Zanim zacznę nadrabiać zaległości w innych tematach, opublikuję to, co przygotowałem będąc na wygnaniu.
Ostatnio podczas rozmowy z przyjacielem spotkałem się z silnym przekonaniem, że przez likwidację doboru naturalnego ludzkość upada i jednym z przejawów tego upadku jest spadek średniej inteligencji na świecie, zwłaszcza w krajach wysoko rozwiniętych.
Okazało się, że taka opinia jest też całkiem powszechna wśród naukowców.
Można o tym znaleźć wiele artykułów, na przykład ten
Skrót tego, co zrozumiałem z tego artykułu, przedstawia się mniej więcej tak:
Choć testy IQ wskazują na wzrost średniej inteligencji ludzi w niemal wszystkich częściach świata, jest to wzrost pozorny. Edukacja staje się coraz bardziej powszechna, rośnie ogólny poziom wiedzy, dzięki czemu ludzie są w stanie lepiej wykorzystywać swoją inteligencję - więc osiągają wyższe wyniki w testach IQ, mimo że pełen potencjał intelektualny, uzależniony od genów i zazwyczaj "ukryty", z pokolenia na pokolenie spada.
Jako dowód mający jednoznacznie świadczyć o spadku inteligencji wskazywane są badania według których z pokolenia na pokolenie wydłuża się czas reakcji ludzkiego mózgu na bodźce zewnętrzne.
A poza tym inteligentniejsze kobiety nie chcą mieć dzieci, co daje "genom głupoty" naturalną ewolucyjną przewagę, zwłaszcza w opiekuńczym systemie, gdzie negatywny wpływ głupoty na szanse przetrwania jest niwelowany jeszcze bardziej, niż tylko przez zaawansowane technologie.