Panie i panowie, jak żyć?

Avatar
Konto usunięte
Tytuł mówi wiele o treści pytania.

Jak żyć?

Jest jakiś przepis na dobre życie?
Może szlifowanie pewnych cech charakteru jest w stanie poprawić naszą jakość życia?
Choć, z drugiej strony: czy o to chodzi w życiu?
Czy warto żyć, kiedy w okół jest tyle cierpienia, a często znajdujemy je także w nas?

Temat otwarty, można poruszać w nim wiele wątków.

Jak żyć?

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
W sumie sam jestem w tym słaby, ale najważniejsze jak dla mnie jest stwierdzić, że skoro życie nie ma sensu, to nic mi nie zabrania być szczęśliwym, oraz wyznaczyć sobie jakiś cel.

Potem możesz zdobywać te rzeczy które dają szczęście jak pieniądze, miłość, umiejętności. Polecam też spłodzić sobie potomka od razu jak będziesz na to gotowy, bo to stałe poczucie bycia potrzebnym przez ponad 18 lat + opcjonalne zadowolenie z siebie i poczucie spełnienia.

Avatar Ether
mamy tu jakieś panie?

Avatar
Konto usunięte
Ether pisze:
mamy tu jakieś panie?


Tak.

Avatar
Konto usunięte
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
W sumie sam jestem w tym słaby, ale najważniejsze jak dla mnie jest stwierdzić, że skoro życie nie ma sensu, to nic mi nie zabrania być szczęśliwym, oraz wyznaczyć sobie jakiś cel.

Potem możesz zdobywać te rzeczy które dają szczęście jak pieniądze, miłość, umiejętności. Polecam też spłodzić sobie potomka od razu jak będziesz na to gotowy, bo to stałe poczucie bycia potrzebnym przez ponad 18 lat + opcjonalne zadowolenie z siebie i poczucie spełnienia.


A czy to nie jest tak, że:
- spłodzenie potomka oraz wychowywanie go odbiera ci wiele pieniędzy oraz czasu, czyli możliwości na rozwój osobisty
- wychowujesz go tylko przez jakiś czas, po czym jeśli uda mu się w życiu - zostajesz zapomniany, a jeśli nie - musisz go utrzymywać?

Avatar CzarnyGoniec
Najwięcej satysfakcji w związku jest do momentu narodzin pierwszego potomka :D
Satysfakcja ze związku rośnie później drastycznie w momencie, gdy ostatnie dziecko opuszcza dom
przypadek? Nie sądzę.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Jeśli uważasz, że przez całe życie będziesz potrafił sam sobie zapewnić sens to k, ale podobno ogromna większość ludzi po 40 bez dzieci dostaję w hoi ogromne wyrzuty winny do końca życia. Tak to przynajmniej masz te poczucie, że coś po sobie zostawiłeś i twoje ch*jowe geny jakimś cudem są w stanie przetrwać w tak okrutnym świecie. Możesz pomyśleć o sobie jako o organiźmie który jest na szczycie ewolucyjnym i natura nadal nie chcę się ciebie pozbyć.

Avatar korobov
Powinieneś tak żyć, by na twoim pogrzebie płakało wielu, a Bóg i Diabeł biliby się o ciebie po śmierci.

Avatar Ether
CzarnyGoniec pisze:
Najwięcej satysfakcji w związku jest do momentu narodzin pierwszego potomka :D


Chyba do momentu poczęcia?

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
CzarnyGoniec pisze:
Najwięcej satysfakcji w związku jest do momentu narodzin pierwszego potomka :D
Satysfakcja ze związku rośnie później drastycznie w momencie, gdy ostatnie dziecko opuszcza dom
przypadek? Nie sądzę.


Ja słyszałem, że jest na odwrót kek

W sensie w zdrowym związku może namiętność spada proporcjonalnie z upływem czasu, ale przywiązanie cały czas rośnie i dziecko praktycznie zwielokrotnia ten aspekt związku.

Avatar Ether
>Romantyczny związek ze swoją ukochaną oparty na namiętności gdzie Wasza wolność jest niczym nieograniczona, a zbędne pieniądze możecie wydać na przyjemności takie jak wylewanie na siebie alkoholu i picie go podczas całowania.
Zdjęcie użytkownika Ether w temacie Panie i panowie, jak żyć?
>Utrata kilku/kilkunastu lat życia na wychowanie jednostki, która z ogromnym prawdopodobieństwem nie będzie użyteczna społecznie i nie spełni pokładanych w niej oczekiwań, a sam fakt jej jestestwa będzie miał negatywny wpływ na Twój związek i finanse (albo po prostu wiesz, że nie będziesz dobrym ojcem).

Wybierz jedno.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Namiętność w związku i tak kiedyś umrze. Przywiązanie to jedyna rzecz jaka ci zostanie na starość. Poza tym lepszym uczuciem jest frustracja, że twoje dziecko nie jest bogiem, niż poczucie winy, że nigdy dziecka nie miałeś, a twoje geny umrą razem z tobą. To trochę jak z rodzeństwem. Większość jedynaków chce je mieć, ale jak już ktoś je ma to zwykle przyjemnie ich nie wspomina. Tyle, że nadal tęsknota za czymś czego nigdy się nie miało jest gorszym uczuciem niż zawód tym co się ma. Sieroty statystycznie są smutniejsze niż dzieci z ch*jowych rodzin, a mogą mieć nawet od nich dużo lepsze życie.

Avatar Timix
Taki romantyczny związek oparty wyłącznie na namiętności i seksualności porównałbym do odrobinę wyewoluowanej formy rui nieograniczonego przez część roku jeżeli chodzi o rozpoczęcie.

Avatar
Konto usunięte
Ether pisze:

>Utrata kilku/kilkunastu lat życia na wychowanie jednostki, która z ogromnym prawdopodobieństwem nie będzie użyteczna społecznie i nie spełni pokładanych w niej oczekiwań

Wystarczy nie mieć oczekiwań.

Avatar Ether
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Namiętność w związku i tak kiedyś umrze.


To najważniejszy błąd Twojej argumentacji. Ja wierzę, że kiedyś Ją odnajdę, moją Muzę, Glorię, Natchnienię. Moją Lunę, która będzie odbijać mój blask i inne takie pieprzenie.

@Timix
To najlepszy możliwy rodzaj związku. Przynajmniej dla mnie.

@Adv
Czyli dosłownie tracisz te lata. I pieniądze.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Ale to jest normalnie psychologicznie opisane jako fazy związku.

Najpierw masz porządnie, potem zakochanie/namiętność i na końcu zostaje ci przywiązanie.

Po paru latach po prostu się do siebie przyzwyczaicie.

Avatar Timix
Do Ether'a
Taki związek raczej nie sprzyja rozwojowi taka że tak powiem okresowa masturbacja 2.0.

Avatar CzarnyGoniec
AdvBioSys pisze:
Wystarczy nie mieć oczekiwań.
Ja myślę, że to może być odpowiedź na główne pytanie w wątku.
Choć zamieniłbym na "mieć umiarkowane oczekiwania"

Avatar
Konto usunięte
CzarnyGoniec pisze:
Ja myślę, że to może być odpowiedź na główne pytanie w wątku.
Choć zamieniłbym na "mieć umiarkowane oczekiwania"

A to ktoś ma oczekiwania do życia samego w sobie?

Avatar
Konto usunięte
AdvBioSys pisze:
Wystarczy nie mieć oczekiwań.


To po co w ogóle rodzić coś, z czym nie wiąże się oczekiwań, a co samo zabiera tak wiele?

Avatar CzarnyGoniec
AdvBioSys pisze:
A to ktoś ma oczekiwania do życia samego w sobie?
A ktoś nie ma?

Avatar
Konto usunięte
Przepis na dobre życie:
-Kilkanaście lat zbieraj
-kilka lat się opi***alaj
-powtórz.

Avatar pan_hejter
PolskiMaster pisze:
Przepis na dobre życie:
-Kilkanaście lat zbieraj
-kilka lat się opi***alaj
-powtórz.


To raczej wygląda tak. Do 85 zbieraj, żyj chorując za gówno pieniądze. Z których połowe wydajesz na leki.

Avatar Ether
Średnia wieku w Polsce to było o ile pamiętam 66. :v

Avatar pan_hejter
Pszepeaszam do 65. Umrzyj po roku.

I średnią zaniżają: menele, dzieci nopów, idioci którzy jeżdżą jak pojeby. Więc to nie jest dobry wyznacznik wieku jaki cię czeka.

Avatar Ether
Nowotwory, choroby, prawdopodobna wojna, wyniszczająca praca lub taka, która generuje zagrożenie zdrowia, idioci, którzy jeżdzą jak pojeby i w Ciebie wjadą.

Avatar pan_hejter
Prawdopodobna wojna? XD
Serio ludzie którzy wierzą w rychłą wojne to straszni katastrofiści.

Avatar Ether
a) Naprawdę wierzysz, że przez całe swoje życie będziesz mieszkał tylko w jednym kraju?
b) Hmm... podobno na Ukrainie jest wojna, ale nie jestem pewien.
c) Patrzę na to w perspektywie długoterminowej, aż cytacik dam:
Jest wiosna 1994 roku. Od zakończenia drugiej wojny światowej nie było na ziemi ani jednego dnia pokoju. Na skutek działań elit politycznych, ludzie dzisiaj giną.
W byłej Jugosławi, w Irlandii Północnej, w Górnym Karabachu, w Armenii, w Azerbejdżanie, w Czeczenii, w Abchazji, w Tureckim Kurdyskanie, w Iraku, w Libanie, w Afganistanie, w Indiach, w Sri Lance, w Kambodży, w Birmie, na Filipinach, w Angorze, w Sudanie, w Somalii, w Rwandzie, w Kenii, w Czadzie, w Nigerii, w Kamerunie,
Niby wszystkie te miejsca są w cholerę daleko, ale jak już powiedziałem - perspektywa długoterminowa. Obecnie mamy po 19 lat. W ciągu trzydziestu kolejnych na pewno będzie ciekawie.

Avatar pan_hejter
Em... Żadna z tych wojen to nie jest wojna między państwami a wojny domowe.

A wszystko jest wynikiem głównie rozpadów kolonialnych, i rozpadu ZSRR. Co dopriwadza do napięć w nowo powstałych państwach.

No i Ukraina, czyli najgorsza możliwa polityka międzynarodowa.

Avatar Ether
Co nie zmienia faktu, że jako potencjalni cywile jesteśmy w cholerę zagrożeni.
Wojna domowa to też wojna. Nie napisałem, że chodzi mi o międzypaństwową...

+ przed ciapatymi Europejczycy mieli swoją galerię terrorystów. IRA, RAF, C18, itd. więc możliwość niechcianej, przedwczesnej śmierci jest spora.

Avatar pan_hejter
I twierdzisz że w Polszy wybuchła by wojna domowa? O co? Kto z kim? Nawet teraz mimo władzy jaka jest nikt się nie szykuje do broni. Bo to nie jest wyjście.

Naprawde katastrofizm jest zbędny.

Avatar Ether
Ether pisze:
a) Naprawdę wierzysz, że przez całe swoje życie będziesz mieszkał tylko w jednym kraju?

Avatar opliko95
Mówiąc szczerze - wydaje mi się mało prawdopodobne by ktokolwiek z tej grupy zamieszkał na terenie zagrożonym wojną domową.
Najpopularniejsze kierunki emigracji to kraje, które są jednak na tyle stabilne by wojna była mało prawdopodobna.

Avatar Ether
No to masz jeszcze 15k zaginień rocznie.

Avatar opliko95
Ether pisze:
+ przed ciapatymi Europejczycy mieli swoją galerię terrorystów. IRA, RAF, C18, itd. więc możliwość niechcianej, przedwczesnej śmierci jest spora.
Tak, ale terroryści i wojna to jedne z mniejszych zmartwień pod tym względem. A przynajmniej u nas.
Co roku w Polsce umiera na raka ponad 5 razy więcej osób niż w wyniku terroryzmu na świecie zmarło w 2017.
Co roku w USA ginie kilka razy więcej osób w wypadkach drogowych niż na świecie w wyniku terroryzmu.

A gdyby liczyć statystyki dot. Terroryzmu nie na całym świecie, a w Polsce to stosunek tych liczb byłby absurdalny.
Nie martwię się o terroryzm - choć oczywiście trzeba z nim walczyć, to moim zdaniem powinniśmy się skupić na większych problemach.
Tym bardziej że to pomoże z terroryzmem - terroryści raczej chcą uwagi poświęcanej im w mediach.

A do tego co da mi katastrofizm? Jakim rozwiązaniem jest powiedzenie sobie "mogę w każdej chwili zginąć"? Jest z milion sposobów na które możesz właśnie w tej chwili zginąć.
Ale jakoś żyję.
Czasami rzeczy na które nie mamy wpływu lepiej ignorować, niż zamartwiać się jak to nie mamy na nie wpływu. Albo jednak spróbować jakoś na nie wpłynąć.
Nie widzę po prostu celu w zauważania faktu, że w każdej chwili jest ta minimalna szansa, że ktoś mnie zabije.

Avatar Maikielo
A co to za epikureizm?

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów