Właściciel
Pomieszczenie, w którym obudził się Nicolais Fleming.
Właściciel
Nicolais obudził się. Zamrugał i usiadł na łóżku, na którym leżał. Okazało się, że jest w jakimś pokoju o starym wystroju, jakby sprzed stu lat. Na ścianach była papeteria i wisiały obrazy, stała stara komoda, a sam pokój miał wymiary na oko cztery na cztery i pół metra. Obok łóżka stała szafka nocna z włączoną lampką, a w pomieszczeniu nie było okien ani drzwi.
No, poza brakiem okien, to nie domyśliłby się, że to nie jego mieszkanie. Bardziej wziąłby to za sen, a że domyślił się już gdzie nie przebywa, to wstał i czym prędzej zaczął uderzać pięściami w ścianę, licząc że ktoś zareaguje.
Miał nadzieję, że jego wewnętrzny koleżka nie wpędził go w tę sytuację i że nie wejdą tu za chwilę jacyś goście, zadający mu pytania, na które on nie znałby odpowiedzi. Acz z drugiej strony, mógł go tu zabrać ten facet. Ale po co? Tego nie wiedział i chyba nieprędko się dowie.
Chciałby jednak wiedzieć, jaka jest pora dnia. Z pewnością nie ma nocy, bo w końcu jest świadomy, ale nie wie jak blisko do końca dnia. Tym lepiej, jeżeli ograniczy magię, żeby go przypadkiem nie wywołać, najpewniej pogorszy sytuację. Jednak szkoda trochę, bo mógłby spróbować za jej pomocą lepiej rozeznać się w sytuacji.
W głowie miał teraz wiele myśli, zbyt wiele myśli. Mieszały mu się ze sobą tworząc bliżej nieokreśloną papkę. Z jednej strony obawiał się, że kruk namieszał, z innej że facet go tu trzyma nie wiadomo po co...
Jeżeli nikt nie zareagowałby na jego uderzenia, położyłby się bezsilnie na łóżku, wyczekując nocy, bądź innej żywej osoby.
Właściciel
Nagle ściana ustąpiła pod jego uderzeniami i jej prostokątny fragment otworzył się w głąb, niczym drzwi. Nicolais wpadł do długiego korytarza z wieloma drzwiami po obu stronach, tak samo staromodnego, jak pokój przed chwilą. Nadal żadnych okien, tylko lampki elektryczne na kinkietach stylizowanych na świeczniki, przytwierdzonych nad drzwiami do ścian po obu stronach. Korytarz ciągnął się w obie strony na jakieś dwadzieścia metrów, a potem chyba zakręcał, po obu stronach.
Tyle dobrego, że ma światło. Samo miejsce przywodziło mu na myśl jakieś horrory... Oby nic na niego nie wyskoczyło, bo wtedy byłby problem.
Wolał się nie zatrzymywać przy drzwiach, więc ruszył prosto. Jeżeli dotarłby na koniec, sprawdziłby czym różni się droga lewa od prawej.
Właściciel
Kiedy dotarł na koniec prawej części korytarza zobaczył, że zakręca on w lewo.
Natomiast po dość długim spacerze czterdzieści metrów w drugim kierunku zobaczył, że zakręca w prawo. Za zakrętami był taki sam korytarz, oba miały około dziesięć, piętnaście metrów długości.
Od razu poszedł prawym. Po paru krokach obejrzał się za siebie i wrócił tyle samo, ile przeszedł. Zmieniło się coś wokół niego, czy całość była taka sama?
Właściciel
Nic się nie zmieniło. Wydało mu się za to, że te oba boczne korytarze zakręcają na końcach, tak że cały korytarz, na jakim był tworzył kwadrat. Nie sprawdził jeszcze natomiast ostatniego, czwartego korytarza.
Skoro kwadrat, to woli jednak nie sprawdzać tego ostatniego korytarza. Też dlatego, że zostały jeszcze drzwi. Fakt, wcześniej nie chciał ich otwierać, ale jednak był ciekaw co za nimi będzie, jeżeli w ogóle da się je otworzyć.
Podszedł do najbliższych i próbował je otworzyć. Gdyby się udało, zajrzałby. A jak nie, próbowałby tak z każdymi kolejnymi, dochodząc powoli do niezbadanego korytarza.
Właściciel
Spróbował z pierwszymi drzwiami. Nie dało się ich otworzyć, niezależnie, jak by próbował. Spróbował z następnymi. Też nic. Przeszedł tak cały korytarz, aż do tego końca, który zakręcał w lewo. Chciał sprawdzić także oba prostopadłe korytarze, ale zorientował się, że na nich nie ma żadnych drzwi. Jakby były tylko łącznikami z tamtym ostatnim, równoległym do tego, na którym Nicolais teraz był.
Mógł pójść prosto do niego, skoro drzwi się nie otwierały.
Mógł też spróbować magii.
Czuł, że jeśli czegoś nie zrobi, to może tak tu tkwić godzinami i nikt po niego nie przyjdzie.
Drzwi których nie dało się otworzyć nieco go irytowały. Po co ktoś daje drzwi, jakich nie da się otworzyć? Wykluczył możliwość jakiegoś dziwnego hotelu, bo kto robiłby w nim aż tyle pokoi? Prywatny schowek też, z tego samego powodu co z hotelem.
Nie pozostało u nic innego, jak ruszyć korytarzem. O Magii nawet nie śmiał myśleć, a wizja utknięcia tu aż do wieczora też mu się nie widziała. Koleżka mógłby więcej nabroić niż pomóc, a i tak o efektach dowiedziałby się o świcie. Chociaż... tu czas może równie dobrze nie płynąć, a to znaczy że nigdy się w niego nie zmieni. W zasadzie taka wizja nie byłaby taka zła, gdyby takim miejscem nie był cholerny korytarz!
Jak szedł jedyną słuszną drogą, nie rozglądał się na boki, przyspieszył nawet kroku, patrząc się tylko i wyłącznie przed siebie.
Właściciel
Powoli zbliżył się do zakrętu w lewo, prowadzącego do ostatniego, czwartego i niesprawdzonego korytarza. Wychylił się zza rogu i...
Zobaczył korytarz bez żadnych drzwi ani kinkietów. Tylko pośrodku zewnętrznej ściany "kwadratu" złożonego z korytarzy były duże, dwuskrzydłowe drewniane drzwi. Co jednak go zdziwiło to fakt, że drzwi były otwarte i padało z nich światło, tworząc niewyraźny prostokąt na podłodze i przeciwległej ścianie. Coś mu mówiło, że pomieszczenie za drzwiami jest naprawdę spore.
Ilość korytarzy go już powoli wkurzała.. Zdziwiło go to, że może tu być w ogóle jakieś pomieszczenie! Do tej pory były tu same korytarze (nie licząc zamkniętych pokoi, więc pokój jest fenomenem. Tym bardziej otwarty.
Zaczął powoli zbliżać się do źródła światła. Podchodził niezbyt spiesznie i ufnie, spodziewając się czegoś po drodze; nie wie jakie mają wobec niego zamiary oraz czy nie chcieliby sobie pożartować. Coś dziwnie mocno świeciło... chociaż nic dziwnego, w końcu porwał go inny mag, więc mogły się tu zdarzyć najróżniejsze dziwa, jak te długie korytarze jakie mijał po drodze.
//Akurat sam chciałem poprosić o mapę. Sądziłem bardziej, że to coś na zasadzie takiej jednej gry, gdzie przykładowo idzie się korytarzem, potem się obraca i widzi ścianę, a jak znowu się obracasz, to widać drabinę. Rozumiesz? A poza tym, poprawię za chwilę.
Właściciel
//no i co, poprawiłeś? Długa ta chwila