Mijak pisze:
Ach, bo ty zakładasz, że prywatna edukacja w skali całego kraju kosztowałaby mniej więcej tyle samo, ile obecnie kosztuje publiczna.
Ja zakładam, że byłaby o wiele tańsza.
Koszt operowania placówki pewnie by się zmniejszył. Jednak koszt wysłania dziecka do szkoły - znacznie się zwiększył.
Do tego ta redukcja kosztów wynikała by raczej głównie z mniejszej ilości uczniów i koszt na ucznia mógłby się zwiększyć. I tak trzeba zatrudnić nauczyciela np. fizyki, niezależnie od tego czy uczy się jej 100 czy 50 osób. Wciąż trzeba kupować pomoce naukowe. Wciąż trzeba utrzymać budynek. A gwarantuję ci, że sprawienie że szkoły nie byłyby obowiązkowe sprawiło by, że niejedni rodzice by z nich zrezygnowali. Może nie 50%, ale to i tak nie byłaby mała liczba.
A "kapitalizm" tego nie rozwiąże - szkoły nie wynegocjują wcale znacznie lepszych cen za różne rzeczy. Popatrzmy np. na podręczniki. Znalazłem wyliczenia z 2013 wg. których za wyprawkę do 3 klasy podstawówki trzeba było zapłacić ponad 212 zł. Z czego co prawda część możesz odzyskać sprzedając używane... Ale wówczas w wielu książkach też zalecano pisać, tak że nie dało się ich sprzedać :) Dotacje na podręczniki do klas 1-4 wynoszą
do 140 zł na ucznia i są to podręczniki przeznaczone na 3 lata (tj. następne 2 roczniki będą z nich korzystać). Oczywiście gdyby w 2013 też w większości książek się nie pisało (choć wydaje mi się, że w klasach 1-4 jeszcze dużo książek ma ćwiczenia do wykonania w nich, a nie w zeszycie), to można by pewnie z połowę lub więcej odzyskać, ale wydawnictwa chcą by rodzice co roku kupowali je co roku. Myślisz, że prywatna szkoła wolałaby żądać od wydawnictw tego samego co państwo by pozwolić rodzicom oszczędzać? Raczej skłaniałbym się do tego, że wolałyby co roku wykorzystywać nieco inny podręcznik (inaczej ułożony głównie :)...
W tym co napisałem pominąłem i tak najważniejszą rzecz: szkoły prywatne będą chciały zarabiać. Publiczne "zarabiają" (dostają pieniądze) na działanie, prywatne działają by zarabiać. Jedyny scenariusz jaki widzę w którym edukacja prywatna byłaby tańsza niż publiczna (dla rodziców) to szkoły branżowe i technika fundowane przez firmy, które chcą w ten sposób po prostu zdobyć pracowników dla siebie i uczą prawie tylko tego co jest potrzebne do pracy w firmach je fundujących...
Albo ewentualnie fundusze społeczne, gdzie po prostu społeczność jakiegoś obszaru funduje szkołę z pieniędzy od każdego - niezależnie od tego czy ma dzieci, albo od osób które po prostu chcą pomóc i mają pieniądze. Czyli w praktyce: edukacja publiczna. Choć to raczej byłoby stosunkowo rzadkie.
Czyli podsumowując: nie wiem dlaczego niby edukacja prywatna na skalę państwa miała by być tańsza dla rodziców niż państwowa (opłacana w podatkach), bo mi wychodzi raczej że byłaby droższa... Tym bardziej, że wiele osób by zrezygnowało z nauki, co podnosiło by koszt na ucznia (polecam poznanie czegoś zwanego ekonomią skali :), a to właśnie ten koszt nas interesuje w przypadku edukacji prywatnej.