Wysypisko znajdujące się bardzo blisko Slumsów i, pozornie, należy do miasta. Jednakże patrząc na ilość śmierci oraz na fakt, że przy wysypisku w przyczepach kempingowych mieszkają ludzie, to nikt nie wierzy w to, żeby wysypiskiem ktoś się zajmował. Ogólnie, oprócz nazwy będącej ciosem dla każdego Anglika, to wysypisko nie wyróżnia się niczym od pozostałych. Nie jest monitorowane, mało kiedy ktoś przejeżdża drogą. Bieda dla ludzi taka, że aż piszczy, chociaż da się żyć w ich wozach kempingowych.
Eric otrząsnął się z brudu i przeciągnął karoserię małego samochodu tak, żeby ukryć drewnianą skrytkę. Przed chwilą jakiś Meksykanin dał mu do schowania paczkę narkotyków i dwie stówy. Chociaż to nadal za mało, by spłacić ratę długu, to już dawało mu opcję zjedzenia normalnego obiadu, może nawet nie w Slumsach.
Właścicielka
Po chwili schowałeś skrytkę pracodawcy. Był ranek, panował względny spokój i cisza.
Wrócił więc do swojej przyczepy.
Właścicielka
Wróciłeś tam bez problemów.
Broń była? Nikt mu tu nie wchodził?
Właścicielka
Owszem, była. Raczej nikt tu nie wchodził.
Sprawdził jej magazynek, później zabezpieczył i odłożył. Jakieś inne czynności pozostały do zrobienia?
Właścicielka
Raczej nie. Jutro Meksykanin powinien wrócić po narkotyki a dziś jak na razie miałeś spokój.
Wsadził 5 dych do portfela, portfel do kieszeni, a kieszeń zapiął. Następnie wyszedł, zamknął za sobą drzwi i zabrał rower. Ile to będzie... zmęczy się po drodze, ale przynajmniej zje sobie w bardziej przyzwoitym miejscu.
Właścicielka
Gdzie miał zamiar pojechać?
Nie oszukujmy się, pewnie McDonald.
Właścicielka
W takim razie McDonald.
// Zacznę//
Właścicielka
Vader:
Po kilkunastu minutach dotarłeś na wysypisko.
No cóż, na dzisiaj to raczej było tyle.
Więc czemu by tego nie zrobić?
A więc to zrobił.
//Sorki za nieaktywność, ktoś dzwonił do drzwi i musiałem sprawdzić//