Imperatyw hedonistyczny, nieskończony smok i inne formy bioetycznego abolicjonizmu

Avatar
Konto usunięte
Abolicjonizm – stanowisko filozoficzne i ruch społeczny, kładący nacisk na użycie biotechnologii w celu wyeliminowania cierpienia i podniesienia subiektywnego poczucia jakości życia wszystkich czujących istot.

David Pearce uznaje, że eliminacja cierpienia może odbyć się dzięki biotechnologii, farmakologii i neurochirurgi. Jest dyrektorem BLTC Research - organizacji badawczej non-profit opartej o założenia filozofii negatywnego utylitaryzmu, jest jednym z założycieli The Abolitionist Society oraz Humanity+. W filmiku powyżej mówi on o możliwościach zastosowania inżynierii genetycznej w celu wyzwolenia istot świadomych od cierpienia.

Sam negatywny utylitaryzm skupia się na tym by jak najmniej osób cierpiało co jest częściowo różne od utylitaryzmu, który skupia się na tym by spowodować aby jak najwięcej osób mogło być szczęśliwych.

Wspomniany w tytule nieskończony smok [oryginalnie: "The Infinite Dragon" lub "Infinity Dragon Superhappiness Project"] jest projektem, który za zadanie ma wyeliminować cierpienie, ból i usunąć zło [oryginalnie: “to eliminate suffering and pain and to erase evil."].
Zdjęcie użytkownika Konto usunięte w temacie Imperatyw hedonistyczny, nieskończony smok i inne formy bioetycznego abolicjonizmu
Odbyć miałoby się to poprzez laserowe usunięcie części przedniej kory zakrętu obręczy [anterior cingulate cortex, ACC], która odpowiedzialna jest za cierpienie, zmniejszenie odczuwania strachu i zastąpienia elektronicznym odpowiednikiem ale bez tych nieprzyjemnych odczuć. Banny Lopez, która wymyśliła pojęcie nieskończonego smoka (od razu mówię, że to chyba nikt zbytnio znany) szuka drogi do redukcji cierpienia w środkach farmakologicznych (lekach nootropowych, lekach na choroby psychiczne pokroju dystymii, depresji czy OCD etc.)
Więcej można poczytać (po ang) tutaj:
nootropicsandglitches.wordpress.com/2017/08/23/the-infinity-dragon-superhappiness/
www.quora.com/profile/Banny-Lopez

I w sumie polecam to, bo mój angielski nie jest najwyższych lotów.
Mogłem też coś przeinaczyć.

Osobiście jestem w pełni za nieprzymusowym udostępnieniem wszystkim organizmom możliwości eliminacji cierpienia. Środków do tego doszukuję się w neuroscience oraz farmakologii wszelkiego rodzaju. Ale też w inżynierii genetycznej. Nie widzę żadnego sensu w cierpieniu poza tym, że chroni nas przed śmiercią poniekąd. Nie wydaje mi się jednak niemożliwym by ludzie współcześni czy też transludzie, postludzie byli w stanie pamiętać o jedzeniu czy piciu bez towarzyszących głodowi oraz pragnieniu nieprzyjemnych uczuć. Zawsze można też pozostawić odczucie bólu, ale usunąć odczuwanie go jako coś nieprzyjemnego (istnieją takie przypadki, uznajemy to chyba za zmianę patologiczną, związane są chyba z częścią mózgowia znaną jako wyspa, choć nie jestem stuprocentowo pewien). David Pearce przedstawił w znajdującym się wyżej wideoeseju też ciekawy pomysł polegający na tym, że osoba zamiast odczuwania bólu, np. w wyniku oparzenia, natychmiast cofała by rękę, jednak nie na wskutek samego bólu.

A co Wy sądzicie o bioetycznym abolicjonizmie?

Avatar pan_hejter
Cierpienie czyni nas głębszymi i zmusza nas do rozwoju, uważam, że cierpienie jest ważnym aspektem ludzkiego życia.

Avatar
Konto usunięte
Mimo iż popieram różne formy transhumanizmu w tym przypadku popieram pana_hejtera

Avatar
Konto usunięte
Nie twierdzę, że nie. Ale czy zmniejszenie go nie byłoby dobrym pomysłem? W sensie, zmniejszenie do takiego poziomu, gdzie ból spełnia swoją motywacyjną rolę, ale nie jest wyjątkowo okropny? Żeby w tak chorych sytuacjach jak np. zostanie krojonym na stole żywcem (patrz: oddział 731, IIWŚ) być może i czuł ten ból, ale w stopniu możliwym do przetrzymania?

Avatar Burger2004_09
Jak powiedzieli moi przedmówcy, cierpienie musi być obecne. Można je zmniejszyć, ale musi być obecne w życiu

Avatar
Konto usunięte
A jeśli opracowalibyśmy inny sposób motywacji?
Osiągnęli to co - jak Hejter pisze - daje nam cierpienie, ale bez cierpienia?

Avatar CzarnyGoniec
Myślę, że sam pomysł brzmi tak dobrze, że aż wow i, że to jest zbyt piękne, by mogło zadziałać.

I myślę, że faktycznie główny problem jest taki, że to nie ma prawa zadziałać.
Głównie ze względu na kosmicznie wysokie koszty takiej instalacji, która w praktyce byłaby dostępna dla ułamka procenta ludzi czyniąc z nich takich trochę super-ludzi.

A jak wiadomo jak ktoś coś ma, a ja nie to to jest złe.
A bardziej na serio - przed wprowadzaniem tego czegoś na rynek musiałyby być mocno zbite nierówności społeczne.
Pamiętajmy, że świadomość, że 1% ludzi jest nie odczuwającymi negatywnych emocji super-ludźmi sprawa, że pozostałe 99% ludzi czuje się bardziej niesprawiedliwie, więc sumaryczna ilość szczęścia maleje.

Medytacje, psychologia transpersonalna i takie tam są mniej kosztowne, a podobnie skuteczne (choć wymagają więcej pracy klienta).

Pytanie kolejne brzmi - czy brak cierpienia nie sprawi, że mniej będziemy doceniać przyjemności i szczęście?
"Ej, Goniec - powiedz to gościowi z nowotworem, albo dziecku z Afryki!"
Wiem, wiem. Ale jeśli mamy hajs żeby pozbawić X ludzi bólu i cierpienia, to ten sam hajs pomoże więcej, niż X ludzi w pozbawieniu skrajnego bólu i cierpienia. I tam będzie bardziej opłacalny.

Mam nadzieję, że nie rozpisałem się zbyt chaotycznie

Avatar Mijak
Właściciel
Wstępnie uważam, że pewna doza cierpienia jest potrzebna w życiu, a dbanie o swoje ciało bez odczuwania bólu jako czegoś nieprzyjemnego byłoby mocno utrudnione.
Ale uniemożliwienie człowiekowi odczuwania zbyt wielkiego bólu byłoby czymś bardzo dobrym, ciężko mi tu dostrzec jakąkolwiek wadę co do samego założenia.
Problemem pozostaje tylko droga do celu. Mogą być wymagane daleko idące eksperymenty na ludziach. A nie wszystkie z tych eksperymentów będą udane.

Avatar Mijak
Właściciel
CzarnyGoniec pisze:
Głównie ze względu na kosmicznie wysokie koszty takiej instalacji, która w praktyce byłaby dostępna dla ułamka procenta ludzi czyniąc z nich takich trochę super-ludzi.

A jak wiadomo jak ktoś coś ma, a ja nie to to jest złe.
A bardziej na serio - przed wprowadzaniem tego czegoś na rynek musiałyby być mocno zbite nierówności społeczne.
Pamiętajmy, że świadomość, że 1% ludzi jest nie odczuwającymi negatywnych emocji super-ludźmi sprawa, że pozostałe 99% ludzi czuje się bardziej niesprawiedliwie, więc sumaryczna ilość szczęścia maleje.

A ja myślę, że dobro jednego procenta ludzi jest ważniejsze, niż brak bólu dupy tych spośród reszty, którzy mają skłonność do bólu dupy, że ktoś inny ma dobrze.

Avatar
Konto usunięte
Ideą abolicjonizmu bioetycznego jest właśnie to, by jak najwięcej osób miało dostęp do takiej technologii.

Avatar Mijak
Właściciel
AdvBioSys pisze:
Ideą abolicjonizmu bioetycznego jest właśnie to, by jak najwięcej osób miało dostęp do takiej technologii.

Już pomijając trudności we wprowadzaniu czegoś takiego - wyobraźcie sobie świat, w którym ubodzy masowo umierają z głodu i na różne zarazy, ale wszyscy mają to gdzieś - wliczając samych umierających - bo przecież nie odczuwają przy tym bólu.
Ciekawy scenariusz antyutopii science-fiction.

Avatar
Konto usunięte
Z tego właśnie powodu powinniśmy przed tym skupić się na problemach głodu, pragnienia i chorób. Które zresztą też są przyczyną cierpienia i ich rozwiązanie byłoby równoznaczne z obniżeniem poziomu cierpienia.
EDIT: I raczej mniej problematyczne, niż chociażby masowa neurochirurgia

Avatar CzarnyGoniec
Mijak pisze:
A ja myślę, że dobro jednego procenta ludzi jest ważniejsze, niż brak bólu dupy tych spośród reszty, którzy mają skłonność do bólu dupy, że ktoś inny ma dobrze.
Myślę, że jeśli naszym celem jest "mniej cierpienia na świecie" to takie rozwiązanie mija się z celem.
To całkiem naturalne, że szczęście i zadowolenie z tego co posiadamy jest rozpatrywane nie w kategoriach absolutnych, a przez pryzmat tego, co mają inni.

A co do słuszności - myślę, że nie jest to dobre i być nie może, ale co najwyżej może być sprawiedliwe (co i tak jest dużo). Choć i do tego mógłbym mieć wątpliwości. Sprawiedliwe byłoby gdyby ten 1% co mia dostęp do tej modyfikacji jakoś na niego zasłużył. Np. był bardziej przydatny dla reszty ludzkości, czy coś tego typu. Ale zwykle tak nie jest.

Nie chcę przez to powiedzieć, że zabraniam temu 1% mieć fancy rzeczy. Moja opinia jest przez efektem pryzmatu "powszechnego dobra dla ludzi".

Avatar
Konto usunięte
Przypomniała mi się książka kejdżeja, ale nie będę spojlerował :v

No ale co do samego pomysłu, to myślę że cierpienie jest potrzebne i nie dlatego że ,,Cierpienie czyni nas głębszymi i zmusza nas do rozwoju" bo gdyby wszyscy ludzie byli nawet bez tego szczęśliwi to czym że to jest aby było ważniejsze?
Wiem że wizja takiego świata z naszej perspektywy wydaje się być przerażająca, ale wtedy byłoby mimo wszystko lepiej.

Ale do rzeczy: Dlaczego cierpienie jest potrzebne? Aby się można było odczuwać szczęście. Gdyby nie było cierpienia, z czasem szczęścia potrzeba by było coraz więcej, aby coś poczuć, aż w końcu byłyby to nieosiągalne ilości

Avatar
Konto usunięte
Przydałby się tu ktoś z wiedzą neurobiologiczną,-,
Wydaje mi się, że powinien istnieć jakiś mechanizm przez który przyzwyczajamy się do szczęścia i potrzebujemy go coraz więcej. Chyba, że to to właśnie jest uzależnienie.
Can anyone summon Goniec?

Avatar CzarnyGoniec
Jest dokładnie tak jak mówisz.
Receptory przyzwyczają się do noradrenaliny, serotoniny i innych takich.

Zwiększa się próg po którym neuron wysyła impuls dalej. W efekcie np. osoby uzależnione od narkotyków często tracą możliwość uzyskania pobudzenia inaczej, niż przez kolejną dawkę.

Acz zakładałbym, że implant umie odpowiednio dozować dawki tak, że do uzależnienia oraz podniesienia progu by nie doszło.

Ew. Z listy problemów na poziomie neuronalnym może dojść to, że wraz z kolejnymi badaniami mózgu okazuje się, że nie jest do końca tak, że jedna część mózgu odpowiada za jedną rzecz, ani, że za jedną rzecz odpowiada jedna część mózgu. Często jest to wypadkowa współpracy kilku i więcej ośrodków (tzw. sieci neuronalne), więc teoretycznie implant mógłby być zbyt inwazyjny, by umieszczenie go było możliwe.
Znaczy to zależy na ile chcemy wyrzucić sam ból fizyczny i społeczny, a na ile wszystkie nieprzyjemne odczucia.

(Nawiasem mówiąc podobna, ale odwrotna sytuacja jest ze stresem, jeśli jest chroniczny to organizm przyjmuje poziom stresu jako nową normę, przez co ludzie są pod wpływem stresu nawet jeśli nie robią nic stresującego)

(drugim nawiasem mówiąc jako, że ból społeczny znajduje się w tym samym ośrodku co ból fizyczny to niektóre leki przeciwbólowe [te,które nie znieczulają miejscowo] pomagają przy odrzuceniu/samotności)

Avatar Timix
Moim zdaniem usunięcie z mózgu odczucie cierpienia wcale nie pomogłoby.
Ja widziałbym to na zasadzie analgezji czyt. całkowitym nie odczuwaniu bólu (fizycznego). W teorii człowiek taki jest w stanie zachować świadomość przy jednoczesnym znacznie większych obrażeniach, w praktyce tacy ludzie często są poddani sytuacji stresowej gdyś nie są w stanie domyślić się że w jakiś sposób uszkodzili organizm i się wykrwawiają na śmierć lub mają inny stan zagrażający życiu.

Parafrazując to do odczucia cierpienia: Osoba zdrowa jest w stanie poznać genezę swojego smutku i samodzielnie lub przy pomocy kogoś/czegoś innego otrząsnąć się z „obrażeń”. Usunięcie tego sprawiłoby że nastawilibyśmy mózg na sytuacje stresowe(w negatywnym kontekście) mogące zakończyć się zaburzeniami psychicznymi, poczuciem wyalienowania itp. ponieważ nie moglibyśmy odczuć pogorszenia sytuacji psychicznej (przepraszam za ten skrót myślowy jest dla mnie za późno ale nadeszła mnie ochota na napisanie swojej wypowiedzi).

Avatar Mijak
Właściciel
Etyczny aspekt sprawy

Gońcu.
Ja się zgadzam, że lepiej byłoby zmniejszyć cierpienie dziesięciu mocno cierpiących osób o 80%, niż jednej i tak już szczęśliwej osoby o 100%.
Gdybym mógł takim samym kosztem osiągnąć jedną z tych dwóch rzeczy, to zawsze wybrałbym tą pierwszą.

Ale gdybym zamiast tego miał możliwość zrobienia czegoś zajebiście dobrego dla choćby jednej osoby na świecie, albo zostawić wszystko jak jest, żeby pozostali nie byli smutni - to zawsze bardziej moralnie byłoby to zrobić.

Dlaczego?
Używając terminologii naukowej - bo ku*wa je*ać Polaczków.
A mówiąc językiem zrozumiałym dla laików - bo niezależnie od tego, jak wiele osób jak bardzo będzie zrozpaczonych z zazdrości - to nie jest wina tego, który ma lepiej, tylko wina paskudztwa, które zalęgło się w ich duszach i umysłach - czyli zazdrości.
Podobnie jak pedofil, który cierpi nie dlatego, że nie wolno mu się poddawać się swojej szkodliwej dla innych żądzy, a dlatego, że ma zaburzenie powodujące ich odczuwanie.
I nie ma tu znaczenia, że więcej osób odczuwa zazdrość, niż pociąg seksualny do dzieci - obie te rzeczy są złe.

Ekonomiczny aspekt sprawy

Choć wolałbym pomóc 10 cierpiącym osobom osiągnąć przeciętny poziom szczęścia, niż jednej szczęśliwej pomóc jeszcze bardziej go zwiększyć, to nie jestem wcale pewien, czy przeznaczanie środków na poprawę sytuacji mieszkańców "trzeciego świata" jest bardziej moralne, niż inwestowanie w tą technologię eliminacji cierpienia.

Dlaczego?
Bo to drugie może mieć znaczenie większe szanse powodzenia przy znacznie niższym koszcie.
I choć początkowo ta technologia służyłaby tylko najbogatszym, to na dłuższą metę może przynieść znacznie więcej korzyści całej ludzkości.

Techniczny aspekt sprawy

Wiadomo, że pewne dawki bólu i cierpienia są człowiekowi potrzebne.
Na szczęście ludzie zajmujący się tym projektem nie są idiotami i zdają sobie z tego sprawę. Zanim zabiorą się za zabieranie komukolwiek cierpienia, chcą znaleźć coś, co mogłoby pełnić podobną funkcję równie skutecznie, ale nie byłoby tak nieprzyjemne.
I uważam, że warto czegoś takiego szukać. Nawet gdyby się okazało, że nic takiego nie istnieje.
Nawet wtedy można by było ustalić maksymalną dawkę cierpienia, powyżej której nie spełnia ono swojej ostrzegawczej i motywującej roli, tylko niszczy psychikę - i stworzyć mechanizmy, które nie pozwoliłyby tej granicy przekroczyć.
Ale choć chroniłoby to przed bólem przypadkowych nieszczęśliwych zdarzeń, to raczej nie działałoby gdyby ktoś chciał cię celowo torturować - bo ktoś taki z pewnością znalazłby sposób na ominięcie tych mechanizmów.

Kolejną korzyścią może być możliwość przeprowadzania zabiegów chirurgicznych bez narkozy.

Filozoficzny aspekt sprawy

No i trzeba się zastanowić nad samą ideą "negatywnego utylitaryzmu" - czyli minimalizacji cierpienia zamiast zwiększania szczęścia.
Dobrze jest pamiętać także o tym aspekcie utylitaryzmu, ale skupianie się tylko na nim i stawianie go ponad tym pozytywnym kompletnie do mnie nie przemawia.
To mogłoby prowadzić do myślenia: "lepiej być krzesłem, niż człowiekiem" albo "zabijmy się wszyscy, bo martwi nie czują bólu".
Na szczęście ludzie zajmujący się tym projektem są dość mądrzy, by zdawać sobie sprawę także z tego.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów