ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Czyli wierzący to tacy antyszczepionkowcy którzy nie potrafią odróżnić korelacji z przyczynowością i zamekają się na inne teorie.
Nie wiem, miałem w życiu za dużo okazji do gadania z wierzącymi ludźmi, aby wszystkich móc wrzucić do jednego worka i stwierdzić, że mają halucynacje albo są po prostu gupi.
Jednak jeśli wywnioskowałeś to z mojej wypowiedzi, to albo ja coś źle napisałem, albo ty coś źle odczytałeś, bo nijak tego nie miałem na myśli. Człowiek samodzielnie może stwierdzić, że świat i prawa nim rządzące są zbyt skomplikowane i musiałaby zaistnieć zbyt duża losowość, aby ktoś z zewnątrz nie maczał w tym palców. Skutkiem tego może być to, że zaczyna wierzyć w istnienie jakiegoś Kreatora. Albo może tę wiarę wyssać z mlekiem matki i Wspólnoty Religijnej. Twierdzę, że dopóki nie otrzyma dowodu istnienia owego Kreatora (domyślnie od samego Kreatora), to jego wiara i tradycja, w której się wychował jest zaledwie tezą. Gdyby ten człowiek dostał jednak jakiś dowód na istnienie *czegoś więcej* poprzez zaobserwowanie czegoś nadnaturalnego lub mającą skrajnie małą szansę zaistnienia w danym miejscu i czasie - wtedy, sądzę, jego poglądy stają się coś warte.
Nie twierdzę tutaj, nota bene, że cokolwiek z tego nadnaturalnego światka jest możliwe, ale nie widzę sensu całkowitego zamykania się człowieka na "religijny dorobek świata" kilku ostatnich tysięcy lat i możliwość istnienia *czegoś więcej* bez ostrego przestudiowania tematu
I mówię to z perspektywy osoby tak niereligijnej, jak się da
Jastrzab03 pisze:
Mam to gdzieś
Ja cię tam kocham i nie mam gdzieś niczyich poglądów