Historia Carmen Walken

Avatar FD_God
Właściciel
Wyposażenie:
-Portfel
-Plecaczek
-Smartfon z zestawem słuchawkowym

Statystyki główne:
Siła: 3
Kondycja: 9
Pierwsza pomoc: 2
Ciche chodzenie: 1

Wady i Zalety:

Wady:
- Tchórzostwo
- Duże pragnienie
- Niespokojny sen
- Niedowaga
- Delikatna skóra
- Klaustrofobia

Zalety:
- Kocie oczy, a właściwie to oko
- Zręczność
- Bystry uczeń
- Ogrodnik
- Szybka regeneracja
- Żelazne płuca

Towarzysze: Brak

Rany/Urazy/Choroby: Jaskra lewego oka.

Avatar FD_God
Właściciel
Jak większość ludzi mawia, w Kalifornii słońce zdecydowanie jest najprzyjemniejsze. Tak samo możesz stwierdzić i ty, gdy właśnie przygotowujesz się do biegu maratońskiego wykonując właśnie trucht wzdłuż plaży. Już od chwili, w której usłyszałaś o głównej nagrodzie, to nie mogłaś przepuścić takiej okazji, Mercedes Benz Klasy E, warto wspomnieć, że to kabriolet, a te z kolei są twoimi ulubionymi.

Avatar Vestaya
Pokonując kolejne sterty ubitego piachu w rytm cyklicznej, energicznej muzyki Carmen gorączkowo rozmyślała o zbliżających się zawodach. Była to duża okazja do wygrania głównej nagrody, jak i do zasłynięcia w innych stanach poprzez media. To mogłoby dać jej okazję do zdobycia pogłosu i tym samym z jej pasji do biegów wynikałyby pokaźne korzyści materialne. Menadżerowie, trenerzy i mnóstwo fanów. Tak, tego jej brakło. Nie była pustą dziewczyną zapatrzoną na sławę i pieniądze, ale lubiła być w centrum, i sprawiało jej to ogromną satysfakcję. W pewnej chwili, kiedy Carmen na dobre oderwała się od świata rzeczywistego poczuła, jak jej opaska się poluźniła. To ją przywołało do porządku. Zwolniła nieco i zawiązała mocniej chustę, po czym nieznacznie przyśpieszyła. Starała się utrzymać miarowy oddech i mocną postawę. Nie czas na przemyślenia, teraz jest pora na mocny trening. Zacisnęła pięści i starała się dawać z siebie wszystko, a pot spływał po niej strumieniami.

Avatar FD_God
Właściciel
Poluźnienie chusty było wyjątkowo dobrym powrotem na ziemię, twoje marzenie i tak rozstrzygnie się w ciągu tygodnia, gdy staniesz przeciwko innym biegaczom z tego miasta... Ale pierw, może łyk lub dwa wody? Byłaś blisko sklepu pana Bensona, miłego staruszka, który prowadził już ten sklep jeszcze przed twoimi narodzinami, a znał się za to jeszcze z twoim dziadkiem, Malcolmem.

Avatar Vestaya
To był dobry pomysł, bo Carmen bardzo zaschło w gardle. Z przyśpieszonego truchtu zwolniła do marszu i udała się w stronę pobliskiego, znajomego sklepiku. Zanim dotarła na miejsce wyciągnęła z małego plecaczka niewielki ręcznik, w którym zanurzyła całą twarz. Delikatnie odsłoniła opaskę i otarła przymknięte oko, po czym chusta wróciła na swoje miejsce. Kiedy się już oporządziła spakowała ręczniczek z powrotem do torby i wyciągnęła portfel, żeby nie musieć już później się tym męczyć. Uspokoiła oddech i spostrzegła swojski budynek należący do pana Bensona. Zmierzyła do niego lekkim krokiem.

Avatar FD_God
Właściciel
Tam od razu przyszło ochłodzenie w postaci działającej klimatyzacji.
-Carmen, witajże dziecino!- powiedział radośnie w twoim kierunku starzec. Widzę dalej trenujesz na bieg maratoński, mój wnuk Barry też będzie tam startował, życzył ci z góry powodzenia...- Dodał, a tobie w tej chwili przypomniał się rzekomy chłopak, wysoki brunet z oczami koloru oceanu, z pewnością będzie trudną konkurencją, no ale znowu zaraz dało o sobie przypomnieć pragnienie sprowadzając cię na ziemię.

Avatar Vestaya
- Witam pana. - odparła dziewczyna z szerokim uśmiechem i poprawiła nieco ramiączko plecaka. - Ah, jeśli go nie spotkam do czasu maratonu to na starcie będę musiała mu przekazać podziękowania i również życzyć, jak najlepszych wyników. Na pewno da z siebie wszystko, jak to on ma w zwyczaju. - skrzyżowała ręce, kiedy przystanęła opierając ciężar ciała na jednej nodze. - Przyszłam do pana po butelkę wody, czy jest szansa, że załapię się na taką z lodówki? Byłabym bardzo wdzięczna.

Avatar FD_God
Właściciel
-Na taki dzień oferuję głównie takie.- Powiedział i zaraz sięgnął do lodówki wyjmując schłodzoną butelkę wody mineralnej, wyglądała ona wręcz przyciągająco po tym jak spływały po niej krople wody z powodu ciepła. Przekażę to Barry'emu, gdy sam tutaj przyjdzie czy też po prostu jak się na niego gdzieś natknę, może nawet uda mi się cię uprzedzić.- Powiedział uśmiechając się lekko.

Avatar Vestaya
- To się okaże, jeśli pierwszy by pan go spotkał to dziękuję za przekazanie. - odpowiedziała serdecznym tonem głosu. Lubiła owego staruszka, bardzo wiele razy bawiła się z jego wnukiem w dzieciństwie, a sklep pana Bensona był niezmiennie ich ulubionym miejscem, gdzie kupowali mnóstwo łakoci i przesiadywali na zapleczu zajadając się w najlepsze. Co prawda ząb czasu sprawił, że ten budynek był już nieco przestarzały, ale nadal Carmen robiło się ciepło na sercu, gdy była w jego pobliżu. Na każdym skrawku sklepiku było zapisane magiczne wspomnienie, pełne młodzieńczej beztroski. - Oh, tego mi brakuje. - wymruczała patrząc z upragnieniem na wodę, sięgnęła po nią i położyła na ladzie. Odpięła portfel w pośpiechu. - Ile płacę?

Avatar FD_God
Właściciel
-To co zawsze Carmen, na koszt firmy.- Powiedział zaśmiawszy się nieco, a następnie podsunął wodę bliżej w twoją stronę. W taką pogodę to wręcz obowiązek dać ją komuś za darmo.

Avatar Vestaya
- Dziękuję bardzo. - wyszczerzyła się i schowała portfel do plecaka, następnie sięgnęła po wodę. - A jak tam z pańskim zdrowiem? Wszystko w porządku? - wzięła parę porządnych łyków picia, aż zostało go do połowy butelki.

Avatar FD_God
Właściciel
-Wiesz jak to jest Carmen, starość nie radość, jest już lekki reumatyzm i astma, ale z tym wszystkim da się żyć. Najważniejsze, że żyję zdrowo to nie pojawi się u mnie żaden nowotwór.- rzekł masując się nieco po karku.

Avatar Vestaya
- Fakt, zdrowy styl życia to podstawa długiego życia. Gdyby pan potrzebował jakiegoś leku na receptę to mogę coś załatwić w mojej przychodni. - zaoferowała i wypiła resztę wody, po czym wyrzuciła butelkę do kosza. - Wtedy będzie mógł pan kupić lekarstwa bez pałętania się po lekarzach.

Avatar FD_God
Właściciel
-Nie trzeba, nie trzeba.- Zaśmiał się lekko. Dużo już i tak biorę na wszelakie deficyty żelaza, magnezu i tak dalej.

Avatar Vestaya
- Rozumiem. - powiedziała z uśmiechem i zmierzyła w stronę wyjścia. - No cóż, będę uciekać. Do zobaczenia!

Avatar FD_God
Właściciel
-Do zobaczenia, dziecino!- powiedział machając ci jeszcze na odchodne. Ty zaś znowu wyszłaś na słoneczną pogodę, ale teraz przynajmniej czujesz się znacznie lepiej po wypiciu takiej ilości wody.

Avatar Vestaya
- No nic, pora wrócić do treningu. Jeszcze jakieś 30 minut i wracam do domu. - przeszło jej przez myśl, kiedy poprawiała niedbały kucyk. Zmierzyła szybkim tempem w kierunku plaży, gdy się tam już dostała przyśpieszyła kroku i ponownie truchtała przy brzegu. Tym razem bez słuchawek w uszach, wolała rozkoszować się dźwiękiem fal uderzających o piaszczysty ląd.

Avatar FD_God
Właściciel
Nie ma to jak trening przy tak pięknej atmosferze czystego powietrza, słońca i delikatnych fal. Zdecydowanie można uznać taki widok za wiele wart... Minęło ci te pół godziny, a ty nieco spocona i zadowolona mogłaś już wracać do domu.

Avatar Vestaya
Carmen tak też zrobiła, ale przed tym jeszcze przez chwilę rozciągała się nadal podziwiając bezkresny horyzont. Promienie słoneczne delikatnie otulały i grzały jej lekko zaczerwienioną twarz. Gdy skończyła otarła głowę tym samym ręcznikiem, co wcześniej i ostatecznie zmierzyła w kierunku domu. Po drodze rozglądała się za ludźmi i lustrowała ich twarze uśmiechając się delikatnie. Lubiła podziwiać różnorodną urodę innych, dodatkowo wielką zabawę stanowiło dla niej odczytywanie emocji z mimiki i dopowiadanie pasującej historii do poszczególnych przypadków.

Avatar FD_God
Właściciel
Cóż, na ogół spotykałaś i tak osoby, które na tę plażę zmierzały czy też szły do pracy, na ogół ci drudzy nie mieli zbyt zadowolonych min. Wreszcie dotarłaś pod swój dom, zostało tylko przywitać się z rodzinką i zjeść jakiś obiadek.

Avatar Vestaya
Kiedy przekroczyła próg domu automatycznie przekluczyła drzwi (albo zamknęła drzwi na klucz, jak ktoś nie rozumie po poznańsku), jak ona to miała w zwyczaju. - Wróciłam! - krzyknęła zdejmując buty, które następnie umieściła w specjalnej szafie na obuwie. Rozprostowała się i podążyła do salonu, gdzie pewnie wszyscy byli w trakcie posiłku, obdarzyła ich serdecznym uśmiechem. - Smacznego, będę mogła się dołączyć, jak już się wykąpię, czy jak zwykle nie zostało już nic? - zażartowała z lekkim sarkazmem w głosie.

Avatar FD_God
Właściciel
W kuchni zastałaś tylko niewiele młodszego brata, Nicka oraz swoją matkę, Louise.
-Nie Carmen, wszystko już sam zjadłem.- Powiedział nabierając kawałek lasagne na widelec i zajadając się tym patrząc w twoim kierunku z uśmieszkiem.
-Oj już nie bądź taki zabawny, Nick. Reszta porcji czeka, ale zostaw też dla ojca... Biedak wyrabia nadgodziny, bo szef rzecz jasna ma jakieś powody, by został.

Avatar Vestaya
- Oczywiście, że zostawię. - westchnęła ciężko i uniosła jedną brew patrząc na mamę. - Huh, znowu daje się tak wykorzystywać? Jeszcze trochę i załatwią mu tam kwaterę, żeby nie musiał wracać na noc do domu. - burknęła, po czym nałożyła sobie średnią porcję dania. Do tego nalała do szklanki resztki soku pomarańczowego, który został jeszcze ze śniadania. Cały ten zestaw zabrała ze sobą do stołu jadalnego. - Ah, jeszcze sztućce. - przeszło jej przez myśl, więc zostawiła talerz i szklankę, i ponownie wróciła do kuchni w poszukiwaniu noża oraz widelca. Przelotnie spojrzała na swojego brata i z szyderczym uśmieszkiem uszczypnęła go w brzuch. - Oby Ci nie poszło w bebech, grubasku. - z triumfem na twarzy powróciła do stołu i zadowolona ze swojej kpiny na bracie poczęła spożywać posiłek.

Avatar FD_God
Właściciel
-Jakbym wstał to zaraz, by się to wszystko ułożyło.- pokazał ci zaraz język i kontynuował posiłek.
-Wiesz jak to z nim jest, lubi pieniądze, a co dopiero je jakoś przeznaczać na siebie czy rodzinę. Z resztą go nawet rozumiem, sama bym robiła nadgodziny, ale w pracy nie potrzebują, to przynajmniej mogę zrobić świetną lasagnę.- powiedziała zaraz zaśmiawszy się na koniec. No i rzeczywiście, lasagne twojej matki była wyśmienita.

Avatar Vestaya
- Kto nie lubi pieniędzy? I fakt, jak zwykle pyszna. - stwierdziła z uśmiechem na ustach. - Musisz mnie kiedyś nauczyć ją przyrządzać. - wstała, wzięła już pusty talerz razem ze sztućcami, a następnie to wszystko umyła (lub włożyła do zmywarki, jeśli mają takową). Następnie wróciła do stołu po sok, który zaczęła sączyć ze smakiem, oparła się o ścianę i spojrzała na brata. - Powinieneś się więcej ruszać, nie zaszkodzi Ci wyrobienie sobie kondycji. Może chcesz ze mną biegać, młody?

Avatar FD_God
Właściciel
-Przepis zawsze możesz znaleźć w tej mojej książeczce kucharskiej, którą sama sobie zapisuję. No, ale to też kwestia wprawy, więc jak chcesz to kiedyś będzie można to zrobić.- odpowiedziała ci matka jeszcze przez chwilę cię lustrując, a następnie nieco się uśmiechnęła na to jak powiedziałaś do bratu.
-Bardzo śmieszne Carmen, ale pragnę zauważyć, że to nie mi przydałoby się nieco spocząć w miejscu, ja sobie mogę biegać i chodzić na siłownię kiedy chcę.

Avatar Vestaya
- Jak następnym razem będziesz robić lasagne to mi powiedz, wtedy przyjdę pomóc i zobaczę, jak to jest w praktyce. - uśmiechnęła się do kobiety i dokończyła sok jednym łykiem, następnie skierowała wzrok na swojego braciszka. - Ja lubię być w ciągłym ruchu, nie lubię siedzieć bezczynnie, dobrze, że Ty masz inaczej i takie problemy są ci obce. - rzekła niewinnie puszczając mu oczko, po czym odniosła szklankę do zmywarki. - Po prostu chciałabym mieć jakiegoś towarzysza w bieganiu, mógłbyś okazać trochę wsparcia dla starszej, biednej siostry, Nick. - ponownie spojrzała w jego kierunku z przymrużonymi oczami i szyderczym uśmieszkiem.

Avatar FD_God
Właściciel
-Możesz równie dobrze do Barry'ego, widziałem jakie posyłasz mu maślane oczy!- roześmiał się, po czym dokończył jeszcze swoją porcję i wstając udał się do kuchni.
-Wy to się naprawdę lubicie, co?- Spytała cię twoja matka podpierając pięścią policzek.

Avatar Vestaya
Skarciła spojrzeniem brata. - Chyba Ci się przewidziało, zresztą pilnuj swojego nosa, młody. - burknęła lekko się czerwieniąc. Nie lubiła na forum rodzinnym rozmawiać o kwestiach typowo miłosnych, bo mimo swojego wieku była nieco nieśmiała. Przeniosła wzrok na mamę. - Lubimy? My się przecież kochamy, to jest mój ukochany, mały, słodki braciszek. - podeszła do Nicka i wytarmosiła go za policzki, ale zanim to zrobiła musiała stanąć na palcach bo był sporo wyższy od niej. - Pamiętam, jak zawsze bałeś się pająków i raz na widok jednego przyleciałeś do domu zasmarkany i w akcie ogromnej histerii przyczepiłeś mi się do nogi i nie chciałeś puścić, dopóki mama nie wróciła do domu z pracy.

Avatar FD_God
Właściciel
Mama zaś na to wspomnienie zaczęła się śmiać, a twój braciszek złapał cię za ramię i potarmosił ci pięścią włosy.
-W moich wyobrażeniach ten pająk kiedyś był większy ode mnie! Obecnie to ty najszybciej byś przed jakimś zaczęła zwiewać. Dopowiem jeszcze, że jakbyś mi jakoś to odpowiednio wynagrodziła, to mógłbym popytać Barry'ego co też sądzi o tobie, hm hm?- spytał już puszczając cię i się śmiejąc.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku