Fragmenty książki "Myśl jak Sherlock Holmes" Marii Konnikowej

Avatar Baturaj
Jako że zdaję sobie sprawę, iż moje wielokrotne polecenia tej książki w normalnych dyskusjach mogą nie wystarczyć, by ktokolwiek zdecydował się wydać te 30 zł, więc zdecydowałem się zamieścić tutaj, zgodnie z prawem cytatu, niektóre fragmenty, które najbardziej przypadły mi do gustu (gdybym miał zamieścić wszystkie, to byłoby to 90% całej książki). Robię to z nadzieją, że zmotywuję do kupna chociaż jedną osobę, która dzięki temu odkryje cudowny sposób logicznej, świadomej obserwacji świata.

Zanim to zrobię, chcę zaznaczyć: to nie jest fanowska książka typu "po przeczytaniu będziesz myślał jak Holmes i rozwiązywał zagadki kryminalne". Mimo, że tytuł może być dla niektórych mylący, jest to książka o świadomym i logicznym myśleniu i postrzeganiu w ten sposób całego świata, a wiedza w niej jest poparta badaniami i wiedzą neurologiczną i psychologiczną.
Powiem prosto: Maria Konnikova wyjaśnia nam wprost wszystko to, co do tej pory słyszeliśmy, ale w zawoalowany sposób i pojedynczo na internecie bądź w innych książkach (np. "Dobrze dla mózgu jest, kiedy zmieniamy coś w naszych codziennych nawykach" - no dobra, ale po co i jak to działa?!) i jeszcze drugie tyle, czego nie słyszeliśmy.
Jeśli spodobał Ci się filmik SciFuna o Prawdzie i Fałszu, to uznaj tę książkę za "Krótki film 2.0 o naukowej metodzie myślenia", zawierający większość tego, co powiedział SciFun, plus 5 razy tyle nowych, istotnych informacji.

To może najpierw opis z tyłu okładki:

Najczęściej uważamy kreatywność za właściwość umysłu, którą się ma lub której się nie ma. To nieprawda! Kreatywności można się nauczyć! I Ty możesz myśleć jak Sherlock Holmes!

Jedynym człowiekiem na świecie, na którym wyczyny Sherlocka Holmesa nie robiły większego wrażenia był on sam. To, co dla nas jest dowodem jego geniuszu, dla niego było efektem pracy nad własnym umysłem. Czy w związku z tym my wszyscy skazani jesteśmy na rolę doktorów Watsonów zdumionych świadków wyczynów geniusza z Baker Street?
Odpowiedź znajdziesz w książce Myśl jak Sherlock Holmes, która jest przewodnikiem po naszych mózgach, ale również narzędziem, dzięki któremu odkrywamy jego niewykorzystane dotąd możliwości. Łącząc najnowszą wiedzę na temat psychologii człowieka i działania układu nerwowego Maria Konnikova pokazuje, w jaki sposób każdy z nas przy odrobinie cierpliwości i konsekwencji może wyostrzyć swoją percepcję, pogłębić świadomość i wyćwiczyć szare komórki. Tak, by nasz umysł stał się potężnym i błyskotliwym narzędziem dedukcji. Nie po to, byśmy jak Holmes rozwiązywali kryminalne zagadki, ale by nasz mózg lepiej służył nam na co dzień.



Prolog

Jako dzieci jesteśmy nadzwyczaj spostrzegawczy. Wchłaniamy i przetwarzamy informacje z szybkością, do jakiej nigdy później nie będzie nam dane się nawet zbliżyć. Nowe widoki, nowe dźwięki, nowe zapachy, nowi ludzie, nowe emocje, nowe doświadczenia - tak uczymy się świata i jego możliwości. (...)I ze względu na tą wpisaną w nasze otoczenie "nowość" jesteśmy w najwyższym stopniu czujni, zaabsorbowani, pochłaniamy wszystko. Co więcej, zapamiętujemy - bo jesteśmy zmotywowani i zaangażowani (do obu tych cech będziemy niejednokrotnie powracać). Nie tylko więc przyswajamy świat w całej pełni, lecz także magazynujemy przyswojone informacje na przyszłość. (...)
Z wiekiem czynnik zblazowania gwałtownie rośnie. Tam byłem, to robiłem, na to nie muszę zwracać uwagi, bo niby kiedy miałbym to wykorzystać i po co? Nim się zorientujesz, wyzbywasz się wrodzonej uważności, zaangażowania i ciekawości na rzecz nawyków bierności i bezrefleksyjności. I nawet kiedy chcesz się zaangażować, nie masz już luksusu dzieciństwa.
Nie jest to mechanizm z gruntu zły (...) - ale niebezpiecznie zbliża nas on do bezrefleksyjności. Granica między wydajnością a bezmyślnością jest bardzo cienka i powinniśmy się bardzo starać, aby jej nie przekraczać.
Każdy z nas pewnie doświadczył tego, że kiedy trzeba było odejść od codziennej rutyny, by coś załatwić, nagle okazywało się, że wypadło nam to z głowy. [Tutaj autorka opisuje klasyczny przykład, kiedy chcemy po drodze do domu wstąpić do apteki. Powtarzamy to sobie w głowie milion razy, ale kilka godzin później nagle orientujemy się, że stoimy pod progiem naszego domu i zapomnieliśmy po drodze wstąpić tam, gdzie chcieliśmy].
To zdarza się ciągle. Jesteśmy tak wpisani w określoną konfigurację zachowań, że niemal całe dnie spędzamy w bezmyślnym zamroczeniu.
Ale to (...) tylko niewielka część o wiele szerszego zjawiska. Jak wielu myślom pozwalamy przepłynąć przez naszą głowę bez zatrzymania, choćby na krótko, by je rozpoznać? Jak wiele pomysłów i przeczuć nam uciekło, bo zapomnieliśmy poświęcić im trochę uwagi [mi się to akurat ostatnio zdarza nad wyraz często. -Bat.]?

Rozdział Pierwszy - Naukowa metoda myślenia

Co prawda Sherlock Holmes był wymyślony, ale jego podejście do myślenia było jak najbardziej realne. Jego metody, jeśli odpowiednio je zastosujemy, nie ograniczą się do opowieści i przyniosą namacalne, pozytywne zmiany.
Wystarczy wypowiedzieć nazwisko Holmesa, a zaraz staną nam przed oczami nieodłączne obrazy (...). Jakiekolwiek skojarzenia przyjdą wam do głowy, idę o zakład, że nie będzie wśród nich słowa "psycholog".
Już czas, by się pojawiło.
Holmes był detektywem nie do zastąpienia. Ale jego obserwacje ludzkiego umysłu były równe jego najwybitniejszym osiągnięciom w sądownictwie karnym. To, co nam oferuje, (...) to sposób myślenia, podejście umysłu, które może być stosowane w licznych zadaniach niemających nic wspólnego z mglistymi ulicami londyńskiego podziemia. Ta postawa wywodzi się z metody naukowej, ale wykracza zarówno poza naukę, jak i zbrodnię. I dziś może się stać modelem myślenia, a nawet sposobem bycia.
A.C. Doyle chciał, by Sherlock Holmes stał się ucieleśnieniem naukowości, ideałem, do którego możemy aspirować, ale nigdy nie osiągniemy jego poziomu.




Rozdziały w tej książce są w luj długie, dlatego pomyślałem, że będę zamieszczał te interesujące fragmenty w odstępach czasowych, żebyście mogli się na ich temat wypowiedzieć i żeby ogólnie było wygodniej, i dla mnie, i dla Was.
Następny fragment będzie o tym, czym jest naukowa metoda myślenia.

Avatar Baturaj
Co to jest naukowa metoda myślenia?

Kiedy myślimy o metodzie naukowej, zwykle wyobrażamy sobie eksperymentatora w laboratorium, zapewne w białym kitlu i z probówką w ręku, podejmującego takie kroki, jak: obserwacja zjawiska; tworzenie wyjaśniającej je hipotezy; opracowanie eksperymentu; by ją sprawdzić; przeprowadzenie eksperymentu; sprawdzanie, czy rezultaty pasują do oczekiwań, zweryfikowanie hipotezy, o ile jest to konieczne; powtórzenie wszystkich czynności.
Ale czy możemy wyćwiczyć nasze umysły, by pracowały tak automatycznie przez cały czas?
Holmes zaleca, byśmy zaczęli od podstaw. Kiedy spotykamy go po raz pierwszy, mówi: "Zanim jednak badacz skieruje uwagę na moralne i intelektualne aspekty tej sprawy stanowiące największą trudność, powinien zacząć od rozwiązywania elementarnych zadań". Naukowa metoda zaczyna się od rzeczy pozornie najbardziej przyziemniej: od obserwacji. Zanim zaczniemy zadawać pytania, które pomogą nam ukierunkować śledztwo, eksperyment naukowy - czy choćby podjąć tak prostą decyzję, jak zaproszenie lub nie przyjaciela na kolację - musimy najpierw zgłębić niezbędne podstawy.
NA te podstawy nawet nie każdy naukowiec zwraca uwagę, tak są zakorzenione w sposobie rozumowania. Kiedy fizyk wyobraża sobie nowe doświadczenie, a biolog postanawia sprawdzić właściwości wyizolowanego właśnie związku, nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że ich pytania, podejście, hipoteza, spojrzenie na to, co robią, nie byłyby możliwe bez wierzy, którą dysponują, gromadzonej przez lata.

Jak możesz stawiać hipotezy, tworzyć sprawdzalne teorie, jeśli na początku nie wiesz, co i jak obserwować, jeśli nie rozumiesz natury problemu wynikającej z jego najbardziej podstawowych elementów?
Metoda naukowa zaczyna się od szerokiej bazy danych, od zrozumienia faktów i zarysu problemu, któremu stawiamy czoło. Z jakimkolwiek tematem masz do czynienia, powinieneś go zdefiniować i sformułować w myśli z jak największą dokładnością, a następnie uzupełnić doświadczeniami z przeszłości i bierzącymi obserwacjami.
Wtedy dopiero można przejść do etapu uogólniającej hipotezy. To ten moment, kiedy detektyw uruchamia wyobraźnię, doszukuje się w ciągu wydarzeń możliwych kierunków dochodzenia, niekoniecznie upierając się przy oczywistych interpretacjach. Nie tworzymy jednak hipotez na chybił trafił: wszystkie możliwe scenariusze czy opracowania wynikają z początkowej bazy danych i z obserwacji.
Dopiero później sprawdzamy, co ta nasza hipoteza zawiera. Na tym etapie Holmes rozważa wszystkie kierunki śledztwa, eliminując je jeden po drugim - póki nie zostanie ten ostatni prowadzący do prawdy, jakkolwiek nieprawdopodobna by ona nie była. A my weryfikujemy kolejne scenariusze zmiany pracy (na przykład) i staramy się przeanalizować wszystkie wynikające z nich implikacje, aż do końcowych logicznych wniosków.
Ale (...) czas płynie. Zmieniają się okoliczności. Baza danych powinna być cały czas uaktualniana. Skoro środowisko podlega zmianom, nie możemy zapominać o rewidowaniu naszych hipotez, aby z rewolucyjnych nie zmieniły się w całkiem nieistotne. Głębokie przemyślenia mogą się zamienić w bezrefleksyjność, gdy tylko przestaniemy być zaangażowani, ambitni, uważni.

Oto więc metoda naukowa w pigułce: zrozumieć i określić problem; dokonać obserwacji; zbudować hipotezę; sprawdzić i dedukować; wszystkie czynności powtórzyć.

Mamy zatem metodę naukową. Ale Holmes idzie o krok dalej. Te same zasady stosuje wobec napotkanych ludzi. Adept jego metody "rzuciwszy jedno spojrzenie na pierwszego napotkanego śmiertelnika, spróbuje od razu określić jego przeszłość, profesję lub zainteresowania. Choć takie ćwiczenie może się wydawać infantylne, wyostrza ono zdolność obserwacji i uczy nas, na co powinniśmy patrzeć i czego szukać".

Każda obserwacja, każde ćwiczenie umysłu, każde proste wnioskowanie wyprowadzone z prostego faktu wzmocni twoją zdolność zapuszczania się w coraz bardziej skomplikowane kombinacje myślowe.

Wszystko to dobrze brzmi w teorii. Ale jak zabrać się do rzeczy w codziennym życiu? To całe naukowe myślenie, ciągłe napięcie uwagi i dzielenie włosa na czworo (...) - to wszystko może się wydawać strasznym zawracaniem głowy!
I tak, i nie. z jednej strony większość z nas rzeczywiście ma przed sobą długą drogę. Jak się przekonamy, nasze umysły nie dadzą się łatwo przestawić na myślenie w stylu Holmesa. Ale z drugiej strony nowe nawyki myślenia są do opanowania i późniejszego stosowania. Nasze mózgi są nadzwyczaj biegłe w opanowywaniu nowych sposobów myślenia, a nasze połączenia neuronowe - nadzwyczaj elastyczne do późnej starości.
Naśladując Holmesa w jego myśleniu, nauczysz się, jak stosować jego metodologię w życiu codziennym, jak być obecnym, refleksyjnym, jak traktować każdy wybór, każdy problem, każdą sytuację z dbałością, na jaką zasługują. Początkowo wyda ci się to nienaturalne. Z czasem, w miarę nabywania praktyki stanie się to twoją drugą naturą.
Podobnie jak to było z samym Holmesem.



"Myśl jak Sherlock Holmes", autor: Maria Konnikova, przekład Manany Chyb, wydawnictwo Agora, Warszawa 2015
Fragmenty "Studium w Szkarłacie" A.C. Doyle'a w przekładzie Anny Krochmal i Roberta Kędzierskiego.

Avatar pan_hejter
Mój wykładowca opisał tą metodę i miast na zmyślone postacie odwoływał się do filozofów i ruchów filozoficznych.

Nie odwołałeś się do takich dywagacji o metodzie naukowej jak poglądy kanta i Schopenhauera dewaluujące metode naukową

Albo Falsyfikacjonizm Poperra.

Albo brzytwa ockhama

Albo Czajniczek Ruswella.

"Metoda naukowa" jest naprawde potężnym i w pewnej kwesti zależnym od poglądów tematem.

Avatar Baturaj
To nie jest książka, która ma dokładnie opisać, czym jest metoda naukowa. Ma pokazać, w jaki sposób można nauczyć się stosować ją w codziennym , świadomym myśleniu. W sposób, w jaki zrozumie to większość społeczeństwa.
Cała książka o tym opowiada.

Poza tym Holmes, jak już było tu pisane, specjalnie został stworzony jako niemal ideał w tej kwestii, żebyśmy mieli do czego aspirować. Nie musi być prawdziwy, żeby pełnił taką rolę. A wręcz nie da się, żeby był.

Avatar CzarnyGoniec
Faksyfikacjonizm, czajniczek i brzytwa Oackhama to jednak inne rzeczy.
Brzytwa to - nie twórz bytów ponad potrzebę
Faksyfikacjonizm - gdy tworzysz tezę wyobraź sobie co może ją obalić.
Czajniczek - brak dowodów to brak podstaw do założenia istnienia. Brak dowodów nieistnienia niewiele zmienia

Avatar pan_hejter
Wszystkie odnoszą się do metody naukowej.

Brzytwa: Brak dowodów na nie istnienie zjawiska nie jest dowodem na nie istnienie zjawiska. Co w pewnym stopniu określa metodę naukową

Falsyfikacjonizm: Metoda naukowa to dążenie do jak najprostszych wytłumaczeń danego zjawiska tak aby każdy je zrozumiał. I powstaje ona poprzez obalanie starych wytłumaczeń(przynajmniej tak nam to wykładowca tłumaczył). Coś w kształcie nauki jako obieranego owocu aż do jego sedna.

Avatar pan_hejter
I Baturaj czy metoda Naukowa. Które jako człowiek sceptyczny jestem wielkim fanem. Argumentowana przez zmyśloną postać nie wydaje ci się nieco sprzeczna.

W końcu metoda naukowa opiera się na twardych dowidach, badaniach i niezaprzeczalnych tezach. A opieranie jej na wymyślonej postaci tworzy pewien... Dysonans.

Avatar CzarnyGoniec
pan_hejter pisze:
Wszystkie odnoszą się do metody naukowej.
bez wątpienia.
pan_hejter pisze:
Brzytwa: Brak dowodów na nie istnienie zjawiska nie jest dowodem na nie istnienie zjawiska. Co w pewnym stopniu określa metodę naukową
No właśnie nie. Brzytwa to "nie twórz bytów ponad potrzeby", proste wyjaśnienie jest lepsze bo jest prostsze.

W wielu miejscach to jest równoważne, ale to nie to samo. Ja się po prostu trochę dopi***alam do szczegółów, bo zasadniczo zgadzam się z tym, wyjaśnieniem które napisałeś i uważam je za dobre.

Sam Oackham nie miał nic przeciwko przyjmowaniu rzeczy na wiarę, bez dowodu. Był mnichem i całkiem odjechanym metafizykiem.
pan_hejter pisze:
Falsyfikacjonizm: Metoda naukowa to dążenie do jak najprostszych wytłumaczeń danego zjawiska tak aby każdy je zrozumiał. I powstaje ona poprzez obalanie starych wytłumaczeń(przynajmniej tak nam to wykładowca tłumaczył). Coś w kształcie nauki jako obieranego owocu aż do jego sedna.
To się zgadza.
Ale ważne jest, żeby kolejne kroki obierania były falsyfikowalne. Żebyśmy wiedzieli co musi się stać żebyśmy uznali pomyłkę. (w odróżnieniu od idei Boga, gdzie zawsze na jego obronę można wymyślić cokolwiek, choćby i z kapelusza.
Bo jest wszechwszystko)

Avatar Baturaj
Hejter, xD, bo to wcale nie jest tak, że Holmesa wymyślił prawdziwy człowiek, a oparł jego koncept na 2 swoich znajomych i mentorach, to wcale nie jest tak, że wielu mądrych ludzi i filozofów starało się jakoś przemówić do ludzi za pomocą fikcyjnych opowieści i przypowieści, żeby każdy mógł sobie wyobrazić o co chodzi.

Po prostu nie tu żadnej sprzeczności.

Avatar CzarnyGoniec
Gdyby ktoś się mnie pytał to uważam, że nie każda mądra książka musi być naukowa.

Avatar pan_hejter
Goniec

Pomyliłem brzytwe z czajniczkiem. W sensie miałem na myśli czajniczek a napisałem brzytwe.


Co do wypowoedzi o mądrych książkach. Nie powiem że tak nie jest. Pierwszy przykład z brzegu Dostojewski mistrz analizy psychologicznej.

Baturaj

Nie wiem dlaczego używasz tak znieważającego tonu w momemcie gdy nawet nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi? Nie każe ci być wobec mnie miły, ale chociaż nie bądź ignorantem, i nie znieważaj w taki sposób drugiego dyskutanta.

Tak jak już wcześniej mówiłem Holmes jest zmyśloną postacią. Jego nadludzkie umiejętności są tylko... Kłamstwem. Nie trudno być geniuszem gdy świat jest stworzony do okazania twego geniuszu.

Holmes jest w pewnej kwesti "Ideałem". A wszystkie ideały łączy jedno. Nie istnieją. Jego metody owszem działają perfekcyjnie ale w jego świecie. W stworzonym dla niego świecie.

To w żadnym wypadku nie jest rzeczą spełniającą wymagania metody naukowej. Więc stosowanie jego życiorysu jako dowodu na efektywność metody naukowej, jest w brew samej metodie.

Avatar CzarnyGoniec
Ogólnie
Istota dyskusji rozbija się o to, czy wartości naukowe mogą/ powinny być przekazywane w nienaukowy sposób, czy też raczej nie?
Dobrze rozumiem?

Hejter
Robi sens.
Robi sens.

Avatar pan_hejter
Raczej czy stosowanie metody naukowej na bazie holmesa tworzy dysonans. Bo co do twojej kwestii to nie uwarzam żeby istniały jakieś przeciwwskazania. Ja odnoszę się tylko do samej metody naukowej.

Avatar Baturaj
Używając ironii znieważam współdyskutanta? XD

Sherlock Holmes jest ideałem, który stosował metodę naukową niemal perfekcyjnie. I właśnie dlatego, że nie da się tego zrobić, jest on czymś, do czego możemy aspirować.
I mylisz się. Gdyby było tak, że Holmes za każdym razem wyciągał jakieś z wyssane z tyłka teorie, które potem okazywałyby się prawdziwe, miałbyś rację. Wtedy byłby TYLKO fikcyjną postacią, pod którą tworzyłby autor świat.
Ale tak nie jest.
Holmes (prawie) zawsze przeprowadza wnioskowanie w taki sposób, w jaki powinno się to robić za pomocą metody naukowej, zawsze Doyle dokładał wszelkich starań, by jego sposób myślenia był możliwy do zastosowania w prawdziwym życiu, choć bardzo trudny.

Więc mylisz się twierdząc, że
"To w żadnym wypadku nie jest rzeczą spełniającą wymagania metody naukowej. Więc stosowanie jego życiorysu jako dowodu na efektywność metody naukowej, jest w brew samej metodie."
Bo to nie o to chodzi!!! Widać, że nie zrozumiałeś ani konceptu książki Konnikowej, ani moich poprzednich wypowiedzi. Ja zrozumiałem Twoje, wbrew temu co mówisz. Dlaczego Ty nie zrozumiałeś?
Bo Holmes nie służy do "udowodnienia efektywności metody naukowej". On służy do GŁĘBSZEGO ZROZUMIENIA METODY NAUKOWEJ W MYŚLENIU przez zwykłego człowieka.
A do tego jak najbardziej się nadaje.
Bo jest FIGURĄ literacką, która właśnie do tego służy.
I tak robiło już wielu wielkich ludzi. W taki sposób uczyło innych różnych rzeczy. Za pomocą zmyślonych opowieści.
Nie po to, żeby cokolwiek dowieść.
Po to, żeby czegoś nauczyć.

Avatar Baturaj
Może źle się wyraziłem w ostatnim akapicie - nie mylisz się, ale mówisz o zupełnie innej rzeczy, niż ja i książka.

Avatar pan_hejter
Naucz się definicji ironii. "xD" świadczy raczej o wyśmianiu i znieważeniu tezy drugiej osoby.

I mylisz się. Gdyby było tak, że Holmes za każdym razem wyciągał jakieś z wyssane z tyłka teorie, które potem okazywałyby się prawdziwe, miałbyś rację. Wtedy byłby TYLKO fikcyjną postacią, pod którą tworzyłby autor świat.


A tak nie jest? Czy naprawde uważasz, że jeżeli coś brzmi logicznie, miimo, że istnieje milion możliwych interpretacji danego zjawiska to holmes wybiera tą prawdziwą, stawia wszystko na jedną kartę. I wygrywa. U to dla ciebie jest 100% legit no scam.

Nowoczesna kryminalistyka nie opiera się na jednym "włosje" tudzież "wyglądzie fajki" bo to tak jak z psychologią. Media przedstawiają to jako czarną magię. Jako detwktywów rozwiązujących zagadki na bazie jednej informacji. Lub psychologów opsiujących życiorys człowieka po 5 mibutach rozmowy. Albo chemików którzy odku*wiają czarną magie przy stole laboratoryjnym

Ale tak nie jest. Te rzeczy są tylko wymysłami i obrazami które człowiek prosty z przyjemnością łyknie. I z przyjemnością przeczyta/oglądnie. Tym jest Holmes.

Ten człowoek bierze mały element interpretuje wszystko na jego bazie. I stawia wszystko na jedną kartę. To nie jest metoda naukowa, metoda naukowa zakłada znacznie ostrożniejsze dobieranie informacji.

Jedynym powodem dlaczego Holmes zawsze ma rację, mimo swojej skrajnej nieostrożności jest to że ma ją mieć. Żeby ktoś chciał tą książke przeczytać. To co robi Holmes jest nie tylko nie realne ale nie relatywne w prawdziwym życiu. Owszem ludzie korzystają z metod dedukcji ale znacznie ostrożniej.

Avatar Baturaj
XD miało tylko wyrazić to, że zaśmiałem się podczas czytania Twojej wypowiedzi.

Praktycznie cała Twoja wypowiedź jest dowodem na to, że nie rozumiesz, a raczej nie chcesz zrozumieć, o co mi oraz pani Konnikowej chodzi. Że masz klapki na oczach. Wmawiasz sobie, że myślę coś, czego wcale nie mam na myśli, mimo że wyraźnie to napisałem. Poza tym pokazujesz swoją ignorancję czy może po prostu brak wiedzy, a może raczej oba. Jak? Wyjaśnię wszystko później, więc proszę, wstrzymaj się do tej pory od odpowiedzi.
Z góry dziękuję.

Avatar CzarnyGoniec
ja się w sumie czuję przekonany, że Holmes koło nauki nawet nie leżał, więc jest dla niej średnią reklamą

Avatar Nanook
Tzn. to raczej wiadomo, że Sherlocka nie należy brać na serio i brać z niego przykład w aspekcie naukowym. To jest świetna seria i świetna postać, ale jednak jest to postać fikcyjna bez realnej wartości naukowej

Avatar pan_hejter
Czyli nie tylko ja mam klapki na oczach.

Zgodze się z gońcem i z nanookiem. No i postać świetna jako pewny protoplasta detektywów jak i na tamte czasy. Chociaż nwm czy na wszystkie czasy, mnie jakoś nie wzrusza.

Avatar CzarnyGoniec
Ja osobiście za Holmesem też nie przepadam. Jest dla mnie zbyt idealny i magicznie bezbłędny.

Acz propsuję książkę Baturaja pomimo tytułu. Popularyzacja nauki i wiedzy o tym jak radzić sobie z błędami poznawczymi zawsze spoko

Avatar pan_hejter
Mnie irytuje ta baitowość tytułu. Jestem sceptyczny do treści gdy już sam tytuł próbuje mnie oszukać.

Avatar Baturaj
pan_hejter pisze:

A tak nie jest?

Nie, tak nie jest. Tutaj właśnie objawia się Twój brak wiedzy. Po co spytać "Baturaj, czytałeś Sherlocka? Czy to było tak, że on się nigdy nie mylił?" Ale nie. Ty kierujesz się utrwalanym przez wiek stereotypem o Holmesie-bezbłędnym. On popełniał błędy. A dlaczego ACD tak pisał, że popełniał błędy? Żeby POKAZAĆ NAM jakie błędy można popełnić podczas procesu myślowego, byśmy mogli ich potem unikać. I tutaj wchodzimy właśnie w Twój brak zrozumienia mnie i książki (napiszę wersalikami, może tym razem poświęcisz więcej uwagi):
SHERLOCK JEST PO TO, ŻEBY NAUCZYĆ NAS PRAWDZIWYCH TECHNIK LOGICZNEGO (owszem, logicznego) MYŚLENIA I MARIA KONNIKOWA ZA JEGO PRZYKŁADEM OPISUJE, W JAKI SPOSÓB MOŻNA NAUCZYĆ SIĘ ZA POMOCĄ CIĘŻKIEJ PRACY TAKICH TECHNIK. POPIERA TO POTEM W 100% ZATWIERDZONYMI BADANIAMI I FAKTAMI Z DZIEDZIN PSYCHOLOGII, NEUROLOGII I PSYCHIKI. W takim przypadku to, czy Holmes był czy nie był prawdziwy, jest kompletnie nieważne. Bo jest on jedynie środkiem do częściowego zrozumienia zasad logicznego podejścia do myślenia. Środkiem. Narzędziem.

Jakbyś przeczytał trochę Holmesa to zobaczyłbyś, że on wcale nie stawia niczego na jedną kartę, wcale nie wylicza nikomu historii jego życia po 5 minutach obserwacji. Wcale nie opiera niczego na jednym włosie czy wyglądzie fajki. Wcale nie. Gdyby Doyle tak pisał, byłby idiotą. A nie był.
Gdybyś miał wątpliwości co do mojej możliwości wypowiedzi w tej kwestii - przeczytałem ponad połowę opowiadań o Sherlocku. Wszystkich jakie były.


Czy naprawde uważasz, że jeżeli coś brzmi logicznie, miimo, że istnieje milion możliwych interpretacji danego zjawiska to holmes wybiera tą prawdziwą, stawia wszystko na jedną kartę. I wygrywa. U to dla ciebie jest 100% legit no scam.

Nie robi tak, jak już wyżej napisałem. Doyle znacznie ostrożniej podszedł do POKAZANIA nam, jak działa logiczne myślenie.

Lub psychologów opsiujących życiorys człowieka po 5 mibutach rozmowy.

I widzisz - dochodzimy tutaj do bardzo istotnej kwestii, której Ty nie jesteś świadom. No cóż, nie Twoja wina. Ale co to za kwestia? Jak już mówiłem, dokładny życiorys jest niemożliwy do określenia po jedynie 5 minutach i Holmes tak nie robił, ale teraz weźmy pod uwagę życiorys uproszczony.
A więc owa kwestia to prawdziwy człowiek, m.in. na podstawie którego de facto powstał Holmes - lekarz chirurgii Joseph Bell. Słynął on z tego, że po krótkiej obserwacji pacjenta, który właśnie wszedł do jego gabinetu, był w stanie stwierdzić, że jest on niedawno zwolnionym ze szkockiego pułku podoficerem, który właśnie wrócił ze służby na Barbados. Więc jeśli do tej pory uważałeś, że nie da się prowadzić takiej dedukcji jak Holmes kiedy obserwował ludzi w metrze lub na ulicy, to pora, abyś zrewidował swoje zdanie.
Doyle pisał potem do Bella:
"Krążąc wokół dedukcji, wnioskowania i obserwacji, które, jak słyszałem, wciela pan w życie, spróbowałem skonstruować człowieka, który doprowadza te umiejętności tak daleko, jak to możliwe - a czasami nawet dalej"
To wszystko po to, by pokazać, na czym polega logiczne wnioskowanie i dedukcja, żeby stworzyć ideał w tej kwestii, do którego możemy aspirować, ale któremu nie dorównamy.



Ale tak nie jest. Te rzeczy są tylko wymysłami i obrazami które człowiek prosty z przyjemnością łyknie. I z przyjemnością przeczyta/oglądnie. Tym jest Holmes.

Nie tylko tym, co powyżej udowodniłem.

Ten człowoek bierze mały element interpretuje wszystko na jego bazie. I stawia wszystko na jedną kartę. To nie jest metoda naukowa, metoda naukowa zakłada znacznie ostrożniejsze dobieranie informacji.

Otóż nie robi tak. Nie czytałeś, kierujesz się stereotypami - nie wiesz. Ale nie robił tak. Doyle pokazał PRAWDZIWE logiczne myślenie, nie wydmuszkę. To, że sam wymyślał przykłady nie jest niczym nowym - wielu ludzi robi tak, kiedy uczy czegoś innych ludzi - opisuje zmyśloną scenkę, historię, podaje przykład. Nie jest to niczym nieprawidłowym czy błędnym, dopóki chodzi nam jedynie o opisanie zasad pewnego zjawiska. A niczego więcej Doyle nie robi. Konnikowa również - kiedy przychodzi jej udowodnić, że dany mechanizm działa w praktyce, udowadnia to nam jedynie na podstawie przeprowadzonych badań i faktycznych przykładów.


Jedynym powodem dlaczego Holmes zawsze ma rację, mimo swojej skrajnej nieostrożności

Nie jest ona skrajna, co powyżej udowodniłem. Naprawdę - poczytaj Holmesa i dopiero mów.

To co robi Holmes Owszem ludzie korzystają z metod dedukcji ale znacznie ostrożniej.

Powiedz to doktorowi Bellowi. Tyle że on nie żyje...


Czyli nie tylko ja mam klapki na oczach.

Klapki na oczach dotyczyły tego, że nie potrafisz zrozumieć, o czym tak naprawdę piszę ja i pani Konnikowa, co powoduje Twoje argumenty przeciwko nieistniejącym stanowiskom moim czy Konnikowej. I to jest teraz w sumie IRONIC, bo tego widać także nie zrozumiałeś.


Baitowość tytułu

Po pierwsze - po to masz opis na okładce z tyłu, żeby zrozumieć, o co na serio chodzi w książce. Sam tytuł to tylko środek. Wiele takich było.
Po drugie: tytuł nie jest baitowy, bo książka rzeczywiście mówi, w jaki sposób nauczyć się logicznego myślenia w stylu Holmesa, choć jednocześnie zaznacza, że raczej nie dojdzie się w tym względzie do poziomu Holmesa. Czyli można myśleć JAK Sherlock, ale nie NA POZIOMIE Sherlocka.
Po trzecie: ocenianie książki po okładce to chyba dość nielogiczne zachowanie.


Mam szczerą nadzieję, że tym razem wczytasz się w moje wypociny i spróbujesz zrozumieć, co naprawdę mam na myśli (a co piszę wprost). Że podczas czytania nie będą się w Twym umyśleod razu formowały odpowiedzi, a naprawdę spróbujesz zrozumieć, czego dotyczy sam problem.
Pozdrawiam.

Avatar pan_hejter
(owszem, logicznego) MYŚLENIA I MARIA KONNIKOWA ZA JEGO PRZYKŁADEM OPISUJE, W JAKI SPOSÓB MOŻNA NAUCZYĆ SIĘ ZA POMOCĄ CIĘŻKIEJ PRACY TAKICH TECHNIK.

A więc owa kwestia to prawdziwy człowiek, m.in. na podstawie którego de facto powstał Holmes - lekarz chirurgii Joseph Bell. Słynął on z tego, że po krótkiej obserwacji pacjenta, który właśnie wszedł do jego gabinetu, był w stanie stwierdzić, że jest on niedawno zwolnionym ze szkockiego pułku podoficerem, który właśnie wrócił ze służby na Barbados.


Dlaczego więc pani Maria nie użyła przykładu pana Josepha Belle? Let me gues... Ponieważ to bullshit, to co piszesz nie ma żadnego poparcia w historii a jedynie w legędzie która krążyła wokół jego osoby. Owszem był geniuszem. Ale nie ma żadmego dowodu wskazującego na to, że tak analizował ludzi, tylko przesłanki. Panie "Metoda naukowa" argumentujesz metode naukową opierając się na nieudowidnionych legendach? Nie widzisz swojej hipokryzji w tym momencie.

Najlepszy jest fakt że prawdopodobnie bierzesz przykład z przekoloryzowanego komiksu o jego osobie który to miał go malować jako prawdziwego Sherlocka. Czyli to co mówosz to gówno prawda. Bierzesz informacje ze złego miejsca panie ekspercie. Umiejętności Sherlocka w prawdziwym życiu są nierealne.


Jakbyś przeczytał trochę Holmesa to zobaczyłbyś, że on wcale nie stawia niczego na jedną kartę, wcale nie wylicza nikomu historii jego życia po 5 minutach obserwacji. Wcale nie opiera niczego na jednym włosie czy wyglądzie fajki. Wcale nie. Gdyby Doyle tak pisał, byłby idiotą. A nie był.


Bo wcale nie zacytowałem jednek z jego pierwszych książek z tą fajką. Ani trochę, jak oceniał kim jest dana osoba głównie po ustniku, co jest właśnie tym stawianiem na jedną kartę ocenianie całej osoby po pieprzonej fajce. Każdy detektyw z prawdziwego zdarzenia lub kryminalosta wyśmiał by cię gdybyś mu coś takiego narysował. Oczywiście całe życie to zwykłe przejaskrawienie. Ale Sherlock malował obrazy ze strzępków informacji co jest nieakceptowalne i ryzykowne i nie działałoby w prawdziwym życiu ale... Na szczęście autor może sprawić by bohater zawsze zwyciężał.

I nie Doyle nie jest idiotą bo tak pisał. Idiotią jest człowiek który w to uwierzył (ty). Człowiek który wierzy, że fikcja literacka napisana dla uciechy i poczytania jest wyznacznikiem życiowej filozofii. Jedynym celem tych książek jest zabawianie gawiedzi a nie nauczanie ich jak żyć. Doyle nie pisze bibli, on pisze Kryminał, książke której jedyną funkcją jest intelektualne zabawienie przeciwnika. Więc nie nie jest idotą bo jego utwory są nierealne, idiotą jest czytelnik który w nie wierzy.

Tytuł jest baitowy i tą twoją "historią" pokaże ci dlaczego:

Książka musi się sprzedać... Hmmm co kupi hołota? O wiem to że dorównają jakiemuś geniuszowi. No dobra no ale ci geniusze rzeczywiści są nie tak idealni... O wiem zróbmy o wyidealozowanym geniuszu, w końcu chołota nie jest w stanie odróżnić mądrze napisanej fikcji od prawdy.

Tytuł jest baitem i służy do ściągania sobie czytelników którzy nie rozumieją pewnego faktu:
Życie jest nie sprawiedliwe, geniuszem się rodzisz, i albo masz wysokie IQ i predyspozycje, albo możesz sobie pomarzyć". Zamiast tego daje im złudną nadzieje dążenia do geniuszu.

Możesz sobie trenować jakieś logiczne myślenia ale bez odpowiedniego uwarunkowania genetycznego twój mózg nie jest w stanie go szybko wykorzystać. Więc jak się ch*jowo urodzisz, to nigdy nawet nie zbliżysz się do Sherlocka.

Avatar pan_hejter
A i co do samego Bella podake artykuł w wikipedii

en.m.wikipedia.org/wiki/Joseph_Bell

Jest tam podpunkt który ma wiele mówiący o postacie jak i wiedzy o niej Baturaja pod tytułem "Dramatyzacja"

Avatar CzarnyGoniec
Huh, grubo.
pan_hejter pisze:
Ponieważ to bullshit [...] Nie widzisz swojej hipokryzji [...] to co mówisz to gówno prawda [...] Każdy detektyw z prawdziwego zdarzenia lub kryminalista wyśmiał by cię [...] Idiotą jest człowiek który w to uwierzył (ty) [...] Jedynym celem tych książek jest zabawianie gawiedzi [...] idiotą jest czytelnik który w nie wierzy.[...] Tytuł jest baitowy [...] Hmmm co kupi hołota?[...] w końcu chołota nie jest w stanie odróżnić mądrze napisanej fikcji od prawdy. [...] Tytuł jest baitem [...] daje im złudną nadzieje dążenia do geniuszu.
Wybacz wybiórcze cytowanie, ale naprawdę rzuciło mi się w oczy.

Znaczy ja się zasadniczo z hejterem zgadzam, że Sherlock jest postacią nierealistyczną.
Ale przyznam, że nie widzę nic złego w marketingowo zrobionym tytule (jakkolwiek do mnie akurat osobiście nie przepada, bo nie lubię Holmesa).

Człowiek może sobie kupić książkę "Myśl jak Holmes" żeby wyostrzyć swoje postrzeganie świata. Zwrócić uwagę na pewne prawidłowości w spostrzeganiu. Oczywiście pod warunkiem, że ta książką jest o tym.

Przecież każdy może się uczyć. A to, że zaczyna od "Myśl jak Sherlock Holmes" a nie od „Journal of Behavioral Decision Making” Daniela Kahnemana... to chyba nic złego, nie? Każde sięgnięcie po fajną, mądrą książkę to coś dobrego. A czasem z książek bardziej przystępnych

Zresztą:
PrologCytowanyPrzezBaturaja pisze:
Zanim to zrobię, chcę zaznaczyć: to nie jest fanowska książka typu "po przeczytaniu będziesz myślał jak Holmes i rozwiązywał zagadki kryminalne". Mimo, że tytuł może być dla niektórych mylący, jest to książka o świadomym i logicznym myśleniu i postrzeganiu w ten sposób całego świata, a wiedza w niej jest poparta badaniami i wiedzą neurologiczną i psychologiczną.

Avatar
Konto usunięte
Wielki pan_hejter wszystkiego co żyje po za sobą

Avatar
Konto usunięte
Czy to jest dyskusja o książce czy o tym, czy czy należy wypowiedzieć jakiemuś kraju wojnę? ,-,
Bo napięcie jest takie, jakby mowa była o tym drugim .-.

Avatar pan_hejter
To_masz___Problem pisze:
Wielki pan_hejter wszystkiego co żyje po za sobą


Bądź cały czas protelcjonalnie traktowany. Więc odpowiedz taką samą dozą nieuprzejmości.

Przypominam że to nie ja zacząłem rzucać argumenty ad personum typu: "Masz klapki na oczach"

Na pewno osoba która mówi o bohaterze o którym czyta wszystkie książki i jak widać ma ją za pewien przykład vs sceptyk. Z tych dwóch to ten drugi ma klapki na oczach.


"pan hejter znowu hejci"

Eh typowe...

P.S pisze się poza sobą.

Avatar pan_hejter
CzarnyGoniec pisze:

Przecież każdy może się uczyć. A to, że zaczyna od "Myśl jak Sherlock Holmes" a nie od „Journal of Behavioral Decision Making” Daniela Kahnemana... to chyba nic złego, nie? Każde sięgnięcie po fajną, mądrą książkę to coś dobrego. A czasem z książek bardziej przystępnych


Nie ma nic złego w czytaniu takich książek. Ale traktowanie ich na równi tylko z powodu uwielbienia danej postaci jest już nie tylko złe, ale i szkodliwe.

Avatar CzarnyGoniec
pan_hejter pisze:
Przypominam że to nie ja zacząłem rzucać argumenty ad personum typu: "Masz klapki na oczach
Bez wątpienia.
Nie mam nic na swoją obronę, że o tym zapomniałem.

Avatar EwangelikReformowany
pan_hejter pisze:
Możesz sobie trenować jakieś logiczne myślenia ale bez odpowiedniego uwarunkowania genetycznego twój mózg nie jest w stanie go szybko wykorzystać. Więc jak się ch*jowo urodzisz, to nigdy nawet nie zbliżysz się do Sherlocka.


Jak widzę taką ignorancję to mam ochotę napisać coś obraźliwego, ale powinniśmy się szanować. Jak nie masz chromosomu za dużo czy za mało to możesz spokojnie wytrenować się nawet na geniusza. Poczytaj sobie chociażby ten artykuł. Ten człowiek stał się jednym z największych geniuszy na Ziemi treningiem.

Avatar pan_hejter
Ale ty wiesz że inteligencja jest w sporej mierze zależna od genów i zależnie od nich ograniczona? Możesz ją rozwinąć ale 5-25 punktów maks.

I to nie jest anegdotyczna historia to przebadany i naukowy fakt. Mało popularny, bo i nieprzyjemny dla wielu ludzi.

Avatar EwangelikReformowany
> Sugerowanie, że IQ to wyznacznik geniuszu intelektualnego.

Avatar pan_hejter
>Sugerowanie że nie.

Nie no to że większość geniuszy intelektualnych miało też wysokie iq to tylko głupia korelacja. To że tali Einstein geniusz fizyczny miał taki sam iloraz inteligencji(ponadprzeciętny) jak Stephen Hawkings współczesny geniusz. To tylko korelacja.

Fakt że ludzie z wyższym ilorazem inteligencji szybciej wychodzą z biedy i mają z reguły większe zarobki. To też przypadek?

Witamy w niesprawiedliwym świecie gdzie kolejny czynnik sprawia, że ludzie mają lepiej na starcie.

Avatar EwangelikReformowany
pan_hejter pisze:
>Sugerowanie że nie.

Nie no to że większość geniuszy intelektualnych miało też wysokie iq to tylko głupia korelacja. To że tali Einstein geniusz fizyczny miał taki sam iloraz inteligencji(ponadprzeciętny) jak Stephen Hawkings współczesny geniusz. To tylko korelacja.

Fakt że ludzie z wyższym ilorazem inteligencji szybciej wychodzą z biedy i mają z reguły większe zarobki. To też przypadek?

Witamy w niesprawiedliwym świecie gdzie kolejny czynnik sprawia, że ludzie mają lepiej na starcie.


IQ to umiejętność szybkiego rozwiązywania określonych zadań. I chodzi tu głównie o to, że szybkiego to słowo klucz. Einstein, Hawking - owszem, geniusze - owszem, mieli wysokie IQ. To nie świadczy o tym że geniusz nie musi mieć wysokiego IQ. Nie znamy IQ Platona, Tomasza z Akwinu czy Goethego. To byli myśliciele wybitni. Richyard Feynmann miał około 130 IQ (chyba), a był jednym z największych fizyków. Jeśli chodzi o IQ to liczy się głównie czas rozwiązywania tych zadań, czas i jeszcze raz czas. Jak pokazuje historia - wygrywają Ci którzy nie są szybcy, a po prostu lepsi - bardziej wyszukani, nietuzinkowi. William James Sidis miał około 300 IQ, do Feynmanna osiągnięciami nawet się nie zbliżył. Geniusz definiowany jest, jak mi się wydaje - jako możliwość szerokiego spojrzenia na pewne sprawy. To można wytrenować. Jeśli ktoś jest mniejszym geniuszem i po prostu się urodził, ale ma wysokie IQ bo jest szybki to nie ma szans w starciu z większym geniuszem z niskim IQ, który pracował.

Avatar pan_hejter
William James Sidis miał około 300 IQ

XD

Największe iq w historii to 210 miał je chiński fizyk i jest w księdze guinesa.

Tomasza z Akwinu Geniuszem

Gość który powiedział "jak istnieje pojęcie boga to bóg istnieje" XD

I najwieksze XD

"IQ to tylko szybkie rozwiązywanie zadań"

Serio skąd ty czerpiesz te informacje?

Avatar EwangelikReformowany
pan_hejter pisze:
Tomasza z Akwinu Geniuszem

Gość który powiedział "jak istnieje pojęcie boga to bóg istnieje" XD


To raczej Anzelm z Canterbury, ewentualnie Arystoteles.

pan_hejter pisze:
Największe iq w historii to 210 miał je chiński fizyk i jest w księdze guinesa.


Nie wiemy, kto akurat miał największe IQ w historii. To co ja podałem, to szacowanie.

EwangelikReformowany pisze:
IQ to umiejętność szybkiego rozwiązywania określonych zadań.


To można wywnioskować ze sposobów badania IQ, są tam ograniczenia czasowe.

Avatar opliko95
EwangelikReformowany pisze:
Nie wiemy, kto akurat miał największe IQ w historii. To co ja podałem, to szacowanie.
Masz na myśli zakres 250-300 punktów, który najpewniej jest wynikiem opowieści znacznie przesadzającej siostry i matki?
Bo serio nie ma żadnego dowodu na ten wynik poza słowem jego rodziny. Równie dobrze mogło to być 150-200 i po prostu dla dramatyzmu rodzina "podbiła" ten wynik o setkę. Albo jeszcze mniej. Nie wiadomo zwyczajnie.

Avatar CzarnyGoniec
Jeśli ktoś miał 130 IQ to był w górnych bodajże 15% światowego IQ.

Można wygooglować "zasadę trzech sigm". Dla IQ odchylenie standardowe to 15, a średnia to 100. I jest to rozkład w przybliżeniu normalny. Wrzuciłbym, ale mam 3% baterii w telefonie

Avatar CzarnyGoniec
CzarnyGoniec pisze:
Jeśli ktoś miał 130 IQ to był w górnych bodajże 15% światowego IQ.

Można wygooglować "zasadę trzech sigm". Dla IQ odchylenie standardowe to 15, a średnia to 100. I jest to rozkład w przybliżeniu normalny. Wrzuciłbym, ale mam 3% baterii w telefonie
Ofuck, czy ja dobrze patrzę, że 130 punktów to górne 4% IQ
o.O
weź ktoś jeszcze sprawdź, bo to jest zbyt dziwne, żebym tylko sobie zaufał.

Avatar Baturaj
W książce "Myśl jak Sherlock Holmes" właśnie Maria podaje wyniki przeprowadzonych badań, które udowadniają, że IQ nie jest jednoznacznym określeniem ludzkiej inteligencji i możliwości poznawczych i jest bardzo niedokładnym (co nie znaczy, że bezużytecznym) sposobem na określenie tych rzeczy.
Bo tak, jak mówiłem, jeśli ma zamiar coś udowadniać, to udowadnia na podstawie badań.

Avatar Baturaj
Przytoczony przez Ciebie artykuł nie podważa mojego stanowiska.

Avatar
Konto usunięte
Jeśli IQ to praktycznie tylko geny to czemu w niektórych państwach afryki średnie IQ to 60 a w japoni chyba 103?
No geny, geny, ale jakoś mi się nie wydaje że jakby takie typowego murzynka zaraz po porodzie wysłać z rodzicami do japoni to on mimo tego poziomu edukacji nadal zachaczał o upośledzenie umysłowe

Avatar pan_hejter
Ani trochę? Chyba jasno wskazuje że ludzie z wyższym IQ mają znacznie większe sukcesy w karierze.


Jak sam już mówiłem, korelacja między fizycznymi i naukowymi geniuszami a wysokim IQ wcale nie podważają twego stanowiska.

No i podaj mi te badania, w końcu jeżeli to książka naukowa a nie, popularno naukowy chłam. To powinna mieć odnośniki do badań na których się opiera.

Avatar CzarnyGoniec
To_masz___Problem pisze:
Jeśli IQ to praktycznie tylko geny to czemu w niektórych państwach afryki średnie IQ to 60 a w japoni chyba 103?
Tsoo? o.O
nie wierzę, że rzetelnie przeprowadzone badania IQ dla jakiegoś państwa mogły wykazać wynik ze średnią 60.
Może dali im testy internetowe po angielsku? xD

Avatar pan_hejter
Z IQ poniżej 60 nie dostałbyś się nawet do wojska stanów zjednoczonych.

Ale jest to spowodowane ewolucją. Wraz z postępem technologicznym wymagane jest coraz wyższe iq by przeżyć w społeczeństwie. Więc najlepiej przystosowane są do przetrwania jednostki najinteligentniejsze.

Dodatkowo tak jak mówilem iq można rozwinąć lub nie. O jakieś 5-25 punktów (według jednych danych do 15 a innych nawet 30 punktów) co dzięki popularności szkół jest lepiej wdrążane. A w takiej afryce no cóż...

Avatar EwangelikReformowany
Wraz z postępem technologicznym wymagane jest coraz wyższe iq by przeżyć w społeczeństwie.

Dlaczego mi się wydaje, że jest na odwrót?

Więc najlepiej przystosowane są do przetrwania jednostki najinteligentniejsze.

Teoretycznie, z powodu trudniejszych warunków Afrykanie z plemion powinni być bardziej przystosowani do przetrwania, więc w Europie przeżyć powinno więcej tych z mniejszym IQ, co z kolei zaniżyłoby średnią.

A w takiej afryce no cóż...

To zadaje kłam twojej teorii odnośnie genetycznego pochodzenia IQ. Nagle okazuje się, że IQ koreluje z wartością poziomu nauczania i treningów.

Avatar Mijak
Właściciel
pan_hejter pisze:
Ani trochę? Chyba jasno wskazuje że ludzie z wyższym IQ mają znacznie większe sukcesy w karierze.

Posiadanie wyższego IQ jest w pewnym stopniu korzystne, więc STATYSTYCZNIE rzecz biorąc osoby z wyższym IQ zawsze będą zarabiać więcej, niż te z niższym.
Co nie oznacza, że jest to najbardziej istotny czynnik i że każda inteligentna osoba będzie zarabiać więcej od każdej mniej inteligentnej.
I tak samo statystycznie osoby bardziej pracowite będą zarabiać więcej od leniwych (nawet jeśli czasem pewien rodzaj lenistwa może ułatwiać znajdywanie bardziej optymalnych rozwiązań).

Artykuł przytoczony przez hejtera pisze:
Jak zauważają Robert Plomin i I. J. Deary w „Molecular Psychiatry”, w dzieciństwie inteligencja jest uzależniona w 20 proc. od genów, zaś w wieku dojrzałym wieku aż w 80 proc.

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale chyba oznacza to, że gdy umysł się rozwija, to otoczenie jest dużo ważniejsze od genów. I dopiero w dorosłym wieku rozwijanie inteligencji poprzez ćwiczenia jest tak mało wydajne, jak mówi hejter. Za to tak skrajne różnice między IQ w Japonii i Afryce są już spowodowane mniej genami, a bardziej właśnie różnicą w dostępie do edukacji.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów