Tak nazwałem mój pomysł na podatki.
Polega on na tym, że to osoba wybiera na co chce płacić. Np. na policje, służbę zdrowia i szkolnictwo, ale nie płaci na straż pożarną.
W takim wypadku państwo zapewnia mu policję do ochrony, szkołe dla jego dzieci i lekarzy w razie choroby. Ale kiedy spali mu się dom straż pożarna będzie ratowała mienie jego sąsiadów (o ile płacą podatek na straż) przed pożarem.
Co o tym myślicie?

Nie sprowadza się to po prostu do zniesienia podatków i prywatyzacji wszystkiego?

Nie

No bo tak - w obecnym modelu podatkowym podatki są przeznaczane na:
1. Osoby biedniejsze. Zarówno bezpośrednio w formie socjalu jak i pośrednio w formie tego, że bogaci płacą więcej, a biedni korzystają podobnie (#szkolnictwo, #służba zdrowia)
2. Dobra społeczne. Np. drogi, powietrze, armia, policja, estetyka miasta.

Ten pomysł w kontekście dóbr społecznych jest o tyle średni, że nie da się ściśle wydzielić obszaru ochrony osób. Jeśli u mnie zacznie się pożar to dla dobra wszystkich wokół jest ugaszenie mojego domu żeby ogień się nie rozniósł. Tak samo policja nie tylko chroni nas przed bezpośrednim atakiem np. złodzieja, ale też prewencyjnie zwalcza np. pijanych kierowców. I z mniejszej liczby pijanych kierowców korzystają wszyscy

Znaczy są elementy - np. służba zdrowia i edukacja - w których można wskazać granice używalności. Ale to wtedy na moje niczym nie różni się od prywatnej służby zdrowia i prywatnej edukacji

A ten cel podatków z podpunktu 1 myślę, że w Twojej koncepcji byłby po prostu usunięty. No chyba, że to by działało na zasadzie "możesz płacić podatek na innych biednych" co w praktyce oznacza "biedni nie otrzymują żadnego wsparcia, bo prywatne firmy charytatywne są niewiele warte porównując do państwowych".

Władco, skisłem jak zobaczyłem kolejne konto. To się kiedyś skończy?

Taki trochę Anarcho-kapitalizm

I to jest beznadziejny system, bo podatki służą po to, by biedni mieli dostęp do podstawowych usług na które ich nie stać, a nie byś dostawał co chciał

To jest najlepszy system ale nie chce mi się teraz tłumaczyc

Wyjaśnie to jutro

Ogólnie jestem za, z kilkoma zastrzeżeniami, których nie chce mi się teraz przytaczać, ale jak już mówił Goniec - to by się niczym nie różniło od prywatyzacji wszystkiego.
Chyba że państwo zakazałoby prywatnej edukacji, służby zdrowia i straży pożarnej, bo gdyby zniosło powszechny przymus płacenia za te rzeczy, to tylko w ten sposób mogłoby uniknąć konkurowania z prywatnymi przedsiębiorcami na równych warunkach.
A wtedy prawie niczym by się to nie różniło od obecnego systemu. Usunęłoby tylko element przymusowej solidarności społecznej, co jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych i potencjalnie szkodliwych elementów wolności gospodarczej.