Sceptycyzm

Avatar Naczelny
Czym jest wedle was sceptycyzm? Co o nim sądzicie?

Gdzie wedle was kończy się możliwość sceptycznego zakwestionowania danej tezy. W jakim miejscu można uznać że jest ona dostatecznie potwierdzona?

Avatar CzarnyGoniec
To zależy tylko od tego jaki stopień pewności nas zadowala.

Mi osobiście podoba się wnioskowanie oparte na statystyce, ostatnio robiłem model w którym wyszło mi, że:
z prawdopodobieństwem rzędu 0,999 mogę określić, że ilość miliardów dolarów przeznaczonych przez rząd USA na Research&Development wyjaśnia 97% zmienności ilości składanych wniosków patentowych.

Znaczy - bo 100% pewności nie będziemy mieli nigdy. Podważyć można nawet istnienie związków przyczynowo-skutkowych
#Hume

Myślę, że zawsze można się upewniać bardziej i jest to bardzo ok. Można prowadzić więcej replikacji badań i tak dalej.
Dla mnie żadna teza nigdy nie będzie "dostatecznie potwierdzona"*. Prawdoupodobnienie jest stopniowalne i po prostu z każdym kolejnym badaniem i z każdą kolejną obserwacją teza przesuwa się na osi "bardziej-mniej" prawdopodobna.
Nie ma sensu porównywać jej z opcjami skrajnymi, ale jest sens porównywać ją z innymi tezami na tej osi, które mogą być względem tezy bazowej mniej, lub bardziej prawdopodobne.


Mam nadzieję, że nie namieszałem po drodze z tym o co mi chodzi.


*wyjmując dowody matematyczne i logiczne, ale to coś innego

Avatar Mijak
Właściciel
Podczas swoich rozważań filozoficznych dość szybko wpadłem w "pułapkę" skrajnego sceptycyzmu, z której po latach częściowo wyciągnąć mógł mnie tylko platoński idealizm.

Dlaczego nazywam to pułapką?
Bo sprawiło to, że opornie szło mi uczenie się nowych rzeczy, bo za bardzo skupiałem się na kwestionowaniu wszystkich źródeł.
A skoro informacje pochodzą z niepewnego źródła, to nie są warte zapamiętania.

Jak to się zaczęło?
We wczesnym dzieciństwie uczyłem się mnóstwa rzeczy, bardzo szybko, głównie z książek i artykułów popularnonaukowych.
Jedną rzeczą, która mnie zniechęciła do nauki, był sposób, w jaki niektórzy ludzie wywierali na mnie presję, żeby się uczyć.
Częściowo chodzi o obowiązek szkolny, częściowo o coś zupełnie innego.
Ale akurat ta część nie ma nic wspólnego ze sceptycyzmem.
Początkowo chłonąłem wiedzę jak gąbka na sterydach, bo sądziłem, że każda przeczytana informacja jest prawdziwa i czyni mnie mądrzejszym.
Lecz gdy wchłonąłem tej wiedzy dostatecznie dużo, stało się jasne, że nie cała może być prawdziwa. Że różne źródła są wzajemnie sprzeczne.

A w jaki sposób platoński idealizm pozwolił mi to przezwyciężyć?
Zagłębiałem się coraz bardziej w rozmyślanie o tym, co jest prawdziwe, a co nie.
I szybko doszedłem do wniosku, że mogę być pewien istnienia samego siebie, zgodnie z zasadą "myślę więc jestem", to cała reszta równie dobrze może być iluzją, snem, symulacją albo czymś w tym rodzaju.
A w takim razie czemu miałbym traktować rzeczywistość poważniej niż fantazje?
No i znalazłem sposób, by traktować życie poważnie. Mianowicie, zacząć traktować poważnie także fikcyjne historie w fikcyjnych światach. Grając w gry RPG starałem się jak najbardziej skupić na zachowywaniu się tak, jak chciałbym się zachować naprawdę, a nie żeby było jak najbardziej efektywnie ("power gaming") albo "zabawnie".
Traktuję gry i opowieści nie jak prostą rozrywkę, a sposób ukazania innych rzeczywistości, nie mniej prawdziwych od tej naszej.
Sposób, niestety, bardzo ograniczony i często wykorzystywany w sposób rujnujący wiarygodność.
Ale no, traktowanie każdego świata jako prawdziwej idei, niezależnie od tego, czy jest rzeczywisty w sensie materialnym, pozwoliło mi traktować ten świat i rządzące nim prawa jako coś wystarczająco prawdziwego, by traktować to poważnie.
I nie czuć się głupio, gdyby okazał się "nieprawdziwy", bo sam fakt, że go doświadczam, czyni go prawdziwym w tym najważniejszym sensie.
A to, że doświadczam go bardziej bezpośrednio i intensywnie, niż jakiekolwiek wyobrażenia i mam więcej możliwości wyboru, niż w jakiejkolwiek grze - to daje mi powody, by skupiać się na tym świecie bardziej, niż jakiejkolwiek fikcji.
Nawet jeśli wiele elementów tego świata bardzo mi się nie podoba.

Sceptycyzm nadal jest we mnie silny.
Nie jestem pewien, czy moja wizja rzeczywistości jest poprawna.
Ale już nie jest to dla mnie powodem, żeby całkiem zrezygnować z budowania tej wizji.

Mam nadzieję że ten post nie wyszedł mi zbyt zagmatwany.

Avatar Baturaj
Odpowiedź na pytanie w temacie:
Moim zdaniem, nigdy, ale należy zawsze starać się dowiedzieć jak najwięcej z jak największej ilości źródeł. Wtedy możemy jako-tako uznać, że coś "wiemy", ale wciąż pamiętać, że może to być nieprawdą. Cały czas musimy mieć świadomość, że nowe dowody mogą rzucić całkowicie inne światło na sprawę.
Naprawdę polecam książkę "Myśl jak Sherlock Holmes" Marii Konnikovej, bo właśnie z niej się tego dowiedziałem. I tytuł może mylić, ale uczy ona, jak nauczyć się logicznego myślenia i wnioskowania.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów