już poszukiwania nowych kelnerów? Albo chociaż pomocy kuchennej?- zapytał, spojrzał jeszcze raz na menu i o czymś sobie przypomniał. -I dużą Pepsi do tego.
Właściciel
- Duża pepsi, zapisane. - Zanotowała pełnię zamówienia: - I jeszcze żadnych ogłoszeń nie dałam, czasu nie było, żeby nawet o tym pomyśleć...- Przejechała dłonią po włosach, a tymczsem, z kuchni dobiegł delikatny swąd przypalającego się mięsa:
- Ah, łosoś się przypala! - I Naomi pobiegła do kuchni, a ty zostałeś sam z sobą.
Mark lubił staroświeckość tej restauracji. Był zbyt młody żeby pamiętać dobrze lata 90, o 80 i 70 nawet nie wspominając. Mimo tego czuł nostalgie wchidzac do tego miejsca. Jednym ze źródeł tego uczucia były staromodne, duże i grube serwetki na każdym ze stołów. Wprawiały w stan przedzawałowy każdego ekologa, w tym mieście mało było jednak rzeczy przyjaznych środowisku. Wziął jedną z nich i zaczął pisać na niej "kręgosłup" ogłoszenia poszukiwania pracownika na miejsce kelnera albo pomocy kuchennej. Do czasu powrotu Naomi powinien mieć może i nawet dwie wersje.
Właściciel
Spisałeś parę z najpotrzebniejszych rzeczy, teraz przyszła pora, na wymagania: Co powinien zawierać w sobie przyszły pracownik Naomi?
Hmmmm...- wybuczał w myślach Mark i zapisał:
- Mężczyzna lub kobieta w wieku dowolnym
- Wytrzymałość, pozwalająca spędzić 8 lub więcej godzin stojąc/chodząc
- Znajomość kuchni, szczególnie potraw mięsnych. (Wegetarianie są na straconej pozycji)
Pomyślał o charakterze Naomi i o tym, co by ją dopełniało.
- Dobre zdolności mówcze
- Koncentracja na swoim zadaniu
Właściciel
Może niektóre wymagania były z deczka wygórowane, a dopisek o wegetarianach mógł niektórym wydać się ofensywny, to wzór ogłoszenia wyglądał nawet dobrze. Po momencie przyszła (a raczej przybiegła Naomi), z pysznie wyglądającym talerzem, na którym pachniały kotlety, chyba devolai'e, jakiś sos oraz stosik frytek, no i oczywiście - twoja pepsi:
- No, mam nadzieję, że trafię w twoje gusta. - Uśmiechnęła się.
-Zawsze trafiasz. - uśmiechnął się. -Z nudów zacząłem pisać szkic i pomysł na jakieś ogłoszenie. -postukal palcem w serwetkę- wiesz, w końcu nie możesz robić wszystkiego sama.
Właściciel
- Co to? - Nachyliła się nad serwetką: - Wzór ogłoszenia? - Spytała, jednak bardziej twierdząc. Zabrała się za lekturę serwetki.
-Akurat miałem wolną chwilę, a wiem że tobie często tego brakuje.- wziął łyk napoju- Wydaje mi się nawet nie takie złe.
Właściciel
- Dzięki Mark.- Uśmiechnęła się do Ciebie: - Wieczorem przepisze to i wydrukuję. Myślisz, że jedno ogłoszenie na ścianie knajpy wystarczy? - Spojrzała na Ciebie pytająco.
-Wydaje mi się że będzie to za mało. Jutro będę na komendzie, mogę coś tam powiesić.- wziął du ust kilka frytek i zaczął przeżuwać. -U me pszy blohu est tablyca oguodżeń, mohe tau tes cos wżoścz.
Właściciel
Naomi parsknęła śmiechem, gdy usłyszała drugą część twojej wypowiedzi, jednak zaraz spoważniała, słysząc to co powiedziałeś na początku:
- Co narobiłeś, że na komendę Cię biorą? - Mówiła całkiem poważnie, chyba bojąc się o Ciebie, w końcu była twoją dobrą znajomą. Frytki były dobre...choć inne niż zwykle.
Przełknął.
-Dałem się okraść.- nie chcąc powtórzyć błędu z przed chwili, tym razem wziął do ust tylko jedna frytkę. - Plus chyba dostanę tam pracę.
Właściciel
Naomi chyba zbytnio nie wiedziała jak odpowiedzieć:
- Heh... Szczęście w nieszczęściu, co? -
-Znaczy wiesz że nie dostanę, prawda? Nie mam żadnych szkoleń, nie skończyłem akademii policyjnej a książki detektywistyczne czytam raz na jakiś czas. Na narkotykach znam się co prawda dość dobrze -uśmiechnął się niewinnie- ale wątpię żeby to im starczyło.
Właściciel
Oparła się o stół:
- Fakt... Więc skąd pomysł by ubiegać się o pracę u mundurków? - Spojrzała na Ciebie pytająco.
-Jeden z funkcjonariuszy zaproponował mi coś takiego. A że do następnej trasy mam jeszcze trochę to czemu by nie?
Właściciel
- Pfff... I na jakiej funkcji chcą Cię tam osadzić? Starszy zaparzacz kawy? Haha! - Zaniosła się śmiechem.
-Starszy jest już zajęty. Ale za to młodszy wciąż wolny- zerknął na nią okazując swoją "złość i nienawiść na nią" zaobrazę jaką poczyniła jego osobie. - Mam nadzieję że zostanę jakimś Jamesem Bondem czy innym Reacherem.
Właściciel
- Tia... - Odpowiedziała, po czym zerknęła kątem oka na kasę, przy której w czasie waszej rozmowy zebrało się kilka osób: - Chyba muszę znów uciekać do pracy... - Westchnęła i zostawiła Cię z posiłkiem.
Spożył w spokoju swój posiłek, uznając że jest on lekko niedosolony, lecz nie był to żaden problem. Spojrzał jeszcze raz w kartę dań i zostawił pod talerzem kwotę uzupełniona o napiwek pozwalający zapłacić mu banknotem 10o dolarowym. Wychodząc machnął do Naomi, łudząc się że ta zobaczy go, biegając po restauracji. Idąc do mieszkania wyciągnął telefon i napisał do właścicielki restauracji przypomnienie o wydrukowaniu ogłoszenia, które odbierze rano w okolicy 9. Wiedział że jego przyjaciółka nie odczyta tego przed 21, więc nawet nie miał nadzieję na odpowiedź.