Poruszyłem ten temat w zabawie w cytaty, wrzucając słynny tekst Woltera:
Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, byś miał prawo to powiedzieć.
Kwestia wolności słowa zasługuje jednak na osobną dyskusję.
Większość ludzi zgadza się, że wolność słowa jest czymś dobrym i potrzebnym w każdym społeczeństwie, zwłaszcza demokratycznym.
Jako jedną z największych zbrodni Kościoła Katolickiego wymienia się stworzenie "indeksu ksiąg zakazanych", a gdy słyszymy o więźniach politycznych, przetrzymywanych w okropnych warunkach za swoje poglądy - kojarzy się to jednoznacznie z zacofanym społeczeństwem rządzonym przez okrutnego despotę.
Ale pełnej wolności słowa u nas też tak naprawdę nie ma - zakazane jest wychwalanie ideologii uznawanych za zbrodnicze, namawianie do morderstwa, samobójstwa lub pedofilii, szerzenie "mowy nienawiści", mówienie o "polskich obozach zagłady", obrażanie uczuć religijnych lub po prostu znieważanie.
Wielu ludzi sprzeciwia się tym przepisom jako zaprzeczeniu idei wolności słowa. Twierdzą oni, że prawda zawsze zwycięży, a najlepszym sposobem walki z niebezpiecznymi ideami jest ciągłe obalanie ich w niekończącej się dyskusji, zamiast spychania ich w ciemność poza prawem, gdzie mogą powoli rosnąć w siłę.
Jest jednak wiele przykładów na to, że prawda nie zawsze zwycięża i ludzie mają skłonność do wiary w najgorsze i potencjalnie niebezpieczne bzdury.
Czy antyszczepionkowców, płaskoziemców i przeciwników walki z globalnym ociepleniem powinno się zamykać w więzieniach?
I - skoro już o tym mowa - także miłośników furry i osoby, którym nie podobała się trzecia część Heroes of Might and Magic?
W literaturze futurystycznej jest wiele przykładów społeczeństw, w których zdobywanie jakiegokolwiek wykształcenia w kwestiach filozoficznych i moralnych jest dostępne tylko dla nielicznych, wyjątkowo inteligentnych jednostek, a szersze tłumy są poddawane propagandzie czy wręcz praniu mózgu.
Zwykle jest to przedstawiane jako straszliwa dystopia - ale może komuś z was podoba się taki system?
Zapraszam do dyskusji.