Imię i nazwisko: Rosalin Brewer
Pseudonim: Rose, Rossie, bądź Brewi.
Historia: Rosalin urodziła się w Edynburgu, w ubogiej, wiecznie zapracowanej rodzinie. Mieszkali w małym mieszkaniu na obrzeżach miasta, w dzielnicy przemysłowej, gdzie dzień w dzień, wielu robotników wyruszało do pracy, a setki ludzi ciepało biedę na ulicach. Wtedy to w głowie dziewczynki zrodziły się idealistyczne myśli - stworzyć takie swoje własne, małe miasteczko, gdzie każdy byłby szczęśliwy, a nikt zmęczony, bezdomny. Lubiła myśleć o tym swoim "Szczęśliwym Miasteczku", często rysowała je, pisała o nim dziecięce historie oraz piosenki. Jednak Rosalin dorastała, i mimo, że nie wyzbyła się swoich idealistycznych myśli, to głowę zaczęły jej też zaprzątać inne sprawy, które nagromadziły się w wieku nastoletnim - Stres związany z nauką, pierwsze miłości, zazdrość z powodu ubóstwa jej rodziny, a także praca hormonów. Te czynniki sprawiały, że dziewczyna przez większość czasu chodziła nachmurzona, szybko się też irytowała, a jak już wyrzucała swoje myśli, to była niczym eksplodujący wulkan. Nie pomagało to jej relacjom z rodzicami, co w końcu doprowadziło do naprawdę napiętej sytuacji. I wtedy, na scenę życia przyszłej wokalistki wkracza on - Człowiek o pseudonimie "Kitel". Miły, młody mężczyzna, ubrany w kwiecistą koszulę, długie dzwony oraz przepasaną przez biodra, kraciastą koszulę, od której wziął pseudonim. Zaproponował on Rosalin wizytę w "Leśnej Ostoi", która, jak zapewniał Kitel, miała być miejscem, gdzie nie ma stresu, ani porównywania, czy oceniających spojrzeń. Tam po prostu jest się wolnym. Dziewczyna, w swoje naiwności, skusiła się na jego propozycję i pojechała. "Leśna Ostoja" okazała się być opuszczonym kompleksem, w którym niegdyś mieściła się placówka obozu letniego. Część zaraz przy bramie wjazdowej była całkiem ładna, odmalowana w jaskrawe, wesołe malunki. Siedziała tam grupka osób przy ognisku, śpiewała wraz z dźwiękami gitary, ogólnie towarzystwo wydawało się całkiem miłe. Rosalin usiadła przy nich i wkręciła się w śpiewy, rozmowy, przyjemną atmosferę. Było naprawdę wspaniale, a przynajmniej dziewczyna tak sądziła. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie fakt, że Kitel, który nagle przysiadł się do Brewi, niespodziewanie wstrzyknął jej narkotyk. Substancja spotęgowała uczucie szczęścia, błogości, przyjemności, a także otępiało zmysły osoby pod jej wpływem. I nie inaczej było w przypadku Brewi. Po tym, jak narkotyk dostał się do jej krwiobiegu, pozostała pobudzona i przepełniona szczęściem jeszcze przez dobrą godzinę, kiedy to zapadła w narkotyczny sen, z którego obudziła się dopiero półtorej dnia później, z Kitlem czuwającym koło jej głowy. Nagadał on jej całkowitych kłamstw - O tym, że rodzice Rosalin świętowali jej zniknięcie, o tym, jak to cała "Leśna Ostoja" martwiła się o nią. Rose, wciąż otępiona substancją, uwierzyła w te kłamstwa i pozostała w obozie, który, jak się okazało, nie był tak piękny jak przy bramie. Rozpadające się, zarośnięte chaty, bez ogrzewania, z rzadka z bieżącą wodą, podprowadzoną z deszczówki. Powiecie, po co to wszystko? Otóż w opuszczonym brodzie basenu, Kitel, wraz ze swoimi współpracownikami, urządził plantację konopi indyjskiej, a w budynku stołówki laboratorium, w którym wytwarzano narkotyki. Jak się domyślacie, za siłę roboczą robili tutaj właśnie Ci, którzy szukali wolności i wytchnienia w "Leśnej Ostoi". I Rose została takim niewolnikiem, regularnie odurzanym sporą dawką narkotyków, które katastrofalnie wpływały na jej ciało i zdrowie. Sama jednak nie potrafiła nawet pomyśleć o wyrwaniu się z tej dystopii. I wtedy, na scenę wchodzi kolejnych trzech ludzi, tak ważnych dla życia dziewczyny. Był to Devin, niegdyś pewny siebie i zawadiacki młodzieniec, teraz mieszający się w nastrojach i agresywny, Brenda, energiczna i gadająca od rzeczy licealistka, a także Connor, zwykły młodzian, który trafił do niezwykłego miejsca. Kitel przydzielił ich do jednego domku, a między ludźmi zaczęła się wytwarzać więź, która wkrótce przeobraziła się w zaufanie i przyjaźń, która uświadomiła im, w jak zgubnej pozycji są. Wtedy też pojawiła się myśl buntu, ucieczki przed narkotykami, ostoją i całym tym bagnem. Po paru miesiącach, cztery ludzkie wraki, wyczerpane przez narkotyk do dna swych sił, przedarły się przez mur kompleksu w miejscu, gdzie zaczął on się osuwać. Przez parę dni błądzili razem w lasach, aż w końcu, zaziębieni, brudni, z wypadającymi włosami i pchłami wśród nich, gorączkując i walcząc z krwotokami z nosa, dotarli do miasta. Pierwsze, co przyszło grupie do głowy, to chęć zażycia narkotyku, jako "nagrody" po tak długiej eskapadzie. Nie mieli go ze sobą. Ze wszystkich rzeczy, jakie zabrali do ucieczki, nie mieli narkotyku. Grupa rzuciła się w drogę powrotną, ale po około 50 metrach, Connor zwrócił uwagę na pewną rzecz - Kolejna dawka zabije ich. Powrót - zabije ich. Bezdomność - zabije ich. Ciąg do narkotyku - zabije ich. Wobec tego, czwórka podjęła decyzję, która najpewniej uratowała im życie. Udali się do ośrodka leczącego nałogi, jednego z bardzie nowatorskich. Przybłędy, chorujące, bez higieny, niczym żywe trupy, nie zdziwiły personelu. Zaszła tu też ciekawa sytuacja, bo z powodu katastrofalnego stanu przyjaciół, od razu wysłano ich na oddział, a pytania o ich personalia czy rodziny, zadano dużo, dużo później. Niemniej, ośrodek, gdy tylko ogarnął niecierpiące zwłoki potrzeby uciekinierów, umieścił ich na specjalnej, nowatorskiej terapii. Pacjenci mieli oddalać głód narkotykowy poprzez całkowite oddanie się muzyce, tańcowi, czy innym formom sztuki. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało - taka forma działa, a też przyniosła całej czwórce nowe talenty. Rose odkryła się w śpiewie, tańcu, modzie, Connor ukochał sobie keyboard oraz pracę światłami, Brenda, podobnie jak Rose, ćwiczyła swój wokal, a także szusowała po strunach gitary elektrycznej,a na końcu Devin, który znalazł swoje miejsce w poezji oraz na bębnach perkusji. I tak, na sztuce, cała grupka przeszła wielką metamorfozę. Co prawda, nie mogli odrobić wielu szkód, które narkotyk pozostawił w ich ciałach, jak na przykład słaba odporność Rosalin czy AIDS u Connora, jednak najważniejsze było to, iż pozbyli się nałogu prawie całkowicie (prawie, gdyż Devin nie mógł całkowicie odstawić środków odurzających - zażywa słabszy, mało groźny narkotyk zamienny). Jednak po wyjściu z ośrodka pojawiło się pytanie - co teraz? Czworo ludzi bez szkół, bez paru lat wyjętych z życia...Nie chcieli zdawać się na łaski rodziców czy zasiłków, więc podjęli wspólną decyzję - zakładamy zespół. Ochrzczono go "The Pink Lambs", co metaforycznie nawiązywało do przeszłości bohaterów. Zaczęły się próby, spotkania, występy na okolicznych festynach, utwory na serwisie YouTube, a w końcu, nawet, po raz pierwszy, zaproszenie na poważny, prawdziwy festiwal muzyczny. Mały sukces stał się wielkim szczęściem przyjaciół. Uzbierali wokół siebie grupkę fanów, na ich scenie, na festiwalach, nigdy nie brakuje słuchaczy, najpopularniejszy film ma ponad 5,5 miliona wyświetleń, a z powodu przeszłości członków "The Pink Lambs" stało się nadzieją dla wszelkich narkomanów. Sama Rose może się pochwalić tym, że udzielała już dwóch wywiadów do stacji radiowych, jeden do lokalnego, porannego programu informacyjnego oraz zaczęła pisać książkę o pobycie w 'Leśnej Ostoi". Zaczęła również udzielać się odnośnie ochrony przyrody, stała się dosyć rozpoznawalna w środowisku ekologów.
Wiek: 26 lat
Narodowość: Szkotka
Wady:
- Kiepskie zdrowie, dziewczyna bardzo łatwo zapada na wszelakie przeziębienia, zapalenia czy grom innych chorób, których zwykła osoba dostałby po nagiej wycieczce po ośnieżonym polu. Niestety, takich przypadłości Brewi może dostać już przy chłodniejszym powiewie wiatru, dlatego zwykle zaraz po publicznych koncertach jest zmuszona do zażywania leków wzmacniających organizm.
- Przyznajmy, nie ma zbytnio siły, przynajmniej nie w dłoniach. Trzymanie mikrofonu na koncertach chyba nie jest zbytnio wymagającym ćwiczeniem, prawda?
- Strzykawki. Co jak co, ale Brewi cholernie boi się strzykawek.
Zalety:
- Definitywnie głos Rosalin jest jedną z jej największych zalet. Potrafi niezwykle pięknie śpiewać, zarówno melodyjnie, jak i charakterystycznie dla muzyki jej zespołu, chrypliwie i ostro.
- Zmysł przestrzenny i talent artystyczny. To głównie Rosalin projektuje kreacje oraz styl wizualny całej grupy. Nie ma problemów z projektowaniem ubrań, budynków czy rozmieszczaniem scenografii. Kiedyś też próbowała się w malarstwie, jednak stwierdziła, iż to muzyka rządzi jej sercem.
- Niezgorzej pogrywa na gitarze akustycznej oraz basowej. Nie jest to może żaden mistrzowski poziom, to też Rosalin nie gra w utworach, jednak czasami brzdęka dla własnej przyjemności.
Zainteresowania:
- Hard Rock
- Punk Rock
- Ochrona Przyrody
- Epoka Wiktoriańska
- Steampunk
- Cyberpunk
- Muzyka elektroniczna
- Koktajle, szejki, granity. Rosalin lubi samodzielnie robić takie rzeczy.
Zawód i wykształcenie Piosenkarka zespołu "The Pink Lambs", aktywistka ekologiczna oraz społeczna. Edukację ukończyła na etapie liceum, w wieku 16 lat.
Majątek:
- Vauxhall Astra w nadwoziu kombi
- Starooangielski, piętrowy dom, dzielony wraz z pozostałymi członkami zespołu.
Wygląd:
Wzrost: 152 cm
Waga: 61 kg
Kolor oczu: Piwny
Kolor skóry: Biały
Kolor włosów: Kiedyś była brunetką, teraz kolor jej włosów to praktycznie przez cały czas róż.
Głos:
Głos od 8:31 do 8:40.
Ubiór:
Na koncertach wygląda tak, jak podano na wyglądzie. Na co dzień ubiera się luźno, najczęściej w ciepłe bluzy i jeansy z wysokim stanem.