Jak prawie typowa osoba bez życia i znajomych, będą to gry i jedna książka.
Książka: Metro 2033, zwłaszcza koniec mocno mnie wytarmosił za bebechy i pokazał, kto tak naprawdę jest większym potworem (Glukhovsky kawał dobrej roboty odwalił), oraz że w nawet najbardziej gównianej sytuacji nie przestawać wierzyć i jak się za coś weźmie to wykonać to do końca.
Gry: osu! Czyli jak zwykły muzyczny clicker może stać się niezwykłym pokazem (mapki Aspire, jak na przykład
Mayday lub cursor dance, albo treningiem refleksu pilota jak
The Big Black
Mirrors Edge. Gra od EA, która nie zmieniła mnie bardziej fizycznie. Przedtem ruszałam się tylko jeśli musiałam na wf-ie, lub pojeździłam rowerem po wsi i tyle, a teraz więcej biegam, ćwiczę balans ciała poruszając się po mieście, chętniej przeskakuję jakieś płotki, nawet jeśli nabije sobie siniaka na kolano lub zedre skórę z dłoni. W taki sposób skróciłam drogę do szkoły o kilka minut, co jest przydatne jak ma się lekcje od 7:10.
Do tej listy mogę dodać jeszcze mojego narzeczonego, maniaka komputerowego i zapalonego gracza. Dzięki niemu jestem w szkole, której jestem i na kierunku stricte związanym z komputerami i jestem z tego zadowolona. Bez jego wpływu na pewno nie wybrałabym tej szkoły i poszła pewnie na humanistę albo do liceum plastycznego. Phew.