- To jest miejsce, gdzie zabawa się rozpoczyna. - Podział sam do siebie przed zabawą z konsolą. Ustawił swój poziom na średnio zaawansowany, najpewniej zaawansowany jest dla weteranów, a mistrz robiony pod osoby pokroju Założycieli. Wybrał Jednego przeciwnika, Ra`s Al Ghula w wersji lite, na równym poziomie co nasz młody piromanta. Ustawił miejsce walki jako nizinę, bez zabudowań. Nadał swemu przeciwnikowi dzięki zaawansowanym opcjom znacznie większą siłę fizyczną, nie chciał wygrywać w zwarciu dzięki sile, chciał sobie wyrobić technikę. Wczuł się w rolę. - Dziś upadniesz ty, a razem z tobą cała Liga Zabójców! - Wygłosił do swego oponenta, z podnieceniem w głosie i błyskiem żądzy krwi w oczach. Przygotował w swoich dłoniach coś o czym kiedyś myślał. Połączył swoje obie dłonie prostopadle do siebie, tak by opuszki palców jednej były na wewnętrznej części nadgarstka drugiej i wzajemnie. Zaczął je powoli od siebie odsuwać, tworząc pomiędzy nimi pręt z ognia o długości około 1,2 metra. Następnie przekręcił dłonie w przeciwnych kierunkach, po czym płomień zaczął "płynąć" od lewej do prawej, tworząc dodatkowo spirale. Siła woli nadał obiektowi zaostrzenie na jednym z końców. "Zaprogramował" go tak, by skupił całą swoją siła na czubku ostrego "grotu", tak by moc wypalania była największa właśnie tam i zmniejszała się stopniowo, aż do lekkiego ciepła na przeciwnym końcu "ognistego kija". Ustabilizował twór i chwycił go prawą dłonią, chwytając jak oszczep. - Nie opanowałem jeszcze zbytnio nadawania ciężaru i pędu, ale na temperaturze znam się jak mało kto, staruszku. Nazwałem to zaklęcie Ognistym wiertłem, niedługo dowiesz się dlaczego. - Rzucił cynicznie, zaśmiał się pokracznie i rzucił ognistym oszczepem w hologram. Następnie, nawet nie czekając, zaczął biec za pociskiem, wyjmując nóż. Wolną rękę otoczył płomieniem, gotową do ciosu. Największy zabójca świata, jak można było się po nim spodziewać, nie dał się tak łatwo pokonać. Rzucił shurikenem rękę Alexandra, jednak trafił tylko w bark, nie przeciął wewnętrznej strony lewego łokcia, jak to miał w planach, potem zrobił unik, jednak mimo szybkiej reakcji, został draśnięty przez pocisk, co spowodowało oparzenia na udzie, drugi stopień. Aleksander, najpierw wyjął shuriken i wypalił ranę, w razie jakby broń była zatruta. Z ognia zebranego na ręce sformował kulę ognia, którą rzucił w kierunku przeciwnika. Trawa w miejscu gdzie spadł oszczep zaczęła się palić, a ogień rozprzestrzeniał się coraz szybciej. - Wiesz jak działają bomby paliwowe? Rozprzestrzenia się na jakimś obszarze substancję łatwopalną w postaci areozolu, po czym podpala się go. Płomień wytraca powietrze z tego miejscu, tworząc próżnię. Świat nienawidzi próżni, więc powietrze i obiekty z obszarów granicznych próżni dążą do jej centrum, powodując implozję. Po takim wybuchu nie zostaje nic, jak po bombie wodorowej, sam krater. Z tym, że ja jestem w stanie wywołać taki efekt bez paliwa! - Wyjaśnił, po czym zaśmiał się jak szaleniec. Skupił całą swą moc na rozprzestrzenieniu się po całym obszarze, poza strefą bezpieczną, jaką wyznaczył w miejscu, gdzie stał, wziął najgłębszy wdech jaki mógł, wstrzymał oddech i uzewnętrzniając cały swój gniew, zapalił magiczny areozol na terenie prawie całego pomieszczenia. Będzie po tym wyczerpany, starczy mu sił na ledwie wyjście w pomieszczenia i krótką rozmowę, ale warto. Warto wyzwolić gniew! CZAS POKAZAĆ, KTO TAK NA PRAWDĘ RZĄDZI NA POLU BITWY! BLACKOUT MOŻE MU LIZAĆ BUTY, KAŻDY MUSI SIĘ POKŁONIĆ PRZED PANEM POŻOGI I ZNISZCZENIA! Wtedy nastąpiła wcześniej opisana Implozja. Ciekawe, czy rozwali pomieszczenie...