Idealny ustrój polityczny według mnie

Avatar
Konto usunięte
Chciałbym wam przedstawić ustrój polityczny który najbardziej lubię. Chciałbym abyście go skrytykowali, jeśli jest co, i wytknęli błędy. A więc byłaby to demokracja. Raz na 4 lata (w sumie to w tym ustroju to nie ma większego znaczenia, więc to by mogło pójść pod korektę) byłby wybierany rząd. W sumie to on by i tak prawie nic nie robił, gdyż byłby bardziej organem do pilnowania, czy zarządzania państwem, a nie samego decydowania. Głosowania odbywałyby się przez internet. Ale także referenda. A te byłyby bardzo częste (np. raz na dwa tygodnie). Rząd z każdą (no może prawie każdą, są takie które wymagają szybkiego działania) decyzją zwracałby się do ludu, więc byłaby to demokracja bezpośrednia. Taka anarchia tylko znacznie mniej utopijna.

Avatar Mijak
Właściciel
Demokracja bezpośrednia.
Po pierwsze, jestem na nie.
Ale na razie nie chce mi się wyjaśniać dokładnie dlaczego.
Po drugie, nie wiem gdzie tu podobieństwo do anarchii.

Avatar
Konto usunięte
Głosowanie przez Internet tworzy zagrożenie atakami hakerskimi które mogły by zmieniać wyniki referendów.
Pomijać pilne sprawy ludzie powinni mieć trochę więcej czasów niż 2 tygodnie na przemyślenie i analizę zwłaszcza złożonych spraw.

Avatar CzarnyGoniec
Jestem skrajnie przeciwny demokracji bezpośredniej w kwestiach wymagających specjalistycznej wiedzy.

Ale demokracja bezpośrednia w kwestiach obyczajowych... aborcja do 1 tygodnia/5/10/wcale albo "związki homoseksualne tak/nie"
wtedy zmiany następowałyby tak szybko jak tylko społeczeństwo by do nich dojrzało.

Avatar
Konto usunięte
Mijak pisze:
Po drugie, nie wiem gdzie tu podobieństwo do anarchii.

Bardzo ograniczona rola rządu

Avatar
Konto usunięte
internetexplorer pisze:
Głosowanie przez Internet tworzy zagrożenie atakami hakerskimi które mogły by zmieniać wyniki referendów.

Tyle że już są kraje w których glosuje się przez internet

Avatar
Konto usunięte
CzarnyGoniec pisze:
Ale demokracja bezpośrednia w kwestiach obyczajowych... aborcja do 1 tygodnia/5/10/wcale albo "związki homoseksualne tak/nie"
wtedy zmiany następowałyby tak szybko jak tylko społeczeństwo by do nich dojrzało.

Główną rolą rządu byłoby wyczuwanie kiedy referendum jest potrzebne a kiedy nie. Jeśli ludzie nie są zdecydowani to nie powinno go się robić w ogóle

Avatar
epicworms
Jakoś "ograniczona rola rządu" nie przekonuje mnie do "mniej utopijnej anarchii" ale okay. Właściwie rząd zamiast organizacji referendów musiałby też realizować ich postanowienia. Jego rola wcale nie byłaby aż tak ograniczona, bo rząd to premier i ministrowie czyli władza wykonawcza. Natomiast tobie chodzi o oddanie całej władzy ustawodawczej w ręce ludu i to nie jest głupi pomysł. Takie demokracje bezpośrednie istnieją, na myśl nachodzi mi Szwajcaria, chodź mogę się mylić. W każdym razie zrobiłem trochę researchu, bo bo trudno oczekiwać żeby każdy znał się na wszystkim i znalazłem masę zalet tego ustroju, tak jakbwieksze zadowolenie z życia, mniejsza korupcja. Zastanawia mnie tylko jedno - skoro jest to tak dobre to czemu nie funkcjonuje wszędzie? Ludzkość ewolucyjnie powinna do tego dojść, a skoro nie doszła, to jest jakiś problem. Więc albo ewolucja dopiero następuje albo ludzie u władzy nie dopuszczają do niej.

Avatar
Konto usunięte
epicworms pisze:
Jakoś "ograniczona rola rządu" nie przekonuje mnie do "mniej utopijnej anarchii" ale okay.

W anarchii, ludzie organizują lokalne wybory, a następnie posyłają kogoś na główne państwowe wybory, aby reprezentował ich poglądy. Czyli demokracja bezpośrednia.
Tak samo tutaj, też demokracja bezpośrednia z rządem mocno minimalistycznym.
epicworms pisze:
Zastanawia mnie tylko jedno - skoro jest to tak dobre to czemu nie funkcjonuje wszędzie?

Myślę że jest to tak samo jak z marihuaną, w Holandii się sprawdza, przynosi duże zyski, a ludzie nie chcą tego w Polsce. A to przez mentalność. Mentalność tego że wszystko co nowe jest złe.

A co do tej Szwajcarii, to tak, inspirowałem się mocno nią

Avatar Nanook
Ten twój przykład z anarchia nie jest anarchią to po pierwsze, a po drugie jest demokracja przedstawicielska inaczej reprezentatywna

Słowem wszystko na odwrót

Avatar CzarnyGoniec
To_masz___Problem pisze:
Myślę że jest to tak samo jak z marihuaną, w Holandii się sprawdza
Źródła?
Znaczy - nie jestem specjalistą od narkotyków, ale obiło mi się w jakiejś książce na ten temat, że właśnie średnio się sprawdza, bo liczba używających i uzależnionych rośnie.
Chyba, że "większe zyski > więcej uzależnień"

Avatar Mijak
Właściciel
CzarnyGoniec pisze:
Źródła?
Znaczy - nie jestem specjalistą od narkotyków, ale obiło mi się w jakiejś książce na ten temat, że właśnie średnio się sprawdza, bo liczba używających i uzależnionych rośnie.
Chyba, że "większe zyski > więcej uzależnień"

Myślę, że chodzi raczej o coś takiego:
"mniej uzależnień ≠ większe szczęście"

Avatar CzarnyGoniec
Mijak pisze:
Myślę, że chodzi raczej o coś takiego:
"mniej uzależnień ≠ większe szczęście"
To robiłoby sens, ale tylko pozornie, bo osoby uzależnione są raczej mniej szczęśliwe.
I borykają się z negatywnymi konsekwencjami używek.

Avatar Mijak
Właściciel
Mijak pisze:
Myślę, że chodzi raczej o coś takiego:
"mniej uzależnień ≠ większe szczęście"

Albo może "więcej uzależnionych od marihuany → mniej uzależnionych od tytoniu i alkoholu".
Ale to tylko przypuszczenia, nie znam konkretnych danych na ten temat.

Avatar Mijak
Właściciel
CzarnyGoniec pisze:
To robiłoby sens, ale tylko pozornie, bo osoby uzależnione są raczej mniej szczęśliwe.
I borykają się z negatywnymi konsekwencjami używek.

W ogóle dziwna sprawa z tymi uzależnieniami. Może student psychologii trochę lepiej mi to wyjaśni, bo na razie to dla mnie absurd.

> Panie spycholoku, pomusz!
> Co się stało?
> Jestem uzależniony od pornografii! Całymi dniami tylko oglądam pornosy, nie umiem się skupić na niczym innym!
> <bierze bucha> A próbowałeś może myśleć o tym... Nie jako uzależnieniu, tylko... Pasji?
> Ojacie! Dziękuję, panie spycholoku! Pan to mnie rozumie! Moje życie znowu ma sens! Jestem wielkim ekspertem od pornoli i mogę być z tego dumny!

> Ej, ty, spycholok ciota!
> ???
> Patrz, jestem mistrzem świata w karate, całe życie ciężko trenowałem, nie jak ty, leniwa dupo kówna i patrz, co osiągnąłem dzięki swojej pasji!
> Pasji... Czy może... Uzależnieniu od treningów?
> ...Ojacie, masz rację! Zmarnowałem sobie życie! Cały czas tylko poddawałem się swoim nałogom! Jestem taki żałosny!

Avatar
Konto usunięte
Nie rozumiem, czego nie rozumiesz

Avatar Mijak
Właściciel
AdvBioSys pisze:
Nie rozumiem, czego nie rozumiesz

No bo zdaje mi się, że powinna być jakaś różnica między uzależnieniem, a pasją.
Taka konkretna, a nie tylko nazwa i nastawienie psychologiczne i społeczne.
Tylko że ni ch**a nie mogę jej znaleźć.

Avatar
Konto usunięte
No taka, że jeżeli nie masz dostępu do czegoś, od czego jesteś uzależniony to twój umysł/organizm/oba wariują w podobny sposób jakbyś nie miał dostępu do wody czy jedzenia.

Avatar Mijak
Właściciel
AdvBioSys pisze:
No taka, że jeżeli nie masz dostępu do czegoś, od czego jesteś uzależniony to twój umysł/organizm/oba wariują w podobny sposób jakbyś nie miał dostępu do wody czy jedzenia.

Albo jak gdybyś stracił dostęp do swojej pasji, która daje ci poczucie szczęścia i sensu w życiu.

Avatar Mijak
Właściciel
Gdybym zajmował się tylko tymi rzeczami i zadawał się tylko z tymi osobami, których utraty nie odczułbym mocno, to gardziłbym sobą okropnie.
Takie życie byłoby puste, nie miałoby żadnego sensu.
A tak właśnie wyglądają dla mnie osoby, które twierdzą, że uzależnienie jest czymś złym samo w sobie.

Avatar
Konto usunięte
Nie wiem czy za dostęp do mojego hobby byłbym w stanie zacząć kraść, mordować etc.

Avatar Mijak
Właściciel
A za dostęp do jedzenia byłbyś w stanie?

Avatar
Konto usunięte
A to ktoś byłby w stanie się dobrowolnie skazać na śmierć głodową?

Avatar Mijak
Właściciel
Cóż.
Ja byłbym w stanie zabić, gdyby to był absolutnie jedyny sposób na zdobycie jedzenia - ok.
Ale w pewnych okolicznościach mógłbym też zabić, aby chronić swoje prawo do życia w taki sposób, jaki chcę.
Właściwie to co miesiąc zabijam dla zachcianek jedno afrykańskie dziecko, bo czas i pieniądze, które poświęcam na oglądanie filmików w internecie, jedzenie więcej, niż minimum potrzebne do przeżycia i inne zbędne zachcianki, mógłbym przeznaczyć na mocno zarobkową pracę i wysyłanie tych wszystkich pieniędzy na organizacje charytatywne ratujące te dzieci.

Avatar
Konto usunięte
"Ja byłbym w stanie zabić, gdyby to był absolutnie jedyny sposób na zdobycie jedzenia - ok."
O takiej sytuacji pisałem.
Osoba uzależniona fizycznie (nie wiem jak z psychicznym to wygląda) ma organizm tak zniekształcony, że pozbawiona np. morfiny będzie się czuć w sposób identyczny jakby nie miała wody bądź jedzenia.

Avatar Mijak
Właściciel
Nie wiem, czy bym zabił przez samo uczucie głodu. Nie znam samego siebie wystarczająco dobrze.
Ale na pewno zabiłbym po to, żeby samemu przeżyć.
Lecz zanim by do tego doszło, szukałbym możliwości zdobycia jedzenia poprzez uczciwą pracę.

Avatar CzarnyGoniec
Dzień dobry
Mijak pisze:
przemyślenia na temat psychologów i uzależnień


Tak więc:
1. Oba przykłady pokazują psychologów niekompetentnych, którzy oceny dokonują bez zbadania pacjenta. Per analogia - "lekażu, mam katrar!. - Hmm... to w sumie jesteś zdrowy, gattrar minie (a tak naprawdę miał wtasią grypę + gatar".
No ale przykłady muszą być często uproszczone.

2. PSYCHOLOGIA TO NIE COACHING. Coache często (#smuteg) powołują się na "psychologie", ale nie... tfu, ble. (odnośnie - "uzależnienie od marichuany? A może to pasja?"

3. Zaznaczam, że jestem studentem zaledwie 2 roku, który w dodatku nie specjalizuje się w terapiach tylko w innych gałęziach psychologii (i terapeutą nie zamierza zostać. Więc jestem tak trochę jak fizyk eksperymentalny mówiący o astronomii. Wiele rzeczy z edukacji i studiów się pokrywa... ale to nie to samo)

4. Ok, przechodzę do rzeczy:
Uzależnienia nie mają co prawda ścisłej, matematycznej definicji i w pewnym stopniu ich interpretacja zależy od samego psychologa, jednak zwykle problemy są tylko w sytuacjach granicznych (marichuana raz na miesiąc to raczej nie jest uzależnienie, raz na dzień - już może być, a raz na tygodzień - jeden rabin powie tak, jeden powie nie, to bardziej skomplikowane).

Jednakże:
"Uzależnienie jest stanem pojawiającym się jako następstwo przyswajania substancji (np. alkohol, nikotyna, kokaina) lub podejmowania czynności (hazard), które początkowo sprawiają przyjemność, lecz z czasem stają się przymusowe i mają negatywny wpływ na codzienne życie i obowiązki, takie jak praca, związek, czy nawet zdrowie. Osoba uzależniona może nie zdawać sobie sprawy z utraty kontroli nad swoim zachowaniem i problemów, które sprawia zarówno sobie jak i najbliższym."

Pozwolę sobie skupić się na wytłuszczonym fragmencie.
To całkiem ważne, bo nałogowi ćpuni i alkoholicy nie odczuwają przyjemności (tudzież odczuwają niewielką) z palenia/ ćpania, a mimo to odczuwają konieczność zażywania tych środków.
Treningi raczej przyjemność dają do końca - a jeśli przestaną przyjemność dawać to osoba z treningu zrezygnuje.
Hipotetyczna osoba uzależniona od treningu będzie chodzić na treningi mniej z przyjemności, a bardziej z przymusu (tzn. jeśli nie pójdzie na trening to będzie się bardzo źle czuła, a jeśli pójdzie to będzie się czuła "normalnie"). Oczywiście samo to nie świadczy o uzależnieniu, bo niekoniecznie ma to negatywny wpływ na resztę życia i obowiązki. W tym przypadku będzie to raczej coś związane z niewłaściwymi oczekiwaniami wobec samego siebie (np. ktoś wmówił sobie, że jeśli nie będzie chodzić na siłownie to będzie słabym mięczakiem i chodzi tam, mimo, że nie lubi i nie sprawia mu to satysfakcji. Czuje tylko wielkie poczucie winy jeśli na nią nie pójdzie).

+ wiem, że jeśli ktoś specjalizuje się w terapiach to uczy się jak obiektywizować takie pojęcia jak "przyjemność", "negatywny wpływ na codzienne życie" i tak dalej.

Avatar CzarnyGoniec
Jeszcze odnośnie "maruchuuaant to nie uzależnienie tylko pasja" - nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
ALE
faktycznie spotkałam się z nurtami psychologii, które jako jeden z aspektów terapii zawierają twierdzenia, że to, co jest postrzegane jako negatywne ma być postrzegane jako neutralne, lub pozytywne.
Przy czym as I said - psychologia to nie coaching, skala zjawiska jest dużo mniejsza
+ na razie 100% przypadków z którymi się spotkałem to mówienie "ta wada to nie wada, tylko coś neutralnego/ naturalnego" a nie "to coś dobrego, bądź dumny" (choć nie twierdzę, że drugich przypadków nie ma. Po prostu się nie spotkałem).

W jakich przypadkach zwykle stosuje się powyższe? Zwykle jeśli chodzi o części naszego życia na które nie mamy wpływu. No bo jeśli nie mamy na coś wpływu to nie powinniśmy na to patrzeć przez pryzmat wady, bo to dołujące. Jeśli nie mamy na coś wpływu to trzeba to zaakceptować. Np:
- trwałe kalectwo
- starość (to chyba jest najczęstszy przypadek. Ludzie często postrzegają "starość" jako tragedię, która im się przytrafiła)
- autyzm
etc.


Mam nadzieję, że powyższe komentarze nie są zbyt chaotyczne.

Avatar Naczelny
CzarnyGoniec pisze:
Jednakże:
"Uzależnienie jest stanem pojawiającym się jako następstwo przyswajania substancji (np. alkohol, nikotyna, kokaina) lub podejmowania czynności (hazard), które początkowo sprawiają przyjemność, lecz z czasem stają się przymusowe i mają negatywny wpływ na codzienne życie i obowiązki, takie jak praca, związek, czy nawet zdrowie. Osoba uzależniona może nie zdawać sobie sprawy z utraty kontroli nad swoim zachowaniem i problemów, które sprawia zarówno sobie jak i najbliższym."


Jest jeszcze uzależnienie od produktów nowoczesnych technologii, tyle że w tym wypadku, z tego co mi wiadomo, dawanie upust tym uzależnieniom daje wielką przyjemność umysłową przez cały czas używania. I tu dość się nam zaciera gęsto granica między faktycznym uzależnieniem a pasją.

Avatar Mijak
Właściciel
W sumie jeśli Tomaszowi przeszkadza takie zaśmiecanie jego wątku, to mogę przenieść treść tych postów do tematu o uzależnieniach, a stąd je usunąć.

Avatar
Konto usunięte
nie, nie nie przeszkadza

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku