Spore rancho położone w słonecznej Kalifornii, w ciemnozielonej strefie skażenia, rodzinny biznes rodziny Taylorów i jej obecnej głowy, czyli Davida, oraz jedna z większych enklaw ocalałych żyjących na własną rękę.
Olbrzymie rancho zawdzięcza swą powierzchnię nie tyle budynkom, co pastwiskom dla stad krów, byków, koni, baranów, owiec i kóz. Poza nimi są tu też szklarnie i pola uprawne, gdzie hoduje się fasolę, groszek, pomidory, ogórki, kukurydzę, tytoń i tym podobne. Cały teren otoczony jest drewnianym płotem wysokim na dwa i pół metra, dodatkowo obitym żelazem w newralgicznych punktach, oraz zakończone drutem kolczastym pod napięciem na szczycie. Uzupełniają to budy dla psów i strażnice rozstawione równomiernie, aby alarmować o zbliżającym się zagrożeniu, bo mutanty się tu lęgną, a i dla bandytów rancho może być łakomym kąskiem.
Same rancho to zwarta zabudowa. W centrum stoi najważniejszy budynek, czyli dom Davida, w którym organizuje się cała pracę i tak dalej. Wokół są baraki dla mieszkańców, składy narzędzi, spichlerze, spiżarnie, kuźnia, warsztat rusznikarza, zbrojownia, świetlice, zmniejszone o połowę boisko do baseballa i tym podobne budynki. Łącznie żyje tu trzydzieści pięć osób.

Ubrany, umyty i najedzony, poprawiając swój kapelusz i opierając Winchestera o ramię, David wyszedł z domu, od razu łykając sobie whiskey z piersiówki, gotów na pytania, prośby i inne obowiązki, jakim dziś musi podołać.

Dziś było wyjątkowo spokojnie. Wszyscy już coś robili, zwierzęta były nakarmione... Twój Winchester jednak domagał się lekkiej przeróbki, gdyż od paru lat tylko się starzał

Po co ulepszać coś, co jest doskonałe? Zresztą, był mu potrzebny w każdej chwili, więc nie mógł pozwolić sobie na stracenie go z rąk choćby i na godzinę, żeby oddać broń rusznikarzowi. Po tej dygresji ruszył na obchód rancha.

Kolejny pszczołodźwiedź buszował po okolicy

(Niedźwiedź w paski i z cholernie dużym żądłem. Bez skrzydeł w strefie Ciemnozielonej i Żółtej)

Po okolicy? Czyli gdzie dokładnie?

Na razie nie był w pobliżu rancza, tylko w lesie, jednak może ruszyć w stronę Twoich pasiek za niedługo...

Wychodził z założenia, że nigdy nie prowokuje się do pierwszego starcia, więc zostawił go w spokoju, zginie tylko wtedy, gdy zagrozi ranchu. Kontynuował.

//Jest tu jezioro bądź rzeka? Albo jakikolwiek akwen?/

//Jakaś rzeczka na pewno, ale dalej, oni tu czerpią wodę ze studni.//

Poza pszczołodźwiedziem wszystko było ok

W takim razie wrócił do siebie.

//Są jakieś alarmy czy niezbyt?//

//Pewnie tak.//

Alarmy się aktywowały w pobliżu pasiek. Pszczołodźwiedź zaatakował.

Ruszył w jego kierunku, zresztą najpewniej nie sam, bo ktoś inny również powinien zareagować na dźwięk alarmu, prawda?

Po chwili twój pies i jeszcze dwie osoby atakowały pszczołodźwiedzia. Potem okazało się że to był zły pomysł, gdyż był to samiec alfa.

I on włączył się do walki, celując ze swojej broni w jego głowę.
//Jak rozumiem status samca alfa daje mu większe gabaryty od standardowego osobnika czy możliwość wezwania na pomoc koleżków? A może oba na raz?//

//Gabaryty, miodkowa krew i większa wytrzymałość//
Trafiłeś w oko i nos

Jeśli to go nie zabiło, to kontynuował aż do skutku.

Po dłuższej chwili, pod ogniem i zębami pszczołodźwiadek padł. Ludzie ruszyli do zbierania jego krwi i skórowania. Mięso i kości były do kompostu, tak jak większość wnętrzności, ale przewód pokarmowy przerobi się na wytrzymałe włókna, a woreczek jadowy na leki i trucizny.

Nie znał się na tym, więc nie przeszkadzał, jedynie czekał i patrzył, czy aby nic innego nie nadchodzi.

Nie, najwyraźniej coś jeszcze groźniejszego wybiło resztę pszczołodźwiedzi. Może to jeden z Gigantów? Wszak zmierzał w tą stronę...

//Fajnie. Co to do cholery jest?//

//Gigant to mutant o wielkości co najmniej bloku o 10 piętrach. Nie, z tym co masz nie pokonasz go. Potrzebna by była głowica atomowa.//

//Nawet ja rzadko kiedy zabijam postaci graczy, bo to nieekonomiczne, a więc Ty tym bardziej nie powinieneś, zwłaszcza, że na trzy aktywne postaci dwie są moje.//

//Nie zamierzam zabić twojej postaci. Ja tu tylko robię burdel dla gigantów//

//>"Nie, z tym co masz nie pokonasz go. Potrzebna by była głowica atomowa."
>"Nie zamierzam zabić twojej postaci."//

//Tak po prostu uprzedzam pytania.
Okres godowy Wielkiego Łosołosia (Łosoś i łoś) przypada tu i teraz//

//I...?//

//I zjada pszczołodźwiedzie. Za dzień czy dwa wróci niszczyć Hawaje.//

Nie reagował, reszcie polecił to samo, może się odpie**oli?

Prawdopodobnie. Albo to pszczołodźwiedź omega, i wtedy macie przeje**ne, albo Łosołoś.

Wybornie.

To co teraz?

Niech każdy wraca do swoich zajęć, David również.

No to wszyscy zajmują się tym co mieli.

On tymczasem wrócił do obchodu rancha.

Wszystko poza pszczołodźwiedziem grało

W sumie nieźle. Zostało mu coś jeszcze do zrobienia?

Sprawdzenie stanu pasiek i plonów.

//W sensie czy gotowe do zebrania//

Właśnie tym się zajął.

Najpierw pasieki czy plony?

Pasieki.

//Ile ich ma?//

//Tak właściwie to jedną, ale w jej skład wchodzi trzydzieści uli i wszystko to, co przydatne w pszczelarstwie.//

Zanim się sprawdzi pasiekę, przydałoby się coś na pszczoły. Wszak mają wyku*wiste żądła.

Jak to dobrze, że kombinezon miał w pobliżu pasieki. Ubrał go i ruszył na rekonesans.

Czternaście uli było pełnych, reszta może jeszcze dzień lub dwa i też będą pełne