Mój konflikt filozoficzny

Avatar
Konto usunięte
Zakładam ten temat jako opis mojej sytuacji a zarazem prośbę o pomoc.
Ale najpierw wstęp.
Ludzkość istnieje od 12 tysięcy lat i (o ile nic nie je**ie) będzie istniała tak przez jeszcze więcej czasu. Gdzieś wewnątrz historii jej istnienia znajdujemy się my. Nasze życie stanowi tylko niewielką część ludzkiej cywilizacji. 80 lat w porównaniu z 12 tysiącami lat przeszłości i tysiącami lat przyszłości to naprawdę duża różnica. Jesteśmy tylko pyłkiem. Dopóki nie opanowaliśmy do perfekcji przedłużania życia ani nie wynaleźliśmy sposobu na nieśmiertelność, będziemy musieli żyć ze świadomością, że kiedyś nasza podróż zwana życiem się wkrótce skończy i za zaledwie sto lat od śmierci, już nikt o nas nie będzie pamiętał. Mamy tylko jedno życie i musimy je wykorzystać w stu procentach, bo drugiej szansy już najprawdopodobniej nie będzie. Przytłaczające? Bo dla mnie tak. Tutaj rodzą się dwa pytania: Co zrobić, żeby przeżyć życie jak najlepiej; i Jak znaleźć coś, co może stanowić substytut nieśmiertelności.

Przeanalizuję teraz pierwsze pytanie. Najprostsza odpowiedź, która jako pierwsza przychodzi mi na myśl, to hedonizm. Można bawić się na całego, nie martwiąc się o nic, a wtedy będziemy mieli pewność, że nie zmarnowaliśmy tego daru, jakim jest życie. Z tym że jest pewien problem. Jeśli za cel będziemy sobie stawiali dążenie do przyjemności, to w momencie, kiedy ta będzie niedostępna, łatwiej nam się jest załamać, bo musimy żyć ze świadomością, że jeśli takowej nie uświadczymy, nasze życie jest zmarnowane. W końcu życie nie zawsze jest kolorowe i niekiedy jesteśmy skazani na cierpienia. Taka postawa jest uzależniająca, a uzależnienia są niebezpieczne.

Odpowiedź na drugie pytanie to: żyć tak, by inni cię zapamiętali. To daje coś na wzór nieśmiertelności. Tylko co konkretnie mamy robić, żeby być jak najlepiej zapamiętani? Tutaj opcji jest wiele, ale mój faworyt, to przysłużyć się jakoś światu. Zakładając, że raczej nie będziemy jakimś światowej sławy sportowcem, naukowcem czy artystą; po prostu wystarczy (w dużym uposzczeniu) pomagać innym. Znamy z historii wiele takich postaci jak Nelson Mandela, czy Elon Musk, ktorzy dołożyli swoją cegiełkę, by nam wszystkim żyło się lepiej. Chodzi o to, by jakoś przyczynić się do tworzenia historii świata, by coś od siebie dać, by popchnąć ludzkość do przodu. Wyrzeczenie się własnych przyjemności w imię czegoś wielkiego.

A teraz przejdźmy do sedna. Moim problemem jest pogodzenie tych dwóch postaw. Z jednej strony chciałbym wykorzystać młodość by mieć co wspominać, z drugiej mocno pracować nad sobą by być wspominanym. To się ze sobą gryzie. Kiedy mam przypływy silnego szczęścia, tracę motywację do samorozwoju. Kiedy tego szczęścia nie mam, wtedy przeszywają mnie obawy że bezpowrotnie tracę najlepsze lata swojego życia; lecz zaczynam intensywnie pracować, bo to jest moja ostatnia deska ratunku.
Jeszcze na koniec dodam, że moje obawy co do zmarnowania życia i młodości są tak duże, że nawet przesadne. Chyba za bardzo patrzę na swoją teraźniejszość z perspektywy siebie za x lat, niż z perspektywy siebie tu i teraz.
Jakieś sugestie co mam zrobić?

Avatar Nanook
Z tego co wiem jesteś M1kus ateistą. Nie wierzysz w życie pośmiertne. Dlaczego więc obchodzi cię to czy będziesz zapamiętany czy też nie? Przecież i tak nie będziesz mógł tego odczuć. Będzie tylko pustka, nic dla ciebie nieważna. Ważne jest tylko to co tu i teraz. Czyli twoje życie.

To nie znaczy, że nie należy żyć tak aby innym ludziom po tobie, głównie twoim bliskim, żyło się lepiej po twojej śmierci. Bo zwyczajnie starając się o to jesteśmy szczęśliwsi, że możemy komuś pomóc (o ile nie jesteś tym 1% psychopatów bez empatii). Ale to czy będziemy sławni po naszej śmierci, czy będą o nas pisać w podręcznikach, albo czy w ogóle ktoś odwiedzi nasz grób albo drzewo powstałe na naszych prochach to mnie to rybka. Ale to ja tak na to patrzę. Ty możesz uznać to za sensowne lub nie.

Avatar Mijak
Właściciel
M1kus pisze:
Z tym że jest pewien problem. Jeśli za cel będziemy sobie stawiali dążenie do przyjemności, to w momencie, kiedy ta będzie niedostępna, łatwiej nam się jest załamać, bo musimy żyć ze świadomością, że jeśli takowej nie uświadczymy, nasze życie jest zmarnowane.

Z obiema tymi postawami jest ten problem. Ku rozwojowi i służbie innym też nie zawsze mamy okazję.
Osobiście radzę sobie z tym w jeszcze inny sposób, później się na ten temat bardziej rozpiszę.

Avatar Nanook
M1kus pisze:
Jeśli za cel będziemy sobie stawiali dążenie do przyjemności, to w momencie, kiedy ta będzie niedostępna, łatwiej nam się jest załamać, bo musimy żyć ze świadomością, że jeśli takowej nie uświadczymy, nasze życie jest zmarnowane. W końcu życie nie zawsze jest kolorowe i niekiedy jesteśmy skazani na cierpienia. Taka postawa jest uzależniająca, a uzależnienia są niebezpieczne.



Przyjemność zawsze jest dostępna. Jutrzejsze ochłodzenie i deszcz jest przyjemne. Ćwierkanie ptaków jest przyjemne. Zrobienie 20 pompek jest przyjemne. Powiew wiatru jest przyjemny. Wiem, brzmi to bardzo disneyowsko, ale clou takiego myślenia jest w tym, że nigdy nie będziemy odseparowani od szczęścia, gdy hmmm obniżymy swoje oczekiwania, lub ładniej mówiąc rozszerzyli je na to co inni by uznali za przejawy nieszczęścia. Wtedy otoczeni szczęściem będziemy zawsze. Owszem, tragedii uniknąć się nie da, czy to śmierć bliskich, utrata majątku czy upadek naszego loda w rożku na ziemię, ale nie sądzę, aby celowe unikanie szczęścia miało nam pomóc uniknąć smutku w tych trudnych czasach. Jest to niemożliwe. Trzeba po prostu przyjąć do wiadomości, że jest czas rodzenia i czas umierania i każdy smutny czas chcąc nie chcąc zniknie dając miejsce czasowi szczęścia, które powinniśmy jak najbardziej chłonąć i przedłużać.

Avatar pan_hejter
Rozumiem twój problem sam wielokrotnie się z nim zmierzałem.

Tu wstawka Humorystyczna. Ale szczerze, chyba jedna z najlepszych rad jakie w życiu usłyszysz


Zgadzam się z tobą, że szanse na stawianie cegieł w postępie w wielu przypadkach są mizerne, niestety ja do tych przypadków również należe.

Ale osobiście uważam, że życie dla jakiejś ideii, wcale nie jest głupie. Musisz tylko uwierzyć w swój cel, a trudności na drodze do niego traktować jako niezbędne rzeczy do wzmocnienia.

I tak jak mówił Laska, zajdź to co chcesz robić. Znajdź sobie godzine-pół czasu usiądź i myśl "Jak moge to osiągnąć, co musze zrobić by tego dokonać". Nie jesteś czegoś pewien? Wejdź na internet i poszukaj. Sukces gdzieś tam jest tylko czeka na cwanych i odważnych. Chcesz więcej pieniędzy? Pomyśl czego potrzeba na Rynku i odkładaj pieniądze na własną firmę. Owszem to będzie przeciw Hedonizmowi dbieranie sobie przyjemności. Ale wierze, że same dążenie do celu jest postokroć lepszą i większą przyjemnością niż zbytnie wydawanie kasy na drogie zabawki i kolacje.

Avatar
Konto usunięte
Gonieeeec, czy to jest konflikt superego vs id?

Avatar pan_hejter
Nie zgodze się, z opinią nanooka co do zapamiętania i ateizmu.

Jeżeli żyjesz tylko raz, a twoje życie to tylko ziarenko piasku w klepsydrze. To tym bardziej chcesz coś osiągnąć. Właśnie po to aby swojemu życiu nadać jakiegoś znaczenia, aby te 80 lat coś znaczyło a nie bylo kolejnym z miliona takich samych kamyków w tej pustej klepsydrze. Chcesz wyjść ponad coś zwykłego ponad tym prostym darem jakim jest życie i wykorzystać go ponad te normalne wykorzystanie typowe dla zwykłych ludzi.

Avatar
Konto usunięte
^zgadzam się z Hejterem

Avatar Nanook
pan_hejter pisze:
Jeżeli żyjesz tylko raz, a twoje życie to tylko ziarenko piasku w klepsydrze. To tym bardziej chcesz coś osiągnąć. Właśnie po to aby swojemu życiu nadać jakiegoś znaczenia, aby te 80 lat coś znaczyło a nie bylo kolejnym z miliona takich samych kamyków w tej pustej klepsydrze. Chcesz wyjść ponad coś zwykłego ponad tym prostym darem jakim jest życie i wykorzystać go ponad te normalne wykorzystanie typowe dla zwykłych ludzi.


To znaczy wiesz, jeżeli to ci sprawia przyjemność to świetnie. Cieszy mnie to, że w ten sposób nadajesz sens swojemu życiu. Ja natomiast nie odczuwam takiego imperatywu. Nie czuję jakby moje życie było tylko ziarenkiem piasku w klepsydrze. I nie obchodzi mnie szczególnie co się stanie po mojej śmierci.

Co nie zmienia faktu, że tak jak ty, chcę coś za życia osiągnąć. Ale nie po to, żeby być zapamiętanym, ale dla samej przyjemności z osiągania :)

Avatar CzarnyGoniec
AdvBioSys pisze:
Gonieeeec, czy to jest konflikt superego vs id?
To się zgadza.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Ja osobiście uważam, że to co może dać człowiekowi nieśmiertelność to to w jaki sposób wpłynął na świat, a nie sława sama w sobie.

W sensie jeśli zrobiłeś coś co będzie wpływać nawet w drobnym stopniu na ludzkość to pewna cząstka ciebie będzie żyła wiecznie dawno po tym jak wszyscy o tobie zapomnieli.

Raczej nikt nie zna imion wszystkich Rzymian którzy pisali prawo, rozwijali sztukę, kulturę, naukę itd, ale nie oni, a ich praca osiągnęła nieśmiertelność. Prawdopodobnie do końca istnienia naszego gatunku podstawy cywilizacji jakie zbudowali będą nam w pewnym stopniu towarzyszyć. I nie mowie nawet o elitach, a każdej najmniejszej zmianie, każdej osobie dokładającej cegiełkę do tego czym jest ludzkość.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów